rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Doman (Wydanie zbiorcze) Janusz Florkiewicz, Maciej Jasiński, Józef Ignacy Kraszewski, Krystyna Nowakowska, Andrzej Olaf Nowakowski, Mariusz Piotrowski
Ocena 6,4
Doman (Wydanie... Janusz Florkiewicz,...

Na półkach:

W oryginale 7 części Domana pojawiło się na przełomie lat 80 i 90-tych XX wieku. To dla mnie ważna pozycja. Być może właśnie dzięki temu komiksowi zaciekawiłem się historią naszego kraju?

Autorem opowieści o Domanie jest Andrzej O. Nowakowski, artysta którego prace niewątpliwie wyróżniają się na tle innych tworzących w owym czasie rysowników. Nowakowski na warsztat wziął legendy polskie, luźno inspirując się prozą Ignacego I. Kraszewskiego (autora m.in. „Starej Baśni”). Jego głównym bohaterem jest chłopiec (a w kolejnych albumach dorosły mężczyzna) – Doman. Ta luźna inspiracja Kraszewskim wyszła doskonale, przybliżając rzeszom zaczytujących się w „Domanie” młodym ludziom tradycyjne polskie legendy. Komiksy na stałe weszły do kanonu polskiej klasyki.

Doman debiutuje w komiksie „Pogromca smoka”. Jako młody chłopiec odkrywa tajemnicę morderstwa syna księcia Kraka i pokonuje smoka terroryzującego gród. Mamy tu oczywiste odniesienie do legendy o Szewczyku Dratewce. Następnie poznajemy losy księżniczki Wandy („Księżniczka Wanda”), Popiela, którego pokonało plemię Myszków („Władca myszy”, „Charm na Lednicy”), śledzimy narodziny dynastii Piastów („Krzyk orła”), a w dwóch ostatnich albumach – „Rogi Odyna” i „W cieniu Światowida” - obserwujemy podróż Domana do krain Wikingów za porwanym synem Piasta (...).

Jeszcze kilka słów o rysunkach. Te są szczegółowe, kolorowe, a kadrowanie jak na owe czasy – nowoczesne. Nie zawaham się jednak dodać do tej beczki miodu łyżki dziegciu. Po pierwsze, autor miał problem z odwzorowaniem niektórych twarzy. Na kilku kadrach facjaty wyglądają wręcz koszmarnie. Po drugie – widać wyraźne „inspiracje” innymi autorami, zwłaszcza rysunkami z Thorgala i Conana. Niektóre kadry wydadzą się Wam bardzo znajome [patrz foto] (...).

Szerszą recenzję znajdziecie na: blogokomiksach.blogspot.com. Zapraszam :)

W oryginale 7 części Domana pojawiło się na przełomie lat 80 i 90-tych XX wieku. To dla mnie ważna pozycja. Być może właśnie dzięki temu komiksowi zaciekawiłem się historią naszego kraju?

Autorem opowieści o Domanie jest Andrzej O. Nowakowski, artysta którego prace niewątpliwie wyróżniają się na tle innych tworzących w owym czasie rysowników. Nowakowski na warsztat wziął...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki X-Men. Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza Chris Bachalo, Ed Brubaker, Mike Carey, Peter David, Humberto Ramos, praca zbiorowa
Ocena 7,2
X-Men. Punkty ... Chris Bachalo, Ed B...

Na półkach:

Z X-Menami nie miałem styczności przez dłuższy czas. Nie śledziłem też na bieżąco ich wszystkich przygód. „Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza” zapowiadały się jednak na tyle intrygująco, że postanowiłem odświeżyć sobie historię mutantów. To była dobra decyzja, bo komiks to kawał solidnej lektury. Co ważne, historia napisana została w taki sposób, że nawet „niedzielny czytelnik” powinien sobie z nią dać radę i nie pogubić się zawiłej historii X-Menów (...).

