rozwińzwiń

Kronika końca świata

Okładka książki Kronika końca świata Jakub Mielnik
Okładka książki Kronika końca świata
Jakub Mielnik Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie literatura podróżnicza
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania:
2013-10-15
Data 1. wyd. pol.:
2013-10-15
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788371778148
Tagi:
podróże krajoznawstwo świat
Średnia ocen

5,6 5,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Najdziwniejsze kraje Rafał Jemielita, Łukasz Kaniewski, Krzysztof Kęciek, Bartłomiej Magierowski, Jakub Mielnik, Kazimierz Pytko, Katarzyna Sarek, Mariusz Weber
Ocena 6,4
Najdziwniejsze... Rafał Jemielita, Łu...
Okładka książki Egzotyczne cywilizacje Dorota Chojnowska, Zuzanna Kisielewska, Lars Krutak, Jakub Mielnik, Maciej Nikodemski, Kazimierz Pytko, Jakub Urbański, Adam Węgłowski
Ocena 6,0
Egzotyczne cyw... Dorota Chojnowska, ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,6 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
539
272

Na półkach:

Niewątpliwie ta książka jest w stanie wybić czytelnika z normalnego, codziennego rytmu dnia, rozsypać cegiełki układające się w jego głowie w kolorowy obrazek szczęśliwej Ziemi, zamieszkanej przez najinteligentniejsze ze znanych (sobie) gatunków stworzeń, rozbijających atomy, czy wylatujących na orbitę swojej malutkiej planety, wydzielonej z kosmosu warstwą ozonu - niczym ściankami hermetycznie zamykanego pudełka. Odsuwamy na bok wyobrażenia genialnych naukowców w CERN, specjalistów z NASA, wzruszających śpiewaków, poetów, genialnych inżynierów, kuratorów sztuki, wolontariuszy, misjonarzy, ludzi w pocie czoła pracujących dla wyższej idei ogólnego dobra. W "Kronice..." na pierwszy plan wynurzają się raczej brutalni terroryści, paramilitarne bojówki, narkomani, religijni ekstremiści, tyrani, dyktatorzy. Oczywiście NIE TYLKO - ale to ich zapamiętacie po lekturze książki.

Na starcie autor pokazuje widziany przez siebie obraz Europy, który zdawać by się mogło nie zrobi wrażenia na człowieku współczesnym - tak bardzo przecież wyzwolonym, tolerancyjnym, akceptującym wszystko co podtyka mu się pod nos. Niestety, chyba jednak aż tak liberalnym przedstawicielem rasy ludzkiej nie jestem i opisy pana Mielnika wywołują u mnie skrajne emocje, potrzebę stanięcia o krok od rzeczywistości i przekonanie o postępującym wynaturzeniu społeczeństw i kultur.

Na początku obserwujemy świat po obu stronach muru berlińskiego - rozpasanie moralne i zachłyśnięcie się wolnością - rozumianą niemalże w kategoriach anarchii, a wszystko to zatopione w delirycznych wizjach młodych Londyńczyków, Holendrów, Niemców, Francuzów. A dalej? Ciągły pęd i pośpiech napędzany przez rozwijające się społeczeństwo informacyjne.

W Kronice... autor ukazuje prawdziwe oblicze życia w egzotycznych (z naszego punktu widzenia) krajach, na które nieraz patrzymy z lekką fascynacją - Japonię, Tajwan, Kambodżę, Irak, Bałkany. Tutaj jednak widzimy obdrapane z lukru małe hoteliki na końcu świata, puste lotniska, ciemne interesy, buntowniczy Berlin, Paryż bez całej otoczki Chanel nr 5, Londyn jako raj dla ekscentryków maści wszelakiej, zatłoczone kluby w brudnych podziemiach, prawdziwe i sztuczne uśmiechy, prawdziwe i sztuczne życie, pogoń za pieniądzem, informacją, potrzebę coraz to nowszych i mocniejszych doznań, ciągłe nienasycenie, przeświadczenie o tym, że TAM jest tajemniczo, lepiej i "bardziej", a TUTAJ jest zawsze nijakie i wyblakłe.

Witkacy miał swoja powieść - worek, a to co prezentuje nam pan Jakub Mielnik jest czymś w rodzaju papki, zupki instant pełnej pstrokatych odpadów historii i krwawych strzępów teraźniejszości. Początek mnie w pewnym sensie przeraził. Obrazy wykluwające się pod wpływem czytanych treści wywoływały na mojej twarzy odrobinę pobłażliwy, ale w większej części zniesmaczony uśmiech. A potem... zniknęli ludzie zza muru berlińskiego, ci z obu stron żelaznej kurtyny, którzy przesadnie zachłysnęli się wolnością, tolerancją, rozpasane moralnie dzieci i wnuki niegdysiejszych protoplastów dekadencji. Autor przeszedł do wspomnień obejmujących znacznie bardziej oddalone od nas tereny - Nadżafu, Manili, Tajpej - i to one właśnie, chociaż brudne, obskurne i pordzewiałe - zostawały ciągle na swój sposób piękne i unikatowe, oddające mikroklimat tamtych społeczności. I nagle zdałam sobie sprawę, że ktoś na świecie może traktować w podobny sposób szare blokowiska Warszawy czy dworzec w Katowicach przepełniony zbieraniną przypadkowych ludzi. I trochę mnie to zdołowało.

W pewnym momencie, podnosząc głowę znad książki że zdziwieniem i przykrością stwierdziłam, ze tak na prawdę wszędzie jest tak samo. To jedynie MY jesteśmy przyzwyczajeni do różnych rzeczywistości, do tego czego codziennie jesteśmy obserwatorami, świadkami, uczestnikami. Jeśli otworzymy oczy i zdamy sobie sprawę z tej jednolitości i spójności świata, dopiero wtedy zaczniemy dostrzegać jego różnorodność. Różnorodność w jedności.

Niewątpliwie ta książka jest w stanie wybić czytelnika z normalnego, codziennego rytmu dnia, rozsypać cegiełki układające się w jego głowie w kolorowy obrazek szczęśliwej Ziemi, zamieszkanej przez najinteligentniejsze ze znanych (sobie) gatunków stworzeń, rozbijających atomy, czy wylatujących na orbitę swojej malutkiej planety, wydzielonej z kosmosu warstwą ozonu - niczym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
282
42

Na półkach: , , , , ,

"To nie jest książka podróżnicza." - tak zaczyna się opis na okładce. To jest bardzo delikatny opis. Jak dla mnie książka niesamowicie trudna, począwszy od długich skomplikowanych zdań, poprzez mnóstwo kontekstów aż po wydarzenia, których nie znam dokładnie (pewną część, czasem coś kojarzę, ale też nie do końca). Pewnie stąd wynika brak jakiejkolwiek przyjemności z czytania tej pozycji - mam braki w wiedzy ze współczesnej historii. Mimo tego i tak mam wrażenie, że nawet dla miłośników historii po 89' książka będzie niewystarczająca, niesympatyczna w swojej formie. Nie jest to też antropologiczny tekst - a na to trochę liczyłam. Nie ma zderzenia kultur, cywilizacji... :) tylko okładka i tytuł rewelacyjny.

"To nie jest książka podróżnicza." - tak zaczyna się opis na okładce. To jest bardzo delikatny opis. Jak dla mnie książka niesamowicie trudna, począwszy od długich skomplikowanych zdań, poprzez mnóstwo kontekstów aż po wydarzenia, których nie znam dokładnie (pewną część, czasem coś kojarzę, ale też nie do końca). Pewnie stąd wynika brak jakiejkolwiek przyjemności z czytania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1548
863

Na półkach: , , ,

Z tyłu okładki znajdziecie zdanie, że "nie jest to książka podróżnicza" i muszę się z tym zgodzić. Owszem autor opowiada o swoich podróżach, dzieli się z nami swoimi uwagami, spostrzeżeniami, jednak nie zachwyca się przyrodą czy zabytkami, ale zagląda do miejsc, gdzie dzieją się rzeczy ważne, często przełomowe, czasami tragiczne. Myślę, że jest to bardziej zbiór reportaży i chyba właśnie tego można się było spodziewać po autorze, który od lat jest reporterem. Przez dwadzieścia ostatnich lat miał okazję relacjonować wydarzenia z wielu europejskich krajów, był na Bliskim i Dalekim Wschodzie. I to właśnie o tych jego wyprawach jest ta książka.

Zaczyna się ona w miejscu, gdzie kiedyś była wioska Lambadeuk.

"Za oknem szumiał Ocean Indyjski. Pas zrujnowanego wybrzeża ciągnął się kilometrami. Z rybackich wiosek wciśniętych miedzy brzeg oceanu a porośnięte dżunglą góry zostały resztki. Tropikalny raj zamienił się w bezludną pustynię. Zwały desek, ogołocone przez fale podmurówki domów, wraki samochodów ciągnęły się po horyzoncie. Tylko pozbawione dachów mury meczetów i kilka palm urozmaicało krajobraz".

Zaglądamy do Berlina, gdzie właśnie runął mur, do ogarniętej wojną Jugosławii, ale też do miejsc, gdzie można było zupełnie nieskrępowanie imprezować.

"Zasypialiśmy na jakimś tanecznym maratonie na Bałkanach, by ocknąć się w przydrożnym rowie koło Bordeaux albo krzakach w Szkocji".

Czytamy o Tajpej, Kambodży, Pekinie, Tokio, Bagdadzie i wielu innych miejscach oraz ludziach, którym przyszło tam żyć i ciekawostkach z tamtego świata.

Widać, że przez lata autor się zmienia z młodego, beztroskiego chłopaka, imprezowicza, w partnera, męża i ojca. Jego dziewczyna, a później żona, towarzyszy mu w wielu z tych podróży, mieszka z nim na krańcach świata. Potem pojawia się też ich dziecko.

Oprócz tekstu w książce znajdziecie też zdjęcia. Nie ma ich dużo, są czarno-białe, ale świetnie uzupełniają opowieść. Sam autor tłumaczy się dlaczego dokumentacja fotograficzna jest tak skromna.

"Z ilustrowaniem moich opowieści zawsze jest pewien problem, bo ja nie lubię fotografować. Wolę patrzeć, rozmawiać, zapamiętywać, łudząc się, że w ten sposób stopię się z otoczeniem, stanę się częścią a przez to dowiem się więcej. To pretensjonalne tłumaczenie. Prawda jest taka, że w najlepszych momentach nie ma pod ręką aparatu a nawet jak jest, to szkoda po prostu psuć chwili obiektywem".

Jest to kolejna niecodzienna lektura, wymagająca pełnego skupienia, pozwalająca się wczuć w klimat miejsc bliskich i odległych, poznać ludzi, którzy nigdy nie staną na naszej drodze.

Myślę, że dla osób, które interesują się polityką, życiem ludzi w rożnych miejscach na świecie będzie to ciekawa lektura. Ja niestety z polityką jestem na bakier i dlatego do niektórych fragmentów podchodziłam bez entuzjazmu. Za to już ludzie i ich losy, inne kultury są dla mnie bardzo interesujące i te fragmenty wynagradzały mi wcześniejsze znużenie. Znalazłam w tej książce wiele ciekawych informacji, czasami szokujących, momentami aż niewiarygodnych.

Chociaż polecam Wam "Kronikę końca świata" to nie mogę przemilczeć też jej wad. Lektura jest dosyć chaotyczna. Mam wrażenie, że autor momentami za dużo chciał powiedzieć naraz, przeskakiwał z tematu na temat, wprowadzał dygresje, przez co trudno było mi się w tym wszystkim połapać. Chciałoby się, by niektóre wątki zostały bardziej rozwinięte, mniej pozostawiono naszej wyobraźni, inne bardziej uporządkowane, a niektóre nawet pominięte. Wtedy tę książkę czytałoby się łatwiej i z większą przyjemnością. W obecnym kształcie jest ona wyzwaniem, któremu nie każdy będzie w stanie podołać.

"Koniec świata jest procesem ciągłym, który, podobnie jak historia, nigdy się nie kończy".

http://korcimnieczytanie.blogspot.com/2013/12/jakub-mielnik-kronika-konca-swiata.html

Z tyłu okładki znajdziecie zdanie, że "nie jest to książka podróżnicza" i muszę się z tym zgodzić. Owszem autor opowiada o swoich podróżach, dzieli się z nami swoimi uwagami, spostrzeżeniami, jednak nie zachwyca się przyrodą czy zabytkami, ale zagląda do miejsc, gdzie dzieją się rzeczy ważne, często przełomowe, czasami tragiczne. Myślę, że jest to bardziej zbiór reportaży i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3145
925

Na półkach:

To zbiór esejów reporterskich, bądź tekstów z pogranicza reportażu i literatury podróżniczej.

Hmm, jak określić jeszcze tę publikację: to obrazy, slajdy, migawki z życia Jakuba Mielnika, które miały miejsce podczas jego podróży, ważnych momentów i przeżyć, które uznał za warte utrwalenia i opisania.

