John Green przeciwnikiem self-publishingu
(bukowylas.pl)
Self-publishing jest zjawiskiem stosunkowo nowym i wciąż mało popularnym na polskim rynku. Termin ten oznacza publikowanie utworów bez udziału wydawnictwa, co w praktyce daje autorowi pełną kontrolę nad stworzonym przez siebie dziełem. W krajach zachodnich to droga często wybierana przez początkujących autorów - dzięki takiej możliwości wydawania swoje książki opublikowały m.in. Colleen Houck (seria Klątwa Tygrysa) i Erika Leonard (Pięćdziesiąt twarzy Greya). Self-publishing ma jednak także swoich przeciwników.
Jednym z nich jest John Green, amerykański autor bestsellerów dla młodzieży trafiających na listy „New York Timesa”. Debiutował powieścią Szukając Alaski, porównywaną z Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował również kilka innych książek, w tym Papierowe miasta i Gwiazd naszych wina (obie pod patronatem LC).
Green jest sensacją mediów społecznościowych, posiada więcej niż 1.500.000 zwolenników na Twitterze. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z najpopularniejszych projektów wideo na YouTube z ponad milionem subskrybentów.
Często zatem opisywany jest jako autor, który dzięki swoim internetowym zwolennikom ma środki, by poradzić sobie samodzielnie i publikować swoje książki na własną rękę. Green zdecydowanie jednak odcina się od takich spekulacji, co więcej, w swoich wystąpieniach zdecydowanie popiera tradycyjnych wydawców. W płomiennym przemówieniu do Stowarzyszenia Księgarzy Amerykańskich, którzy wręczyli mu nagrodę Young Adult Indies Choice, apeluje, dosadnie konkludując:
Jestem czasami pokazywany jako przykład osoby, który zmienia paradygmat wydawcy, ponieważ mam dużo zwolenników na Twitterze i dużą liczbę subskrybentów na YouTube, w związku z czym, mogę się bezpośrednio zwracać do moich czytelników. W konsekwencji nie potrzebuję pośredników, księgarń czy wydawców, a w przyszłości każdy będzie taki jak ja i nikt nie będzie stał między autorem i czytelnikiem. To g.... prawda.
Pisarz twierdzi, że nie byłoby żadnej jego książki, gdyby nie niestrudzona i zaangażowana współpraca jego wydawcy i agenta, pracowników wydawnictwa oraz tysiąca innych ludzi, edytorów, pracowników magazynowych, programistów, informatyków, bibliotekarzy i księgarzy.
Bez pracy wydawcy moja pierwsza powieść zostałaby tylko moim osobistym zadowoleniem. I nawet po jej wydaniu, trudno byłoby mi znaleźć dla niej odbiorców bez poparcia, jakie dostałem ... od księgarń w całym kraju. I nie byłoby subskrybentów na YouTube ani na Tumblr, a nawet gdybym miał, to i tak nie miałbym żadnej książki, by się nią z nimi podzielić - podsumowuje Green.
W Polsce self-publishing jest okazją dla twórców, którzy chcą wydać swoje publikacje w formacie cyfrowym. Na rynku powstaje coraz więcej serwisów odpłatnie przygotowujących do wydania publikacje zgodnie z oczekiwaniami autora.
Czy myślicie, że ta forma wydawnicza ma szansę w Polsce na rozwój i zdobycie popularności wśród debiutujących pisarzy?
komentarze [8]
Wydałem samodzielnie kilka publikacji. Współpracuję też z klasycznymi wydawnictwami. Trochę o tym wiem. Self-publishing wcale nie jest łatwy, prosty i przyjemny. Współpracując z wydawnictwem ma się dużo prostsze życie, na początku więcej pieniędzy oraz dużo większy „prestiż”. Przynajmniej u nas. Owszem, ale mimo tego wolę niezależność.
--
Aleksander Sowa
Tak sądzę, że pan Green obawia się trochę konkurencji - a co mu szkodzi Selfpublishing? Przypomina mi to przypowieść o studencie docencie i profesorze - i o tym jak to ten ostatni nie pozwala dopłynąć do wyspy pozostałym... . Ja trafiłem na kilku autorów, którzy naprawdę mają świetne pomysły. Niektórzy mają dobre obycie z korektą i grafiką, inni nieco gorsze ale da się...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejDyskusja jest bezcelowa. Rynek w Polsce jest zupełnie inny od rynku w USA. Ilu jest polskojęzycznych czytelników na świecie, a ilu anglo? Nie wspomnę o kwestii podziału zysków z książki. Za granicą to może być zawód, w Polsce wyłącznie hobby (chyba, że tworzy się dzieła typu Grocholi). Najlepszym dowodem na to, że nie ma u nas agentów literackich. Dlaczego? Umarliby z głodu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejBez dobrego redaktora i weryfikacji wydawcy - szkoda zaglądać do książek wydawanych własnym sumptem. Widocznie nie są nic warte ;)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
O, temat dla mnie! Od jakiegoś czasu prowadzę taką usługę dla Autorów. I rzeczywiście, przy książce trzeba się napracować. Absolutnie nie jest tak, że to co autor napisał można od razu wydać. Byłaby to często katastrofa, i dlatego uważam, że pełny self-publishing jest tylko dla dobrze zorientowanych w całym procesie wydawniczym.
ALE – z dobrym wsparciem, może być szansą...
Jak myślę sobie, że bez self-publishingu nie wyszłyby takie książki jak 50 twarzy Greya czy Klątwa tygrysa, to zdecydowanie jestem po stronie Greena.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postOsobiście nie mam nic przeciwko publikacjom w formacie cyfrowym, ale uważam, że przygotowanie takiej publikacji, przed jej udostępnieniem jakimkolwiek odbiorcom, musi obejmować etapy obecne od zawsze w tradycyjnym procesie wydawniczym, w skrócie: poza autorem nad ostateczną formą książki powinny pracować także profesjonaliści, przede wszystkim redaktorzy i korektorzy. Nawet...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej