Monaco04

Profil użytkownika: Monaco04

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
13
Przeczytanych
książek
14
Książek
w biblioteczce
10
Opinii
48
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Zwierzenia domorosłego youtubera.

Jakiś czas temu zainteresowałam się formą twórczości lub w niektórych przypadkach dziennikarstwa, jaką są vlogi. Co prawda skupiam się raczej na vlogach historycznych lub politycznych, ale książka Martina Stankiewicza, który raczej próbuje bawić swoich widzów, wydawało mi się ciekawą pozycją, dzięki której mogłabym dowiedzieć się czegoś o „vlogowaniu” od strony kuchni.
Nie będę jednak owijała w bawełnę – zawiodłam się trochę na tej pozycji. Sporą część książek stanowiły niestety truizmy o nie poddawaniu się, poszukiwaniu własnej drogi i własnego szczęścia, szufladkowaniu i ocenianiu po pozorach. Autor ironicznie próbował się od tego odcinać już na samym wstępie, nie zmieniało to jednak faktu, że wszystkie te zwierzenia czytało się właśnie w taki sposób – dwudziestopięciolatek, który złapał Boga za nogi, opowiada o trudnościach i przeciwnościach losu, którymi w jego przypadku były po prostu nieudane początki, bo jak sam mówi rodzice dali mu wszystko i wspierali go na każdym kroku. Autor mówi o nie szufladkowaniu ludzi, jednocześnie wyśmiewając się z narodowych przywar Polaków i oceniając uczestników Marszu Niepodległości chociażby. I nie o to chodzi, że mnie ten vlog o Polakach szczególnie zdenerwował – daleko mi od tego, żeby bronić naszego honoru, wylewając wiadro pomyj na młodego chłopaka, który te przywary celnie wypunktował. Jednak dostrzegam tutaj pewnego rodzaju zgrzyt, kiedy twórczość Stankiewicza przeczy temu, co opowiada w swojej książce.
Co jednak trzeba oddać autorowi to fakt, że książka była napisana zabawnie, a sam autor stara się podchodzić do siebie z olbrzymim dystansem, co widać chociażby po przypisach (które, moim zdaniem były najzabawniejsze w całej książce – na szczęście było ich dużo). Widać, że przykrości, które go spotkały przy nieudanych próbach na początku kariery młodego filmowca, wyrobiły w nim tzw. „grubą skórę”. I na pewno to nie poddawanie się i parcie naprzód ku wymarzonemu celowi jest mocną stroną autora, o której warto opowiedzieć, żeby zaszczepić młodszym taki sam upór. To na pewno cel godny pochwały. Czy jednak udało się to autorowi książki – cóż, każdy może ocenić według własnych przemyśleń. Moim zdaniem nie. Głównie dlatego, że młody youtuber jest wg mnie takim słomianym zapałem. Owszem – jest konsekwentny w tworzeniu krótkiej sztuki filmowej, ale już sama forma tej twórczości często się zmienia. Pomijając fakt, że to może na dłuższą metę przeszkodzić mu w wyrobieniu sobie własnej marki, bo za kilka lat nikt nie będzie wiedział, jakiego rodzaju vlogi ten Stankiewicz tak naprawdę kręci (obym się myliła) – autor sam przyznaje, że jak coś zaczęło go nudzić i czuł, że nie sprawia mu takiej radości jak zwykle po prostu z tego zrezygnował. Oczywiście – jest to sposób, żeby wyrwać się z szarości życia codziennego, ale co, jeśli ktoś, kto pójdzie w jego ślady, będzie miał mniej szczęścia i lepszej pracy nie znajdzie? To są wszystko bardzo piękne słowa, bardzo piękne marzenia i bardzo piękna walka o własną przyszłość i własne szczęście, ale nie zawsze taka młodzieńca fantazja popłaca.
Odłóżmy jednak na to narzekanie starego tetryka i skupmy się na samej książce. Po pierwsze – bardzo ciekawa forma, zawierająca nie tylko wspomnienia i przemyślenia młodego youtubera, ale również dialog pomiędzy nim a psychologiem, na którego kozetkę rzekomo trafił. Ten psycholog celnie wypominał młodemu autorowi wielokrotnie jego niekonsekwencję, więc dużym plusem jest to, że Stankiewicz sam zdaje sobie z tego sprawę. Ponadto jak wspominałam duże poczucie humoru autorem i błyskotliwy język są niewątpliwym atutem. Tworzenie scenek youtube'owych od kuchni również zostało opisane bardzo ciekawie i z dużą dokładnością. Minusem jest jednak fakt, że – z czego autor sam sobie zdaje sprawę – jego mini – biografia wciąż blado wypada obok zwierzeń największych gwiazd filmu, muzyki czy sportu. Autor oczywiście prowadzi ciekawe życie, którego wielu mu na pewno zazdrości, jednocześnie jednak jest to życie dość beztroskie. Większych ścian i trudności życiowych na swojej drodze nie napotkał. Po prostu – zaczął robić i mu się udało. Nie wiem czy jest to materiał na taką książkę. Dużo lepszą formą byłby wg mnie tzw. wywiad – rzeka z dociekliwym dziennikarzem. W tej formie, w jakiej została wydana jest to książka zjadliwa, do szybkiego przeczytania i odłożenia na półkę. Nie sądzę, żeby wielu czytelników chciało do niej bez końca wracać.
Na sam koniec – przejrzałam oczywiście konto YouTube Martina Stankiewicza. Nie jest to mój humor i typ filmików, które chciałabym w internecie oglądać, ale trzeba powiedzieć jasno, że pomysłowości, twórczości, poczucia humoru, a także umiejętnego montażu, nie można mu odmówić, więc jego kanał na YouTube akurat z pełną świadomością polecam. Ale podejrzewam, że osobom, które kupiły albo planują kupić jego książkę, raczej polecać go nie trzeba.

