Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Justin McGuirk
1
7,6/10
Pisarz i kurator, niegdyś redaktor czasopisma „Icon”, szef wydawnictwa Strelka Press. Jego artykuły o architekturze publikuje „Guardian”, a także „Observer”, „Times”, „Domus”, „Art Review” i wiele innych periodyków. W 2012 roku otrzymał Złotego Lwa na Biennale w Wenecji za wystawę stworzoną wspólnie z biurem architektonicznym Urban-Think Tank.
7,6/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
139 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Radykalne miasta Justin McGuirk
7,6
Autor tropi humanistyczne i humanitarne przejawy aktywności społecznie usposobionych architektów i urbanistów w miastach Ameryki Południowej, a także oddolne inicjatywy tych mieszkańców, którzy nie mają gdzie, nie mają za co, ale muszą przecież gdzieś mieszkać. Autor przedstawia tezę, która być może pozwala z innej perspektywy spojrzeć chociażby na "sprawę polską" (bo ja nawet jak o czymś innym, to zawsze o Polsce, nosem przy polskiej ziemi, stracona dla świata): ESTETYKA NIE JEST PRIORYTETEM. Czasami ważniejsza od estetyki jest funkcjonalność, albo posiadanie mieszkania jako cel sam w sobie, bo alternatywą jest bezdomność. Czasami brak doznań estetycznych rekompensuje duch wspólnoty i przedsiębiorczości mieszkańców. Po tej lekturze, mój osąd wobec domów budowanych systemem DIY np. na działkach rekreacyjnych w mieście, nie jest już tak kategoryczny jak to bywało wcześniej.
Książka dostarcza wiele przykładów działań (niekoniecznie udanych) i zjawisk, które mają na celu integrację miasta z jego mieszkańcami, i to nie tylko ze statecznymi mieszczanami, ale również np. z mieszkańcami domów z błota i tektury, pnącymi się po zboczach wokół Rio de Janeiro. Fawele przyglądają się miastu, ale z dystansu wykluczającego podanie sobie rąk. Po wybudowaniu kolejki łączącej centrum faweli z regularnym miastem (górskiej, jak kolejka na Kasprowy) więzy z fawelami zaczęli zacieśniać turyści, zaś same fawele uległy gentryfikacji. Włoch czy Hiszpan na zasiłku włoskim czy hiszpańskim może sobie dostatnio i przyjemnie pożyć w faweli, nawet jeżeli ceny fawel-domków wzrosną; dotychczasowi mieszkańcy są jednak zagrożeni wyprowadzką do tańszych miejsc, niczym klasa średnia z Manhattanu do Brooklynu, a teraz to nawet z Brooklynu do Queens. Nie o to z tą kolejką chodziło. Podobno nad domem Henry'ego Millera wisiała maksyma: "Gdy gówno stanie się cenne, biedacy będą się rodzić bez odbytu".
Jeszcze tylko o Torre David - pirackiej utopii. W centrum miasta Caracas stoi drapacz chmur w stanie surowym; miał się stać biurowcem, ale po kryzysie finansowym porzucił go inwestor, i stał się mrówkowcem. Zasiedlony na dziko, spontanicznie, często przez ludzi, którzy legitymują się zawodem publicznie użytecznym np. przez strażaka. Krok po kroku, dzień po dniu wytworzyła się tu prężna wspólnota z administracją, sklepami, rzec by można, osiedlowymi (w budynku nie działają windy, a jest 45 pięter, więc ci z góry raczej nie robią wypadów na miasto po zakupy, bo to daleko i po schodach). Nie ma okien, nie ma poręcz przy schodach, za to są prześwity w konstrukcji i zawroty głowy, jeśli cierpi się na lęk wysokości. To ciekawostka, która przyciąga socjologów, psychologów, filmowców i animatorów kultury. No właśnie, ciekawostka.
Radykalne miasta Justin McGuirk
7,6
Fascynująca podróż po nieformalnych miastach Ameryki Południowej. Czy nazwiemy je favela, barrio, colonia czy slums - lączy je jedno - ubóstwo, wykluczenie, ogromny poziom przestępczości i niechęć większości polityków, aby się nimi zajmować. Zlokalizowane w największych miastach Ameryki Łacińskiej takich jak Buenos Aires, Lima, Santiago, Rio de Janeiro, Caracas czy Bogota (i innych),przez długie lata były miejscami budzącymi strach, gdzie władzę trzymały uzbrojone gangi a brak perspektyw i skrajna bieda wtrącały na drogę przestępczości już kilkunastoletnie dzieci.
Książka opisuje przypadki nielicznych aktywistów, wspólnot, architektów czy polityków, którym udało się zmienić te miejsca wbrew ciągłym przeciwnościom - w takie, gdzie można bezpiecznie żyć, realizować pasje i rozwijać. Kolejki linowe dowożące mieszkańców faveli do centrum miasta, nowoczesne szkoły i biblioteki w środku slumsów, wertykalne sale gimnastyczne czy ekscentryczne pomysły prezydenta Bogoty, dzięki którym zmienił mentalność lokalnej społeczności - to tylko nieliczne z przykładów, jakie opisują 'Radykalne Miasta'.
Minusem jest naprawdę duża ilość błędów i wydanie, które po jednokrotnym przeczytaniu wygląda jak wyjęte...prosto ze slumsu. Co mimo wszystko jest dość spójne z treścią i jeśli spojrzeć na to z dystansem jest dość zabawnym mankamentem.
Polecam nie tylko architektom, urbanistom, socjologom, antropologom, kulturoznawcom itd. ale każdemu, kto interesuje się Ameryką Południową lub planuje tam podróż.