cytaty z książek autora "Nina Lykke"
A co jeśli jest tak, że to nie sytuacje zdarzają się nam, tylko my zdarzamy się sytuacjom, myślała, stojąc pod prysznicem. Co jeśli człowiek rodzi się z jakimś wzorcem, który cały czas stara się realizować i dokonywać na jego podstawie wyborów, stojąc przed szwedzkim stołem życia i sięgając tylko po to, co pasuje do tego szablonu? Tworzymy w ten sposób rzeczywistość, którą i tak już w sobie nosimy. Przychodzimy na świat z już istniejącą ideą i całe życie przeznaczamy na jej realizowanie.
Odkąd pamiętam, towarzyszy mi w życiu głębokie przekonanie, że jestem coś winna światu, czy to uwagę, pieniądze, czy też czas, że istnieje gdzieś jakiś rachunek za to wszystko i ja w tych księgach jestem na wiecznym minusie.
Nikt nie wspominał o ekstazie, o haju, euforii, tych drzwiach zawieszonych w powietrzu, w samym środku codzienności, drzwiach, które można otworzyć, przejść przez nie i znaleźć się nagle w zupełnie innym miejscu.
Ja zaś znalazłam sobie coś, co nie mogło ujrzeć światła dnia – a mimo to rozświetlało całe moje życie.
Pomyślała: nie lubię ludzi. Na tym właśnie polega cały problem, w gruncie rzeczy ja po prostu nie lubię gatunku ludzkiego.
- [...] właściwie to mi się wydaje, że wszyscy tęsknimy za jakąś katastrofą, za falą powodziową, która zmyje wszystko do morza; w głębi duszy każdy z nas tęskni za taką falą do momentu, gdy ona faktycznie się pojawi. Tęsknimy do konieczności trzymania się mocno, do jakiegoś zdarzenia, które przełamałoby monotonię i nauczyło nas tę monotonię bardziej doceniać tęsknimy za czymś, co sprawi, że się weźmiemy, kurwa, w garść. Nie chodzi o to, że życzę sobie katastrofy, pragnę raczej, by coś zostało rzucone na szalę, bym mógł się wykazać, udowodnić, kim naprawdę jestem. Chcę jakiejś zewnętrznej siły, jakiegoś zagrożenia.
Ludzie są bardzo do siebie podobni, a jednocześnie zupełnie różni, jak pędzone wiatrem samotne płatki śniegu, każdy w swoim wszechświecie.
W jednej chwili jesteśmy tam, gdzie zawsze, pochłonięci umowami, obowiązkami i grafikiem zadań do wykonania, w następnej zaś kuśtykamy pośród gruzów i ruin.
Niepokój i nerwice nie są odstępstwem od reguły ani chorobami, tylko stanem naturalnym, gdybyśmy bowiem mieli wrodzoną umiejętność życia w harmonii tu i teraz, nasi przodkowie zostaliby pożarci i wyginęliby na długo, zanim udało im się wypełznąć na ląd. Jesteśmy tu, ponieważ pochodzimy od wielu tysięcy pokoleń rozdygotanych neurotyków, którzy się nie poddawali, lecz metodą prób i błędów, pełni lęku, czuwając po nocach, wreszcie wykombinowali, jak zapewnić swoim dzieciom przetrwanie i chronić się przed drapieżnikami. Nie żyjemy na tej planecie, żeby się dobrze bawić, ci zaś, którzy tego nie rozumieli, bujali w obłokach, nie dostrzegali zagrożeń i byli nieprzygotowani na wypadki i ataki, ginęli ze śmiechem na ustach i mogli zapomnieć o przedłużeniu gatunku. Żyjemy tu, bo nasi przodkowie zdołali się rozmnożyć, zanim zostali zabici lub pomarli z głodu, a to wszystko dlatego, że woleli wypatrywać czających się w wysokich trawach drapieżników, zamiast cieszyć oczy pięknymi kwiatami w tej samej trawie. Od takich właśnie neurotyków pochodzimy, to im możemy podziękować za naszą egzystencję.