Zwierzenia domorosłego youtubera.

Jakiś czas temu zainteresowałam się formą twórczości lub w niektórych przypadkach dziennikarstwa, jaką są vlogi. Co prawda skupiam się raczej na vlogach historycznych lub politycznych, ale książka Martina Stankiewicza, który raczej próbuje bawić swoich widzów, wydawało mi się ciekawą pozycją, dzięki której mogłabym dowiedzieć się czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Idealna” to debiut młodej pisarki Magdy Stachuli. Debiut, któremu na pewno warto się przyjrzeć, bo zwiastuje on rychłą karierę i budzi nadzieje na kolejne, jeszcze lepsze, powieści. Chociaż trzeba napisać, że autorka nie wystrzegła się kilku błędów nowicjusza. Ale po kolei...
Przede wszystkim „Idealną” czyta się szybko. To jedna z tych książek, nad którą zawalamy noc, bo koniecznie musimy dowiedzieć się, co się wydarzy w kolejnym rozdziale. A że rozdziały są krótkie to łatwo dać się wciągnąć. Trzeba przyznać, że Stachula wie, jak budować napięcie.
Pomysł na powieść nie był zbyt oryginalny. Młoda para przechodzi pierwszy kryzys w małżeństwie. Ona, Anita, bardzo chce zajść w ciążę, on, Adam, nie rozumie, co się stało z jego partnerką, która ostatnimi czasy stała się nieznośna. Dodatkowo Anita przeczuwa, że ktoś ją śledzi, a Adam dał się wciągnąć w romans z tajemniczą kobietą, która okaże się... Ale dość fabuły. Pomysł dosyć oklepany, ale nie wpływa to bardzo negatywnie na książkę. Gorzej niestety z zakończeniem.
Autorka bardzo ciekawie i cierpliwie rozbudowywała akcję, wydawało się, że wszystko ma zaplanowane. W kulminacyjnym momencie wszystko poprowadzone jest perfekcyjnie i... bach. Koniec. Debiutantka zupełnie nagle zakończyła sprawnie budowaną intrygę tak, jakby bała się pociągnąć ją dalej i zaryzykować; jakby nie była pewna, czy zbyt mocne zakończenie nie zepsuje tak świetnie prowadzonej akcji. Ogromna szkoda. Niesmak pozostawia również niezbyt wnikliwie opisana charakterystyka czwartego z bohaterów powieści, który do pewnego momentu robił za „piąte koło u wozu” opowieści, by na końcu odegrać kluczową rolę. Szkoda, bo mimo dość oklepanego tematu, akcja rozwijała się na tyle ciekawie, że dobre zakończenie mogłoby bardzo poprawić jej ocenę.
Mimo to warto obserwować młodą pisarkę. Widać, że ma talent do budowania zawiłych wątków i cierpliwego prowadzenia czytelnika ku rozwiązaniu zagadki. Musi jednak popracować nad bardziej oryginalnymi pomysłami, zarówno jeśli chodzi o tematykę powieści, jak i ich zakończenia.