Są one bardzo różne: od opisu "egzotycznej" kawy, po nakreślenie nam akcji bardzo niebezpiecznych i niecodziennych.
"(...) siorbię mieszankę morskiej wody i kanalizacyjnych ścieków, zmieszanych z resztkami sąsiadów i zwierząt domowych rozkładających się wokół ruin. Wszystko to o smaku grubo zmielonej sumatrzańskiej kawy z cukrem."
Dlaczego taki tytuł? "Koniec świata jest procesem ciągłym, który podobnie jak historia nigdy się nie kończy".

Poruszane są tematy żelaznej kurtyny, muru berlińskiego, wojen. "Autor prowadzi nas przez Bagdad, Londyn i Manilę, Phnom i Berlin, Tajpej, Poznań, Warszawę i Dżakartę, by dowieść, że świat nie jest wcale tak egzotyczny, jak nam się kiedyś wydawało."-zdanie pochodzi z tylnej okładki.

Ciągle zmieniamy miejsce i czas z prędkością światła. Wspomnienia są ciekawe, te wcześniejsze z początku lat 90-tych z Europy przepełnione są energią, zakropione alkoholem, zatopione w narkotykowych szale i imprezowym ferworze młodości. Berlin, Poznań, Wrocław, cinkciarze - dowiadujemy się, bądź niektórzy z nas przypominają sobie wiele ciekawostek z wcześniejszych lat.

Co mnie zachęciło i urzekło, to język, którym posługuje się autor - jest prosty, zrozumiały, przyjacielski, swojski. Gdzieniegdzie odbiorca ma wrażenie, że Mielnik opowiada nam swoje stare dzieje jak dobrym, znającym się kupę lat kumplom. "Makowiec to był wtedy ktoś."

Co ważne wszystko jest napisane z sposób nie nużący, atrakcyjnie, przyciągająco.

Jednak mam zastrzeżenie do niektórych rozdziałów. Wiele rzeczy w nich jest przedstawione niezwykle pobieżnie, za płytko. Te teksty powinny tworzyć jakąś całość, spójnię, mogą się różnić, ale, żeby to miało ręce i nogi, a nie zawsze niestety tak jest. Autor miał pewnie na celu taki zabieg, aby przemyślenia odbiorców były niesione w wyznaczoną stronę, ale często przez jego opisy skupiają się one na pobocznych, mniejszych szczególikach, których jest wiele, lecz nie są one dokładnie wykreślone. Po takich zdaniach po prostu czułam niedosyt. Chciałabym przeczytać o danym szczególe więcej, a nie tylko tak jakby na "łapu capu". Autor do kilku tematów podszedł za lekko, za swobodnie, za błaho. Czasami odnosiłam wrażenie, że im dalej czytałam, tym bardziej rozdział wydawał się nie mieć sensu, opisy nawarstwiają się, gmatwają, nachodzą na siebie. Co jest czym? Zadawałam sobie to pytanie kilka razy, bo nie wszystko było dla mnie czytelne.

Książka pomimo kilku minusów bardzo mi się podoba. Zawiera w sobie wiele zajmujących tematów: interesujące obrazy prostytutek, egzotyczne zachowania ludzi, intrygujące historie: o powstaniu wirusa komputerowego I LOVE YOU, ataku na WTC, nieszczęściach jakie spowodowało tsunami, o człowieku, który spędził całe życie na lotnisku, o chińskim dentyście, itd.

Im więcej rozdziałów czytałam, tym książka bardziej mi się podobała. Byłam niezwykle zaabsorbowana myślami: z czym nowym zetknę się w kolejnych tekstach autora. Najbardziej interesowały mnie te części lektury, które dotyczyły pobytu Mielnika w Chinach. Wyczytałam i wyłuskałam sporo ciekawostek, np.: Większość Chińczyków, która bardzo wcześnie rano podróżuje pociągiem do pracy, stoi w ścisku i napierając na siebie stara się równocześnie drzemać i zasnąć. Miałam taką przygodę kiedyś w pociągu PKP, ale to zdarzyło mi się tylko raz w życiu, w wakacje, jak wracałam z jakiejś ogromnej imprezy muzycznej i pociąg był napakowany niemalże pod sufit. Natomiast tam jest tak na co dzień. Niesamowite...

Mielnik pokazuje nam świat jako SWOJE miejsce. Pomimo różnic kulturowych, historii krajów i zapatrywań ludzkich, to i tak wszędzie jest podobnie. Ludzie nie różnią się od siebie w jakiś diametralny sposób. "W Kronice końca świata wszyscy jesteśmy do siebie podobni, równie podli i równie wspaniali" - tekst z tylnej okładki

Z drugiej strony otwiera nam oczy i uznaje, że możemy się od siebie różnić i to też jest wspaniałe. Naprawdę nie musimy się siebie obawiać.

