rozwiń zwiń

Antyporadnik pisania - część pierwsza

Ahsan Ahsan
01.03.2017

#0 TYTUŁEM WSTĘPU

Antyporadnik pisania - część pierwsza

Ich imię brzmi Legion!

Witryny sklepowe, e-witryny i w ogóle cały Internet pełne są najpopularniejszych poradników o tym, jak pisać, jaki jest sekret tworzenia i co należy zrobić, żeby znaleźć się w gronie naśladowców Ernesta Hemingwaya, który nic, tylko siedział sobie na Kubie z mojito w jednej, notatnikiem Moleskine w drugiej ręce, z habaną w gębie i tworzył, a chwała i splendor przychodziły do niego, jak przypływy z Zatoki Meksykańskiej. Wśród autorów poradników i kursów pisania bywają zawodowi pisarze, dziennikarze i redaktorzy. Niestety, w dużej mierze można natrafić też na autorów, którzy w życiu nie wydali, ani nawet nie redagowali żadnej książki, a całą wiedzę w tej materii zawdzięczają magicznemu: kopiuj wklej. Można i tak.

Z obserwacji wynika też, że wiele kursów i poradników opatrzonych jest marketingowymi inkantacjami w stylu: nauczysz się pisać, stworzysz bestseller, skutecznie wydasz książkę, itepe, itede, sukces, sukces, sukces.

Przygotowany przeze mnie cykl porad Kurs NIE pisania, jest swoistym antyporadnikiem. Tym, co mogę Ci obiecać jest sekretna wiedza, dzięki której nie napiszesz ani jednej linijki sensownego tekstu! A jak już Ci się uda, stworzysz gorszego gniota, niż Sami-Wiemy-Co, mające swoją adaptację filmową w, khem, khem, szare Walentynki.

Poprowadzę Cię za rękę przez tajniki warsztatu, poruszymy tematy: jak wyzionąć natchnienie, aborcja głównego bohatera, czy jak stracić resztki godności i zrazić do siebie wydawców.

Wiedzę na ten temat gromadziłem przez lata obserwacji, doświadczeń własnych i Koleżanek oraz Kolegów po piórze, którzy stwierdzili (i słusznie), że są łatwiejsze sposoby na życie, niż pisanie niskokalorycznych tekstów. A mojito można pić nie tylko na Kubie.

O sobie słów kilka: nazywam się Ahsan, jestem z Bielska-Białej, choć mam też irackie korzenie. Piszę od kilkunastu lat, opublikowałem sporo krótkich form w rozmaitych serwisach i gazetach kulturalnych, wydałem zbiór opowiadań pt. Wieża, powieść Trupojad i dziewczyna, opowieść w zbiorze Eksplozje we współpracy m.in. z Januszem Leonem Wiśniewskim. Inne powieści będą wydawane w najbliższym czasie. Zakończyłem też z wyróżnieniem krakowski Kurs Kreatywnego Pisania Miasta Literatury UNESCO, sporo czytam, sporo piszę.

Popełniam błędy, naprawiam je i efektem tego jest niniejszy antyporadnik.

Życzę udanej lektury i absolutne niestosowanie się do podanych porad!

#####

#1 DNA KSIĄŻKI, CZYLI O TEMACIE

Jedyne właściwe podejście

Pierwszy wpis antyporadnika o pisaniu poświęćmy zagadnieniu o absolutnie pryncypialnym znaczeniu, mianowicie: temat. Bez tematu nie ruszymy, nie dojdziemy nawet do szeroko omawianego przez akademików casusu pustej kartki. Pusta kartka dotyczy zagadnienia: jak zacząć pisać?, a temat kręci się wokół problemu: o czym w ogóle pisać?, czyli absolutny fundament.

Są różne szkoły. Jedna z nich zakłada istnienie pomysłu. To rozwiązanie spotykamy głównie przy prozie gatunkowej. Styl to rzecz drugorzędna, ważne, żeby pisać proste, okrągłe i zrozumiałe zdania, za to pomysł, intryga, switch fabularny, to są dopiero fajerwerki. No dobrze, brzmi intrygująco, ale zostawmy tę fałszywą ścieżkę, która zaprowadzi nas wyłącznie do lasu.

Druga szkoła to zwolennicy stylu. Na pewno spotkałeś się z tą coraz rzadziej występującą manierą na polskim rynku. Styl niekoniecznie koncentruje się na pomyśle, na fajerwerkach, ba! można pisać o czymś zupełnie błahym – na przykład o pobycie w sanatorium dla gruźlików. Ważne jest natomiast to, jak się to opisze, jakiego doboru słów użyje, jaki punkt widzenia przyjmie, itepe, itede. Stop! Znowu zła ścieżka.

