Ze stycznością Trudi Canavan nie miałam wcześniej do czynienia - miałam na oku jej debiutancką trylogię, zdecydowałam się jednak odłożyć ją na później. A ponieważ pierwszy tom "Uczty dla wron" tajemniczo zniknął ze wszystkich sklepów, skusiłam się na początek nowej serii tej autorki. Nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać - tajemniczy napis na tylnej okładce głoszący "zapomnij wszystko, co wiesz o istocie magii" w niczym mi nie pomógł.
Akcja ma miejsce w dwóch odmiennych od siebie światach, które widzimy oczyma różnych postaci. W krainie, gdzie maszyny napędzane są przez magię, mieszka Tyen - młody student archeologii. Sam posiada magiczne umiejętności, które wraz z wykształceniem zamierza wykorzystać w przyszłości. Podczas jednej z ekspedycji udaje mu się odkopać księgę - i to nie byle jaką. Posiada ona umiejętność czytania w myślach trzymającej ją osoby, co pozwala jej na zdobywanie nowych informacji. Ma ona na imię Vella, a strony i okładka zostały wykonane w całości z jej ciała. Tyen postanawia zachować księgę dla siebie, by zdobyć dla niej dane na temat współczesnego świata. Niestety sprowadzi to na niego nie lada kłopoty.
Tymczasem w drugim świecie żyje Rielle - córka farbiarza, która została wysłana do szkółki dla najzamożniejszych w celu znalezienia przyzwoitego męża. Podobnie jak Tyen, posiada magiczne umiejętności - nie może ich jednak używać, ponieważ od dzieciństwa wpajano jej, że czary oznaczają okradanie Aniołów. Ukrywa swoje zdolności, bo wtedy zostałaby "zabrana" w nieznane nikomu miejsce. W międzyczasie zakochuje się ze wzajemnością w Izarze - żyjącym w biedzie artyście, który według jej rodziców nie jest wzorem partnera dla dziewczyny z bogatego rodu.
Fabuła bardzo mi się spodobała - jestem fanką fantastyki, tym bardziej, jeżeli magiczne elementy są połączone ze steampunkiem. Ukazanie dwóch różnych perspektyw nie jest najprostszym zadaniem - próba pani Canavan zdała egzamin. Obie historie - zarówno Tyena, jak i Rielle - zaczęły się z czasem rozkręcać. Dzięki temu uparcie przechodziłam przez kolejne strony, by dowiedzieć się, co dalej.
Styl pisania jest przyjemny w odbiorze - można szybko zaznajomić się z sytuacją, a dialogi prowadzone są na dobrym poziomie. Jedynym minusem są dość ubogie opisy wyglądy głównego duetu. O tym jak prezentuje się Rielle i wszyscy ludzie w jej kraju dowiedziałam się dopiero po kilku rozdziałach z jej udziałem, natomiast Tyena musiałam sobie sama wyobrazić. Komplikuje to nieco czytanie, jednak przymykam na ten fakt oko.
Tyena lubiłam praktycznie od początku. Sprawia wrażenie osoby sympatycznej i ciekawej świata, która jednak jest w stanie poświęcić się dla rzeczy, na których mu zależy. Przez całą książkę miałam nadzieję, że wszystko potoczy się po jego myśli - a zakończenie należącej do niego części fabuły zachęciło mnie do sięgnięcia po następny tom, kiedy tylko wyjdzie. Dziwna wydawała mi się jego relacja z Vellą - jak stwierdził jego kolega z uczelni, faktycznie wygląda to tak, jakby się w niej zadurzył. Rielle na początku nieco mnie irytowała - miała idealne zadatki na Mary Sue, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Poza tym, po dziewczynie pragnącej wolności od "obowiązków bogaczy" spodziewałabym się bardziej ciętego charakteru. Niemniej podczas ostatnich jej rozdziałów zaczęła się wyrabiać. Kto wie - może w drugiej części zacznę ją żywić cieplejszymi uczuciami.
"Złodziejską Magię" jestem w stanie polecić każdemu, kto jest fanem fantastyki oraz twórczości Trudi Canavan. Książkę czytałam z niebywałą przyjemnością i liczę na to, że drugi tom zostanie dość szybko wydany.
