Pakt z diabłem Dick Lehr 5,9

ocenił(a) na 55 lata temu nie mogłam się zebrać do tej książki naprawdę długo. przysięgam. leżała u mnie może ze trzy lata na półce, ewentualnie jeszcze więcej zanim ją dotknęłam. na szczęście moja przyjaciółka, do której to cudo należy, nie miała nic przeciwko temu, a nawet podzielała moje zdanie. a jeśli już o moje zdanie chodzi, to do końca nawet nie wiem, co dokładnie mam powiedzieć. na pewno nie padnie tu wiele jakiś pochlebnych słów, bo nie wiem, co musiałoby się stać, abym tak się rozszalała.
zdawałam sobie sprawę, że pakuje się poniekąd w literaturę faktu. poza tym gdzieś tam na okładce, czy w środku mignęło mi, że to historia oparta na faktach. dobrym dowodem na to były zawarte zdjęcia, czy inne, które dołączono w formie dodatku. ale nie sądziłam, że to będzie taka nuda. naprawdę. nie przepadałam nigdy za reportażami, ale też nie było nigdy tak, że nie chciałam ich czytać, bo jeśli dotyczyły tematów, które mnie ciekawiły, to robiłam to. nawet bardzo chętnie. muszę się przyznać, że sprawy federalne, gangsterstwo i cały ten półświatek wymierzających sprawiedliwość na własną rękę mają w sobie coś, co sprawia, że mnie ciągnie do tego, ale przez pakt z diabłem właśnie poczułam się mocno zniechęcona i może nawet odrzucona? niemiłosiernie długie opisy, w których czasem naprawdę nie rozumiałam o co chodzi, john, który podniecał się tym, że żyje w układzie z największą szychą na południaku, a także nieustanne wybielanie siwego, choć ten robił coraz to gorsze rzeczy. ta ostatnia może i była ciekawa, ale na dłuższą metę też mnie to znudziło.
ponadto przez okładkę umysł cały czas podsuwał mi johnny'ego, który wcielił się w bulgera. może to nie był taki wielki problem, ale przeszkadzało mi to i czasem też nie mogłam się skupić, bo migał mi przed oczami jack sparrow, czy też jakakolwiek inna rola, którą depp grał. nie powiem, ale naprawdę wyglądało to śmiesznie, a ja tylko uświadamiałam się, że moja wyobraźnia nie zna granic. w środku strzelaniny, czy jakiś porachunków pojawiał się kapelusznik, czy pijany pirat i umówmy się, że nie jest to do końca to, co każdy chciałby zobaczyć. akurat tutaj nie winię nikogo poza sobą, poza tym coś takiego już mi się zdarzało, ale wcale to nie zmieniło mojej oceny na wyższą.
nie poleciłabym tej książki każdemu. no chyba, że macie wyjątkowo mocne nerwy, czy chcecie do poczytania coś, do czego trzeba chyba podchodzić z jakimś wyjątkowym zapałem, którego mi zabrakło. całe dwadzieścia lat, jakie zostało zawarte w pięciuset stronach według mnie zostało opowiedziane w sposób zanudzający i odpychający, a czegoś takiego po prostu mocno nie lubię. nie jestem pewna, czy przez jakiś czas sięgnę po coś z literatury faktu.