Mielnik to efektywny reporter, dobry obserwator, cenny naoczny świadek, który sprawnie przedstawia nam swoje zajmujące historie. Warto zapoznać się z "Kroniką końca świata".

Opinia dostępna także w Czytelni: http://basiapelc.blogspot.com/2013/12/kronika-konca-swiata-jakub-mielnik.html

To zbiór esejów reporterskich, bądź tekstów z pogranicza reportażu i literatury podróżniczej.

Hmm, jak określić jeszcze tę publikację: to obrazy, slajdy, migawki z życia Jakuba Mielnika, które miały miejsce podczas jego podróży, ważnych momentów i przeżyć, które uznał za warte utrwalenia i opisania.

Są one bardzo różne: od opisu "egzotycznej" kawy, po nakreślenie nam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

„Kronikę końca świata” na tle polskich reportaży wyróżnia kilka rzeczy. Po pierwsze, agresywna, jaskrawa okładka (przedstawiająca mural w pobliżu placu Tahrir w Kairze). Po drugie, styl. Książa napisana jest bez zadęcia i bez stylistycznego efekciarstwa, z którym tak często spotykam się w tekstach polskich reporterów. A Jakub Mielnik po prostu jedzie, obserwuje i przelewa wrażenia na papier. Co jest zaletą, bo daje wrażenie autentyczności, ale bywa i wadą, o czym za chwilę.

Pierwsza część książki to migawki z końca lat 80. ubiegłego wieku. Socjalistyczna Europa Wschodnia dogorywa, wyprawy za żelazną kurtynę rozczarowują – nawet Londyn i Paryż nie przypominają wymarzonego raju. Zdecydowanie bliżej im do piekła, jako że autor włóczy się po zapyziałych dzielnicach, podrzędnych klubach i wśród szemranego towarzystwa. Zapowiadanego końca świata czeka się tu jak zmiłowania, wszystko będzie lepsze niż wszechobecna zgnilizna.

Katastrofa jednak nie nastąpiła, więc z początkiem nowego milenium Mielnik zmienia kierunek i rusza do Azji. Będzie w Iraku, Kambodży i Japonii, będzie również na Filipinach i na Sumatrze. Niekoniecznie w centrum ważnych wydarzeń (wojny, procesy zbrodniarzy wojennych, tsunami),na pewno nie w kurortach, ale raczej wśród zwykłych ludzi: taksówkarzy, drobnych handlarzy czy studentów. Ci przygodni towarzysze podróży mówią o specyfice regionu czasem więcej niż doniesienia prasowe czy telewizyjne spoty.

Wszystko to mogłoby złożyć się na dobry, oryginalny zbiór reportaży, gdyby nie chaotyczna narracja, niepotrzebne wtręty z życia prywatnego autora czy drobne niedyskrecje dotyczące znanych osób. Znacząco uprzykrzają lekturę, podobnie jak niezbyt staranna korekta tekstu. Przy ingerencji dobrego redaktora ta książka mogłaby być o wiele lepsza, w obecnym kształcie pozostaje niewykorzystaną szansą.

„Kronikę końca świata” na tle polskich reportaży wyróżnia kilka rzeczy. Po pierwsze, agresywna, jaskrawa okładka (przedstawiająca mural w pobliżu placu Tahrir w Kairze). Po drugie, styl. Książa napisana jest bez zadęcia i bez stylistycznego efekciarstwa, z którym tak często spotykam się w tekstach polskich reporterów. A Jakub Mielnik po prostu jedzie, obserwuje i przelewa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
718
205

Na półkach: ,

Kocham reportaże, kocham literaturę podróżniczą, ale chyba pierwszy raz zetknęłam się z czymś, co sam autor nazywa "esejem reporterskim". I już wiem, że gatunku tego nie trawię.

Mielnik o swojej książce pisze: "To esej reporterski o rzeczywistości, która nie wytrzymuje zderzenia z oczekiwaniami. O rozczarowaniu światem, który okazał się nie tak egzotyczny, heroiczny i zaskakujący jak nam się wydawało. W Kronice końca świata kontynenty i kraje zmieniają się jak w kalejdoskopie, mieszają ze sobą nie według klucza geograficznego, tylko w zgodzie z podobieństwami pozornie odległych i niezwiązanych ze sobą miejsc i ludzi."

