rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Kiedy czytasz książkę o swoim rodzinnym mieście, o wydarzeniach, które znasz z opowieści dziadków, rodziców albo z codziennej prasy, lekturę odbierasz zupełnie inaczej. Wiele osób, szczególnie po tegorocznym Marszu Równości, uważa Podlasie za krainę Ciemnogrodu, skrajnej prawicy, konserwatyzmu, zacofania i marginesu wszelakiego. Część z czytelników tej pozycji deklaruje, że ich noga na podlaskiej ziemi nie stanie. Tylko czy to właśnie nie świadczy o ich lekceważącej postawie?
Reportaże, jak każde inne formy dziennikarskiej pracy, zawsze postrzegamy przez pryzmat własnych doświadczeń i przekonań. Jeśli tę książkę przeczyta ktoś przyjmujący wszystko, co mówią inni w sposób bezkrytyczny - wywoła w nim niemałe oburzenie, możliwe, że przerwie lekturę. Natomiast gdy przeczyta ją osoba stawiająca sobie wiele pytań, wyrabiająca sobie opinię na podstawie własnej dociekliwości, poddająca w wątpliwość wszelkie skrajne przekonania - wywoła w niej zadumę i poruszenie.
Autor nie jest bezstronny - pozycja narzuca jego poglądy, co (jakich przekonań by się nie miało), jest dość mocno odczuwalne. Może odbiór byłby łatwiejszy dla czytelnika, gdyby Kącki dorósł w tej społeczności, widział codziennie te murale, graffiti, słuchał od dziecka opowieści o wybielaniu historii. Fakt faktem, że wiele przytoczonych sytuacji zostało zatuszowanych, wyciszonych. Że w szkołach nie uczy się o historii regionu. Że poza Podlasiem mało kto słyszał o Zamenhofie. Że to wszystko prowadzi do kolejnych zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca, które może nie wydarzyłyby się, gdybyśmy wszyscy dobrze znali przeszłość, wyciągali z niej wnioski i uczyli się na błędach. Ale nie jest to problem tylko Podlasia. Nie należy na podstawie tej kumulacji wyskoków oceniać całej społeczności - takie postępowanie prowadzi do tego, że ci, którzy chcą coś zmienić, ocalić od zapomnienia, poddają się, bo ich wysiłki nie są dostrzegane - za mało jaskrawe, za mało medialne. Wbrew pozorom, nawet na wsiach, zdaje się, na końcu świata, "gdzie chodzą białe niedźwiedzie a psy szczekają drugą stroną", jest wiele osób żyjących w zgodzie ze sobą bez względu na przekonania i religię. Różnorodność jest potrzebna i naprawdę można żyć w zgodzie nawet na "tym zacofanym Podlasiu" - należy tylko pamiętać, że "moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się Twoja".

Kiedy czytasz książkę o swoim rodzinnym mieście, o wydarzeniach, które znasz z opowieści dziadków, rodziców albo z codziennej prasy, lekturę odbierasz zupełnie inaczej. Wiele osób, szczególnie po tegorocznym Marszu Równości, uważa Podlasie za krainę Ciemnogrodu, skrajnej prawicy, konserwatyzmu, zacofania i marginesu wszelakiego. Część z czytelników tej pozycji deklaruje, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Tutaj nie możesz się skarżyć, mon ami. Łopatą do głowy ci kładłem, że ogień na kominku w upalny dzień lata to trochę dziwna sprawa."
Anglia, hrabstwo Essex, I wojna światowa. Pani Inglethorp, zamożna właścicielka majątku ziemskiego w Styles, poczuwa się do obowiązku pomagania innym i bycia wzorem do naśladowania w trudnych czasach. Jedną z osób, które uzyskują azyl dzięki jej wpływom jest Hercules Poirot - były detektyw policyjny, znajomy Hastingsa (narratora i przyjaciela Johna - pasierba Emilii Inglethorp). Pewnego ranka pozorna sielanka zostaje zburzona - Emilię otruto w jej własnym łóżku. Będący świadkiem wstrząsających wydarzeń Hastings postanawia poprosić Belga o pomoc w ustaleniu tożsamości mordercy. Jednak poszlaki wskazują na co najmniej dwie osoby... Czy czyjeś alibi może okazać się nazbyt przekonujące? Jak bardzo wzrasta zagrożenie bycia podejrzanym, gdy ktoś zna się na truciznach?

