„Nic nie poradzę na to, że trafiło mi się wcielenie szydercy”. Wywiad z Izabelą Pietrzyk

LubimyCzytać LubimyCzytać
04.10.2016

Jak przedstawić kobietę, która sama o sobie mówi, że z dwojga złego woli być nadwrażliwa, przebłyski intelektu, owszem, zdarzają się jej jak kichnięcia, a nawet zwykły z pozoru wywiad zmienia się za jej sprawą w komedię w kilku aktach? Mowa o Izabeli Pietrzyk, której nowa książka „Lepsza połowa” właśnie trafiła do księgarni.

„Nic nie poradzę na to, że trafiło mi się wcielenie szydercy”. Wywiad z Izabelą Pietrzyk

Izabela Pietrzyk mieszka w Szczecinie, jest filologiem, wykłada język rosyjski na Uniwersytecie Szczecińskim. Publikowała teksty naukowe z dziedziny językoznawstwa. Autorka świetnie przyjętych powieści Babskie gadanie, Wieczór panieński i Histerie rodzinne. Właśnie nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazuje się jej najnowsza powieść Lepsza połowa. Lubimyczytać.pl objęło książkę patronatem medialnym.

Magdalena Majcher: Pani Izabelo, rozmawiamy przy okazji premiery Pani najnowszej powieści, „Lepszej połowy”. Przyznam, że kapitalny wręcz humor rozłożył mnie na łopatki. Książkę czytałam między innymi w poczekalni u dentysty i chyba nie najlepiej zostało odebrane moje chichotanie pod nosem w tym niecodziennym otoczeniu, ale cóż… Zastanawia mnie, czy autorka tak zabawnej i niepozbawionej ironicznego spojrzenia komedii jest równie wesołą i szaloną kobietą?

Izabela Pietrzyk: Wesoła i szalona? Pięć dych na karku, więc już tylko wesoła jestem.

A pozostając jeszcze w temacie komedii, a konkretnie komedii „niepozbawionej ironicznego spojrzenia”. Skąd ta ironia w opisach damsko-męskich relacji?

Jedni rodzą się słodkimi aniołami, inni złośliwymi diabłami – patrzą na to samo, lecz widzą inaczej. Nic nie poradzę, że trafiło mi się wcielenie szydercy. Poza tym, jak zachować dystans skoro na palcach jednej ręki wyliczę pary mające ze sobą fajne relacje? Uwielbiam z nimi przebywać i na krzywy ryj grzać się ciepełkiem ich miłości. Niestety, reszta znanych mi związków damsko-męskich wywołuje jedynie ironiczny uśmiech.

Pani powieści, nie tylko ta najnowsza, są kopalnią cennych rad i mądrości życiowych. W lekki sposób łączy Pani to, co przyjemne z tym, co pożyteczne. Czy to pani sposób na sukces?

Moje książki są częścią mnie, więc litości, Pani Magdo! Bez przesady z „kopalnią”, ok?Owszem, swoje lata mam, ale nie tyle co Wieliczka! Jeśli faktycznie zawarłam w powieściach coś mądrego, przysięgam – ani to zamierzone, ani, tym bardziej, obliczone na sukces. Z natury nie grzeszę rozumem. Przebłyski intelektu zdarzają mi się jak kichnięcia: same czasami wyskakują. Niechcący.

Lepsza połowa” to nie tylko komedia, ale też powieść obyczajowa z niebłahym przesłaniem. Zastanawiam się, czy przemyślenia i obserwacje Marty oraz osób z jej otoczenia są w jakimś stopniu odzwierciedleniem pani poglądów na relacje międzyludzkie?

Częściowo są. Wszak obydwie jesteśmy kobietami. Jednak daleko mi do Marty – uważam, że każdego trzeba szanować i od każdego wymagać szacunku. Nigdy nie traktowałabym mężczyzny w sposób, w jaki Marta traktuje męża, ale też nie pozwoliłabym by on obchodził się ze mną jak z przygłupią służącą. Jeżeli nie umiemy już kochać, oszczędźmy sobie przynajmniej bezsensownych wyzłośliwiań. Postronnym osobom naprawdę przykro na to patrzeć i tego słuchać…

Marta jest dość niestereotypową bohaterką. Nie ma trzydziestu lat, niekończącej się listy zawodowych sukcesów na koncie, nie jest też posiadaczką długich nóg i tlenionych włosów w kolorze blond. Czasem wydaje się być taką antybohaterką. Czy taka postać poradzi sobie na dzisiejszych rynku wydawniczym?