Jedynym właściwym podejściem jest temat. Wystarczy, że to zapamiętasz bez zastanawiania się nad powyższymi i odniesiesz sukces na rynku wydawniczym. Dlaczego? Tłumaczę poniżej.

W powszechnej opinii panuje strasznie szkodliwy pogląd. Ten pogląd-szkodnik brzmi: bądź oryginalny!

Bycie oryginalnym, wiadomo, rzecz bardzo na czasie. Myślenie po swojemu i w ogóle płynięcie pod prąd jest fancy i bardzo pro, ale… Po co? Strasznie to to życie utrudnia. Jeżeli chcesz mieć spokojne, bezpieczne i wygodne życie, jak chcesz chodzić do pracy od-do, mieć własne cztery kąty, urlop i wakacje rób to, co wszyscy, czyli najlepiej karierę w korporacji. A w korporacji, czy w ogóle w każdej organizacji przymioty takie, jak: charakter, własne zdanie, oryginalność (sic!) przeszkadzają. Bądź jak pomidorowa, taka, co ją wszyscy lubią. Niezbyt przesolona, na rosołku, od babci.

Drugim poglądem-wirusem, z jakim się rozprawiamy, jest Twoje przeświadczenie. Pewnie na licznych kursach pisania spotkałeś się z poradą, żebyś pisał o tym, na czym się znasz. Być może tkwisz w szkodliwym przeświadczeniu, że czytelnik jest ciekawy tego, co myślisz, jakie masz spostrzeżenia na temat otaczającej rzeczywistości, że czegoś może się od Ciebie nauczyć. Bzdura! Błoto prawda! Pisz o tym, co czytelnik chce czytać. Tylko o tym, co go interesuje. Co zna. Nic ponadto. Nie bądź oryginalny, nie szukaj swojej ścieżki. Idź za tłumem.

W takim razie: skąd wziąć temat? Jaką książkę napisać?

To bardzo proste. Celem riserczu udaj się do najbliższej dużej sieciowej księgarni. Przejrzyj półki i już masz odpowiedź. Do wyboru następujące rozwiązania:

Powieści poradniki. Bohater ma problem, na przykład z życiem. Mieszka w wielkim mieście, pracuje w korporacji, jest nieszczęśliwy. Wyślij go nad jezioro albo do Włoch, wpakuj ze trzy, cztery bon motta, żeby ciężko pracował, miał marzenia, a do tego modlił się plus słowo o miłości i gotowe! Żadnego Kanta, Rilkem nie zawracaj sobie (i czytelnikowi!) głowy. Sieć jest pełna cytatów motywacyjnych, skorzystaj z coelhizmów. Bądź coachem!

Powieści łąki. Żyjemy w brutalnym świecie, gdzie jest dużo przemocy, trudnych spraw i w ogóle piekło. Stwórz powieść, w której wszystko będzie dobrze, wykastruj ją ze zła, cierpienia i napisz happy end, który pojawi się już w połowie książki. Zabierz czytelnika na soczystą łąkę. Niech się pasie na tej terapeutycznej trawce.

Literatura tak zwana kobieca. Zawiera elementy powieści poradników i powieści łąki. Pamiętaj o happy endzie i mottach życiowych! Do tego dodaj jeden mały (ale mały!) dramat życiowy. Zadbaj o to, żeby w tytule pojawiło się coś z lawendą albo wzgórzami (tylko nie oczy), ewentualnie słowa, które z automatu złapią wilgotny od łez wzrok złaknionej emocji-instant czytelniczki.

Kryminały. Ale tylko tasiemce! Mają być minimum trzy tomy, najlepiej detektyw, ekstra, jak będzie złamany i z przeszłością, taki trochę drań, ale, ostatecznie, po czynach go poznacie! Nic ponad schematy! Bohater zły ma być zły, faceci brutalnymi macho, a kobiety seksowną nagrodą. I elementem wystroju. Chyba, że piszemy o kobiecie-detektywie. A contrario: faceci idioci dołączeni do kompletu z IKEI. Mała wskazówka – decydując się na kryminał tak łatwo nie zejdziesz z tej ścieżki, więc zastanów się z pięć razy, czy to właściwa droga. Ale z drugiej strony – chyba chcesz pojawić się w telewizji śniadaniowej, prawda?

Fantastyka. Pisz o elfach. Albo o krasnoludach. Ewentualnie o zombie, bo są na czasie, o wampirach, wilkołakach i może małym dziecku, które odkrywa, że jest tym jedynym, a w ogóle to w genach ma magię. Jeżeli idziesz w science-fiction to ostrożnie. Żadnych hiper trudnych teorii, Lema, Dukaja i Teda Chianga już mamy. Prosto i akcja. I jakiś obcy. I tasiemiec, rzecz jasna. Plus koniecznie słuchaj wydawcy – kiedy mówi, że piszesz zbyt ambitnie, a ma być dla nastolatków, słuchaj go. Chyba, że chcesz wypaść z obiegu.

