rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

John Glatt jest jednym z najpopularniejszych autorów true crime, jednym z najbardziej cenionych pisarzy, który w sposób niezwykle wiarygodny ilustruje nam prawdziwe wydarzenia, zbrodnie, które wstrząsnęły opinią publiczną. „Mój słodki aniołku” to kolejna książka autora, na kartach której poznajemy bulwersującą, wstrząsająca historię Lacey Spears. Historię, która jest niewyobrażalna, bo jak można skrzywdzić swoje dziecko! Zabić! Otruć! JAK!!!
Bestsellerowy pisarz „New York Timesa” ukazuje nam historię dwudziestosiedmioletniej Lacey Spears demona nie matki. Nie można przecież nazwać matką, kobietę, która świadoma swego czynu dokonuje otrucia wysokim stężeniem soli, swego pięcioletniego synka Garnetta. Choć w otoczeniu znajomych uchodziła za troskliwą, kochającą matkę, z pełnym sercem i oddaniem opiekującą się swoich synkiem, tak naprawdę okazała się człowiekiem, który bez skrupułów, świadomie zabijała swoje dziecko. Spears systematycznie publikowała w mediach społecznościowych informacje na temat problemów zdrowotnych Garnetta. W oczach lekarzy odbierana była jako niezwykle troskliwa matka, budząc ich współczucie. Dlatego też, gdy świat obiegła informacja o morderstwie najbliższe otoczenie Lacey nie dowierzało faktom, które przelewały się przez środki masowego przekazu.
Nie ukrywam, że informacje, które John Glatt przekazuje nam w książce „Mój słodki aniołku”, bulwersują, wstrząsają, zadają pytania. Jak można świadomie zabić własne dziecko? W imię czego? Popularności? Chęci zaistnienia w mediach społecznościowych? I choć ława przysięgłych hrabstwa Westchester skazała Lacey na dwadzieścia lat więzienia, w zapisie z wyrokiem jest adnotacja o możliwości przedłużenia do dożywocia. Myślę, że skorzystanie z tego prawa jest w pełni uzasadnione.
John Glatt w wyniku osiemnastomiesięcznego, dziennikarskiego śledztwa ilustruje nam historię, która nie mieści się w ludzkim umyśle. Bo jak można wyobrazić sobie obraz matki, która z premedytacją podaje przez sondę żołądkową swojemu dziecku wysokie stężenie soli, wiedząc, że doprowadzi to, do jego śmierci. Nie ma dla mnie wytłumaczenie na takie zachowanie. Nie ma taryfy ulgowej w ocenie Lacey Spears.
„Mój słodki aniołku” to zdecydowanie historia, która budzi mocne emocje. To kolejna książka Johna Glatta, w której z dziennikarską dociekliwością i dbałością o każdy szczegół ilustruje nam historię Lacey Spears – DEMONA, nie matki! To nie mieści się w głowie, dlaczego swego syna Garnetta, odkąd był niemowlęciem, specjalnie doprowadzała do choroby. A wszystko, dlatego, by zaistnieć w mediach społecznościowych. To dla mnie niepojęte!
Jeśli jesteście czytelnikami zaczytującymi się w książkach true crime, to „Mój słodki aniołku” jest książką, która spełni Wasze oczekiwania. Jeśli w tej literaturze oczekujecie, rzetelnego i wyczerpującego przedstawienia opisywanego tematu, to zapewniam Was, że książka Johna Glatta jest godną polecenia. Sięgając po ten tytuł, możecie być przekonani, że poznacie prawdę, która Wami wstrząśnie. A Czyt-NIK pełen uznania wobec twórczości Johna Glatta zachęca Was do przeczytania wcześniejszych książek dziennikarza („Zaginione dziewczyny”, „Rodzina z domu obok”, „Idealny tata”, „Sprawa Josefa Fritzla”).
Książka „Mój słodki aniołku” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia Na Faktach

John Glatt jest jednym z najpopularniejszych autorów true crime, jednym z najbardziej cenionych pisarzy, który w sposób niezwykle wiarygodny ilustruje nam prawdziwe wydarzenia, zbrodnie, które wstrząsnęły opinią publiczną. „Mój słodki aniołku” to kolejna książka autora, na kartach której poznajemy bulwersującą, wstrząsająca historię Lacey Spears. Historię, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wytrawni koneserzy kryminałów mają powód do radości. Bo oto w księgarniach pojawiła się najnowsza książka Piotra Górskiego. „Autostrada do piekła” to ósme już spotkanie ze Sławomirem Krukiem, bohaterem, który już na dobre zadomowił się w polskiej literaturze gatunkowej. Jestem przekonany, że każdy kto, ma nosa do mocnych kryminałów z charakterem doskonale zna tego bohatera, który wyróżnia się swoją osobowością. Osobowością, którą nadał mu Piotr Górski.
W najnowszej książce pt. „Autostrada do piekła” będziemy uczestniczyć w rozwiązywaniu kryminalnej zagadki, która elektryzuje nasze emocje. A każda przekładana strona potęguje je z maksymalną mocą rażenia. I bardzo dobrze, ponieważ my czytelniczy, dzięki temu uczestniczymy w wyjątkowej, niezapomnianej czytelniczej uczcie, o której nie zapomnicie nigdy, ponieważ takie emocje pozostawiają trwały ślad w naszej czytelniczej pamięci.
Na prokuratorów w Północnej Polsce padł blady strach. Gdy dochodzi do dwóch zabójstw żaden z nich nie może czuć się bezpiecznie. Tym bardziej że morderca nie zamierza zaprzestać, ponieważ jak się okazuje kolejny prokurator, otrzymuje pogróżki. Motywem jego działania jest zmuszenie organów sprawiedliwości do wypuszczenia na wolność Józefa Danika, oskarżonego o spalenie żywcem swojej rodziny. Sprawa nabiera powagi, ponieważ wymiar sprawiedliwości nie zamierza uginać się pod żądaniami mordercy. Co ważne termin rozprawy Danika jest już coraz bliżej, a każdy z prokuratorów czuje presję ze strony mordercy i strach o własne życie. Do sprawy zostaje zaangażowany Sławomir Kruk, który kilka lat wcześniej został zwolniony dyscyplinarnie. Czy zdoła on pomóc policji w schwytaniu mordercy, zanim ten ponownie da o sobie znać? Czy Kruk może czuć się bezpiecznie? A może on sam jest na celowniku mordercy?
Co ważne Sławomir Kruk znany ze swej nieustępliwości, zrobi wszystko, aby w porę schwytać szantażującego mordercę. Jaką drogę będzie musiał przejść, aby zwyciężyć w tej potyczce? Możecie być pewni, że wiele będzie się działo. Wszak Piotr Górski już nie raz udowodnił, że potrafi zarysować kryminalną intrygę, która elektryzuje nasze emocje. Jestem przekonany, że nie spoczniecie w lekturze, dopóki nie poznacie personaliów mordercy i nie dowiecie się, czy Józef Drabik będzie sprawiedliwie osądzony za swój czyn.
„Autostrada do piekła” to bez wątpienia kryminał z wysokiej półki. Z półki z NIK – Najlepszymi Interesującymi Książkami. Ósme spotkanie ze Sławomirem Krukiem zapewni nam wiele emocji. Autor z każdą książką tworzy nieszablonową historię. Historię przemyślaną, doskonale skonstruowaną, co sprawia, że nie jesteśmy tylko czytelnikami zagłębiającymi się w fabułę książki, lecz jesteśmy również uczestnikami śledztwa, które prowadzimy wraz z bohaterem tej książki.
Mocny, wyrazisty styl autora. Fabuła, która nie pozwala nam odetchnąć ani na chwilę. Mrożące krew w żyłach wydarzenia, których jesteśmy świadkami. Strach prokuratorów, który udziela się również nam, to mocne elementy „Autostrady do piekła”. Zatem zasiądźcie wygodnie w swoich siedziskach i dajcie porwać się historii stworzonej przez Piotra Górskiego, autora, który ponownie zachwyca swym kunsztem w tworzeniu historii trzymającej w permanentnym napięciu. Czego więcej chcieć od takich kryminałów? Więcej takich kryminałów! Zatem po lekturze tej książki i umieszczeniu jej na zaszczytnej półce NIK – Najlepszych Interesujących Książek, będę wypatrywał kolejnego kryminału z udziałem Sławomira Kruka.
Książka „Autostrada do piekła” ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska

Wytrawni koneserzy kryminałów mają powód do radości. Bo oto w księgarniach pojawiła się najnowsza książka Piotra Górskiego. „Autostrada do piekła” to ósme już spotkanie ze Sławomirem Krukiem, bohaterem, który już na dobre zadomowił się w polskiej literaturze gatunkowej. Jestem przekonany, że każdy kto, ma nosa do mocnych kryminałów z charakterem doskonale zna tego bohatera,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W literackich, kryminalnych kręgach Ludwik Lunar wyrasta na pisarza, którego twórczość zasługuje na uznanie. Już debiutancką książką „Za nasze grzechy” zwrócił swoją uwagę tak bardzo, że wielu z nas wyczekiwało premiery kolejnego kryminału. I oto nastał ten dzień – w księgarniach ukazała się druga książka autora pt. „Przeszłość nie umiera nigdy”. A my dzięki temu ponownie spotykamy się z prokuratorem Emilem Grabem. Co więcej, weźmiemy udział w rozwiązywaniu kryminalnej zagadki, a jej każdy misternie utkany element tworzy historię, której nie sposób zapomnieć. Dlatego też Czyt-NIK poleca! Czyt-NIK patronuje!
W Zaciszu dochodzi do morderstwa młodej dziewczyny. Zbrodnia, do której doszło w tajemniczym kompleksie Kamiennych Kręgów, wstrząsnęła lokalną społecznością małego miasteczka na północy kraju. Brutalność mordercy rzuca strach na każdego mieszkańca wioski, a w nas czytelnikach wzmaga jak najszybszą chęć jego schwytania. Dlatego też możecie być pewni, że gdy tylko weźmiecie do rąk ten kryminał, nie puścicie go dopóty, dopóki nie poznacie personaliów mordercy. A ten dokonał zbrodni łudząco podobnej do tej, która wydarzyła się w tych okolicach dwadzieścia pięć lat temu. Co najciekawsze Oskar Aker zwany Krwawym Kolekcjonerem odsiaduje karę za zbrodnię sprzed lat. Zatem to nie on! Kto? Naśladowca! A może zbrodnia w Kamiennych Kręgach jest zemstą? Na kim? Za co? Odpowiedzi na te pytania zapisane są na kartach kryminału „Przeszłość nie umiera nigdy”. Ludwik Lunar już zna odpowiedzi na te pytania. Czyt-NIK również. Teraz Wasza kolei!!!
Proszę mi wierzyć, że to nie koniec emocji płynących z lektury tej książki. Lokalny biznesmen Igor Rataj naciska na komendanta policji, aby ten nie nadawał tej zbrodni zbytniego rozgłosu. Mężczyzna bowiem nie był w najlepszych komitywach z ofiarą. Czy ten fakt stawia go na pierwszej linii oskarżonych? Dlatego też do akcji wkracza młoda policjantka Klara Bojar, która przy wsparciu prokuratora Emila Graba będzie dążyła do tego, aby poznać prawdziwą twarz mordercy. A gdy dodam, że najbliższa przyjaciółka ofiary ginie bez śladu, a dziennikarka śledcza Pola Sass trafia na pewien trop, to jeszcze bardziej spotęguję Waszą chęć sięgnięcia po „Przeszłość nie umiera nigdy”.
Nie da się ukryć, że Ludwik Lunar stworzył kryminał, który może konkurować z dziełami wybitnych, bardzo dobrze znanych i lubianych pisarzy tego gatunku. Kolejna historia stworzona przez autora zapiera dech w piersiach, wprawiając nasze czytelnicze serce w drgania. A to przecież w doskonale skrojonym kryminale jest rzeczą pożądaną. Zatem jeśli pożądacie kryminału z górnej półki, to nie musicie daleko szukać, gdyż „Przeszłość nie umiera nigdy” jest na wyciągnięcie ręki.
Czyt-NIKowa półka z patronatami oraz NIK-ami, Najlepszymi Interesującymi Książkami zyskała kolejny jakże ważny, cenny tytuł. Natomiast Ludwik Lunar drugą częścią cyklu z prokuratorem Emilem Grabem dowiódł, że potrafi stworzyć nietuzinkowego bohatera i historię, która elektryzuje nasze emocje z maksymalną siłą. A ja z równie maksymalną nadzieją wypatruję kolejnej książki autora. Panie Ludwiku proszę pisać, ku radości miłośników kryminałów, którzy pożądają takich perełek.
Książka „Przeszłość nie umiera nigdy” ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska

W literackich, kryminalnych kręgach Ludwik Lunar wyrasta na pisarza, którego twórczość zasługuje na uznanie. Już debiutancką książką „Za nasze grzechy” zwrócił swoją uwagę tak bardzo, że wielu z nas wyczekiwało premiery kolejnego kryminału. I oto nastał ten dzień – w księgarniach ukazała się druga książka autora pt. „Przeszłość nie umiera nigdy”. A my dzięki temu ponownie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile człowiek jest w stanie zrobić dla miłości? Jak wiele poświęcić? Jak wiele znieść? Myślę, że każdy z nas może odpowiedzieć na te pytania zgodnie z własnym systemem wartości. Po przeczytaniu najnowszej powieści Anny Rybakiewicz możemy uświadomić sobie, że w imię miłości człowiek gotowy jest na największe poświęcenia. Nie spogląda wówczas na siebie, lecz w stronę swej drugiej połówki. Podobnie jak Henia bohaterka poruszającej powieści „Ocaleni dla miłości”.
Piąta już książka Anny Rybakiewicz porusza najczulsze struny naszych emocji. Czytelnicy sięgający po powieści obyczajowo-historyczne z tłem wojennych mroków poznając tę opowieści, przeżyją wiele emocjonujących chwil. Docenią również czasy, w których mogą swobodnie korzystać z uroków życia. Cieszyć się nim, bez poczucia strachu, lęku, niebezpieczeństwa. Dzięki tej lekturze możemy uświadomić sobie, że wolność jest ogromną wartością, którą warto doceniać.
Anna Rybakiewicz na kartach powieści „Ocaleni dla miłości” zaprasza nas do poznania historii Heni, która w imię miłości do ukochanego Moszka podjęła się trudnej misji wydostania go z łomżyńskiego getta. Świadoma niebezpieczeństwa utraty własnego życia była gotowa na największe poświęcenie. Nie zważając na nic, pomogła również w ucieczce małej dziewczynce, dla której stała się matką. Takie poświęcenie i oddanie zasługują na najwyższe uznanie. To pokazuje jak bardzo trudne czasy, budują ludzi wielkich, tworzą autorytety, bo bez wątpienia Henia może być dla nas wzorem do naśladowania.
Pragnę dodać, że nie tylko historia Heni poruszyła moje emocje. Anna Rybakiewicz kreśli losy, które miały miejsce wiele lat, już po zakończeniu II wojny światowej. Pewnego dnia w życiu Agaty – prawnuczki Heni pojawia się Benjamin – tajemniczy mężczyzna, który przyjechał z Izraela, aby odkryć historię swoich przodków. Warto, aby poznał ją także każdy z nas. Dlatego z całego serca polecam Wam lekturę powieści „Ocaleni dla miłości”.
Poznając tę historię, zastanawiałem się czy dziś ludzie byliby gotowi na takie poświęcenia? I szczerze mówiąc nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. A jeśli zapytalibyście mnie, dlaczego warto sięgnąć po powieść „Ocaleni dla miłości” to mogę podać wiele powodów. Lekkość pióra Anny Rybakiewicz w tworzeniu ujmującej historii, która daje do myślenia. Realność fabuły, co sprawia, że poznawana historia, która jest wynikiem kreatywności autorki, zdaje się być opisem prawdziwych wydarzeń. To kolejna wciągająca, poruszająca, porywająca historia, która nie ulatuje wraz z przełożeniem ostatniej strony. Ona pozostaje w naszej pamięci już na zawsze. A ja zawsze, gdy będę wspominał tę opowieść, będę przepełniony wdzięcznością za czasy, w których żyję, za czasy pozbawione wydarzeń, których doświadczyła Henia. Zdecydowanie polecam Wam lekturę najnowszej powieści Anny Rybakiewicz.
Książka „Ocaleni dla miłości” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia

Ile człowiek jest w stanie zrobić dla miłości? Jak wiele poświęcić? Jak wiele znieść? Myślę, że każdy z nas może odpowiedzieć na te pytania zgodnie z własnym systemem wartości. Po przeczytaniu najnowszej powieści Anny Rybakiewicz możemy uświadomić sobie, że w imię miłości człowiek gotowy jest na największe poświęcenia. Nie spogląda wówczas na siebie, lecz w stronę swej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiktor Forst to bohater, którego powinien znać każdy miłośnik kryminałów! A już na pewno Remigiusz Mróz jest pisarzem, którego nikomu przedstawiać nie trzeba! Natomiast to, co autor przedstawił w najnowszej odsłonie z komisarzem Forstem, pozostanie w pamięci każdego, kto sięgnie po „Berdo”. Dziewiąte spotkanie z rzeczonym bohaterem było wyjątkowym spotkaniem, nie w Tatrach, lecz w Bieszczady, które miały być azylem to poharatanego przez życie Forsta.
To właśnie w tym rejonie Polski, w małym wiejskim zakątku zaszczył się, aby zapomnieć o życiowych ciosach, które uderzyły w niego niczym piorun. Zajmując się podupadłym gospodarstwem, pragnie odnaleźć harmonię życia. Niestety jak to w życiu Forsta bywa, nie będzie mu to dane. Można rzec, że morderstwa lgną do niego niczym ćmy do światła.
Jak się okazuje w okolicy dochodzi do wstrząsającego znaleziska. Odkryto bowiem ciała, których nie można zidentyfikować, a każda z ofiar ma wypalony symbol między oczami. Czy zatem komisarz Wiktor Forst znajdzie w sobie na tyle sił, aby przyjrzeć się tej tajemniczej sprawie z bliska. Zwłaszcza że działania tamtejszej policji prowadzą na manowce. Co najgorsze w górach dochodzi do kolejnych makabrycznych odkryć. Czy Forst da temu kres? Przekonajcie się sami i sięgnijcie po „Berdo”.
Wiktor Forst dla mnie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów w polskiej literaturze kryminalnej. To bohater z krwi i kości. Wyrazisty. To, jak potraktowało go życie, przechodzi wszelkie wyobrażenia. Tutaj pomysłowość Remigiusza Mroza dosięgnęła szczytu. Dlatego też książki z udziałem Forsta cieszą się wśród polskich czytelników ogromnym uznaniem. I przyznam szczerze, że Czyt-NIK zdecydowanie należy do tego grona.
A Ty drogi Czytelniku, jeśli jeszcze nie jesteś w klubie miłośników Forsta, to jestem przekonany, że po lekturze książek z jego udziałem, chętnie do niego się zapiszesz. Dlatego warto zapisać sobie kolejność tytułów, po które warto sięgnąć – „Ekspozycja”, „Przewieszenie”, „Trawers”, „Deniwelacja”, „Zerwa”, „Halny”, „Przepaść”, „Widmo Brockenu”. Dziewiąta część pt. „Berdo” jest doskonałym dopełnieniem historii komisarza Wiktora Forsta. Miejmy nadzieję, że nie jest to ostatnie spotkanie z tym kultowym już bohaterem.
Remigiusz Mróz ponownie zaprosił mnie do wyjątkowej podróży w polskie góry. Podróży, wraz z Forstem, człowiekiem ze stali, człowiekiem z kamienia, człowiekiem, w którego życiu nie brakowało stromych ścieżek, dlatego teraz został komisarzem na wygnaniu. Jeśli zaś o „Berdo” chodzi to książka ta nie opuści mej domowej biblioteczki – ba, znajdzie się w jej honorowym miejscu NIK – Najlepszych Interesujących Książek.
Książka „Berdo” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia Mroczna Strona

Wiktor Forst to bohater, którego powinien znać każdy miłośnik kryminałów! A już na pewno Remigiusz Mróz jest pisarzem, którego nikomu przedstawiać nie trzeba! Natomiast to, co autor przedstawił w najnowszej odsłonie z komisarzem Forstem, pozostanie w pamięci każdego, kto sięgnie po „Berdo”. Dziewiąte spotkanie z rzeczonym bohaterem było wyjątkowym spotkaniem, nie w Tatrach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy zemsta jest etyczna? Czy w etyce jest miejsce na zemstę? Jak długa jest granica między zemstą a etyką? A może jest między nimi cienka linia, którą przerwać może najmniejsze drgnięcie gniewu zrozpaczonego człowieka? Te i wiele więcej pytań pojawiało się w mojej głowie podczas lektury najnowszej książki Maxa Czornyja. „Wszyscy jesteśmy mordercami” to jakże mordercza intryga skrojona mistrzowską miarą, która świadczy o geniuszu autora.
Thriller psychologiczny, którego lekturę Wam polecam, posiada to wszystko, co winien mieć rasowy thriller psychologiczny. Intryga, która wbija w fotel. Zagadka, która zapiera dech w piersiach. Twist, który przyprawia o szybsze bicie serca. I mógłbym tak wymieniać jeszcze długo… i długo jeszcze nie zapomnę historii, którą Max Czornyj w książce „Wszyscy jesteśmy mordercami” doskonale wkomponował w papier. Papier, z którego sczytywałem każde słowo historii profesora etyki Klausa Martina.
Pewnego dnia Klaus i jego żona padli ofiarą napadu. Niestety to wydarzenie pociąga za sobą kolejne, dramatyczne konsekwencje. Dotychczasowe życie mężczyzny zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. A wszystko związane jest z przepełniającą go chęcią zemsty, która wydawałoby się nie jest domeną człowieka na wskroś etycznego. Jednak jak się okazuje, to właśnie życie jest najlepszym weryfikatorem naszych etycznych zachowań.
Nie da się ukryć, że najnowsza książka Maxa Czornyj dotyka ważnych kwestii. Zemsta od pokoleń była obecna w naszej historii. Od pokoleń również wpaja się nam etyczne zachowania. I jak historia pokazuje, w walce zemsty z etyką, etyki z zemstą nie ma wygranych ani przegranych. To również uświadomił mi thriller psychologiczny „Wszyscy jesteśmy mordercami”.
Max Czornyj zaprasza nas również do dyskusji na temat granic etyki, zemsty. Zadaje nam pytanie, czy my sami wiemy do czego jesteśmy zdolni, czy jesteśmy świadomi swoich (nie) etycznych zachowań? Czy w naszym etycznym podejściu istnieje granica, której nie przekroczylibyśmy? Wszak, jak napisała niegdyś Wisława Szymborska „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”
Max Czornyj już dawno, dawno temu zdobył moje maksymalne, czytelnicze uznanie. I z każdą kolejną książką utwierdza mnie w słuszności mojej opinii. Dodam również, że najnowszą książką ponownie podniósł poprzeczkę. Czy istnieje jakaś granica tej wysokości? Czas pokaże! Choć uważam, że na to pytanie nie ma odpowiedzi, ponieważ pisarska ambicja i twórcza kreatywność Maxa Czornyja nie znają granic! Zatem dajcie porwać się historii zapisanej na kartach najnowszego dzieła autora. Będziecie ukontentowani. Czyt-NIK Wam to gwarantuje! Czyt-NIK Was o tym zapewnia!
Książka „Wszyscy jesteśmy mordercami” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia Mroczna Strona

Czy zemsta jest etyczna? Czy w etyce jest miejsce na zemstę? Jak długa jest granica między zemstą a etyką? A może jest między nimi cienka linia, którą przerwać może najmniejsze drgnięcie gniewu zrozpaczonego człowieka? Te i wiele więcej pytań pojawiało się w mojej głowie podczas lektury najnowszej książki Maxa Czornyja. „Wszyscy jesteśmy mordercami” to jakże mordercza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marek Stelar jest jak KAMELEON. Potrafi odnaleźć się w każdym gatunku literackim, w którym tworzy. A tworzy kryminały, thrillery i komedie kryminalne. Każde oblicze autora urzeka kreatywnością w tworzeniu intrygujących historii. A w przypadku najnowszego dzieła szczecinera, historii, która bawi do łez, a także podsyca nasze emocje nutką kryminalnej intrygi. Połączenie tych dwóch elementów jest gwarancją NIK – Najlepszej Interesującej Książki – kolejnej książki, którą warto zaprosić do swej domowej biblioteczki.
„Kameleon” to komedia kryminalna, o której za każdym razem myśląc, uśmiecham się w myślach. We wspomnieniach o złodzieju, który… dał się okraść. Czyli jest w tym fachu ktoś lepszy od Mikołaja Borzyma, złodzieja w drugim pokoleniu, który uważa się za najlepszego z najlepszych. W takim razie do diaska, dlaczego dał się okraść?! Cóż za czort go okradł?
Borzym nie działa jednak w pojedynkę. Do spółki w swych złodziejskich poczynaniach ma wspólniczkę, która udając sprzątaczkę, sprytnie okrada niejedno mieszkanko. Niestety pewnego dnia dobra passa znika niczym kosztowności z domostw, które Borzym okradał przez te wszystkie lata swej niecnej działalności. Na drodze jego złodziejskiej aktywności staje Myszowaty – tajemniczy funkcjonariusz rządowej agencji. Jaką propozycję złoży Borzymowi? Czy będzie to propozycja nie do odrzucenia? Faktem jest, że czyt-NIKowa propozycja lektury najnowszej komedii kryminalnej Marka Stelara jest tą, której nie sposób się oprzeć.
Sięgając po „Kameleona”, znajdziemy się w samym centrum intrygi. A czytelnicze emocje sprawią, że naszą skórę pokryje gęsia skórka. To przez wątek kryminalny. A łzy płynące z naszych oczu – będą łzami śmiechu. Zatem czego chcieć więcej? Więcej takich komedii kryminalnych, na których pisaniu Marek Stelar się zna. Nie ma to tamto! Dlatego też, jeśli pragniecie pośmiać się do rozpuku i poczuć sieć kryminalnej intrygi, to „Kameleon” jest właśnie dla Was.
Marek Stelar przeszedł w pisaniu na zawodowstwo. A ja dodałbym jeszcze, że osiągnął mistrzostwo w tworzeniu historii intrygujących, w pełni skupiających naszą czytelniczą uwagę. I niezależnie od tego, jakiego gatunku się dotknie, to za każdym razem tworzy dzieło godne bestsellera zasługującego również na miano NIK – Najlepszej Interesującej Książki. Dlatego też zasłużenie ta komedia kryminalna trafia właśnie na tę półkę. Niech trafi również na Waszą! Zdecydowanie polecam!
Książka „Kameleon” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia

Marek Stelar jest jak KAMELEON. Potrafi odnaleźć się w każdym gatunku literackim, w którym tworzy. A tworzy kryminały, thrillery i komedie kryminalne. Każde oblicze autora urzeka kreatywnością w tworzeniu intrygujących historii. A w przypadku najnowszego dzieła szczecinera, historii, która bawi do łez, a także podsyca nasze emocje nutką kryminalnej intrygi. Połączenie tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze, z ogromną radością, ekscytacją i zadowoleniem sięgam po książki Krzysztofa Pyzi. Gdy tylko ukazała się najnowsza książka autora pt. „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski” ochoczo zabrałem się za lekturę. I przyznam szczerze, że byłem zadowolony ze swojego wyboru. Czytając tę książkę, otrzymałem ogromną dawkę historii o naszym kraju. Historii przedstawionej w anegdotycznej formie, na wesoło. Takie lekcje historii to ja kupuje. Dzięki autorowi mogłem przypomnieć sobie najważniejsze dzieje naszego rodu, a przy tym pośmiać się i spojrzeć nieco z przymrużonym okiem na losy naszego kraju.

Często mówi się, że nam Polakom brakuje dystansu do siebie, do naszej historii. Krzysztof Pyzia ma ten dystans, i na kartach swej najnowszej książki ukazuje go w pełnej krasie. Co też udziela się nam czytelnikom, którzy zasiedli do lektury. Co ważne, to, co zapisane jest na kartach „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski” oparte jest na prawdziwych wydarzeniach. Autor nie konfabuluje, lecz z uśmiechem ukazuje nam wydarzenia, które zapisały się w historii naszego rodu.

Sięgając po ten tytuł, znajdziemy się w królewskiej sypialni. Poznamy historię króla, który dał nogę, gdy tylko zobaczył kandydatkę, którą miał poprosić o rękę. Dziennikarz Radia ZET wykazał się ogromnym poczuciem humoru i dystansem. Co ważne humor udziela się również nam. Dlatego, jeśli narzekacie na brak dobrego samopoczucia i doskwiera Wam nuda, to koniecznie sięgnijcie po „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski”. Lektura tej książki pozwoli Wam spojrzeć na naszą historię nieco inaczej… weselej.

Krzysztofa Pyzia ukazuje nam twarze wyjątkowych monarchów Polski. Bolesław Chrobry, Mieszko II, Władysław Herman, Bolesław Krzywousty, Kazimierz III Wielki – ich historie poznawaliśmy na lekcjach w nieco sztywny sposób. Teraz możemy spojrzeć na nią z przymrużeniem oka. A możecie być pewni, że nie zmrużycie oczu, dopóki nie przeczytacie całej książki. Dlaczego Kazimierz Wielki miał przydomek WIELKI? Dlaczego Polacy wymyślili strajki i który z nich zapisał się w kronice świata? Jakie były najgorsze decyzje w całej historii naszego kraju? Tego i jeszcze więcej dowiecie się z lektury książki „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski”.

Krzysztof Pyzia w swej najnowszej książce ze swadą, niezwykłą lekkością opowiada nam o naszych przodkach, bawi się historią. Co ważne nie dopisuje swojej wizji tego, jak było dawno, dawno temu, lecz sprawia, że dziś możemy uśmiechnąć się do historii. Dzięki temu nasze nieco pesymistyczne podejście do losów naszych przodków przeobrazi się w pozytywne nastawienie… i może nawet dumę względem naszej historii. Takie podejście do tematu, jakiego dokonał autor, sprawi, że poznawanie historii naszego kraju będzie przyjemnością, a nie koniecznością dyktowaną zdobyciem pozytywnych ocen w szkole. Zatem młodzi i starzy przeczytajcie książkę, która z humorem ilustruje nam naszą historię. Dobra lektura i zastrzyk pozytywnej energii i humoru gwarantowane. Aha a na końcu książki Krzysztofa Pyzia zaprasza nas do rozwiązania testu. Nie ciążowego, lecz takiego, który powie nam, czy jesteśmy prawdziwymi Polakami.

Książka „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski” ukazała się nakładem Wydawnictwa Bellona

Zawsze, z ogromną radością, ekscytacją i zadowoleniem sięgam po książki Krzysztofa Pyzi. Gdy tylko ukazała się najnowsza książka autora pt. „Wyszło jak zwykle… rozbrajająca historia Polski” ochoczo zabrałem się za lekturę. I przyznam szczerze, że byłem zadowolony ze swojego wyboru. Czytając tę książkę, otrzymałem ogromną dawkę historii o naszym kraju. Historii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niedawno odkryłem twórczość prokuratora, który zachwycił mnie niebywałą pomysłowością tworzenia kryminalnej historii, która zmroziła moją czytelniczą krew. Prawdziwość, realność tej historii, sprawiła, że czytając tę książkę, odnosiłem wrażenie, jakbym poznawał wydarzenia, które miały miejsce w prawdziwym życiu. Jest to bez wątpienia zasługą kreatywności pisarza, który opierając się na swym zawodowym doświadczeniu, kreśli historię, która nie ulatuje z naszej pamięci wraz z odłożeniem tej książki na półkę NIK – Najlepszych Interesujących Książek.
Cyryl Sone, bo mowa o twórczości tego pisarza, który tworzy pod pseudonimem, zarysował fabułę, która elektryzuje nasze czytelnicze zmysły już od pierwszych stron. Co ważne napięcie to nie opuszcza nas ani na chwilę. Potęguje w naszym umyśle z każdą przekładaną stroną. Gdy dowiadujemy się o zbiorowym samobójstwie trzech licealistów, nasze emocje sięgają zenitu. Nieustannie zastanawiamy się, co takiego się stało, że Norbert, Sara i Tomek targnęli się na swoje życie. Sprawą zajmuje się doświadczony i nieugięty prokurator Konrad Kroon. Opierając się na swoich umiejętnościach jest przekonany, że samobójstwa te mają drugie dno. Co będzie musiał zrobić, aby się do niego dokopać? Jaką drogę będzie musiał przejść, aby dowiedzieć się, co sprawiło, że trójka młodych ludzi odebrała sobie życie? Co ciekawe trzy różne zbrodnie łączą liczby pozostawione przy ciałach ofiar. Czy zatem mamy do czynienia z morderstwem? Czy może jednak ktoś przyłożył rękę do śmierci Norberta, Sary i Tomka.
Nie ukrywam, że czwarta część z udziałem prokuratora Konrada Kroona wzbudziła moją czytelniczą uwagę. „Wszystko, co widziałeś” to zdecydowanie kryminał, który w pełni usatysfakcjonuje miłośników mocnych kryminałów. Dlatego też, jak na Czyt-NIKa, konesera gatunku przystało, postanowiłem sięgnąć po trzy wcześniejsze książki z udziałem tegoż bohatera. „Krzycz, jeśli żyjesz”, „Świat ci nie wybaczy” i „Nigdy już nie uciekniesz” to książki, które wpisuję na listę „do przeczytania”.
Warto dodać, że Cyryl Sone stworzył historię zapierającą dech w piersiach. Historię z wieloma zagadkami. A ich rozwiązywanie gwarantuje nam miłośnikom kryminałów nie tylko doskonałą czytelniczą ucztę, lecz również jest możliwością sprawdzenia naszych detektywistycznych umiejętności. Zatem jeśli od kryminału oczekujecie tajemniczej, mrocznej historii, to zdecydowanie książka „Wszystko, co widziałeś” jest właśnie dla Was. A ja z pozytywnym nastawieniem zapatruję się na lekturę wcześniejszych książek autora, który mam nadzieję, jeszcze nie raz zachwyci nas swą umiejętnością tworzenia historii, które zelektryzują nasze czytelnicze emocje.
Doskonały styl autora. Niebywała kreatywność w tworzeniu intrygi. Nieustępliwość prokuratora Konrada Kroona to zdecydowanie elementy sprawiające, że zatopicie się w lekturze tej książki. Myślę, że każdy, kto po nią sięgnie, tak samo, jak Czyt-NIK będzie w pełni ukontentowany. Dlatego też nie czekajcie ani chwili dłużej, tylko oddajcie się tej czytelniczej uczcie, do której zaprasza Cyryl Sone.
Książka „Wszystko, co widziałeś” ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak Koncept

Niedawno odkryłem twórczość prokuratora, który zachwycił mnie niebywałą pomysłowością tworzenia kryminalnej historii, która zmroziła moją czytelniczą krew. Prawdziwość, realność tej historii, sprawiła, że czytając tę książkę, odnosiłem wrażenie, jakbym poznawał wydarzenia, które miały miejsce w prawdziwym życiu. Jest to bez wątpienia zasługą kreatywności pisarza, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślę, że mało kto nie zna mitu o Herkulesie. Jestem również przekonany, że wielu z nas ciekawych jest nowej jego wersji zaprezentowanej przez Phoenicię Rogerson. Autorka w książce „Herk” ukazuje nam nowe, własne spojrzenie na historię Herkulesa. Poznając ją, zapewnicie sobie wiele czytelniczych wrażeń. Dobry humor, doskonała zabawa – gwarantowane. Czyt-NIK Was o tym zapewnia.
„Herk” to doskonała czytelnicza zabawa. „Herk” to powieść, od której nie można się oderwać. „Herk” to nowa wersja mitu o „Herkulesie”. I proszę mi wierzyć, że jest znacznie więcej powodów (niż trzy), aby sięgnąć po tę powieść. Phoenicia Rogerson w niezwykle błyskotliwy i jakże wesoły sposób kreśli historię herosa mitologii rzymskiej. Choć wgłebiając się w lekturę tej książki uświadamiamy sobie, że to nie Herkules gra w tej historii pierwsze skrzypce. Zatem kto? Mogę zdradzić Wam, że bohaterów jest kilku.
Rozpoczynając czytelniczą przygodę z książka „Herk”, spotkamy się z matką Herkulesa – Alkmeną, jego żoną – Megarą, jego pierwszym przyjacielem – Hylasem oraz Eurysteusza, który był nadzorcą prac Herkulesa. Zatem warto przyjąć zaproszenie do lektury tej powieści i poznać tę rodzinę, aby tym samym stać się jej częścią. A proszę mi wierzyć obcowanie w kręgu bohaterów powieści „Herk” to wyjątkowa czytelnicza uczta, którą wspominać będziecie, zerkając na półkę NIK – Najlepszych Interesujących Książek, ponieważ to, że powieść ta zasługuje na to miano, jest dla mnie sprawą oczywistą.
Myślę, że każdy młody czytelnik, który nie zna jeszcze mitu o Herkulesie, po przeczytaniu tej książki, z jeszcze większą chęcią będzie chciał to zmienić. Natomiast czytelnicy, którzy mieli przyjemność ją już poznać, niech przeczytają „Herk”, aby wczytać się w historię przyjaciół, wrogów, rywali i ofiar Herkulesa, którym Phoenicia Rogerson udziela głosu na kartach swej debiutanckiej powieści. I mam nadzieję, że autorka tworzy w swej wyobraźni kolejne historie, które chętnie poznam. Jestem przekonany, że nie jestem odosobniony w tych oczekiwaniach.
Nie ukrywam, że „Herk” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie książką, której fabuła opiera się o mitologię. I przyznam szczerze, że jest to bardzo ciekawy zabieg, który może zachęcić współczesnego, młodego czytelnika do sięgnięcia po mitologię, a tym samym rozwijania czytelniczych zainteresowań. Zatem jeśli ta recenzja zainteresowała Wasze czytelnicze serca, to koniecznie sięgnijcie po nową wersję mitu o Herkulesie.
Książka „Herk” ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska

Myślę, że mało kto nie zna mitu o Herkulesie. Jestem również przekonany, że wielu z nas ciekawych jest nowej jego wersji zaprezentowanej przez Phoenicię Rogerson. Autorka w książce „Herk” ukazuje nam nowe, własne spojrzenie na historię Herkulesa. Poznając ją, zapewnicie sobie wiele czytelniczych wrażeń. Dobry humor, doskonała zabawa – gwarantowane. Czyt-NIK Was o tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachwycony lekturą najnowszej książki Anny Dziewit-Meller pt. „Juno” sięgnąłem po wcześniejszą, która ponownie zawitała do księgarń. „Góra Tajget” to książka, której przesłanie mocno trafia do naszej wrażliwości. To historia, która nie tylko porusza, która nie tylko daje do myślenia. To historia, która uświadamia nam, jak bardzo przeszłość, może kreować nasze wyobrażenia związane z teraźniejszością czy też przyszłością. Jak bardzo demony z przeszłości mogą budzić w nas lęk o nas czy też naszych bliskich. Jak bardzo historia ludzkości, może przyćmić poczucie bezpieczeństwa.
Bohaterem „Góry Tajget” jest pochodzący ze Śląska Sebastian. Mężczyzna prowadzi przyszpitalną aptekę. Wraz z żoną wychowuje dwuletnią córkę. Pewnego dnia poznaje mroczną historię szpitala. To właśnie tutaj w ramach akcji T4, Gertruda Luben podczas II wojny światowej prowadziła medyczne eksperymenty na najmłodszych pacjentach. Niestety nigdy nie została skazana prawomocnym wyrokiem. Jedyną ocalałą ofiarą Luben był mały Rysiu. Jego historia porusza, uświadamia nam jak wiele zła potrafi wyrządzić człowiek drugiemu człowiekowi.
Sebastian poznając tę historię jeszcze bardziej odczuwa lęk związany z bezpieczeństwem córeczki. Obawia się, że historia może zatoczyć koło a on sam w obliczu wojny nie będzie potrafił zapewnić swej córeczce, swej rodzinie dostatecznego poczucia bezpieczeństwa. Myślę, że te lęki są nie tylko obawami bohatera tej historii. Są wyrazem odczuć każdego z nas. Niech ta książka będzie dla nas próbą zrozumienia emocji, ludzi, którzy żyli i dorastali w czasach wojennej rzeczywistości.
Anna Dziewit-Meller doskonale wczuła się w emocje ludzi dotkniętych lękiem, strachem, jaki buduje się w ich psychice pod wpływem wojennej zawieruchy. Autorka wykazała się nie tylko daleko idącym zrozumieniem, lecz również empatią, którą z dbałością o każde słowo, oraz z wrażliwością przelała na papier. Dzięki temu teraz my, czytelnicy możemy wczytać się w te słowa, wlewając do naszej wrażliwości historię, która porusza serca. Porusza i daje wiele do myślenia. Zadaje pytania, jak zachowalibyśmy się w obliczu najwyższej próby. Próby dyktowanej wojenną rzeczywistością. Miejmy nadzieje, że nie będzie nam dane sprawdzić siebie w tych okolicznościach. Lecz jednak niezależnie od okoliczności zdecydowanie zachęcam Wam do lektury tej książki. Myślę, że powinien przeczytać ją każdy z nas i warto byłoby wpisać ją na listę lektur szkolnych.
Książka „Góra Tajget” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego

Zachwycony lekturą najnowszej książki Anny Dziewit-Meller pt. „Juno” sięgnąłem po wcześniejszą, która ponownie zawitała do księgarń. „Góra Tajget” to książka, której przesłanie mocno trafia do naszej wrażliwości. To historia, która nie tylko porusza, która nie tylko daje do myślenia. To historia, która uświadamia nam, jak bardzo przeszłość, może kreować nasze wyobrażenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakże empatyczna, mądra w przekazie, chwytająca za serce, ujmującą wrażliwością jest debiutancka powieść Claire Alexander. „Nie jesteś sama, Meredith” to poruszająca historia Meredith Maggs, kobiety, która od tysiąc dwustu czternastu dni nie wychodzi z domu. I choć jest to opowieść o jednej osobie, nie wykluczone, że ta historia jest odzwierciedleniem wielu innych, które miały i mają miejsce w prawdziwym życiu. Dlatego też powieść ta dotyka nas swą realnością, prawdziwością przekazu. Uświadamia nam, że nasz własny dom może być jednocześnie azylem, wentylem bezpieczeństwa względem świata, jak i również więzieniem, na który my sami się skazujemy.
Nie ukrywam, że czytając tę powieść często zatrzymywałem się, aby ochłonąć, przeanalizować poznawaną historię. Historię Meredith Mags, kobiety, którą jednocześnie rozumiem, jak i współczuję jej. Rozumiem, ponieważ swą empatycznością potrafiłem wczuć się w jej myśli, w jej decyzje, postępowanie. Z drugiej zaś strony współczułem, że „dobrowolnie” zamykając się w czterech ścianach, odbierała sobie szansę na odkrywanie uroków życia toczącego się również poza jej domem.
„Nie jesteś sama, Meredith” to powieść jakże na czasie. To powieść o poszukiwaniu siebie we współczesnym świecie. Świecie, gdzie relacje międzyludzkie kurczą się pod wpływem technologicznych udogodnień. Teraz nie ma potrzeby spotkania „twarzą w twarz”. Wystarczy komunikator, aby porozmawiać. To może być ułatwieniem, ale również przekleństwem, które spłyca relacje międzyludzkie.
Meredith choć przez ponad trzy lata nie wychodziła z domu, nie czuje się samotna. Zawsze może liczyć na swoją przyjaciółkę Sadie, która często odwiedza ją wraz ze swoimi dziećmi Jamesem i Matildą. Częstym gościem jest również dostawca zakupów z popularnego hipermarketu. Pewnego dnia do jej drzwi puka również Tom McDermott wolontariusz z Holding Hands, który wspiera samotne osoby. Czy sztandarowe hasło JESTEŚMY TU, ŻEBY TRZYMAĆ CIĘ ZA RĘKĘ, przekona Meredith do otwarcia się na nowe relacje z ludźmi? Czy także dziewczyna z internetowego forum oraz starsza, dawno niewidziana siostra pomogą dziewczynie wyjść do ludzi.
Nie ukrywam, że powieść Claire Alexander dotyka jakże ważnego, współczesnego tematu związanego z samotnością, ze strachem w nawiązywaniu prawidłowych relacji międzyludzkich. I choć rozumiem Meredith w jej postępowaniu, nie jestem w stanie w pełni wyobrazić sobie co musi dziać się w jej umyśle. Niezmiernie cieszę się, że miałem przyjemność przeczytać tę książkę. Książkę, która nie tylko dotyka moich czułych strun emocji, lecz uświadamia mi, że samotność ma wiele twarzy. To jakże mądra powieść, którą zaadresować można do czytelników wrażliwych, otwartych na drugiego człowieka.
„Nie jesteś sama, Meredith” to doskonały debiut literacki Claire Alexander dziennikarki, która doskonale wie jak poskładać słowa, które w jednej całości tworzą historię. Historię, której nie sposób zapomnieć, która wpada do serca, dając wiele do myślenia. Zatem niech ta książka zawita również do Waszych domowych bibliotek i da Wam wiele radości i przyjemności z odkrywania poruszającej historii Meredith Maggs.
Książka „Nie jesteś sama, Meredith” ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak Literanova

Jakże empatyczna, mądra w przekazie, chwytająca za serce, ujmującą wrażliwością jest debiutancka powieść Claire Alexander. „Nie jesteś sama, Meredith” to poruszająca historia Meredith Maggs, kobiety, która od tysiąc dwustu czternastu dni nie wychodzi z domu. I choć jest to opowieść o jednej osobie, nie wykluczone, że ta historia jest odzwierciedleniem wielu innych, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Juno” to kolejna książka Anny Dziewit-Meller, a pierwsza, po którą sięgnąłem. I zachwycony tą lekturą pragnę dodać, że nie ostatnia, ponieważ niebawem zasiądę do czytania „Góry Tajget” wcześniejszej książki, której nowe wydanie ukaże się lada dzień. Co sprawiło, że tak chętnie spoglądam ku twórczości pochodzącej ze śląska autorki. Na pewno nie sąsiedztwo Chorzowa z Bytomiem, lecz wyjątkowa pisarska wrażliwość, którą Pani Anna przelewa na papier.
Na kartach najnowszej książki Anny Dziewi-Meller poznajemy historię dwóch sióstr – Aleksandry i Marianny. Obie są jak ogień i woda. Aleksandra mieszka w Warszawie. Pracuje i wraz z mężem Markiem wychowuje trzech synów. Choć tak naprawdę nie można mówić o dialogu, czy partnerstwie w tym małżeństwie. Codzienne obowiązki oraz finansowe problemy rozmyły miłość. Marianna zaś pozostała w rodzinnej wsi na Mazurach. Jest odnoszącą sukcesy instagramerką. Lecz jak to często bywa życie, które ukazuje w social mediach, jest iluzją i nie ma żadnego odniesienia to prawdziwego obrazu. Młodsza z sióstr „pielęgnuje” w sobie poczucie winy z dzieciństwa. Czy choroba ojca pomoże siostrom pogodzić się z wydarzeniami, które miały miejsce w przeszłości? Koniecznie przekonajcie się sami i sięgnijcie po „Juno”.
Anna Dziewit-Meller poprzez tę historię wyzwala w czytelniku paletę wielu emocje – od radości, poprzez złość, aż po smutek. I tak jak w życiu bywa, tak samo w tej historii pojawią się łzy smutku oraz radości. Jestem również przekonany, że poprzez historię Aleksandry i Marianny mamy możliwość spojrzeć na nasze życiowe decyzje. Na nasze relacje z najbliższymi – rodzeństwem, rodzicami.
Czy lektura książki „Juno” pozwoli nam odnaleźć i naprawić nasze błędy? Na to pytanie odpowie sobie każdy, kto sięgnie po ten tytuł. Bo każdy z nas ma swój własny bagaż doświadczeń, swój własny katalog życiowych wartości. To, co ważne, to fakt, że Anna Dziewit-Meller poprzez tę książkę zmusza nas do refleksji nad własnym życiem, własnymi decyzjami. Pomaga nam również podjąć decyzje, aby życie te było jeszcze lepsze.
„Juno” to książka bogata w przesłanie, które pozwoli nam spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy. To spojrzenie na siebie, na drogę, którą wiedzie nasze życie. A jeśli znajduje się ono na rozstaju, to najnowsza książka Anny Dziewit-Meller może pozwolić nam nakierować owo życie na właściwe tory. Zatem bierzcie i czytajcie.
Książka „Juno” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego

„Juno” to kolejna książka Anny Dziewit-Meller, a pierwsza, po którą sięgnąłem. I zachwycony tą lekturą pragnę dodać, że nie ostatnia, ponieważ niebawem zasiądę do czytania „Góry Tajget” wcześniejszej książki, której nowe wydanie ukaże się lada dzień. Co sprawiło, że tak chętnie spoglądam ku twórczości pochodzącej ze śląska autorki. Na pewno nie sąsiedztwo Chorzowa z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rok, lecz kilka godzin po przeczytaniu thrillera „Pielgrzym” sięgnąłem po drugą, najnowszą książkę Terry’ego Hayesa. „Rok szarańczy” to powieść, którą pisarz dowiódł, że jego pisarski debiut nie był przypadkiem, lecz wyrazem jego talentu do tworzenia historii trzymających w permanentnym napięciu. Tak samo było i tym razem. Dodam więcej, że wiele wymagałem od tej książki i otrzymałem o wiele więcej niż się spodziewałem. Pisarz tak wysoko podniósł poprzeczkę, że aż jestem ciekaw co zaoferuje nam w kolejnej? Czy ta powstanie? Tego nie wiem, ale jestem przekonany, że nie tylko ja wyczekuje jej premiery. Lecz póki co, pragnę zachęcić Was do przeczytania tej najnowszej.
„Rok szarańczy” to thriller, od którego nie sposób się oderwać. To historia, która wnika we wszystkie włókna naszych emocji, sprawiając, że nasze czytelnicze tętno osiąga maksymalne wskazania. Zatem jeśli narzekacie na niedobór mocnych wrażeń, lektura tej książki jest jak najbardziej wskazana. Terry Hayes doskonale wie jak podsycić naszą ciekawość, jak doprowadzić nasze emocje do temperatury wrzenia.
Otwierając tę książkę, spotkamy się z Kanem, tajnym agentem, który nie ma sobie równych w specjalizacji związanej z Regionami Niedostępnymi. Dla niego słowo NIEWYKONALNE nie istnieje. Zostało wymazane z jego prywatnego słownika i zastąpione słowami: WKROCZYĆ, WYPEŁNIĆ MISJĘ, WRÓCIĆ. Czy tak samo będzie i tym razem? Nie mogę Wam tego zdradzić, gdyż nie chcę zabrać Wam przyjemności lektury. Przyjemności płynącej z pozwania historii, która zapewni Wam wiele niezapomnianych wrażeń.
Nie ukrywam, że „Rok szarańczy” jest obok „Pielgrzyma” tytułem, który w tym roku znajdzie się w ścisłej czołówce moich NIK – Najlepszych Interesujących Książek. I jestem również przekonany, że ten tytuł powtórzy sukces pierwszej powieści Terry’ego Hayesa. Dodam więcej, myślę, że filmowa adaptacja tych thrillerów byłaby również światowym sukcesem, fenomenem. Terry Hayes jako wielokrotnie nagradzany scenarzysta filmowy, mógłby odnieść kolejny sukces na tym polu, dzięki wprowadzeniu na wielki ekran historii opartych na fabule książek „Pielgrzym” i „Rok szarańczy”.
„Rok szarańczy” to nie tylko wybitnie napisany thriller. To również zaproszenie do podróży na pogranicze Iranu, Pakistanu i Afganistanu. To podróż, którą odbywamy wraz z Kanem, bohaterem, który nie cofnie się przed niczym, aby wykonać misję dla ludzkości. Czy ta najnowsza będzie również dla niego wygrana? Czy może jednak przerośnie jego inteligencję, waleczność i upór? Przekonajcie się sami i sięgnijcie po najnowszą książkę Terry’ego Hayesa. Zdecydowanie polecam każdemu czytelnikowi, który jest wytrawnym i wymagającym koneserem thrillerów z górnej półki.
Książka „Rok szarańczy” ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis

Nie rok, lecz kilka godzin po przeczytaniu thrillera „Pielgrzym” sięgnąłem po drugą, najnowszą książkę Terry’ego Hayesa. „Rok szarańczy” to powieść, którą pisarz dowiódł, że jego pisarski debiut nie był przypadkiem, lecz wyrazem jego talentu do tworzenia historii trzymających w permanentnym napięciu. Tak samo było i tym razem. Dodam więcej, że wiele wymagałem od tej książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś zachwycaliśmy się „Ojcem Chrzestnym”. Dziś poziom naszej adrenaliny podnosi Danny Ryan, bohater sagi kryminalnej o irlandzkich i włoskich organizacjach przestępczych, które w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku opanowały Amerykę. Mafijne porachunki, niejasne interesy, walka o wpływy i wielkie pieniądze – to wszystko znajdziecie w wyjątkowej serii „Danny Ryan” autorstwa Dona Winslowa.
Właśnie ukazała się trzecia ostatnia część pt. „Miasto w gruzach”. Czyt-NIK po przeczytaniu dwóch wcześniejszych („Miasto w ogniu”, „Miasto marzeń”) otrzymawszy najnowszą część niezwłocznie rzucił się w wir czytania. A domowe obowiązki czekały, dopóty, dopóki nie poznałem całej historii Ryana. A ta elektryzuje, zachwyca, sprawia, że nasze czytelnicze serce drga w obawie o życie i interesy głównego bohatera, któremu Don Winslow nie szczędził problemów. I bardzo dobrze, ponieważ to one sprawiają, że nie potrafimy oderwać się od lektury.
Życie dla Ryana jest usłane różami. Niestety jeden niewłaściwy jego ruch sprawia, że dobra passa zostaje przerwana i w życiu mężczyzny nadciągają burzowe, wręcz gradowe chmury. Bo jak zadziera się z wpływowymi agentami FBI, którzy pragną zemsty, to możecie spodziewać się tego, że Danny Ryan znajdzie się w opałach. Czy dotychczasowy żelazny charakter Ryana i nieugiętość w działaniach pomogą mu wyjść zwycięsko z tej sytuacji? Jak wiele będzie musiał poświęcić, aby uporać się z nadciągającymi problemami? Koniecznie przekonajcie się sami i sięgnijcie po „Miasto w gruzach”.
Przyznam szczerze, że Don Winslow stworzył serię godną najlepszych mafijnych światowych produkcji. Wspomniany „Ojciec Chrzestny” ma równego sobie następcę – Dannye’ego Ryana, który zawładnął moim czytelniczy sercem i z miłą chęcią i ciekawością poznałbym jego filmową adaptację. Nie ukrywam, że pomysłowość Dona Winslowa zasługuje na uznanie a postawa Ryana, który jest prawdziwym wojownikiem sprawia, że stał się ona dla mnie bohaterem, którego wspominać będę, ilekroć moim oczom ukazywać będą się trzy jakże doskonałe książki z jego udziałem. A te zasługują nie tylko na miano bestsellera, lecz również na tytuł NIK – Najlepszych Interesujących Książek.
Jeśli uwielbiacie powieści sensacyjne, to „Miasto w gruzach” jest właśnie dla Was. Jeśli kochacie zaczytywać się w historiach z mafijnymi porachunkami w tle, to koniecznie poznajcie Danny’ego Ryana. Jeśli sagi kryminalne są gatunkiem, po który sięgacie najczęściej, to zaproście książki Dona Winslowa do swej domowej biblioteczki. Nie będziecie żałować tego wyboru. Czyt-NIK Wam to gwarantuje!
Książka „Miasto w gruzach” ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins Polska

Kiedyś zachwycaliśmy się „Ojcem Chrzestnym”. Dziś poziom naszej adrenaliny podnosi Danny Ryan, bohater sagi kryminalnej o irlandzkich i włoskich organizacjach przestępczych, które w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku opanowały Amerykę. Mafijne porachunki, niejasne interesy, walka o wpływy i wielkie pieniądze – to wszystko znajdziecie w wyjątkowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Thrillery czy też powieści sensacyjne, aby mogły zachwycić czytelników, powinny posiadać pierwiastek intrygi, nieszablonowych bohaterów, i to coś, co sprawi, że lektura takich książek będzie dla każdego z nas niezapomnianą czytelniczą uczta. A proszę mi wierzyć, że Terry Hayes doskonale potrafi połączyć te wszystkie pierwiastki, czego przykładem jest „Pielgrzym”, pierwsza powieść autora, który zasłynął już w filmowym świecie wieloma hitowymi produkcjami. Teraz dowodzi temu, że potrafi również zawładnąć literackim światem. Zatem jeśli jeszcze nie sięgnęliście po „Pielgrzyma”, to macie teraz ku temu najlepszą okazję, gdyż ukazało się nowe wydanie tej powieści.
Kim jest PIELGRZYM? To kryptonim byłego agenta tajnego wywiadu. Kiedyś dowodził jego wewnętrznym oddziałem. Swym doświadczeniem podzielił się na kartach książki na temat technik wykorzystywanych w śledztwach. Niestety książka ta stała się przewodnikiem dla… mordercy. Gdy w podrzędnym hotelu na Manhattanie dochodzi do zabójstwa młodej kobiety PIELGRZYM, zrobi wszystko, aby poznać personalia mordercy. Najgorsze jest to, że w toku prowadzonego śledztwa okazuje się, że ów morderca dokonał zbrodni w oparciu o informacje zawarte w książce PIELGRZYMA.
Proszę mi wierzyć, że to nie koniec mocnych wrażeń. Gdy dodam, że poznamy również Saracena oraz Bena Bradleya – porucznika nowojorskiej policji, czy też trafimy do tajnego syryjskiego laboratorium oraz na zbocza góry Hindukuszu, to jeszcze bardziej podgrzeję Waszą ciekawość. Zatem jeśli sięgniecie po „Pielgrzyma” to, znajdziecie się w samym centrum spisku, którego sednem jest przerażająca zbrodnia przeciwko ludzkości. Dlatego też koniecznie poznajcie tę historię i powiążcie wszystkie nici tej historii w jedną całość.
Nie da się ukryć, że Terry Hayes napisał thriller na światowym poziomie. Zapierająca dech w piersiach akcja, intryga skrojona mistrzowską miarą oraz bohaterowie, których nie można zapomnieć. To wszystko składa się na uhonorowanie tej książki mianem NIK – Najlepszej Interesującej Książki. A teraz, gdy emocje po lekturze nie ustały sięgam po drugą powieść Terry’ego Hayesa pt. „Rok szarańczy”.
A Wy drodzy czytelnicy, jeśli uwielbiacie thrillery szpiegowsko-kryminalne, to koniecznie zarzućcie swe czytelnicze sieci na te tytułu. Zbrodnią byłoby niewpisanie ich na listę „must read”. Dodam jeszcze tylko, że uwielbiam czytać takie książkowe cegiełki, i co ważne nie są one wynikiem zbędnego lania wody, lecz efektem pisarskiej kreatywności Terry’ego Hayesa.
Książka „Pielgrzym” ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis

Thrillery czy też powieści sensacyjne, aby mogły zachwycić czytelników, powinny posiadać pierwiastek intrygi, nieszablonowych bohaterów, i to coś, co sprawi, że lektura takich książek będzie dla każdego z nas niezapomnianą czytelniczą uczta. A proszę mi wierzyć, że Terry Hayes doskonale potrafi połączyć te wszystkie pierwiastki, czego przykładem jest „Pielgrzym”, pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Sekrety Białej. Chata” to trzecia część cyklu obyczajowo-historycznego. To trzecia książka Agnieszki Panasiuk, którą miałem przyjemność przeczytać. A teraz mam zaszczyt napisać, że jest to powieść, którą Czyt-NIK poleca! której Czyt-NIK patronuje! Autorka w najnowszej książce ukazuje historie I wojny światowej. A dokładnie opisuje mało znane wydarzenia, do których dochodziło na Podlasiu. Dziś dzięki tej książce możemy poznać losy mieszkańców, którzy w obliczu wojny zmuszeni zostali do ucieczki w głąb Rosji przed nadciągającymi wojskami niemieckimi.
Trzecie spotkanie z twórczością Agnieszki Panasiuk, to nie tylko ekscytująca czytelnicza wyprawa, lecz również lekcja historii. Historii, której nie powinno się zamiatać pod dywan, lecz przekazywać z pokolenia na pokolenie. Tak, aby pamięć o wydarzenia I wojny światowej nie zaginęła w gąszczu codziennych trosk. Niech ta lektura będzie dla każdego z nas możliwością zatrzymania się i spojrzenia na losy ludzi, którym wojenna rzeczywistość zabrała wolność, marzenia, plany. Niech ta książka będzie dla nas możliwością uszanowania wolności, którą dziś możemy się cieszyć.
Na kartach powieści „Sekrety Białej. Chata” poznajemy historię Zuzanny – mieszkającej w Warszawie projektantki. Praca, którą wykonuje jest zwieńczeniem jej zawodowych marzeń i aspiracji. Jednakże kobieta wyjeżdża na przymusowy urlop do Białej Podlaskiej. Tutaj zamierza rozliczyć się ze swoim dzieciństwem. Zuzanna wychowywała się bez matki, teraz pragnie podjąć życiowe, ważne dla siebie decyzje. Kobieta podejmuje się również rozbiórki kolejarskiej chaty, należącej do jej babci Walerki. Jak się okazuje chata, skrywa wiele demonów z przeszłości. Naznaczona jest historiami ludzi, którzy z powodu wojny zmuszeni byli do opuszczenia swoich domostw.
Nie ukrywam, że historia Zuzanny wzruszyła mnie do żywego. Przeszłość jej przodków dotknęła moich emocji, poruszyła mnie do głębi. Jak bohaterka tej powieści poradzi sobie z trudną historią przodków? Czy zdoła otworzyć się na miłość, która puka do drzwi jej serca? Jestem przekonany, że miłośnicy powieści obyczajowo-historycznych sięgając po tę książkę znajdą w niej historię, która poruszy ich serca. Znając twórczość Agnieszki Panasiuk, mogę zapewnić Was, że wybierając tę książkę, podejmiecie właściwą decyzję, z której będziecie zadowoleni.
„Sekrety Białej. Chata” to trzecia część cyklu. Wcześniej ukazały się „Sekrety Białej. Leśniczówka” i „Sekrety Białej. Kamienica”. Wszystkie te książki całościowo tworzą historie, które warto poznać. Tworzą obraz ludzkich losów dotkniętych wojenną zawieruchą. Historie Marysi, Doroty, a teraz Zuzanny już na zawsze pozostały w mym czytelniczym sercu. Będą dla mnie obrazem czasów naznaczonych trudnymi i bolesnymi doświadczeniami ludzi, którym wojna zabrała to, co najważniejsze – wolność, swobodę, marzenia. Niech książki Pani Agnieszki Panasiuk będą dla nas hołdem pamięci. A już na pewno są historiami dotykającymi najczulszych strun naszych emocji. Zdecydowanie polecam lekturę książek z cyklu „Sekrety Białej”.
Książka „Sekrety Białej. Chata” ukazała się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina

„Sekrety Białej. Chata” to trzecia część cyklu obyczajowo-historycznego. To trzecia książka Agnieszki Panasiuk, którą miałem przyjemność przeczytać. A teraz mam zaszczyt napisać, że jest to powieść, którą Czyt-NIK poleca! której Czyt-NIK patronuje! Autorka w najnowszej książce ukazuje historie I wojny światowej. A dokładnie opisuje mało znane wydarzenia, do których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli w gronie thrilleromaniaków jest ktoś, kto narzeka na nudę, ktoś, kto twierdzi, że nic już nie jest w stanie go zaskoczyć, ktoś, kto uważa, że wyczerpano pomysły na wciągający thriller, niech uderzy się w pierś i sięgnie po najnowszą książkę Kamila Piechury. Czyt-NIK zapewnia Was, że jej lektura zapiera dech w piersiach. Dodam więcej, jestem przekonany, że „Era” jest zwiastunem nowej ERY polskiego thrillera. A Wydawnictwo Filia, Filia Mroczna Strona ponownie dowiodło, że ma nosa do wypuszczania w literacki świat książkowych perełek, które zasługują na miano NIK – Najlepszych Interesujących Książek.
Kamil Piechura stworzył historię, której atmosfera wsiąka we wszystkie włókna naszej czytelniczej wrażliwości, emocjonalności. Jak na rasowy thriller przystało, autor już od pierwszych stron stwarza w naszej wyobraźni poczucie grozy, które pulsuje z każdą przekładaną stroną. Pulsuje tak mocno, że w finałowej odsłonie otrzymujemy maksymalną dawkę emocji, które jeszcze długo dają się we znaki po zakończeniu lektury.
„Era” to zaproszenie do świata najnowszej technologii, która miała za zadanie ułatwić nam życie. Sprawić, że wszystko będzie łatwiejsze, doskonalsze. Lecz co się może stać, gdy okaże się, iż owa technologia zwróci się przeciwko swojemu stwórcy? Czy grozi nam wówczas zagłada i panowanie technologii nad ludźmi?
Kamil Piechura wykreował doskonałą historię. Stworzył bohaterów, którzy wpadają w pamięć już od pierwszych chwil. A poznanie Oliwiera Falka jest zapowiedzią ekscytującej przygody, którą autor zapisał na kartach swej najnowszej, drugiej książki. Choć jak sam przyznaje „Era”, była pierwszą powieścią, nad którą pracował.
Zatem wspomniany Falk na targach technologicznych w Hanowerze przedstawia owoc pracy swojego zespołu, którym jest ERA – tysiące linii komputerowego kodu, które mają w bardzo widoczny sposób zmienić oblicze naszej cywilizacji. Niestety wizja sukcesu ulega drastycznej zmianie w momencie, gdy dochodzi do morderstwa jednego z przyjaciół Falka, który jest również jednym z czołowych twórców systemu.
I tutaj do akcji wkracza Samuel Blom, tajemniczy komisarz, który zrobi wszystko, aby poznać personalia mordercy. Pytanie tylko, czy poradzi sobie z nowinkami technologicznymi? Przyznam szczerze, że takie połączenie thrillera, kryminału z najnowszą technologią jest bardzo dobrym prognostykiem na powiew świeżości, innowacyjności w polskiej literaturze gatunkowej. Myślę, że Kamil Piechura narzuca nowy nurt, podnosi poprzeczkę tak wysoko, że ja jako czytelnik będę z zaciekawieniem śledził twórczość pisarza. A jestem przekonany, że literackie podia czekają na to, aby uhonorować pisarza najwyższymi laurami.
Zatem niech „Era” zawita do Waszych domowych biblioteczek. Niech sprawi, że półka z NIK – Najlepszymi Interesującymi Książkami zyska na wartości, a Wasza wyobraźnia podczas czytania wejdzie w obszary, których dotychczas nie perforowała. Sięgnijcie po thriller Kamila Piechury i dajcie porwać się jego kreatywności, która zabierze Was do świata najnowszej technologii. Zdecydowanie polecam!
Książka „Era” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia Mroczna Strona

Jeśli w gronie thrilleromaniaków jest ktoś, kto narzeka na nudę, ktoś, kto twierdzi, że nic już nie jest w stanie go zaskoczyć, ktoś, kto uważa, że wyczerpano pomysły na wciągający thriller, niech uderzy się w pierś i sięgnie po najnowszą książkę Kamila Piechury. Czyt-NIK zapewnia Was, że jej lektura zapiera dech w piersiach. Dodam więcej, jestem przekonany, że „Era” jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żyję, czy to mało? Katarzyna Kachel, Marcin Łokciewicz
Ocena 8,3
Żyję, czy to m... Katarzyna Kachel, M...

Na półkach:

Kryzys zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży jest tematem wyraźnie zauważalnym w psychologii i psychiatrii w Polsce. Statystyki są druzgocące, a stan opieki pozostawia wiele do życzenia. Rzeczywistość nie pozostawia nam złudzeń, że jest jeszcze wiele do zrobienia do naprawienia w sferze specjalistycznej pomocy psychologicznej, terapeutycznej kierowanej do dzieci i młodzieży.
Na szczęście na mapie Polski jest miejsce, które daje nadzieję. Tym miejscem jest Zabór – miasto w województwie lubuskim. Miasto, w którym na ulicy Zamkowej 1 mieści się Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży. To tutaj opieką objętych jest osiemdziesiąt młodych osób, spośród których ponad połowa po próbach samobójczych. To ogromna skala, która powinna nam otworzyć oczy i uświadomić, z jakimi problemami boryka się współczesna młodzież. Ważne jest abyśmy zrozumieli te problemy i co jeszcze ważniejsze wiedzieli, jak pomóc osobom, które nie potrafią samodzielnie uporać się z bolączkami otaczającego ich świata.
Jestem przekonany, że książka „Żyję, czy to mało?” przychodzi nam z pomocą. Na jej kartach dziennikarka Katarzyna Kachel rozmawia z Marcinem Łokciewiczem – wychowawcą i arteterapeutą, który od dwudziestu pięciu lat pracuje w Zaborze. Opracował nieszablonowe metody terapeutyczne pracy z dziećmi, oparte na działaniach artystycznych i sportowych. Reportaż ten pokazuje nam jak ogromne znaczenie ma bliski kontakt z dziećmi. Mimo iż system skierowany ku pomocy dzieciom i młodzieży nadal kuleje, można wspierać najmłodszych w ich drodze ku lepszemu życiu. Ta książka jest wyrazem tego, że miłość, obecność, uważność na problemy współczesnej młodzieży może być receptą w procesie zdrowienia dziecka.
Niestety dziś dzieci często pozostawione same sobie, wpadają w sidła internetowego świata. Świata, który kusząc dostępnością, omamiając, wysysa emocjonalność z młodego człowieka. To sprawia, że po pewnym czasie nie potrafi on odnaleźć się w otaczającym świecie. Świecie, który przytłacza go tak bardzo, że nawet najmniejszy wydawałoby się nam problem, jest dla niego problemem nie do przeskoczenia. To pcha młodych ludzi do prób samobójczych. Jak czytamy w książce „Żyję, czy to mało?” Zabór jest miejscem dającym nadzieję. Miejscem, które może być doskonałym przykładem dla innych tego typu placówek, które powinny powstawać i pomagać najmłodszym pacjentom. To właśnie dzięki takiemu wsparciu mogą odzyskać wiarę do życia.
Marcin Łokciewicz w rozmowie z Katarzyną Kachel dzieli się z nami swoimi doświadczeniami z pracy wychowawcy i terapeuty. Przykłady, które opisuje mogą tchnąć nadzieję na poprawę jakości życia osobom potrzebującym pomocy. A każdemu z nas, czy to rodzicom, czy nauczycielom uświadomić skalę problemu. Rodzicom szczególnie powinna otworzyć oczy na uważność w dostrzeganiu problemów własnych dzieci, na umiejętność słuchania, rozmowy, bycia blisko. Bo ta bliskość często jest najważniejsza. Dlatego też ważne jest to, aby każdy z nas sięgnął po reportaż Katarzyny Kachel i Marcina Łokciewicza, dzięki któremu obudzimy w sobie uwagę na problemy dzieci i młodzieży.
Książka „Żyję, czy to mało?” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia na Faktach

Kryzys zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży jest tematem wyraźnie zauważalnym w psychologii i psychiatrii w Polsce. Statystyki są druzgocące, a stan opieki pozostawia wiele do życzenia. Rzeczywistość nie pozostawia nam złudzeń, że jest jeszcze wiele do zrobienia do naprawienia w sferze specjalistycznej pomocy psychologicznej, terapeutycznej kierowanej do dzieci i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie może być prawdą!!! Niestety jest!!! To w głowie się nie mieści!!! Nie ma takich słów, aby opisać piekło, które przeżyły dzieci w Sierocińcu Świętego Józefa – miejscu, gdzie powinny być bezpieczne. „Piekło sierocińca” to reportaż napisany przez dziennikarkę Christinę Kenneally, która uchyla drzwi do miejsca, w którym dochodziło do bestialskich praktyk. Dochodziło do czynów, które nie mieszczą się w głowie.
Czytając te historie ogarnięty złością, przecierałem oczy, pocierałem ręce ze zdenerwowania, furii, która narastała we mnie z każdym nowym faktem, który poznawałem dzięki lekturze tej książki. To niewyobrażalne, wręcz niemożliwe, aby w instytucji, która powinna być wzorem cnót i dobroci ludzkiej, słowo człowiek wymazano ze słownika. To, czego doświadczyły dzieci nie sposób wymazać z ich psychiki, a my poznając ich historie, przekonujemy się, że skala okrucieństwa za murami Sierocińca Świętego Józefa zasługuje na POTĘPIENIE.
Przyznam szczerze, że książka „Piekło sierocińca” jest książką dla czytelników o mocnych, stalowych nerwach. Nie zamierzam w tej recenzji przytaczać historii w niej zapisanych, ponieważ mam świadomość, że lepiej będzie, jeśli sami odkrywać będziecie prawdę skrywaną latami. Fakt, ta historia bulwersuje, lecz bardzo dobrze się stało, że Christne Kenneally z dziennikarską dociekliwością podjęła się tego tematu. Ważne jest to, aby każdy z nas poznał tę historię, a jeszcze bardziej to, aby nie powtarzała się ona za ścianami miejsc, w których dzieci powinny być objęte opieką, miłością, by czuć się bezpiecznie. NIGDZIE i NIGDY. By ich godność stawiana była na pierwszym miejscu, a nie odarta i podarta na strzępy, których odłamki niosą za sobą nieodwracalny ból psychiczny.
Dziennikarka Christina Kenneeally w wyniku dziesięciu lat swej pracy ukazuje na światło dzienne niewyobrażalne historie, które zasługują na najgorszą karę względem oprawców – księży i siostry zakonne, którzy w swym dekalogu powinni mieć przede wszystkim miłość dla bliźniego swego, o czym tak głośno krzyczy się z kościelnych ambon. Szkoda, że ci, którzy krzyczą najgłośniej w tej sprawie, stają się najgorszymi oprawcami, którzy mają za nic przesłanie płynące z ich nauki wiary. Chciałbym wierzyć, że historie z Sierocińca Świętego Józefa… i tu wstrząśnięty poznaną historią przyznaje, że brakuje mi słów. Niech każdy z nas dopisze je zgodnie z własnym dekalogiem, wrażliwością, poczuciem człowieczeństwa, którego próżno szukać w katolickiej placówce w amerykańskim stanie Vermont.
Książka „Piekło sierocińca” ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia, Filia na Faktach

To nie może być prawdą!!! Niestety jest!!! To w głowie się nie mieści!!! Nie ma takich słów, aby opisać piekło, które przeżyły dzieci w Sierocińcu Świętego Józefa – miejscu, gdzie powinny być bezpieczne. „Piekło sierocińca” to reportaż napisany przez dziennikarkę Christinę Kenneally, która uchyla drzwi do miejsca, w którym dochodziło do bestialskich praktyk. Dochodziło do...

więcej Pokaż mimo to