Pewnego dnia mutantów podrywa alarm Cerebry. Czyżby był to znak informujący o narodzinach nowego mutanta? Wydaje się to nieprawdopodobne, ale grupa X-Men wyrusza do miasteczka, z którego pochodził sygnał, by zbadać sprawę. Na miejscu zastają pogorzelisko. Okazuje się, że ktoś wymordował dzieci i zrównał z ziemią całe miasto. Wśród ofiar znajdują ciała Marauders (złych mutantów) i Purifiers (fanatyków, którzy zwalczają mutantów). Wszystko wskazuje na to, że doszło tam do starcia obu sił. X-Meni postanawiają odszukać jedno, zaginione dziecko. Śladem malucha rusza także Predator X – mutant żywiący się DNA innych mutantów. Kto ma dziecko? Marauders czy Purifiers? A może jeszcze ktoś inny? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w komiksie. To oczywiście jedynie zarys fabuły, bo komiks porusza o wiele więcej wątków.

Fani X-Men znajdą w komiksie wszystko to, za co cenią historie z superbohaterami. Mamy więc widowiskowe starcia grup mutantów z adwersarzami, rozdzierające dylematy moralne, wątki rasistowskie, miłosne i opowieści o przyjaźni. Wszystko to podane w poważnym i ponurym tonie. To nie jest wesoła opowieść o bohaterach w trykotach - jest to komiks raczej dla dojrzałego czytelnika. Historię „Punkty zwrotne. Kompleks Mesjasza” czyta się bardzo dobrze. Mimo tego, że jest to opasłe tomiszcze, bo liczące bez mała 350 stron (...).

Zapraszam na Blog o komiksach po całą recenzję: https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/12/x-men-punkty-zwrotne-kompleks-mesjasza.html

Z X-Menami nie miałem styczności przez dłuższy czas. Nie śledziłem też na bieżąco ich wszystkich przygód. „Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza” zapowiadały się jednak na tyle intrygująco, że postanowiłem odświeżyć sobie historię mutantów. To była dobra decyzja, bo komiks to kawał solidnej lektury. Co ważne, historia napisana została w taki sposób, że nawet „niedzielny...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Flash: Odrodzenie Geoff Johns, Scott Kolins, Ethan Van Sciver
Ocena 6,8
Flash: Odrodzenie Geoff Johns, Scott ...

Na półkach:

Przyznam szczerze, że gdy zacząłem czytać „Odrodzenie” poczułem się zagubiony i zdezorientowany. O Flashu nie wiedziałem zbyt wiele – wychowany na superbohaterskich komiksach TM-Semic, nie miałem do czynienia zbyt często z tą postacią. Z prostego powodu – „semiki” skupiały się na Batmanie, Supermanie i Green Lanternie, więc te postaci z uniwersum DC znam najlepiej. Flash występował tu jedynie gościnnie. Coś tam kojarzyłem, że Barry Allen został uśmiercony i jego miejsce zajął Wally West. I to w zasadzie tyle. „Flash – Odrodzenie” rzuca nas od samego początku na głęboką wodę. Dostajemy tu istne zatrzęsienie Flashów - ich poprzednich wersji i młodszych egzemplarzy. Na początku nie mogłem się w tym połapać.

Dlatego jeśli podobnie jak ja nie macie doktoratu z „flashologii” polecam Wam zacząć czytać ten komiks od eseju Nicka Jonesa, który znajduje się na końcu albumu. Pozwoli to poukładać sobie w głowie pewne fakty i na pewno ułatwi lekturę. Dowiecie się stamtąd o tym, kto był pierwszym Flashem, kiedy do akcji wkroczył Barry Allen i jak wyglądała jego tragiczna śmierć. Jones przybliży Wam też sylwetki kolejnych bohaterów występujących w charakterystycznym czerwonym kostiumie.

Wróćmy jednak do komiksu. Pomijając już moje początkowe zdezorientowanie, przyznam, że czytając Flasha bawiłem się całkiem dobrze. Choć nie ma co tu ukrywać, że jest to typowy komiks akcji, gdzie większość scen to gonitwy (jakże by inaczej!) i naparzanki Flasha z głównym czarnym charakterem. Cała historia została jednak opowiedziana sprawnie i trzyma się kupy. A opowiada ona o powrocie Barrego Allena i konsekwencjach – pozytywnych i negatywnych – jakie ten powrót wywołuje (...).