Być może sobie nie poradzi. Kto to wie? O gustach się nie dyskutuje, ale moim zdaniem antybohaterkami są właśnie te młode posiadaczki długich nóg i tlenionych włosów. Co napisać o jednakowych kobietach z twarzą pozbawioną mimiki i historii? Że pięć kalorii przeraża je bardziej niż Freddy Krueger? Skupione na sobie, na doskonaleniu ciała i robieniu kariery, chociaż pachną Euforią Calvina Kleina, czuć je nudą. W porównaniu do nich niestereotypowe bohaterki wydają mi się znacznie ciekawsze. A może po prostu jestem zazdrosna, że nie mam trzydziestu lat?

Ostatnio modne stało się określenie „literatura kobieca”. Wiele autorek broni się rękami i nogami przed zaklasyfikowaniem do tego właśnie gatunku. A Pani?

Uwielbiam literaturę kobiecą i ani mi się śni od niej odżegnywać.

Jak traktuje Pani swoje pisanie? Bardziej jako hobby czy pracę?

Wyłącznie jako hobby. Z zawodu jestem rusycystką. To mi daje przysłowiowy chleb.

Pani motto życiowe brzmi: „Dziękuję Ci Boże, że stworzyłeś mnie kobietą”. Kobietom jest łatwiej? Czyli rozumiem, że nie chciałaby Pani być mężczyzną?

Zakamuflowane pytanie o mój poziom feministycznego zaangażowania? Generalnie popieram Albercika z „Seksmisji”: likwidując męską połowę świata, likwidujemy połowę siebie. Czy kobietom jest łatwiej? Chyba nie. Gubią nas wielowątkowe refleksje. Faceci prują niczym czołgi: co zmiażdżą, to zmiażdżą. Trudno! Trzeba było uciekać z drogi, zamiast pchać się pod gąsienice. My w tym czasie ostrożnie szuramy nogami, pochylając się nad każdą napotkaną duperelą. Dlatego prościej im żyć: awansować, założyć nową rodzinę, zapomnieć o „starych” dzieciach. Ale ma Pani rację, nie chciałabym być mężczyzną. Z dwojga złego wolę nadwrażliwość.

Pozwolę sobie zapytać o cele i plany na przyszłość. Jednocześnie ciekawi mnie, co jest dla Pani ważniejsze: pochlebne recenzje, nagrody literackie czy może uznanie czytelników?

Cel na przyszłość? Nie dożyć emerytury – przysłana z ZUS-u kwota obaliła mnie na podłogę: starczy na kilka win i paczek papierosów. A gdzie leki na ciśnienie i rachunki za prąd? Że o kremie przeciwzmarszczkowym nie wspomnę.

Recenzjami się nie przejmuję – jeszcze się taki nie urodził, coby każdemu dogodził. Ja, na przykład, nie cierpię Dostojewskiego, chociaż wielkim pisarzem był. Nagrody literackie? Jasne! I prawa autorskie na film w Hollywood. Kto bogatemu zabroni? Ważne jest tylko uznanie czytelników. Uwielbiam biblioteczne spotkania: pogaduchy o wszystkim i o niczym, śmichy-chichy, wymiany anegdot – bezcenne!

Co Izabela Pietrzyk czyta prywatnie?

Babską literaturę. Książka kojarzy mi się z relaksem, odmóżdżeniem, błogością – nie przepadam za pozycjami drapiącymi szare komórki i wytrącającymi ze snu.

Ale niedawno odstąpiłam od tej zasady. Sięgnęłam po Sedinum. Wiadomości z podziemi Leszka Hermana. Polecam, polecam, polecam!

Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz gratuluję wspaniałej powieści!

Pochwały zawsze mnie onieśmielają. To jedyny moment kiedy zapominam języka w gębie. Dziękuję, przepraszam, do widzenia…

Rozmawiała Magdalena Majcher

(Materiały przesłane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka).


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bolanren  - awatar
Bolanren 09.10.2016 08:28
Czytelnik

Bardzo lubię Pani książki. Mam podobny światopogląd i zawsze bardzo mi przyjemnie spotkać się w książce z narratorem, który w tak precyzyjny, zabawny sposób odzwierciedla swoje ( i moje! ) myśli. Bardzo cieszę się z Pani książek i mam też do Pani pretensję: Dla czego tak mało Pani napisała?! Za mało! Mam nadzieję, że Pani to jakoś naprawi:-).
Pozdrawiam serdecznie ( proszę...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 04.10.2016 10:42
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam