Jak zniszczyć książkę – metoda hollywoodzka

Marcin Zwierzchowski Marcin Zwierzchowski
26.01.2015

Sergey Bodrov, reżyser wchodzącego właśnie do kin filmu „Siódmy syn”, dokonał rzeczy niezwykłej – nakręcił gorszą ekranizację, niż nasz rodzimy „Wiedźmin” Marka Brodzkiego.

Jak zniszczyć książkę – metoda hollywoodzka

Zacznijmy od oryginału. Seria powieści dla młodzieży Kroniki Wardstone autorstwa Josepha Delaneya to unikatowa mieszanka fantasy z horrorem, z naciskiem na ten drugi, garściami czerpiąca z lokalnego folkloru rodzimych ziem brytyjskiego twórcy. Jej głównym bohaterem jest nastoletni Thomas Ward, siódmy syn siódmego syna, który z racji swojego urodzenia posiada dar wyczuwania stworów Mroku. Czyni go to idealnym kandydatem do zostania stracharzem, czyli łowcą potworów i wszelkiego plugastwa, z naciskiem na najgroźniejsze monstra – wiedźmy. Jego przeznaczenie dosięga go niedługo przed trzynastymi urodzinami, w osobie Mistrza Gregory’ego, który za opłatą zobowiązuje się wziąć chłopca na swojego ucznia.

Tak rozpoczyna się trudna nauka Toma u stracharza, okres pełen niebezpieczeństw, w czasie którego chłopiec i jego nauczyciel regularnie ocierać się będą o śmierć. Tu nie ma żadnego machania mieczem i zabijania monstrów tuzinami, Gregory i Tom walczą skromnymi środkami, często wygrywają dzięki szczęściu, sam chłopak nie jest zaś żadnym herosem, a… chłopakiem, którego strach nierzadko wręcz paraliżuje. Nie stają też naprzeciw całych armii, męczą się próbując schwytać pojedyncze boginy czy czarownice.

Te powieści, z których pierwsza to Zemsta czarownicy, to historie kameralne, skromne jeżeli chodzi o rozmach, ale przez to doskonale sprawdzają się jako horrory, bo raz, że Delaney ma dryg do podnoszenia napięcia, a dwa – jeżeli nasz bohater nie wycina stworów w pień, ale naprawdę się w nimi zmaga, tym większa groza.

Ich siła tkwi jednak w bohaterach, zwłaszcza zaś relacjach między nimi. Bo choć przyjmuje się, że historie dla młodzieży powinny być proste, wybory w nich jasne, czarno-białe, Joseph Delaney idzie zupełnie inną drogą – mistrz Gregory nie jest nieomylny, buntujący się nieraz Tom ma często rację, w jednej z części nasz bohater trafia nawet na szkolenie do innego stracharza, co poszerza jego perspektywy. Dzięki temu obaj, zarówno Tom, jak i John Gregory, są bardziej ludzcy, emocjonalni, miewają swoje uprzedzenia, bywają uparci. Doskonale wypada zwłaszcza konflikt stracharza z młodą Alice, córką wiedźmy, która sama balansuje na granicy dobra i zła, częściej jednak skłaniając się ku temu pierwszemu, a która – z wzajemnością – czuje coś do Thomasa. Właśnie, kolejny błysk geniuszu: Tom i Alice to żadna tam klasyczna para kochanków, to dzieciaki, których związek rodzi się, dojrzewa i przekształca na naszych oczach, ewoluuje od platonicznej przyjaźni do czegoś więcej, robi to jednak nieśpiesznie, swoim tempem, chyba wbrew każdej zasadzie pisania bestsellera.

#####

I w to wszystko z ubłoconymi (a może to nie było błoto?) buciorami wpakowało się Hollywood. Ziejący tandetą i żywiący się pieniędzmi filmowy smok pożarł te wspaniałe książki, bodajże najlepsze współczesne fantastyczne historie dla młodzieży, i wydalił coś, co nie tylko nie ma wiele wspólnego z oryginałem, ale przede wszystkim w żaden sposób nie broni się jako film fantasy – „Siódmy syn” w reżyserii Sergeya Bodrova to spektakularna katastrofa, tygiel, do którego wrzucono wszystkie możliwe do popełnienia błędy kina gatunkowego.

