cytaty z książek autora "Wiktor Krajewski"
Wojna. Krótkie słowo, pięć liter, ale jakże niebezpiecznych, niosących ze sobą krzywdę, stratę i utratę.
człowiek z biegiem czasu zaczyna kamienieć w środku i staje się odporny na to, co dzieje się wokół niego.
W czasie powstania nie bałam się własnej śmierci. Byłam przygotowana na nią w każdej chwili. Dzisiaj żyję, a jutro mogę już nie żyć - wiedziałam to. Ale nie myślałam o tym. Bardziej przeżywałam, gdy widziałam kogoś nieżywego.
Niewiedza w życiu też jest bardzo potrzebna i okazuje się niezwykle przydatna. Szczególnie w czasie wojny.
Po straszliwej okupacji powstanie było dla nas momentem, kiedy poczuliśmy się wolnymi ludźmi. Ci, którzy nigdy nie utracili poczucia wolności, nie zdają sobie sprawy, jaką ma ono wartość. Trzeba młodym przekazywać, że człowiek bardziej niż jedzenia i warunków materialnych potrzebuje wolności.
Wtedy byliśmy młodzi i inaczej podchodziliśmy do śmierci. W ogóle nie zakładaliśmy, że powstanie upadnie, wierzyliśmy, że będzie trwało, dopóki nie zwyciężymy. Nikt nie wierzył, że może zginąć. Nawet jeśli wszyscy zginą, to mnie to nie dotyczy - myślał każdy. Jakoś nie zdawaliśmy sobie sprawy. Nie baliśmy się. A przecież śmierć była na każdym kroku.
Żyłam w kraju, w którym panami mojego życia byli Niemcy. Wiele rzeczy, które dziś są niepojęte, dla nas były naturalne. Strzelaniny na ulicach, aresztowania, więzienia. Żyliśmy tym na co dzień.
Bo w życiu trzeba doszukiwać się wyłącznie pozytywnych rozwiązań, nawet jeżeli są one tylko wytworem wyobraźni czy płonnymi nadziejam.
W wojnie nie chodziło o przystosowanie się, ale o walkę.
Życie nie polega na rozpatrywaniu wyłącznie przeszłości. Trzeba o niej pamiętać, wyciągać wnioski z tego, co przeżyliśmy, czego się nauczyliśmy, ale musimy zdawać sobie przy tym wszystkim sprawę, że należy obserwować to, co dzieje się tu i teraz. Bo później możemy żałować, że przegapiliśmy wiele fantastycznych momentów.
Życie uwielbia płatać figle w najmniej oczekiwanym momencie, ale takie właśnie są jego uroki. Należy je doceniać i nie zapominać, że złe chwile są przejściowe. Jestem tego najlepszym dowodem.
Przeraża mnie to, co dzieje się obecnie w kraju, bo... miało być gorzej. Nie o taką Polskę walczyliśmy. A może trzeba uwierzyć, że jest dobrze, mimo że nie jest...
Ja umarłem w dniu jej śmierci. Razem z nią, ale jednak osobno.
Nasz dowódca "Steb" nie znosił, gdy bez sensu narażaliśmy życie. Uczył nas, że to nie sztuka zginąć, sztuką jest przeżyć i wykonać rozkaz.
Uciekaliśmy, a nisko lecące samoloty niemieckie ostrzeliwały drogę i cywilów. Od tamtej pory tragiczna śmierć stała się naszym stałym towarzyszem. I bezradność - najgorsze i najtrudniejsze uczucie do pokonania.
W wojnie nie chodziło o patos, o bohaterstwo. Wojna była ogromnym dramatem. Zarówno dla dorosłych z doświadczeniem - bo przecież przeżyli oni już pierwszą wojnę - jak i dla nas, podówczas młodzieży. Z dnia na dzień zawalił się świat, który wydawał się jedynym możliwym. Wszystko się zmieniło.
Po straszliwej okupacji powstanie było dla nas momentem, kiedy poczuliśmy się wolnymi ludźmi. Ci, którzy nigdy nie utracili poczucia wolności, nie zdają sobie sprawy, jaką ma ono wartość. Trzeba młodym przekazywać, że człowiek bardziej niż jedzenia i warunków materialnych potrzebuje wolności.
Nie chodziło o przetrwanie, ale walkę o zachowanie wolności i godności, tego co było nasze, a było nam grabione i niszczone.
Waliły się nie tylko domy, ale i cały dotychczasowy świat.
Szłam w transporcie do pociągu, który być może miał mnie wywieźć do obozu koncentracyjnego. I wtedy stanął koło mnie ON. Wyśniony królewicz z bajki, towarzysz na całe życie. Na dobre i na złe. Był bardzo bogaty - miał szczerozłote serce, dwie ręce, dwie nogi i głowę pośrodku.
nie lubię kiedy zabijają ludzi, kiedy ich dręczą. ale to moje ❝nie lubię❞ wtedy nic nie znaczyło. i dalej nie znaczy.
Są osoby, którym nie potrafisz odmówić. Gdy widzisz ich szczęście, ono ci się udziela. I nic się wówczas nie liczy".
Na siłę szukam zastępstwa na jej miejsce. Bez sensu, bo nigdy nie znajdę nikogo za nią. Nie dlatego, że na świecie nie ma kogoś takiego, ale przez strach, że znowu się nabiorę na przyjaźń, która zamrze w nieodpowiednim momencie.
Już wiem, że to miejsce po niej nie zostanie zapełnione. I z biegiem czasu, choć wspomnienia będą blednąć, poczucie utraty będzie nabierać barw.
Konspiracja była doskonała, bo ani ja nie wiedziałam, że mój brat należał do podziemia, ani on nie wiedział, że ja należałam, rodzicom też nie mogliśmy powiedzieć.
Jak się nie uspokoisz, urodzę Ci rodzeństwo.
Ale wstałam któregoś dnia z łóżka i powiedziałam sobie: "Bądź radosna!". I od tej chwili jestem. To działa!
Żyłam w ogromnym przerażeniu i niepewności. Dopiero mając przed oczami chwile, które wcześniej wydawały się normalnością, docierało do człowieka, jak często nie zdawał sobie sprawy, że należy je doceniać, dziękować za nie i cieszyć się, że postawiono przed nami szansę przeżycia spokojnego dnia.
Wojna była dla mnie ogromną lekcją, żeby doceniać nawet najbardziej błahe momenty spokoju czy szczęścia.