Pierwszy tom "przygód" Herculesa Poirot czyta się jednym tchem. W porównaniu z późniejszymi historiami, jak "Morderstwo w Orient Expressie", widać, że słynny detektyw początkowo nie tak sprawnie dedukował i był znacznie bardziej spontaniczny w okazywaniu uczuć. Jednak dandysem widocznie się urodził. Tak, stanowczo z Herculesem skaczącym i tańczącym ze szczęścia po wpadnięciu na genialny pomysł znacznie łatwiej się zaprzyjaźnić i polemizować w trakcie lektury. Oczywiście rozwiązanie zagadki jest niewyobrażalnie zaskakujące, o dziwo - nie tylko dla czytelnika.

Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do lektury. Bo któż by nie chciał zobaczyć oczami wyobraźni podekscytowanego pana Poirot, biegnącego środkiem ulicy i wymachującego rękami jak wiatrak? :)

"Tutaj nie możesz się skarżyć, mon ami. Łopatą do głowy ci kładłem, że ogień na kominku w upalny dzień lata to trochę dziwna sprawa."
Anglia, hrabstwo Essex, I wojna światowa. Pani Inglethorp, zamożna właścicielka majątku ziemskiego w Styles, poczuwa się do obowiązku pomagania innym i bycia wzorem do naśladowania w trudnych czasach. Jedną z osób, które uzyskują azyl dzięki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"(...) Ruth, na twoim miejscu nie zabierałbym tych rubinów za granicę. (...) Nie chciałbym, żebyś została obrabowana i zamordowana z powodu Serca Płomienia."
Milioner, ślepo zapatrzony w swoją córkę, w niewinnym żarcie przepowiada jej przyszłość. Wierzy, że Ruth jest równie rozsądna i trzeźwo myśląca co on, więc nie podejrzewa śmiertelnego niebezpieczeństwa zagrażającego jego spadkobierczyni... w pociągu. Tym razem tragedia rozgrywa się w przedziale sypialnym Błękitnego Ekspresu. Płomiennoruda dziedziczka wymyka się spod wzroku ojca do swego kochanka, a w ślad za nią podąża mąż-prawie bankrut-prawie lord i jego "przyjaciółka od serca". Już na początku podróży odzywa się sumienie Ruth, na skutek czego postanawia ona poradzić się szarookiej współpasażerki - panny Grey. Wyciągnięte z rozmowy wnioski pomagają jej dokonać wyboru między sercem a rozumem, jednak nikt nie dowie się kto wygrał ten pojedynek, gdyż pani Kettering nie jest dane ujrzeć błękit morza na Riwierze. Kto zakradł się do jej przedziału, będąc niewidocznym dla pokojówki Ruth? Czy ta sama osoba okazała się mieć słabość do rubinów milionerki? W jaki sposób Poirot wykorzysta podsuwane mu przez kuzynów panny Grey wskazówki?

Nic nie jest przypadkiem, ale wiele tropów prowadzi donikąd. Ponownie wyraźnie rzucające się w oczy podobieństwa bohaterów nabijają czytelnika w butelkę, a szczegóły zalewie omiatane przez nas wzrokiem okazują się kluczowe do rozwiązania zagadki. Niezawodny Hercules Poirot trafia na równie zmyślnych przestępców, pozwala cieszyć się wolnością głównym podejrzanym, by w końcu uchwycić nic niepodejrzewającego gagatka. Szybka niczym TGV akcja, blichtr przyjęć "wyższych sfer", przekręty i niedobrane małżeństwa. Jedyne co może nieco drażnić to pewność siebie detektywa - stawia się na równi z Absolutem, z pobłażliwym uśmieszkiem mówiąc: "Papa Poirot zawsze śmieje się ostatni."

"(...) Ruth, na twoim miejscu nie zabierałbym tych rubinów za granicę. (...) Nie chciałbym, żebyś została obrabowana i zamordowana z powodu Serca Płomienia."
Milioner, ślepo zapatrzony w swoją córkę, w niewinnym żarcie przepowiada jej przyszłość. Wierzy, że Ruth jest równie rozsądna i trzeźwo myśląca co on, więc nie podejrzewa śmiertelnego niebezpieczeństwa zagrażającego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam fragment zamieszczony na okładce.
Ajajajajajajaj.
Nigdy więcej.

Moje drugie spotkanie z Herculesem rozpoczęło się zupełnie inaczej niż "Morderstwo w Orient Expressie". Kazał na siebie czekać przez wiele stron, po czym wkroczył na scenę w cudownych okolicznościach przyrody... pomijając wykrwawiającego się nad brzegiem basenu człowieka.
Historia rozpoczyna się niczym powieść L.M. Montgomery. Nie powiem, stęskniłam się za Avonlea, mais, pardon, où est Poirot ?! Jednak wszystko jest po coś. Agatha postanowiła tym razem łagodniej potraktować czytelnika i zaprosić go do zabawy. Portrety psychologiczne Johna, Gerdy i Henrietty - małżeństwa i "tej trzeciej" - pozwoliły przewidzieć ich niektóre czyny, choć rozwiązanie zagadki jest mimo to nieco zaskakujące. W końcu przeciwnik detektywa musi mieć "gen geniuszu", znany przecież nie tylko u wybitnych strategów, ale także u wielkich artystów. Zatem czy na tej na wpół otwartej arenie Poirot okaże się równie skuteczny? Czy nie zamydli mu oczu i nie opóźni rozwiązania zagadki Lucy - niezwykle gadatliwa pani na włościach, sąsiadka Belga? Jak wielki wpływ na ludzkie czyny ma podświadomość i... mitologia? Czas pokaże!

Tak. Zgadłam kto zabił. I kto zginął. Przeklęte fragmenty na okładkach. Kto je dobiera?! Naprawdę, ostatni raz je przeczytałam, bo odebrało mi to najlepszą zabawę - zgadywanie. Co tu zgadywać, gdy wszystko jest podane na tacy? Czy to w ogóle można nazwać zgadywaniem? Raczej powinnam napisać: "Tak. Dopasowałam imiona do fragmentu. Wiedziałam kto kogo zabije". Cała powieść straciła przez to nieco blasku, jednak styl pisania Agathy Christie to wynagrodził - gładko przemknęłam przez ponad 250 stron, wyrobiłam dzienną normę i poznałam kolejne arkana warsztatu pracy słynnego detektywa. Nie ma na co narzekać!

Przeczytałam fragment zamieszczony na okładce.
Ajajajajajajaj.
Nigdy więcej.

Moje drugie spotkanie z Herculesem rozpoczęło się zupełnie inaczej niż "Morderstwo w Orient Expressie". Kazał na siebie czekać przez wiele stron, po czym wkroczył na scenę w cudownych okolicznościach przyrody... pomijając wykrwawiającego się nad brzegiem basenu człowieka.
Historia rozpoczyna się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Długo przymierzałam się do Christie. Czaiłam się, oglądałam okładki, gładziłam grzbiety w bibliotece. Póki Holmes był niedokończony, nie miałam serca zdradzać go z Poirotem. Jednak w ramach "przygotowań" do egzaminów natknęłam się na słowa Agathy: pomysły na kryminały przychodziły jej podczas zmywania, którego nie znosiła. Jako że wspólna nienawiść łączy najbardziej, z pierwszego feryjnego wypadu do biblioteki powróciłam z "Morderstwem..." pod pachą. Miałam nadzieję na wartką akcję, mnogość poszlak i pozornie niewytłumaczalne zdarzenia. I nie zawiodłam się.

Hercules Poirot postanawia wrócić z Azji słynnym Orient Expressem. Już początek jego podróży (brak miejsc w zazwyczaj pustym pociągu) sugeruje, że scena, na której rozegrają się tragiczne w skutkach wydarzenia, okaże się niezwykle zatłoczona aktorami. Pozornie niezwiązany ze sobą tuzin bohaterów, różnych pod każdym względem, łączy głośna tragedia sprzed lat. Hercules styka się z godnymi przeciwnikami, którzy zdają się być przygotowani na wszystko, zdolni do zmiany planu, gdy natura przestaje im sprzyjać. Jednak kto by się spodziewał Poirota w wagonie?
Czy słynny detektyw przyjmie propozycję nie do odrzucenia, złożoną przez podejrzanego milionera? Jak zareaguje na znalezienie jednego z elementów układanki we własnym bagażu? Czy ostateczna decyzja Belga okaże się prawdziwie ekscentryczna, egzotyczna chciałoby się rzec, jak na Orient Express przystało? Odpowiedź jest prosta: trzeba przekonać się na własne oczy!

"Morderstwo w Orient Expressie" sprawiło, że zwątpiłam w swą zdolność dedukcji. Chyba jednak powinnam była zapoznać się z Herculesem w innych okolicznościach, nieco mniej spektakularnych. Poszlak, wskazówek, alibi było tak wiele, że przestałam zgadywać. Zaczęłam podążać za detektywem, spróbować nadążyć za jego tokiem rozumowania. Koniec końców doszłam do właściwych wniosków, ale w nie zwątpiłam, choć powinnam była posłuchać myśli przewodniej detektywów:
"Niemożliwe nie może się zdarzyć, wobec tego pozornie niemożliwe musi być możliwe." /Poirot
"Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą." /Holmes

Tak, Sherlock i Herkules, choć posługiwali się nieco innymi metodami, a sprawy pierwszego działy się zwykle na otwartej arenie, drugiego zaś - na zamkniętym obszarze, zasługują na charakterystykę porównawczą. Punktem wyjścia byłby zapewne wygodny fotel i krótka medytacja, prowadząca do rozwikłania zagadki.

Długo przymierzałam się do Christie. Czaiłam się, oglądałam okładki, gładziłam grzbiety w bibliotece. Póki Holmes był niedokończony, nie miałam serca zdradzać go z Poirotem. Jednak w ramach "przygotowań" do egzaminów natknęłam się na słowa Agathy: pomysły na kryminały przychodziły jej podczas zmywania, którego nie znosiła. Jako że wspólna nienawiść łączy najbardziej, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie ukrywam, że "Lalkę" przeczytałam w ramach "szkolnego przymusu". Jednak po zapoznaniu się z treścią utworu, mogę śmiało stwierdzić: tak, warto było poświęcić trochę wolnego czasu na tą lekturę.

Głównym wątkiem powieści jest życie Stanisława Wokulskiego (eks-szlachcica) i jego perypetie związane z przyrodniczymi zainteresowaniami oraz romantyczną miłością do szlachcianki Izabeli Łęckiej. Wewnętrzne dylematy głównego bohatera i jego rozdarcie między racjonalizmem a skrajnym romantyzmem od lat spotykają się ze zrozumieniem jednej grupy czytelników, ale też z irytacją drugiej grupy. Osobiście dużo bardziej przypadła mi do gustu kreacja Ignacego Rzeckiego, który mimo spokojnej i poczciwej powierzchowności, potrafił udowodnić, że "nie da sobie w kaszę dmuchać".
Tytuł utworu niejednokrotnie pojawia się w powieści, ukazując jak słabi i ograniczeni w swych wyborach są ludzie. Jednak mimo powagi otulającej problemy przedstawione w "Lalce", pojawia się wiele humorystycznych akcentów, usprawniających proces czytania, jak np. /dr Szuman o Wokulskim/ "Wokulski, jestem pewny, że masz bielmo, i to nie na oczach, ale na mózgu...", "Masz, Stachu, mózg przewrócony...".

"Lalka" Bolesława Prusa (właściwie Aleksandra Głowackiego) to jedna z najlepszych pozycji kanonu lektur szkolnych. Należy do książek, których odbiór zmienia się w zależności od wieku Czytelników - dlatego warto ją przeczytać przynajmniej kilkukrotnie.

Nie ukrywam, że "Lalkę" przeczytałam w ramach "szkolnego przymusu". Jednak po zapoznaniu się z treścią utworu, mogę śmiało stwierdzić: tak, warto było poświęcić trochę wolnego czasu na tą lekturę.

Głównym wątkiem powieści jest życie Stanisława Wokulskiego (eks-szlachcica) i jego perypetie związane z przyrodniczymi zainteresowaniami oraz romantyczną miłością do szlachcianki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiekowe domostwa zawsze przyciągają uwagę.
Dorośli rozpoczynają zapoznawanie się z nimi od określenia ich wartości. Dzieci i dorośli, którym udało się zachować dziecięcą ciekawość, również określają wartość domu. Tylko, że wartość mówi o czasie, w jakim uda się poznać jego historię.

Zeszyt pierwszy - "Wrota czasu" - rozpoczyna się przyjazdem do Kilmore Cove rodziny Covenant'ów. Uwaga Czytelnika skupia się oczywiście nie na rodzicach, a ciekawszych osobnikach - bliźniakach Julii i Jasonie. Ich miejscowy kolega, Rick, okazuje się znawcą morza i wszystkiego, co z nim związane. Jest również pozornie gburowaty ogrodnik Nestor, zachowujący się jak "dorosły idealny" :)
Każdy rozsądny człowiek musi najpierw poznać miejsce, w którym będzie spędzał czas i wychowywał się przez kolejne lata. Toteż Julia i Jason z nieocenioną pomocą Ricka usiłują rozwikłać zagadkę, jaką jest były właściciel Willi Argo - Ulysses Moore. Jego dzienniki, zgromadzony księgozbiór i sprytny ogrodnik pozwalają stopniowo odkrywać to, co zaprzysięgli sobie odkryć młodzi bohaterowie.
Czy Willa Argo naprawdę ma nie-ludzkiego domownika? Dokąd zabierze przyjaciół Metis?
Odpowiedzi na te pytania przyniosą kolejne zeszyty, których przeczytania nie mogę się doczekać!

Wieelkim plusem wydania, które czytałam (inne, niż ukazane na tej stronie), jest brak ilustracji przedstawiających Julię, Jasona i Ricka - wyobraźnia może dzięki temu działać na pełnych obrotach. Ponadto okładka stylizowana na zniszczony dziennik... Wszystko zachęca do przeczytania tej książki! :)

***
"- Ten rower... - wymamrotał Jason. - Uznaje tylko dwie prędkości - albo stoi, albo pędzi z prędkością światła."

"Marzenia i wspomnienia są z tej samej mąki - musimy je piec na wolnym ogniu, by przemienić w świeży chleb, taki, który potrafi zaspokoić nasz głód na starość."

Wiekowe domostwa zawsze przyciągają uwagę.
Dorośli rozpoczynają zapoznawanie się z nimi od określenia ich wartości. Dzieci i dorośli, którym udało się zachować dziecięcą ciekawość, również określają wartość domu. Tylko, że wartość mówi o czasie, w jakim uda się poznać jego historię.

Zeszyt pierwszy - "Wrota czasu" - rozpoczyna się przyjazdem do Kilmore Cove rodziny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myszkując po antykwariacie wpadł mi w oko znajomy grzbiet - okazało się, że ponownie natknęłam się na "Klątwę miliardera".

Początkowo nie byłam w stu procentach przekonana, czy aby na pewno chcę przeczytać tę pozycję, a co dopiero widzieć ją na swojej półce. Jednak szalę na pozytywną stronę przeważył tłumacz, w którego przekład "Harry'ego" wczytują się wszyscy polscy "potteromaniacy" - Andrzej Polkowski.