„Idealna” to debiut młodej pisarki Magdy Stachuli. Debiut, któremu na pewno warto się przyjrzeć, bo zwiastuje on rychłą karierę i budzi nadzieje na kolejne, jeszcze lepsze, powieści. Chociaż trzeba napisać, że autorka nie wystrzegła się kilku błędów nowicjusza. Ale po kolei...
Przede wszystkim „Idealną” czyta się szybko. To jedna z tych książek, nad którą zawalamy noc, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Popularny autor fantasy, Artur Baniewicz, zmierzył się tym razem z zupełnie inną tematyką, bo osadzoną w realiach historycznych, konkretnie – w czasach II wojny światowej. I był to zdecydowanie dobry pomysł, bo powieść naprawdę jest znakomita. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony i, mimo tego, że książka jest dość opasła, czyta się ją bardzo szybko. Naprawdę ciężko się oderwać!
Ale od początku. Najsilniejszą stroną książki zdecydowanie jest fabuła. Bo przychodzi nam zmierzyć się z autentycznymi bohaterami z czasów wojny, a nie tylko kolejnymi nazwiskami z podręcznika, które opisane są w ten sposób, że absolutnie nic nam o człowieku nie mówią. Tutaj mamy prawdziwych ludzi, prawdziwe emocje, prawdziwe rozterki, prawdziwe dramaty. Uświadamiamy sobie, że wojna to nie tylko napastnik i obrońca, dobro i zło, białe i czarne. Wojna to wielokrotnie trudne wybory moralne, które dla wielu są nie do zaakceptowania. Wojna to cała gama uczuć, z którymi muszą zmierzyć się zwykli ludzie postawieni pomiędzy miłością do ojczyzny, a miłością do rodziny; miłością do partnera, a miłością do własnego życia. Wojna to czas, w którym w bohaterze rodzi się tchórz, a w tchórzu bohater. I tak naprawdę dochodzi do nas, że nie możemy, nie mamy prawa, oceniać tamtych wyborów ludzkich przez pryzmat naszych czasów pokoju. To bardzo ważna kwestia dzisiaj, kiedy podejmujemy się oceny słuszności Powstania Warszawskiego czy moralności tzw. Żołnierzy Wyklętych. Oto dwaj śmiertelni wrogowie – gestapowiec Bruno i likwidator Armii Krajowej Paweł – muszą przez parę dni zapomnieć o wspólnej wrogości i zacząć współpracować, aby chronić osobę, którą obaj kochają. Czy któryś z nich jest zdrajcą swojej ojczyzny? To już każdy musi ocenić sam. Podobnych dylematów moralnych w tej książce jest wiele. I zapewne większość z nich byśmy potępili, ale... Czy w tamtych czasach nie zachowalibyśmy się podobnie. Poza realistyczną wizją historyczną, jaką autor przedstawił w swojej powieści, i autentycznymi dramatami bohaterów jest jeszcze druga rzecz warta pochwalenia – powieść spełnia swoją rolę również, a może przede wszystkim, jako kryminał. Zagadka faktycznie niebanalna, świadkowie niekoniecznie chcą współpracować, cały czas mamy wrażenie, że podążamy ślepym tropem, bo mieszkańcy wioski co chwilę zmieniają zeznania. W pewnym momencie już zupełnie nie wiadomo, komu wierzyć, a komu nie. Strasznie ciężko w trakcie czytania powieści wskazać sprawcę i ja nie podejmowałam takich prób.
Kolejną bardzo dużą zaletą tej książki są niepapierkowi bohaterowie. Każdy ma solidną gamę zarówno wad, jak i zalet; do każdego z nich czujemy czuć sympatii, ale też niechęci – w zależności od sytuacji, w której bohaterowie się znajdują. Nawet główny bohater nie wzbudza w nas tylko dobrych uczuć, chociaż trzeba przyznać, że jest to postać, która mocno dojrzała wraz z rozwojem akcji. Po pierwszych paru stronach raczej mało kto by go polubił, później już coraz trudniej nam dokonać jego oceny. Podobnie, chociaż nie aż w takim stopniu, jest z innymi postaciami książki.
Warto jednak podkreślić, że jest to książka nie dla każdego. Zadowoli ona jedynie fanów kryminału – i to nie takiego z wartką akcją i wieloma pościgami, a takiego, gdzie od początku do końca razem z bohaterem budujemy sobie jakąś koncepcję, którą jedno wydarzenie, jeden szczegół rozbija w drobny mak, a my znów próbujemy to wszystko poskładać niczym domek z kart. Czasem ma się wrażenie, że błądzi się po omacku – i sam Paweł Bujnicki również ma takie wrażenie. Chociaż nie można powiedzieć, że akcji tam w ogóle nie ma, bo okazuje się, że po wplątaniu się w to dochodzenie, Pawłowi nie ufa już żadna strona wojennego konfliktu – ani Niemcy, ani Polacy (bez znaczenia jakie poglądy polityczne – narodowe czy komunistyczne – prezentują), ani Żydzi. Jest to również książka zdecydowanie dla osób zafascynowanych i obeznanych z najnowszą historią Polski. Jeśli jednak spełniasz te warunki, to mogę Ci tę książkę z czystym sumieniem polecić. Ja aż żałuję, że mam już tę książkę za sobą.

Popularny autor fantasy, Artur Baniewicz, zmierzył się tym razem z zupełnie inną tematyką, bo osadzoną w realiach historycznych, konkretnie – w czasach II wojny światowej. I był to zdecydowanie dobry pomysł, bo powieść naprawdę jest znakomita. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony i, mimo tego, że książka jest dość opasła, czyta się ją bardzo szybko. Naprawdę ciężko się...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Monaco04

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
13
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
48
razy
W sumie
wystawione
13
ocen ze średnią 6,2

Spędzone
na czytaniu
77
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]