- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant15
Sy Montgomery
Sy Montgomery jest amerykańską dziennikarką, pisarką i scenarzystką, mieszkającą i tworzącą w Hancock (hrabstwo Hillsborough,New Hampshire). Przyrodniczka i podróżniczka, autorka ok. 20 wyróżnionych nagrodami książek dla dzieci i dla dorosłych, o której w The Boston Globe napisano, że jest częściowo Indianą Jonesem, a częściowo Emily Dickinson. Urodziła się w roku 1958 Niemczech, we Frankfurcie nad Menem, gdzie stacjonowała wówczas jednostka jej ojca, wysokiej rangi wojskowego. Była jedynaczką. Miała bardzo bliski kontakt z ojcem, który lubił podróże i zwierzęta. Gdy miała dwa lata wspólnie spędzali wiele godzin we frankfurckim ogrodzie zoologicznym. Zwierzęta obserwowała bardzo cierpliwie, zamiast bawić się z rówieśnikami (uważała, że są zbyt hałaśliwi i nieobliczalni). Ojciec chwalił zdolność koncentracji, a matka obawiała się, że jej rozwój nie przebiega prawidłowo. Po latach, w książce „Dobra świnka, dobra”, znalazło się wspomnienie: „Na ceremonię z okazji awansu męża na generała brygady i przejęcia przez niego dowództwa Brooklyn Army Terminal wystroiła swoją sześcioletnią blond córeczkę jak tamte lalki, którymi nie chciałam się bawić […] – a mnie było przykro, że nie mam sfatygowanych butów jak żołnierze.” Rodzina często zmieniała miejsce zamieszkania; najdłużej – ponad cztery lata – mieszkała w Fort Hamilton na Brooklynie. W roku 1979 Sy Montomery ukończyła Syracuse University (kierunki: dziennikarstwo, język francuski i psychologia). W czasie studiów pracowała w redakcji uniwersyteckiej gazety Daily Orange, której redaktorem naczelnym był jej przyszły mąż, Howard Mansfield: „Przez dwa lata pracowaliśmy ramię w ramię, pięć dni w tygodniu po osiem godzin dziennie; redagowaliśmy dział komentarzy i artykuły. Wszystko mi się w nim podobało – jego przenikliwy umysł, oszałamiająca ilość pomysłów, ostre pióro, jego zaangażowanie i wola naprawiania świata. Ale byliśmy przyjaciółmi.” Po skończeniu studiów zdecydowali się na małżeństwo, mimo jednoznacznego sprzeciwu rodziców Sy – nie przyjechali na ślub i listownie przysłali informację, że wyrzekają się córki. Wcześniej matka wyjaśniała – mówiąc „wolniej niż zwykle ze swoim arkansaskim akcentem” – że Howard „nie miał „prawdziwej” pracy, śmiał się zbyt głośno, jego włosy wyglądały jak siano i nie wiązał sznurowadeł w tenisówkach”, a poza tym „nic na to nie poradzi, że jest Żydem” (rodzice Howarda „wybaczyli nawet krzyżyk, który nosiłam na szyi”). Kontakt z rodzicami został nawiązany po dwóch latach, z inicjatywy Sy, gdy pośrednio dotarła do niej wiadomość, że ojciec jest umierający z powodu nowotworu płuc. Opiekowała się chorym do jego śmierci (stosunki z matką były niedobre). W wydanej w tym czasie swojej książce zamieściła listę podziękowań, kończącą się zdaniem: „I wreszcie chciałabym podziękować mojemu nieustraszonemu ojcu, generałowi brygady A.J. Montgomery'emu, który wpadł na pomysł, żebym pojechała do Afryki i Australii, i którego śladem chwiejnie podążam.” Po śmierci ojca utrzymywała z matką kontakt korespondencyjny i telefoniczny. Do zacieśnienia więzi nie doszło. Matka zmarła wkrótce po rozpoznaniu nowotworu trzustki. Umierała spokojnie, niecierpliwie oczekując spotkania z mężem (spokój zakłócała obawa, czy on jest w niebie). Sy Montomery i Howard Mansfield – wielbiciele zwierząt i naturalnych krajobrazów – byli zdecydowani zamieszkać poza dużymi aglomeracjami. W latach 80. wynajmowali przybudówkę do starego wiktoriańskiego domu na granicy New Hampshire i Massachusetts, a następnie wynajęli połowę dwurodzinnego gospodarstwa w Hancock wHrabstwie Hillsborough (New Hampshire). Tam wspólnie opiekują się swoimi przyjaciółmi-zwierzętami i piszą książki: Howard Manswild – dotyczące historii, kultury i psychologii, Sy Montgomery – przyrodniczo-przygodowe, dla dorosłych i dla dzieci, zawierające opisy przyrody trudno dostępnych okolic świata (pisze również scenariusze dla National Geographic Channel. Zdaniem redakcji The Boston Globe jej duch przygody kojarzy się z postacią Indiany Jonesa, a