Same zmiany względem książkowego oryginału nie są z definicji złe, w końcu książka i film to zupełnie inne media, więc adaptacja jest konieczna, widz kinowy to również inny odbiorca niż czytelnik, daje mu się więc inny produkt. To wszystko jasne. To wszystko nie usprawiedliwia jednak Bodrova, który z „Kronik Wardstone” zaczerpnął imiona bohaterów i bardzo, bardzo, bardzo ogólne zręby ich relacji, wciskając ich na siłę w zupełnie nową fabułę, a w zasadzie pozbawioną sensu sieczkę z mieczami, smokami i jarzębinowymi laskami, które przy okazji są miotaczami płomieni (tak, laska stracharza jest miotaczem płomieni; sam stracharz nie używa zaś srebrnego łańcucha, czyli jednego z książkowych symboli fachu).

Fabuła w „Siódmym synu” jest całkowicie pretekstowa i podporządkowana wyłącznie jednej dyrektywie: mniej więcej co dziesięć minut ktoś ma z kimś walczyć, nie ważne, po co, nie ważne, dlaczego, nie ważne, czy z sensem – ma być łubudubu, ma być efektownie, ma być efekciarsko. Dlatego z wiedźmy Mateczki Malkin zrobiono smoka, dlatego dokooptowano jej grupkę wtórnych do bólu pomocników, „bossów” rodem z gier komputerowych, jak czteroręki szermierz czy kobieta-leopard, dlatego z Johna Gregory’ego zrobiono pijaka i dupka, a przy okazji mega-turbo-ninję z kijem, dlatego dostał pomagiera w postaci człowieka-świni (który zastąpił cudowną postać opiekującego się domem stracharza bogina!), dlatego z bogina zrobiono olbrzymo-kreto-nosorożca, dlatego wreszcie wprowadzono jakiś idiotyczny naszyjnik, który zamienił laskę stracharza w miotacz kul ognistych, które spalały wiedźmy. Dużo tego, a  jedno głupsze od drugiego, wszystko nie tak jak w książce.

Wyraźne są w „Siódmym synu” prymitywne inspiracje „Władcą Pierścieni” Jacksona, przez co urokliwą angielską prowincję zastąpiły dziwne miasta na szczytach gór czy domy wewnątrz skał, tak aby wszystko sprawiało wrażenie robionego z rozmachem – sztucznie pompowano tym samym świat stracharza, który był raczej mały. Gdzieś też przebrzmiewają echa filmu „Hansel i Gretel: Łowcy czarownic”, bo z Johna Gregory’ego na siłę starano się zrobić wielkiego pogromcę potworów, z całym arsenałem wymyślnych broni, generalnie film Bodrova sprawia zaś wrażenie, jakby za niedościgniony ideał brał potworki typu „Starcie tytanów” z Samem Worthingtonem. Głupio? Głupio. Ale patrz, jaki fikuśny stwór!

„Siódmy syn” powtarza dziesiątki filmowych klisz, idzie po fabularnej linii najmniejszego oporu, nie dbając ani o logikę, ani oryginalność, stawiając na pojedynki i w zamierzeniu chyba zabawne teksty Gregory’ego, w którego wciela się Jeff Bridges, z jakieś powodu mówiący jak kopnięty w głowę przez konia Teksańczyk (rola ta będzie czarną plamą w karierze Bridgesa). To film słaby i mdły nawet wedle niewygórowanych standardów hollywoodzkich widowisk fantasy, traktujący książkowy pierwowzór raczej jako kulę u nogi, a nie źródło wspaniałych inspiracji, jakim powinny być powieści Delaneya.

Przez to obraz Bodrova jest gorszą ekranizacją i gorzej oddaje ducha „Kronik Wardstone”, niż „Wiedźmin” Brodzkiego oddawał ducha prozy Andrzeja Sapkowskiego. Fakt, może i efekty specjalne w „Siódmym synu” stoją na wyższym poziomie, tutaj trudno się przyczepić, jednak w niemalże każdym innym aspekcie Michał Żebrowski jako Gerlat kładzie na łopatki Johna Gregory’ego według Jeffa Bridgesa.

