„Ale historia…”, czyli o przeszłości na luzie – wywiad z Grażyną Bąkiewicz

Anna Sierant Anna Sierant
15.06.2021

Jak sprawić, by dzieci chętnie poznawały losy Mieszka I, królowej (a właściwie króla) Jadwigi czy Zygmunta Augusta? Grażyna Bąkiewicz ma na to konkretną odpowiedź: nie zanudzać najmłodszych datami, suchymi faktami, a opowiadać o przodkach jako o ludziach z krwi i kości, z ich wadami i zaletami. Z pisarką rozmawiamy o jej serii „Ale historia...” – dla najmłodszych (i nie tylko).

„Ale historia…”, czyli o przeszłości na luzie – wywiad z Grażyną Bąkiewicz Na zdjęciu od lewej: Artur Nowicki (autor ilustracji), Grażyna Bąkiewicz (autorka książki). Źródło: Materiały prasowe wydawnictwa Nasza Księgarnia

[Opis wydawcy] Bogato ilustrowana seria „Ale historia…" z humorem przekazuje fakty historyczne i ciekawostki. Do tej pory w cyklu ukazało się osiem tomów, opowiadających o historii Polski od X aż do XX wieku. Książki ukazywały się w następującej kolejności: „Mieszko, ty wikingu", „Kazimierzu, skąd ta forsa?", „Jadwiga kontra Jagiełło", „Zygmuncie, i kto tu rządzi?", „Stasiu, co ty robisz?", „Mamy niepodległość!", „Ta potworna wojna", „Ta śmieszna i straszna PRL".

Anna Sierant: Jest pani nie tylko pisarką, ale i historykiem, nauczycielką z prawie 30-letnim stażem (choć już niepracującą w zawodzie). Ma pani jednak w swoim twórczym dorobku książki o różnej tematyce. Dlaczego tym razem zdecydowała się pani na stworzenie serii poświęconej najważniejszym wydarzeniom w historii Polski?

Grażyna BąkiewiczWłaśnie dlatego, że jestem jednocześnie historykiem, nauczycielką i pisarką, więc mam możliwości, by upowszechniać wiedzę, która nie jest przez dzieci i młodzież specjalnie lubiana. Pierwsza książka historyczna dla młodego czytelnika, napisana kilka lat temu „A u nas w domu. Opowieści dzieci fabrykanta”, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno ze strony dzieci, jak i dorosłych. To zachęciło mnie do pisania kolejnych. Mam już na koncie kilkanaście tytułów (w tym 8 tomów serii „Ale historia…”, a dziewiąty ukaże się wkrótce) i końca nie widać, bo nowe tematy czekają w kolejce.

Chciałabym nawiązać jeszcze do pani pracy jako nauczycielki: czy uczniowie wykazywali zapał do nauki o tym, co działo się dawniej, czy wręcz przeciwnie? Czy w ciągu tych lat, gdy pracowała pani w szkole, podejście młodych ludzi do zagłębiania historii Polski (i nie tylko) się zmieniło?

Dzieci, rozpoczynając naukę historii, są pełne zapału, ale entuzjazm z czasem znika. Powodem jest prawdopodobnie wielka ilość dat i materiału do wkucia. To zniechęca, bo ta wiedza nie ma dla większości praktycznego zastosowania. Mimo upływu czasu, problem nie znika. Dzieci nie lubią historii, a przecież to skarbiec doświadczeń całych pokoleń. Moglibyśmy czerpać z niego całymi garściami, tyle że szkolne programy akurat ten aspekt historii pomijają. Ja zawsze starałam się znaleźć chwilę, by skupić uwagę uczniów na wnioskach, jakie wypływają z wydarzeń. Wnioskach, jakie możemy zastosować we własnym życiu. To było dla nich ciekawe. I tak narodził się pomysł na książki o historii, jaką dałoby się lubić.

Cebula – nauczyciel historii z serii pani książek, to postać i oryginalna, i pomysłowa. Uważa on, że aby dziecko jak najlepiej poznało dawne dzieje, powinno poczuć na sobie ich „powiew”, więc wymyśla specjalne ławki – wystarczy wcisnąć umieszczony na nich przycisk i przenieść się do dowolnego momentu z historii. Akcja pani książek dzieje się w niedalekiej przyszłości, dzisiaj takie magiczne ławki jeszcze nie istnieją – jaki więc sposobami można rozwinąć w uczniach zainteresowanie przeszłością?