Sensacja. Jak fantastyka, tylko elfy/wilkołaki/obcego zamień na super agenta, dodaj jakąś korporację, ewentualnie Watykan, posyp szczyptą super spisku. Ostatnio sprawdza się zawężenie akcji utworu do jednego dnia, rozważ to. I najlepiej, jakby dało się z tego zrobić serial albo film.

Możesz też zajrzeć do mediów i wybrać najczęściej pojawiające się problemy z nagłówków. Kryzysy polityczne, uchodźcy, sado-maso, smog.

I zapamiętaj najważniejsze – nie bądź oryginalny, bądź jak wszyscy, a najlepiej, bądź kolejnym (chyba już szesnastym) POLSKIM STEPHENEM KINGIEM.

A teraz do księgarni marsz!


komentarze [32]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Piotr-Pietia 23.03.2017 13:08
Czytelnik

Rzeczywiście sieć i księgarnie są pełne poradników i sporej części autorów należałoby udzielić tylko jednej, ale za to bardzo cennej rady: nie piszcie już nic więcej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Audrey 08.03.2017 16:32
Czytelniczka

Ta książka ma wartość, do której się wraca ponownie. Jest jak kochanek i mąż w jednym :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Audrey 08.03.2017 16:29
Czytelniczka

U jednego autora ambicją będzie wydanie powieści straganowej, a u drugiego powieści targowej :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
liaison 05.03.2017 14:19
Czytelnik

Teren mocno wyeksploatowany i nawet kilka śmiesznych uwag czy hektolitry ironicznego sosu nie zmienią u czytającego poczucia wtórności i nudy takich tekstów. Chyba szkoda czasu autora i czytelnika. Może jednak jest dla LITERATURY jakaś trzecia droga pomiędzy skrajną wizją bardzo wąskiego kółka wzajemnej adoracji szurniętych akademików i żyjących z padliny ...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
a_Olasdottir 14.04.2017 08:39
Czytelniczka

Nie takim beztalentnym :) Widzę tu styl znacznie lżejszy, niż u kolegi-doradcy Ashana (w którymś z odcinków poradnika można znaleźć np. uroczą konstrukcję słowną: "warto przyglądnąć się" :)) Jeśli tacy twórcy publikują, to chyba każdy może ...
Poza tym - celne uwagi, pełna zgoda!
A cofając się zdanie wcześniej: PISAĆ KAŻDY MOŻE. Tylko nie każdy potem może to czytać ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ahsan 30.05.2017 10:11
Autor/Redaktor

Droga a_Olasdottir: każdemu, powtórzę: każdemu zdarzają się literówki, błędy, interpunkcyjne zawijasy. Z łatwością można ulec paskudnej pokusie napisania: "warto przyglądnąć się" i liczyć, że redaktor, który również sprawdza tekst przed publikacją, wyłapie nasz faux paux. Ale czy nie gorsze od tego jest naziolenie na pisownię autora artykułu, a przy tym przestawianie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wrona 05.03.2017 13:18
Czytelnik

Hah, jak dla mnie bomba! Czekam na kolejną część! :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
kryptonite 02.03.2017 21:40
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Taki anty-poradnik lepiej się czyta niż te wszystkie poradniki, jak wydać bestseller. Sama mam za sobą lekturę kilku takich książek, i zdecydowanie wolę taki sposób widzenia, jaki jest w tym tekście.
Czekam niecierpliwie na kolejną część anty-poradnika :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FannyBrawne 02.03.2017 20:44
Bibliotekarka

Ciekawe spostrzeżenia :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marago 02.03.2017 14:45
Czytelniczka

Wyśmienity tekst.
Pozdrawiam i czekam na kontynuację :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ania 02.03.2017 12:45
Czytelniczka

W zasadzie nie czytuję poradników, pisanie dawno zarzuciłam (któż dorówna Grocholom, Mrozom i Miłoszewskim?), ale po przeczytaniu powyższego coś drgnęło. A może by tak zacząć....? Tekst świetny, uśmiałam się, zdania perełki, super! Kiedy dalszy ciąg?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ahsan 02.03.2017 12:47
Autor/Redaktor

Dziękuję za komentarz :)
Do tygodnia ma się ukazać kolejny wpis.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bożena 02.03.2017 08:22
Czytelniczka

Jako komentarz pozwolę sobie zacytować: "...U nas wszyscy piszą, nikt nie czyta. Krytycy też nie. To ja to pierdolę, wie pan." Jerzy Sosnowski – Instalacja Idziego
Myślę, że nie trzeba nic dodawać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post