Wszystkie języki świata. Korespondencja z Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie

Tomasz Pindel Tomasz Pindel
13.10.2014

Wczoraj skończyły się 66. Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie, o których mówi się, że są największe na świecie i że stanowią obowiązkowy punkt w kalendarzu każdego wydawcy. Rzeczywiście, nie ma drugiej takiej branżowej imprezy jak ta: Frankfurt od lat cieszy się pozycją lidera i choć są inne targi również bardzo ważne dla sektora wydawniczego (jak te w Londynie czy literatury dziecięcej i młodzieżowej w Bolonii), a ponadto znakomita część państw ma własne imprezy tego typu (niektóre naprawdę ogromne, jak choćby te w meksykańskiej Guadalajarze), to Frankfurt pozostaje Frankfurtem.

Wszystkie języki świata. Korespondencja z Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie

Tegoroczna edycja mieściła się w sześciu ogromnych halach, przy czym część z nich ma po dwa lub trzy piętra. Obejście całych targów to dłuższe przedsięwzięcie. Z dwupoziomowego Forum, gdzie mieści się przestrzeń poświęcona gościowi honorowemu – tym razem była to Finlandia z jakże skandynawskim hasłem „Finland cool” – przejść można do pawilonu numer pięć, zajętego przez wystawców z całego świata: są tu zarówno stoiska kolektywne z poszczególnych państw, jak i mniejsze indywidualne. I tak idąc górnym poziomem mija się przestronny sektor turecki, by po przejściu przez stoiska państw bałkańskich wkroczyć w strefę hiszpańskojęzyczną, ze sporą wyspą wydawców brazylijskich, a zakręcając w strefie katalońskiej nawrócić do obszaru włoskojęzycznego. Z kolei na dolnym poziomie mijamy przestronny sektor nordycki, ciągnący się obok obszarów niderlandzkich i flamandzkich, a potem trafiamy na szachownicę państw środkowo- i wschodnio europejskich, gdzie Polska graniczy z Rosją, Gruzją, Czechami i Litwą, a kawałek dalej ciągną się Rumunia i Węgry, zaś tuż obok kraje blisko i daleko wschodnie.

A to wszystko raptem jedna hala… W tej z numerem sześć znajdują się agenci literaccy i więcej wydawców z całego świata, w ósmej głównie Amerykanie, w czwartej, trzypiętrowej, wydawnictwa naukowe i edukacyjne, ale też dział papeteryjny i tzw. publishing solutions, z antykwariatami na dokładkę, zaś halę trzecią opanowali przede wszystkim wydawcy niemieccy z wydzielonymi sektorami dla produkcji dla najmłodszych czytelników i komiksów.

Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to impreza, jak wspominałem, zasadniczo branżowa: owszem, w weekend trafia tu tzw. normalna publiczność, ale to nie ona jest celem tych targów. To przede wszystkim miejsce spotkań profesjonalistów: wydawców, agentów, tych, którzy szukają książek do wydania, i tych, którzy szukają chętnych do wydania ich książek, a także wszelkiej maści instytucji zajmujących się literaturą. Choć co roku słyszy się komentarze, że to już nie to, co kiedyś, że w dobie komunikacji internetowej, masowego meilingu i obrotu plikami PDF znaczenie bezpośrednich spotkań spada i najgorętsze tytuły wystawiane bywają na sprzedaż jeszcze przed imprezą, to jednak wciąż wydawcy i agenci uwijają się tu jak mrówki, miewają po kilkadziesiąt spotkań i często kompletują swoje kalendarze miesiące wcześniej. Wydaje się, że bezpośredni kontakt, nawet krótki i intensywny – spotkania rzadko przekraczają pół godziny – jest jednak cenny i trudy do zastąpienia mejlem; tutaj inicjuje się wiele rozmów, później finalizowanych już na odległość, ale też i bywają przypadki kupna na miejscu czy wręcz licytacji.

Targom nie towarzyszy zbyt rozbudowany program literacki – wyjąwszy gościa honorowego, który tradycyjnie prezentuje się z mocnym przytupem. Finowie zaprosili około pięćdziesięciu pisarzy, na uroczystym otwarciu przemawiała Sofi Oksanen, która zresztą sporą część wystąpienia poświęciła sprawom politycznym, a ściślej niespokojnym relacjom z putinowską Rosją. Dla kraju zaproszonego udział w tej roli na targach to ogromny wysiłek finansowy i organizacyjny, ale też wielka szansa na zaprezentowanie się szerokiemu światu wydawniczemu: kiedy Polska pojawiła się w tej roli w roku 2000, liczba przekładów polskiej literatury w Niemczech wzrosła skokowo i w ogóle można śmiało powiedzieć, że było to nowe otwarcie w obecności polskich autorów w świecie.

Polskie stoisko, jak co roku, zorganizowane zostało przez Instytut Książki, miało charakter kolektywny i prezentowało się na nim ponad trzydzieści wydawnictw, ale też drukarnie i warszawskie oraz krakowskie targi książki, a do tego pokazaliśmy to, co w ostatnich miesiącach wydarzyło się na polskim rynku wydawniczym: literackie nowości, nominacje do polskich nagród literackich, nagradzane książki dla dzieci i wybór nieznanej klasyki XX wieku. Nowy element stanowiły polskie jabłka, oferowane gościom, przechodniom i sąsiadom z pobliskich stoisk. Jedni dopatrywali się w tym związku z embargiem, inni nawiązania do roku 2000, kiedy to symbolem polskiego specjalnego wystąpienia było właśnie czerwone jabłko. W każdym razie były soczyste i słodkie. Zupełnie jak uczucie po lekturze dobrej książki!

Tomasz Pindel

Organizatorzy w końcowym komunikacie poinformowali, że liczba odwiedzających powinna sięgnąć 270 tys. osób.


komentarze [5]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bogdan  - awatar
Bogdan 14.10.2014 08:25
Czytelnik

Polska obecność na targach we Frankfurcie to dobra robota ze strony Instytutu Książki i przy okazji przykład udanej współpracy instytucji państwowej i prywatnych wydawnictw.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
13.10.2014 23:26
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Inna_odInnych  - awatar
Inna_odInnych 13.10.2014 22:29
Czytelniczka

W teorii dla wydawców, ale ja, jako studentka, spokojnie weszłabym nawet w te dni niedostępne dla "cywilów" :) A gdybym nie miała tak daleko do Frankfurtu to z chęcią bym pojechała, prawdę mówiąc, głównie dlatego, że moja ulubiona piosenkarka opowiadała o swojej autobiografii, która wkrótce się ukaże :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Miyako  - awatar
Miyako 13.10.2014 22:19
Czytelniczka

A ja się ślinię na krakowskie targi... Na tych we Frankfurcie trzeba by mnie było chyba trzymać na smyczy, żebym nie zaginęła gdzieś w akcji ;) Nawet jeżeli to impreza bardziej dla wydawców niż dla 'cywilów'.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Tomasz Pindel - awatar
Tomasz Pindel 13.10.2014 15:37
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post