Tradycyjnie więcej na Blogu o komiksach: https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/11/flash-odrodzenie-recenzja-komiksu.html

Przyznam szczerze, że gdy zacząłem czytać „Odrodzenie” poczułem się zagubiony i zdezorientowany. O Flashu nie wiedziałem zbyt wiele – wychowany na superbohaterskich komiksach TM-Semic, nie miałem do czynienia zbyt często z tą postacią. Z prostego powodu – „semiki” skupiały się na Batmanie, Supermanie i Green Lanternie, więc te postaci z uniwersum DC znam najlepiej. Flash...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę czyta się bardzo dobrze. Nie wiem, jak wypadną kolejne części, ale ta przywodzi mi na myśl książki C. Lackeberg o Fjallbace. Ciekawie zarysowane postaci, intrygujący wątek. Choć od pewnego momentu w książce wiadomo już kto jest "tym złym", to nadal czyta się ją z zapartym tchem. Ot, typowy, dobrze skonstruowany skandynawski kryminał. Ja polecam.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Nie wiem, jak wypadną kolejne części, ale ta przywodzi mi na myśl książki C. Lackeberg o Fjallbace. Ciekawie zarysowane postaci, intrygujący wątek. Choć od pewnego momentu w książce wiadomo już kto jest "tym złym", to nadal czyta się ją z zapartym tchem. Ot, typowy, dobrze skonstruowany skandynawski kryminał. Ja polecam.

Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal: Neokora Frédéric Vignaux, Yann le Pennetier
Ocena 6,7
Thorgal: Neokora Frédéric Vignaux,&n...

Na półkach:

(...) Bohaterów zastajemy w miejscu, w którym zakończył się album „Selkie”. Wracają łodzią do rodzinnej wioski Thorgala. Po drodze natrafiają na statek, na którym atakuje ich dziwna magiczna istota, „ulepiona” z kości i resztek zwierząt. Udaje się im ją pokonać i ku swojemu zaskoczeniu odkrywają, że statek ma jeszcze jednego pasażera.

Razem z nim docierają do celu, ale okazuje się, że w wiosce zaszły zmiany. Mieszkańcy wydają się zaczarowani i działają jak w transie. Thorgal postanawia dowiedzieć się, co stało się w osadzie pod jego nieobecność i tym samym uruchamia lawinę wydarzeń, które poprowadzą go z powrotem na lodową wyspę.

Przybysz z gwiazd po raz kolejny odwiedzi miejsce, w którym zaczęła się jego historia. Co ciekawe, po drodze przyjdzie mu się ponownie spotkać z Kriss de Valnor. Tyle tytułem fabuły, która na tym etapie kryje jeszcze sporo zagadek. Album nie jest bowiem zamkniętą historią – to pierwszy epizod opowieści, która znajdzie kontynuację w kolejnych tomach.

Album „Neokora” jest całkiem udanym komiksem. Oczywiście na tym etapie trudno powiedzieć, jak potoczy się rozpoczęta tu historia. Zapowiada się jednak smakowicie. Choć w kwestii pozaziemskiego pochodzenia Thorgala dowiedzieliśmy się już całkiem sporo z poprzednich tomów serii, wszystko wskazuje na to, że nie znamy jeszcze całej opowieści o przybyszach z Gwiazd. Pewną zagadką zostaje natomiast postać Kriss de Valnor, która ponownie pokazuje się ze swojej najgorszej strony (czyli standardowo). To o tyle interesujące, że w pobocznym cyklu bohaterka przeszła przecież sporą przemianę (...).

Więcej na: https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/11/thorgal-39-neokora-recenzja-komiksu.html

(...) Bohaterów zastajemy w miejscu, w którym zakończył się album „Selkie”. Wracają łodzią do rodzinnej wioski Thorgala. Po drodze natrafiają na statek, na którym atakuje ich dziwna magiczna istota, „ulepiona” z kości i resztek zwierząt. Udaje się im ją pokonać i ku swojemu zaskoczeniu odkrywają, że statek ma jeszcze jednego pasażera.

Razem z nim docierają do celu, ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dylan Dog: Johnny Freak Giampiero Casertano, Mauro Marcheselli, Tiziano Sclavi
Ocena 7,5
Dylan Dog: Joh... Giampiero Casertano...

Na półkach:

Okładkę narysował Mike Mignola, więc komiks obiecywał mroczną historię. I tak jest w rzeczywistości, choć komiks zilustrował włoski rysownik Andrea Venturi. Rysunki nie są złe, choć oczywiście zupełnie inne niż Mignoli. Jego styl jest raczej realistyczny i jakoś specjalnie nie wyróżnia się na tle innych autorów serii. Ale zakładam, że taka jest też konwencja – bez kombinowania. Ogólnie komiks ogląda się bardzo dobrze i subiektywnie rzecz biorąc nie mam żadnych uwag. Po prostu jest ok.

Scenariusz napisał z kolei Mauro Marcheselli we współpracy z Tiziano Sclavi, czyli autorzy którzy „zjedli zęby” na historiach z detektywem mroku. Co ciekawe, historia opowiedziana w komiksie oparta jest ponoć na faktach. A opowiada ona o około 18-letnim chłopcu, który został znaleziony w tajemniczych okolicznościach w komórce na narzędzia. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Johnny – bo tak został ochrzczony przez Dylana – został w przeszłości potwornie okaleczony. Amputowano mu nogi, wycięto nerkę i pozbawiono innych organów. Będącemu wrakiem człowieka chłopcu media nadały przydomek „Freak” (z ang. dziwadło).

Dylan nie pozostał obojętny na los Johnnego. Chłopiec nie mówi, więc jego historia stanowi tajemnicę. Detektyw postanawia rozwiązać jego zagadkę, a tropy prowadzą go do tzw. wyższych sfer. Chłopiec okazuje się też niezwykle utalentowany. Jest uzdolniony muzycznie i potrafi pięknie rysować. I właśnie jego rysunki stanowią trop dla detektywa.(...).

Więcej na : https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/12/kacik-retro-5-dylan-dog-johnny-freak.html

Okładkę narysował Mike Mignola, więc komiks obiecywał mroczną historię. I tak jest w rzeczywistości, choć komiks zilustrował włoski rysownik Andrea Venturi. Rysunki nie są złe, choć oczywiście zupełnie inne niż Mignoli. Jego styl jest raczej realistyczny i jakoś specjalnie nie wyróżnia się na tle innych autorów serii. Ale zakładam, że taka jest też konwencja – bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapowiada się fenomenalnie. Czyta się świetnie. Ale końcówka coś nie bardzo. Autor za bardzo popłynął w nie wiadomo jakim kierunku i nie wiadomo jakim stylem. Ale że jestem jego fanem, daję nieco zawyżoną ocenę. Polecam sięgnąć po inne jego książki.

Zapowiada się fenomenalnie. Czyta się świetnie. Ale końcówka coś nie bardzo. Autor za bardzo popłynął w nie wiadomo jakim kierunku i nie wiadomo jakim stylem. Ale że jestem jego fanem, daję nieco zawyżoną ocenę. Polecam sięgnąć po inne jego książki.

Pokaż mimo to

Okładka książki Blacksad: Pośród cieni Juan Díaz Canales, Juanjo Guarnido
Ocena 7,9
Blacksad: Pośr... Juan Díaz Canales,&...

Na półkach:

Blacksad to klasyczny czarny kryminał. Przywodzi na myśl Amerykę lat 50-60-tych. Fabuła wcale nie jest przesadnie skomplikowana. Detektyw Blacksad zostaje wezwany na miejsce morderstwa. Okazuje się, że ofiarą jest jego była kochanka – dziewczyna związana ze światem show biznesu. Blacksad decyduje się się podjąć śledztwo na własną rękę. Jak się jednak okazuje, nie jest ono takie proste – prowadzi go do tzw. wyższych sfer. Policja nie bardzo chce się podjąć zadania, ale zaprzyjaźniony inspektor daje Blacksadowi zielone światło na prowadzenie śledztwa. Blacksad rusza do akcji.

Tyle tytułem fabuły. O czym nie powiedziałem? Ano o tym, że wszystkie postacie w komiksie to antropomorficzne zwierzęta. Innymi słowy, zwierzęta, którym nadano cechy ludzkie. Blacksad to kot, zaprzyjaźniony policjant to owczarek itd. W komiksie występują ponadto jaszczurki, goryle, żaby i inna hałastra. Cechy przedstawionych zwierząt w ciekawy sposób odzwierciedlają ludzkie charaktery. Wiadomo – szczur musi być typem spod ciemnej gwiazdy. Kot jest przenikliwy i dociekliwy. Goryl boksuje w klubie sportowym. Itd.

Rysunki Juanjo Guardnido to małe dzieła sztuki. Są naprawdę świetne. Pięknie oddają klimat czarnego kryminału. Są szczegółowe, a postaci przedstawione w kryminale są fantastyczne. Świetnie też wygląda gra światła i cienia, co ciekawie przedstawiono na jednym z kadrów pokazujących leniwe słoneczne popołudnie na jednej z ulic (ale mi ten kadr zapadł w pamięci!) (...).

Zapraszam po więcej: https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/11/kacik-retro-4-blacksad-posrod-cieni.html

Blacksad to klasyczny czarny kryminał. Przywodzi na myśl Amerykę lat 50-60-tych. Fabuła wcale nie jest przesadnie skomplikowana. Detektyw Blacksad zostaje wezwany na miejsce morderstwa. Okazuje się, że ofiarą jest jego była kochanka – dziewczyna związana ze światem show biznesu. Blacksad decyduje się się podjąć śledztwo na własną rękę. Jak się jednak okazuje, nie jest ono...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Budowniczowie Gotham Kyle Higgins, Trevor McCarthy, Dustin Nguyen, Graham Nolan, Ryan Parrot, Scott Snyder
Ocena 6,3
Batman: Budown... Kyle Higgins, Trevo...

Na półkach:

Komiks „Budowniczowie Gotham” utrzymany jest w konwencji kryminału i stanowi zamkniętą historię. Mamy arcyłotra, zagadkę, zwroty akcji i liczne retrospekcje rzucające światło na bieżące wydarzenia. Motywacje działania złoczyńcy są sensowne i dobrze uzasadnione. Scenariusz nie wymaga od czytelnika wiedzy na temat całej mitologii Batmana, choć „niedzielny czytelnik” może być zaskoczony pewną zmianą. Mianowicie tym razem rolę Batmana odgrywa Dick Grayson, a pomagają mu Robin, Red Robin i Black Bat. Grayson w roli Gacka działa nieco inaczej niż Bruce Wayne i da się to odczuć czytając opowieść. Co w tym czasie robi Wayne? Tego dowiecie się z dodatkowego zeszytu stanowiącego uzupełnienie historii.

Komiks czyta się bardzo dobrze. Przeskoki fabularne nie są uciążliwe, a dla lepszego zobrazowania retrospekcje zostały utrzymane w kolorze sepii. Dzięki temu czytelnik nie czuje się zagubiony nagłymi zwrotami akcji. W każdym z 5 zeszytów składających się na opowieść mamy raptem kilka stron „powrotu do przeszłości”, a resztę poświęcono na bieżące wydarzenia. Słowa uznania należą się też grafikom. Trevor McCarthy ma ciekawą, nieco "kreskówkową kreskę". W efekcie widz może odnieść wrażenie, że ogląda serial animowany. A już okładki poszczególnych zeszytów to prawdziwe steampunkowe arcydzieła (...)

Więcej: https://blogokomiksach.blogspot.com/2021/11/batman-budowniczowie-gotham-recenzja.html

Komiks „Budowniczowie Gotham” utrzymany jest w konwencji kryminału i stanowi zamkniętą historię. Mamy arcyłotra, zagadkę, zwroty akcji i liczne retrospekcje rzucające światło na bieżące wydarzenia. Motywacje działania złoczyńcy są sensowne i dobrze uzasadnione. Scenariusz nie wymaga od czytelnika wiedzy na temat całej mitologii Batmana, choć „niedzielny czytelnik” może być...

więcej Pokaż mimo to