cytaty z książek autora "Leszek Mieszczak"
Trudno nam rozstać się z rzeczami materialnymi, ale równie trudno nam poświęcić swój czas, swoje zdolności i umiejętności. Przecież nic na tym świecie nie pochodzi od nas i nic nie zabierzemy ze sobą w drodze do Ciebie.
Moje życie przeplatało się w poszukiwaniu czegoś, czego nie da się odnaleźć, ale samo poszukiwanie jest już drogą uszlachetniającą, podarowaną mi przez los.
Oglądaj akcję, jaka rozgrywa się wokół ciebie, jakby to był teatr i scena, na której rozgrywa się spektakl z twoim udziałem. Jesteś reżyserem i możesz wszystko zatrzymać i przejść dalej. Twoje życie potoczyło się, pokonując czas. Podążyłeś za nim, szukając tego momentu, który jest ważny dla ciebie w nowym życiu, aby zrozumieć wszystko, co się zdarzyło, pojąć jego sens i wybaczyć sobie, a może i innym. Droga, na której stoisz, rozmywa się, a ty odnajdujesz się w innym miejscu i w innym czasie. Pamiętaj, że jesteś tylko obserwatorem, nic, co się wydarza, nie zagraża twojemu życiu. Jesteś bezpieczny i spokojny. Otwierasz szeroko oczy. Zobacz powoli, ale powoli, gdzie jesteś tym razem. W tym przedstawieniu jesteś reżyserem wszystkich scen, ale one już się wydarzyły i nic nie możesz na to poradzić.
Kolejne wspomnienie. Latem ze znajomymi odwiedziłem wspaniałego człowieka, poetę, od którego mógłbym się wiele nauczyć. Juliusz Wątroba okazał się takim zalążkiem ekspresji, humoru i wyjątkowej witalności. Pomimo przebytej choroby, która odcisnęła się na jego ciele, tryskał radością, pokazując świetlistą stronę swojej duszy. Jakże mi dużo brakuje do niego i stylu, chociaż ten powinien być inny, jak i zacięcia do pisania. Wydanych dwadzieścia siedem tomików świadczyło o potędze jego słowa. Trudno, każdy jest inny, mimo to jakaś iskra po tym spotkaniu się we mnie zapaliła, ale ciągle brakowało mi katalizatora powodującego samozapłon. Tęsknię za czasem, kiedy słowa garnęły się do moich myśli.
Uwielbiałem moje pisanie, które nie trzymało się ram, nie znało chwili następującej po sobie, z góry nie zakładało następnego tekstu, zdarzeń rodzących kolejne fakty, rodziło się bez żadnych założeń. Sytuacje pojawiały się ze stukotem klawiszy, zupełnie jakby plemnik łączył się z komórką macierzystą, tworząc nowe swoiste życie, niepodobne do tego, co przed chwilą było. Te narodziny pachniały kolejną stroną, wypełnioną tylko mną i Stwórcą, którą dawał mi zwyczajnie, jak na talerzu. Ja tylko doprawiałem całość przyprawą rosnącą we mnie od urodzenia. Tęskniłem za takim czasem żniw. Wtedy otwierały się moje wizje, stając się prawdziwym życiem. Mogłem istnieć od nowa, naprawiać to, co zepsułem, ulepszać zupełnie przyzwoicie wyglądające sceny na doskonalsze, bliskie ideałowi, do którego zostałem stworzony. On mnie na to posłał, abym żył, nie istniał, nie był obrazkiem hologramu, powtórką czegoś, co już istniało, ale czymś nowym, czymś, z czego On byłby dumny.
Nowe życie otwierało się przede mną jak nigdy dotąd. Tutaj pojąłem, czym jest naprawdę ludzkie cierpienie, ból, tutaj otarłem się o bezradność w obliczu śmierci, chorych i ich rodzin, śmierci, która faktycznie nie odbierała życia, lecz prowadziła w wymiar ukryty dla materii stworzonej przez Boga.
Dla mnie każdy człowiek był wyjątkową historią pełną energii, która nabierała w swoim życiu nowych kształtów i która miała nowe określone zadania do zrealizowania. Te zadania stanowiły nieodzowną część układu o życie, zawartego między jego duszą a Bogiem.
Regresja pozwala uporządkować życie, w które wdarło się zamieszanie i chaos, spowodowane jakąś trudną do zaakceptowania historią z dzieciństwa, pomijaną przez świadomość.
Wybacz sobie i wybacz wszystkim, którym jesteś coś winny. Pamiętaj, że cokolwiek się stało w tym życiu, zrobiłeś wszystko, na co cię było stać w tamtym czasie. Przeproś tych, którym wyrządziłeś krzywdę myślą, słowem i uczynkiem. Wybacz sobie swoją niedoskonałość i spojrzyj na swoje minione życie z szacunkiem. Wszelkie dobro, jakie wyrządziłeś innym, zostaje przez ciebie docenione.
Całe życie jest jednym wielkim treningiem, nie ciała, które w końcu się rozpadnie, lecz duszy, która pozostanie na wieki. Osiągniecie każdego założonego celu, przekraczającego ogólne normy, wiąże się z balansowaniem na granicy swoich możliwości i jej przekraczania, chyba że godzimy się na wegetację, ulegając stagnacji. Bylejakość życia niszczy wszelkie dobre cele, wyłaniające się z naszych myśli, które umierają bez wydania owoców.
Bóg nigdy nie powiedział nam, jak się nazywa. Jedynie użył zwrotu: „Ja jestem, który jestem” i chociaż, jak mi się wydaje, już gdzieś słyszałem podobną interpretację, wewnętrznie potwierdzałem ją całym sobą. On był, jest i będzie nieustającym ruchem zawierającym w jednym punkcie wszystko, co można stworzyć i jeszcze stwarzać. Ten czasownik, który określa Go, jakby nie miał czasu przeszłego ani przyszłego, a znajdował się tu i teraz, teraz był na wieki wieków w moim małym mózgu.
Wszyscy jesteśmy jednością związaną sznurem ciągnącym się od wirtualnego edenu, bez względu na rasę, wygląd, a zło prześlizgujące się między rękami Boga, rozrywa ten sznur, dzieląc na moje, nasze, a w końcu niczyje, przynosząc zniszczenie, zgliszcza i utratę wiary.
Naprzeciw firmy znajdował się market, który popołudniami ożywał, a ludzie jak mrówki czujące w pobliżu jakąś zdobycz, wytyczonymi szlakami przedostawali się do wnętrza, zaspokajając własne zapotrzebowanie na materialne produkty swojej cywilizacji. Zwłaszcza w niedzielne dni „kościół” ten wypełniał się niczym materialne sanktuarium współczesnego człowieka. Całymi rodzinami wypełniał się pasaż handlowy i przylegające do niego sklepy. Dzisiaj była środa, więc market nie sprawiał świątecznego wrażenia pikniku rodzinnego.
I tak znalazłam się z powrotem na drodze, gdzie doszło do wypadku. Zdziwiłam się, że na dworze zaczynało szarzeć, a drogą jeździły już samochody. Pod drzewem paliły się trzy znicze. Patrzyłam na nie ze spokojem serca. Nagle zawiał wiatr i zgasły dwa z nich. Poczułam jak za mną stoi mój duchowy przewodnik i bez nacisku kieruje moją duszę w jakąś nieznaną stronę. Po chwili zorientowałam się, jak podążam w stronę dużego miasta. W tej podróży przenikam przez materialne rzeczy, jakbym była duchem. Nagle w osłupieniu zatrzymuję się, moja wędrówka dobiega końca tuż nad moim ciałem.