Wystarczy włączyć wyobraźnię. Ona działa zupełnie jak te ławki. W książkach i podręcznikach jest dość szczegółów o życiu w dawnych czasach, więc co komu szkodzi wyobrazić sobie, że znalazł się tam na chwilę. Jak ktoś ma problem z uruchomieniem osobistej maszynerii (czyli wyobraźni), służę pomocą książkami z serii „Ale historia…”. Dzięki nim można poczuć, jak to wtedy było; co ludzie lubili, czego się bali, o czym marzyli. Z ich marzeń wynikła przecież nasza teraźniejszość, więc warto się nieco wysilić i poznać przodków choć troszkę.

A skąd pomysł, by akcję książek o historii umieścić częściowo właśnie w przyszłości?

Przyszłość potrzebna mi była z powodu urządzeń i gadżetów, jakich dzisiaj jeszcze nie ma, ale nie wątpię, że lada chwila ktoś coś takiego skonstruuje. Jeszcze trochę, a będziemy mieć w opuszce małego palca komunikatory, dzięki którym cała wiedza ludzkości dostępna będzie od zaraz – wystarczy pstryknąć i już wiem. Najbardziej nie mogę doczekać się ławek przenoszących w przeszłość. Nikt takiej jeszcze nie zbudował (choć może niejednemu chodzi to po głowie), dlatego musiałam przenieść się w przyszłość do czasów, gdy już będą.

W pani książkach nie ma suchych dat i nazwisk, które trzeba „wykuć” na pamięć. Są za to postaci z krwi i kości – Kazimierz (pod pewnymi względami) okazuje się nie taki Wielki, Zygmunt August tęskni za zmarłą ukochaną, a Krzyżacy pieką ciasteczka. Dzięki przedstawieniu historycznych postaci od tej bardziej ludzkiej, a nie „pomnikowej” strony łatwiej zapamiętać, jak potoczyły się ich losy?

Taka jest nasza natura, że łatwiej zapamiętujemy opowieści niż daty, ciekawostki niż suche fakty. Dzieciom łatwiej uczyć się tego, co je interesuje, a życie ludzi w dawnych czasach było przecież równie ciekawe jak nasze. Dlatego warto o tym mówić, bo gdy dowiadujemy się, jak Krzyżacy robili cukierki, to przy okazji zapamiętamy, kim byli i czym, poza cukierkami, zapisali się w naszej historii. W serii „Ale historia…” nie zabrakło również ciekawostek, dotyczących codziennego życia „zwykłych mieszkańców” danych epok.

Jest pani historykiem, ale czy – jeśli w ogóle – musiała pani przeprowadzić research, by dodać do książek te ciekawostki? Gdzie szukała pani informacji?

Zawsze lubiłam ciekawostki. One sprawiły, że zainteresowałam się historią. Potem opowiadałam je uczniom i widziałam, jakie wrażenie na nich robiły. Ciągle szukałam nowych, bo wiedziałam, że są zachętą do skupienia się na najnudniejszym nawet temacie. Najwięcej tego typu informacji znajdowałam w poważnych książkach historycznych. Historycy, wbrew pozorom, nie zajmują się nudnym wyliczaniem, co stało się którego dnia, ale przedstawiają epoki i ludzi takimi, jakimi byli. W naukowych opracowaniach roi się od niezwykłych spraw, o których milczą podręczniki. W końcu ciekawostek nazbierało się całe pudło i uznałam, że warto je wykorzystać do czegoś jeszcze. Tym czymś była książka o naszym pierwszym władcy „Mieszko, ty wikingu”, a potem powstała cała seria.

Ciekawostki zawarte w książkach najczęściej przedstawione są w formie graficznej, za którą odpowiada Artur Nowicki. Jak się Państwu współpracowało nad tworzeniem serii?

Doskonale. Pan Artur Nowicki posiada niezwykły dar humoru i potrafi przedstawić to, o czym pisałam, w formie rysunków. I to dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam. Dzięki ilustracjom tekst jest jeszcze bardziej czytelny i zrozumiały. Pan Artur dba o szczegóły, na które ja w ogóle nie zwracam uwagi. Gdy piszę, na przykład, o butach, jakie miały na nogach dzieci, nie zastanawiam się, czy zapinane były na sprzączki, sznurowadła, czy w jeszcze jakiś inny sposób dopasowane były do stopy. Pan Artur sprawdza takie rzeczy i na rysunku buty wyglądają dokładnie tak jak w czasach, o których opowiadam. Bardzo się cieszę z tej współpracy i przy okazji pozdrawiam Pana Artura, ilustratora „Ale historii…”.

Konkretne historie opisywane są z perspektywy dzieci, które brały w nich udział. W podręcznikach fakty prezentuje natomiast dorosły autorytet. Czy dzięki dziecięcym bohaterom najmłodszym łatwiej się będzie w serii „Ale historia…” odnaleźć?

Historia sama w sobie jest ciekawa, ale dużo zależy od tego, kto ją opowiada i jak to robi. Historią można zanudzić i uśpić, ale można wzbudzić niezwykłe emocje. Szukając narratora, uznałam, że nikt nie zrobi tego lepiej i zabawniej niż dziecko, które o czasach, w których się znajdzie, niewiele będzie wiedziało. Stanie się obserwatorem i jednocześnie uczestnikiem wydarzeń, a my będziemy mu towarzyszyć w tej podróży. Chciałam, by czytelnicy czuli się odkrywcami przeszłości i tego, co historia ma nam do zaoferowania.

Ale to seria chyba nie tylko dla dzieci? Dorosły czytelnik też dzięki niej pogłębi swoją wiedzę? Ja na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że jak najbardziej!

Bardzo mnie cieszy, że dorośli też czytają moje książki. Wielu z nich mało co pamięta z lekcji historii, co jest dowodem na to, że wbijanie dat do głów niewiele daje. Może warto zastanowić się nad inną formą przekazywania tej wiedzy? Powinniśmy traktować przeszłość jako skarbiec doświadczeń, a nie zbiór dat. A że historia lubi się powtarzać, więc przeszłość to jedna wielka lekcja dla nas wszystkich. Powinniśmy ją znać. Historia kojarzy się z dziedziną bardzo poważną, z pomnikami i uroczystymi galami.

Pani seria pełna jest natomiast humoru. Czy to kolejny ze sposobów na to, by przekonać czytelników, że przeszłość wcale nie musi być nudna?

Przeszłość w ogóle nie jest nudna ani pomnikowa. Postaci, które znamy z podręczników, to normalni ludzie z zaletami i wadami. Śmiertelna powaga, z jaką ich traktujemy, może sprawić, że będziemy bardziej rozczarowani, gdy poznamy ich od innej strony. Lepiej widzieć w nich zwykłych ludzi, którym udało się dokonać czegoś niezwykłego. Do tego potrzebny jest większy luz.

Jak pisało się pani książkę o bohaterach, których perypetii nie trzeba wymyślać, ale warto je jak najciekawiej je przedstawić?

Lubię wymyślać bohaterów i ich przygody, ale w historii są już gotowi bohaterowie z losami, które już się dokonały. Gdy zabierałam się do pisania pierwszej książki historycznej, myślałam, że nie będę miała zbyt dużego pola do popisu. Okazało się, że pracy jest wiele, i to całkiem innej niż myślałam. Natłok ciekawostek, które chciałabym przekazać, jest tak wielki, że muszę wybierać, o czym pisać, a co pominąć. Wszystkiego nie da się wcisnąć, bo książka byłaby zbyt gruba i mogłaby zacząć nudzić. Odrzucone ciekawostki wracają do schowka, by czekać na swoją kolej w innej książce.

Nie mogę również nie zapytać o to, do jakiej epoki sama wybrałaby się pani w podróż w czasie, gdyby istniała taka możliwość? Które z postaci historycznych najbardziej chciałaby pani poznać?

Chciałabym mieć w domu taką ławkę do przenoszenia się w przeszłość. W wolnych chwilach poleciałabym tu albo tam. Bardzo lubię średniowiecze i chciałabym zobaczyć, jak Mieszko I tworzył państwo. Za każdym razem jak jadę przez Polskę – samochodem, po dobrej drodze, korzystając z nawigacji – zastanawiam się, jak on przemieszczał się po tych ogromnych przestrzeniach. Chciałabym też spotkać Galla Anonima i dowiedzieć się, kim naprawdę był. Przy okazji zaglądania w przeszłość, mogłabym rozwiązywać zagadki, których dotąd nie udało się rozwikłać historykom.

Przeczytaj fragment powieści „Jadwiga kontra Jagiełło”

Jadwiga kontra Jagiełło

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książki z serii „Ale historia...” są już dostępne w księgarniach online


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Dorota Karło 16.06.2021 00:21
Czytelniczka

  Były nauczyciel historii, a przy tym pisarz świetnych książek dla młodzieży, choćby "O melba"  'Stan podgorączkowy" i bajek dla dzieci, najlepiej wie jak zainteresować młode pokolenie historią. Łódź bije brawo J.      

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna Sierant 14.06.2021 12:58
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post