I już wiem, co mi tak bardzo przeszkadzało w czytaniu, co mnie drażniło i sprawiało, że w żaden sposób nie mogłam wejść w ten świat. Tym czymś jest właśnie skakanie z tematu na temat, zbyt mocno rozbudowane "bajanie" i (miałam takie wrażenie) pisanie, byle tylko pisać, dla samego pisania. Tak, tak, nazywa się to grafomaństwo. Z każdym zdaniem miałam wrażenie, że autor tak bardzo chce coś mądrego powiedzieć, tak bardzo chce rozbudować i nadbudować sens i bezsens, że sam się w tym pogubił i gubi czytelnika.

Niestety, książka nie przypadła mi do gustu. Czytałam zmęczona i męczyłam się czytając, ale starałam się, naprawdę starałam się doczytać do końca. Niestety, przegrałam. Odpuściłam po ponad 150 stronach. Gdyby ktoś zapytał mnie "o czym jest ta książka?", po dłuższej chwili zastanowienia odpowiedziałabym "nie wiem...".

Kocham reportaże, kocham literaturę podróżniczą, ale chyba pierwszy raz zetknęłam się z czymś, co sam autor nazywa "esejem reporterskim". I już wiem, że gatunku tego nie trawię.

Mielnik o swojej książce pisze: "To esej reporterski o rzeczywistości, która nie wytrzymuje zderzenia z oczekiwaniami. O rozczarowaniu światem, który okazał się nie tak egzotyczny, heroiczny i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5872
1371

Na półkach:

Autor prowadzi czytelnika przez kilka krajów, prezentując ważne dla nich wydarzenia historyczno-polityczne, dotykając także spraw religijnych czy kulturowych. Jednak nie tyle chodzi tu o pokazanie przełomowych wydarzeń, co o spotkanie z ludźmi – ich reakcje, emocje, sposoby na życie w określonych warunkach społeczno-obyczajowych. Dla Mielnika historia stanowi jedynie tło, pretekst do opowieści o jednostkach, które niezależnie od długości i szerokości geograficznej zachowują się przerażająco podobnie.

Świat widziany oczami Mielnika to krajobraz w ponurych barwach, a jedynymi kolorami, które go ożywiają, jest zieleń dolarów, zamiast ożywczego zdroju kaskadą płynie alkohol, szczęśliwych, wolnych ludzi zastąpili gangsterzy, nędzarze czy korzystający z poluźnienia więzów moralno-obyczajowych samotni pracoholicy, wypełniający pustkę w nocnych klubach. Zamiast wygrzewania się pod palmami lub zwiedzania okazałych budowli wylądujemy w knajpach, brudnych hotelach, podglądając nieczyste interesy możnych tego świata, a egzotycznym zapachem okaże się dym z goździkowych papierosów.

„Kronika końca świata” jest na wskroś realistycznym dokumentem, z którego wypływa pesymistyczny wniosek. Bo nie dość, że ludzie na całym świecie są tak bardzo podobni, to jeszcze zachowują się identycznie mimo upływu czasu. Zmienia się jedynie otoczenie, rozwijający się świat pędzi w szalonym tempie, a ludzie tkwią w swojej mentalności jak zaczarowani, przyczyniając się do nieuchronnego kresu. I tak, przekonuje autor, koniec świata to zjawisko cykliczne, stale napędzane przez jego twórców, przez nas. Książka napisana świetnym stylem, językiem, którego zaczyna brakować we współczesnych publikacjach. Poraża dosadnością, zaskakuje humorem, przeraża trafnym morałem.

Autor prowadzi czytelnika przez kilka krajów, prezentując ważne dla nich wydarzenia historyczno-polityczne, dotykając także spraw religijnych czy kulturowych. Jednak nie tyle chodzi tu o pokazanie przełomowych wydarzeń, co o spotkanie z ludźmi – ich reakcje, emocje, sposoby na życie w określonych warunkach społeczno-obyczajowych. Dla Mielnika historia stanowi jedynie tło,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    53
  • Przeczytane
    27
  • Posiadam
    11
  • Teraz czytam
    2
  • 2013
    2
  • Reportarz
    1
  • Fakty
    1
  • Reportaż
    1
  • 2016
    1
  • 0 ☛ ๏̯̃๏ ✪ NIE ZAMIERZAM TEGO CZYTAĆ!!! 🔪
    1

Cytaty

Więcej
Jakub Mielnik Kronika końca świata Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także