"Tajemniczy diament" opowiada o zwyczajnym trzynastolatku o nieco staroświeckim (choć, nie ukrywam, iście królewskim) imieniu Gerald. Pewnego dnia zostaje wezwany "na dywanik" do dyrektora i... tak rozpoczyna się jego zwariowana przygoda oraz nowe życie. Młodociany miliarder przekona się na własnej skórze, że paparazzi i "życzliwi" ludzie mogą uprzykrzyć życie nawet najspokojniejszej osobie, ale w końcu - jak głosi znane przysłowie - "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" :)

Ostrzegam - początkowo czyta się przyjemnie, choć nie jest to najlżejsza lektura. Na szczęście wraz z kolejnymi rozdziałami możemy podziwiać rozwijający się niczym wiosenny przebiśnieg (akurat tych jeszcze nie widać, ale już blisko) zapał autora i - ku pozytywnemu zaskoczeniu - nie jesteśmy nawet świadomi, gdy przewrócimy ostatnią kartkę tej oto książki!

Czekam na kolejne tomy :)

PS Pan Polkowski chyba świadomie wybiera do tłumaczenia książki, w których choć jeden wątek łudząco przypomina "Harry'ego" - chyba nie tylko ja z sentymentem wspominam przygodę z Czarodziejem :)

Myszkując po antykwariacie wpadł mi w oko znajomy grzbiet - okazało się, że ponownie natknęłam się na "Klątwę miliardera".

Początkowo nie byłam w stu procentach przekonana, czy aby na pewno chcę przeczytać tę pozycję, a co dopiero widzieć ją na swojej półce. Jednak szalę na pozytywną stronę przeważył tłumacz, w którego przekład "Harry'ego" wczytują się wszyscy polscy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Holmes to Holmes, zainwestowanie w niego swego czasu i/lub pieniędzy na pewno zaprocentuje. Za przeczytaniem tego wydania przemawia chronologiczne ułożenie opowieści o metodach śledczych Sherlocka. Lektura jest lekka i przyjemna (dzięki wprawie sir Doyle'a), aczkolwiek istnieje kilka wad "Księgi".

To edycja zawierająca wszystkie "dokonania Sherlocka Holmesa" - z jednej strony ktoś wpadł na wspaniały pomysł, zbierając dostępne na rynku tomy i tomiki w jedną całość, jednak z drugiej - jest to wydanie dość niewygodne - format prawie A4, megagruba (ale to akurat logiczne :p) i - o zgrozo - marginesy, których prawie nie ma. Być może innym Czytelnikom nie przeszkadzałoby to w lekturze, jednak moje (i tak zaniedbane) oczy domagają się szerokich marginesów i innej, bardziej "opasłej" czcionki...
Gratulacje należą się za dobór papieru - jest on cudownie chropowaty i klimatycznie pożółkły!

Reasumując - przygody słynnego detektywa idealnie nadają się do poczytania w "wiosenny" wieczór (ach, ta kwietniowa biel za oknami) , ale również świetnie wpiszą się w letnie realia (jednak nie radzę zabierać tego wydania w podróż...) :)

Holmes to Holmes, zainwestowanie w niego swego czasu i/lub pieniędzy na pewno zaprocentuje. Za przeczytaniem tego wydania przemawia chronologiczne ułożenie opowieści o metodach śledczych Sherlocka. Lektura jest lekka i przyjemna (dzięki wprawie sir Doyle'a), aczkolwiek istnieje kilka wad "Księgi".

To edycja zawierająca wszystkie "dokonania Sherlocka Holmesa" - z jednej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetna przygodówka.
[Tak, panie Riordan, może mnie Pan strzelić za nazwanie Pana dzieła przygodówką. Nie, nie uważam, że jest denna, po prostu nie wszystkie Pana utwory to kryminały.]

Czytało mi się ją dobrze, wyłączając te chwile, gdy miałam chęć rzucić nią o ścianę. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Niekończące się podobieństwa do innych utworów. Jakich? Najróżniejszych: poczynając od Harry'ego Pottera (ostatnimi laty motywy pochodzące z tej książki są chyba najczęściej kopiowanymi...), poprzez serial animowany "Papirus" (słowa rozpoczynające każdy odcinek to idealne streszczenie "Czerwonej Piramidy"), aż do pierwszych tomów serii "Sekrety Nieśmiertelnego Nicholasa Flamela" (fabuła krąży wokół rodzeństwa - brata i siostry, oczywiście, których przygody są niewiarygodnie podobne do przeżywanych przez Sadie i Cartera).

Pomijając chwile zwątpienia w Riordanową wyobraźnię, książkę czyta się rewelacyjnie - być może dlatego, że po pierwszych rozdziałach Czytelnik nie zauważa już rażących podobieństw? Może nie jest to wyśmienicie wciągający Harry, ale przeżycia Kane'ów zostały spisane dość lekko, toteż równie lekko się je "pochłania". Aż dziw, że tyle treści zmieściło się na 533 stronach, ale może pomogła w tym mała czcionka? :) W każdym razie, nie tak mała, jakiej używa się do szkolnych "pomocy naukowych", ale też nie równie ogromna, co zastosowana w "Kodzie królów".

Okładka? Hmm, przód wg mnie zadowalający, ale rewersowy opis ujawnia zbyt wiele treści, nie pozostawiwszy pola do popisu wyobraźni Czytelników.

OSTRZEŻENIE:
Utwór polecam tylko tym osobom, które mają (tak jak ja :> ) szersze pojęcie o Starożytnym Egipcie, niż treści przekazywane na lekcjach historii. Pozostali ludzie albo będą notorycznie wpisywać coś w Google, albo nic a nic nie zrozumieją z książki. Kontekst historyczno-kulturowy Egiptu z czasów faraonów jest więc tu bardzo, bardzo ważny. Umiejętność czytania hieroglifów i znajomość j. francuskiego również :D

Świetna przygodówka.
[Tak, panie Riordan, może mnie Pan strzelić za nazwanie Pana dzieła przygodówką. Nie, nie uważam, że jest denna, po prostu nie wszystkie Pana utwory to kryminały.]

Czytało mi się ją dobrze, wyłączając te chwile, gdy miałam chęć rzucić nią o ścianę. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Niekończące się podobieństwa do innych utworów. Jakich? Najróżniejszych:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy zaczęłam czytać "ZM", nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się prawie w połowie książki. Lektura pierwszego tomu o Septimusie była wyjątkowo przyjemna. Myślę, że każdy czytając tą książkę od razu domyśli się, kim jest Chłopiec 412 czy Jenna, ale za to nie wpadnie mu nawet do głowy, w jaki sprytny sposób zostanie to wyjaśnione w opowieści.

Kiedy zaczęłam czytać "ZM", nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się prawie w połowie książki. Lektura pierwszego tomu o Septimusie była wyjątkowo przyjemna. Myślę, że każdy czytając tą książkę od razu domyśli się, kim jest Chłopiec 412 czy Jenna, ale za to nie wpadnie mu nawet do głowy, w jaki sprytny sposób zostanie to wyjaśnione w opowieści.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytając "Ostatnią bitwę" zastanawiałam się, jak zakończy się cykl "Opowieści z Narnii". Czy inni krewni Łucji, Piotra, Edmunda i Zuzanny odwiedzą Narnię, czy też nie? Stwierdziłam, że gdyby tak miało być, "OB" nie byłaby ostatnim tomem. Zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło, zostało napisane na tyle zgrabnie, aby nie odczuło się, że to już koniec przygód Czytelników z Narnią.

Czytając "Ostatnią bitwę" zastanawiałam się, jak zakończy się cykl "Opowieści z Narnii". Czy inni krewni Łucji, Piotra, Edmunda i Zuzanny odwiedzą Narnię, czy też nie? Stwierdziłam, że gdyby tak miało być, "OB" nie byłaby ostatnim tomem. Zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło, zostało napisane na tyle zgrabnie, aby nie odczuło się, że to już koniec przygód Czytelników z Narnią.

Pokaż mimo to