styl tekstów – z utworamiEmily Dickinson. The New York Times nazwał ją poetką i naukowcem, w równych częściach. Dzieląc czas między pobyty w domu w Hancock i podróże, Sy Montgomery odczuwa pełnię. Pisała na ten temat m.in.: „Poczucie przynależności, które daje mi dom, zawdzięczam po części wygnaniu, jakim jest podróż. Mimo że wydają się przeciwieństwami, są bardziej jak bliźnięta – dwie połowy pełni.” W celu przeprowadzenia obserwacji największych ze słodkowodnych delfinów, żyjących w Amazonce, odbyła cztery wyprawy do Peru i Brazylii, gdzie pływała zpiraniami i „elektrycznymi węgorzami”. W wyprawach uczestniczył fotograf Nic Bishop (biorący udział również w innych podróżach). Efektem obserwacji była m.in. książka Podróż różowych delfinów. Wyprawa do Amazonii . W Zairze obserwowała goryle (musiała uciekać przed rozzłoszczonym silverback) i 18-tysięcy węży pończoszników w ich jamie na Manitobie, w Kostaryce została ukąszona przez wampira, na Borneo – rozebrana przez orangutana. Zajmowała się tarantulami w Gujanie Francuskiej. WKambodży, Laosie i Tajlandii poszukiwała – wraz z biologiem Garym Galbreathem – nieznanego gatunku niedźwiedzia (Golden Moon Bear). Wspominając obserwacje groźnych dla ludzi azjatyckich tygrysów w indyjskich namorzynach rejonu Sundarbany w delcie Gangesu Sy Montgomery napisała m.in.: „…zepsuł mi się ślizgacz i nawalili tłumacz, naukowiec i przewodnik, przez co na miesiąc utknęłam na bagnach namorzynowych, gdzie roiło się od tygrysów ludojadów. Z miejscowymi porozumiewałam się dzięki taśmie do nauki języka bengalskiego.” Te niekorzystne okoliczności pozwoliły jej nawiązać trwałą przyjaźń z bengalskim przewodnikiem – Girindrą. Podczas kolejnych wypraw była serdecznie goszczona w jego domu – własnoręcznie zbudowanej glinianej chatce, krytej strzechą, w której mieszkała razem z żoną, matką i ośmiorgiem dzieci Girindry. Nazywał ją swoją „młodszą duchową siostrą” (po jej powrocie do Hancock w korespondencji między „duchowym rodzeństwem” pomaga tłumacz – nauczyciel w sundarbańskiej wiosce). Jedna z książek nie dotyczy wrażeń z dalekich wypraw, lecz opieki nad świnią, przygarniętą przez Sy i Howarda jako malutkie chore prosię. W popularnej książce „Dobra świnka, dobra” Sy Montgomery zawarła liczne fragmenty autobiograficzne. Nadaje to szczególny charakter książce o emocjonalnej więzi z mężem i domowymi zwierzętami, a zwłaszcza ze szczęśliwą świnią (nazwaną na cześćbrytyjskiego muzyka). Przez 14 lat była pielęgnowana w oborze obok domu w Hancock, początkowo przez Sy i Howarda, a następnie przez rosnące grono zaprzyjaźnionych sąsiadów. Zdaniem Sy Chris nauczył wielu ludzi odczuwania szczęścia. Stosunek do Chrisa obrazuje też fragment książki Dobra świnka, dobra, ilustrujący również styl autorki: „Niektórzy mówią, że szczęście ląduje na człowieku delikatnie jak motyl. Bywa. Ale czasem stąpa ciężko jak tłusta zadowolona świnia – a potem, chrząkając, wali się z łomotem obok niego.http://symontgomery.com/
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
To, że świni zdarza się zjeść człowieka, zawsze traktowałam jedynie jako wyraz sprawiedliwości, biorąc pod uwagę to, o ile więcej świń zjada...
To, że świni zdarza się zjeść człowieka, zawsze traktowałam jedynie jako wyraz sprawiedliwości, biorąc pod uwagę to, o ile więcej świń zjada człowiek.
Nie musimy akceptować reguł pisanych przez społeczeństwo, gatunek, rodzinę czy los. Możemy wybrać własną drogę. Możemy zmienić historię smut...
Nie musimy akceptować reguł pisanych przez społeczeństwo, gatunek, rodzinę czy los. Możemy wybrać własną drogę. Możemy zmienić historię smutku w historię uleczenia. Możemy wybrać życie zamiast śmierci. Możemy pozwolić, by miłość zaprowadziła nas do domu.
4 osoby to lubiąWspółczuć to z ochotą wziąć na siebie część cierpienia – aby pokazać tym, których się kocha, że nie zostawi się ich z cierpieniem samych. Ty...
Współczuć to z ochotą wziąć na siebie część cierpienia – aby pokazać tym, których się kocha, że nie zostawi się ich z cierpieniem samych. Tyle można zrobić, nic więcej: ofiarować swoją obecność.
2 osoby to lubią