Faktem jest, że nie wiem, jakim tworem jest „Siódmy syn” w reżyserii Sergeya Bodrova, ale z pewnością nie jest to adaptacja „Kronik Wardstone” Josepha Delaneya. Tego obrazu z książką nie łączy niemalże nic.


komentarze [26]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
SirScherlock 06.11.2017 21:59
Czytelnik

To była pierwsza książka ,którą przeczytałem przed obejrzeniem filmu. I dobrze że się tak stało, zapewne gdyby się stało inaczej nie przeczytał bym ani jednej części sagi. Książka mnie wciągnęła i jestem na etapie 7 tomu, a że książki kupuje bo chcę mieć dla siebie całą sage, to w między czasie przeczyłem na e-booku pierwszą część 13 areny. I po przeczytaniu tylu książek...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
GrublukTheGrim 29.02.2016 15:31
Czytelnik

Uwielbiam serię książek, filmu nie cierpię! Tyle. :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Total_Rebel_Girl 22.05.2018 16:19
Czytelnik

Tak samo :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
EternalChaos 21.10.2021 14:03
Czytelniczka

Amen

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Aiwlys 30.01.2015 12:55
Bibliotekarka

"Kroniki Wardstone" czytałam lata temu, ale mimo wszystko w miarę je dobrze pamiętam, ten klimat, postaci i mniej więcej wydarzenia z kolejnych tomów. Rzeczywiście, po oglądnięciu zwiastunów "Siódmego syna" w zasadzie nie dostrzegłam żadnych podobieństw. Ale nie ukrywam, że film ma swój power i może się okazać całkiem ciekawym widowiskiem. Pod warunkiem, że od progu nie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ela 29.01.2015 01:23
Czytelniczka

Chcecie wiedzieć jak zniszczyć książkę po hollywoodzku? Zapytajcie Angelinę Jolie:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
blackbull 22.02.2016 17:40
Czytelniczka

Szczere :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Narri 29.01.2015 00:46
Czytelnik

Nie ma to jak grubo przesadzić. "Najlepsze współczesne powieści fantasy dla młodzieży"... Czytam fantastykę od bardzo wielu lat i niewiele książek znudziło mnie aż tak bardzo jak pierwszy tom "Kronik Wardstone". Do najlepszych im bardzo daleko.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
EmaxDomina 27.01.2015 12:34
Czytelniczka

No to już mnie nie korci - nie pójdę - nie zniosę kolejnej kinowej porażki. Pozostaje mieć nadzieję, że film może dostanie tę malinę, którą rozdają przed Oskarami :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kapitan_Maddie 27.01.2015 06:40
Bibliotekarz

Już sam trailer tego filmu ukazuje jego głupotę. Teraz jeszcze, gdy wiem, że trzynastolatka gra trzydziestolatek, to kolejny powód, żeby darować sobie ten "twór" i dzięki wielkie za to. Jednak sama książka mnie zachęciła, bo brzmi jak całkiem zacna rozrywka!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mexicano 27.01.2015 00:33
Czytelnik

A teraz tak czysto hipotetycznie wyobraźmy sobie że ten film zarobi na sie może trochę więcej. I jak by tu zrobić drugą część ? A dodam że w tym filmie tom nie ma 13 lat tylko minmu 17 nie jest też powiedziane skąd się wzieła jego mama w hrabstwie. Brak wspomnienia o tym że Stracharz też ma braci. A wątek miłosny stracharz w takiej postaci mogli sobie darować.
Odradzam ten...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
konto usunięte
27.01.2015 00:33
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Grzegorz 26.01.2015 23:55
Czytelnik

Po przeczytaniu tekstu zapałałem wielką sympatią do Autora. Doskonale rozumiem jego ból. Co zrobić, liczy się kasa, a tryby hollywoodzkiej maszyny są nieubłagane.

Dodam coś kontrowersyjnego - czy Waszym zdaniem taki Władca Pierścieni Jacksona to takie arcydzieło jak się o nim mówi, czy też raczej robienie standardowego, banalnego amerykańskiego widowiska? Bo oglądając...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Tomek 27.01.2015 12:37
Czytelnik

Akurat dla mnie "Władca Pierścieni" Jacksona jest absolutnym arcydziełem, 10/10, chociaż niestety nie uniknął Holywoodzkich zmian. Wypaczono postacie Faramira, Denetora i Boromira, zrobiono kilka idiotycznych zmian (elfy w Helmowym Jarze, dziwna śmierć Sarumana) które psuły film. Ale za resztę - 10/10, wszystko inne włącznie z aktorstwem, scenografią i muzyka idealne....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Grzegorz 27.01.2015 13:54
Czytelnik

De gustibus non est disputandum ;) Żeby nie było wątpliwości, kiedyś strasznie podniecałem się jedynką, dwie następne części już mnie nieco rozczarowały. Ale teraz kiedy wracam do całej trylogii, uważam że to zwyczajny film przygodowy według wszelkich kanonów robienia hollywoodzkich kasowych produkcji i tyle. Drogie widowisko i nic po za tym. Nie rozumiem (po latach) tych...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się