Ze stycznością Trudi Canavan nie miałam wcześniej do czynienia - miałam na oku jej debiutancką trylogię, zdecydowałam się jednak odłożyć ją na później. A ponieważ pierwszy tom "Uczty dla wron" tajemniczo zniknął ze wszystkich sklepów, skusiłam się na początek nowej serii tej autorki. Nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać - tajemniczy napis na tylnej okładce głoszący...
Ze stycznością Trudi Canavan nie miałam wcześniej do czynienia - miałam na oku jej debiutancką trylogię, zdecydowałam się jednak odłożyć ją na później. A ponieważ pierwszy tom "Uczty dla wron" tajemniczo zniknął ze wszystkich sklepów, skusiłam się na początek nowej serii tej autorki. Nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać - tajemniczy napis na tylnej okładce głoszący "zapomnij wszystko, co wiesz o istocie magii" w niczym mi nie pomógł.
Akcja ma miejsce w dwóch odmiennych od siebie światach, które widzimy oczyma różnych postaci. W krainie, gdzie maszyny napędzane są przez magię, mieszka Tyen - młody student archeologii. Sam posiada magiczne umiejętności, które wraz z wykształceniem zamierza wykorzystać w przyszłości. Podczas jednej z ekspedycji udaje mu się odkopać księgę - i to nie byle jaką. Posiada ona umiejętność czytania w myślach trzymającej ją osoby, co pozwala jej na zdobywanie nowych informacji. Ma ona na imię Vella, a strony i okładka zostały wykonane w całości z jej ciała. Tyen postanawia zachować księgę dla siebie, by zdobyć dla niej dane na temat współczesnego świata. Niestety sprowadzi to na niego nie lada kłopoty.
Tymczasem w drugim świecie żyje Rielle - córka farbiarza, która została wysłana do szkółki dla najzamożniejszych w celu znalezienia przyzwoitego męża. Podobnie jak Tyen, posiada magiczne umiejętności - nie może ich jednak używać, ponieważ od dzieciństwa wpajano jej, że czary oznaczają okradanie Aniołów. Ukrywa swoje zdolności, bo wtedy zostałaby "zabrana" w nieznane nikomu miejsce. W międzyczasie zakochuje się ze wzajemnością w Izarze - żyjącym w biedzie artyście, który według jej rodziców nie jest wzorem partnera dla dziewczyny z bogatego rodu.
Fabuła bardzo mi się spodobała - jestem fanką fantastyki, tym bardziej, jeżeli magiczne elementy są połączone ze steampunkiem. Ukazanie dwóch różnych perspektyw nie jest najprostszym zadaniem - próba pani Canavan zdała egzamin. Obie historie - zarówno Tyena, jak i Rielle - zaczęły się z czasem rozkręcać. Dzięki temu uparcie przechodziłam przez kolejne strony, by dowiedzieć się, co dalej.
Styl pisania jest przyjemny w odbiorze - można szybko zaznajomić się z sytuacją, a dialogi prowadzone są na dobrym poziomie. Jedynym minusem są dość ubogie opisy wyglądy głównego duetu. O tym jak prezentuje się Rielle i wszyscy ludzie w jej kraju dowiedziałam się dopiero po kilku rozdziałach z jej udziałem, natomiast Tyena musiałam sobie sama wyobrazić. Komplikuje to nieco czytanie, jednak przymykam na ten fakt oko.
Tyena lubiłam praktycznie od początku. Sprawia wrażenie osoby sympatycznej i ciekawej świata, która jednak jest w stanie poświęcić się dla rzeczy, na których mu zależy. Przez całą książkę miałam nadzieję, że wszystko potoczy się po jego myśli - a zakończenie należącej do niego części fabuły zachęciło mnie do sięgnięcia po następny tom, kiedy tylko wyjdzie. Dziwna wydawała mi się jego relacja z Vellą - jak stwierdził jego kolega z uczelni, faktycznie wygląda to tak, jakby się w niej zadurzył. Rielle na początku nieco mnie irytowała - miała idealne zadatki na Mary Sue, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Poza tym, po dziewczynie pragnącej wolności od "obowiązków bogaczy" spodziewałabym się bardziej ciętego charakteru. Niemniej podczas ostatnich jej rozdziałów zaczęła się wyrabiać. Kto wie - może w drugiej części zacznę ją żywić cieplejszymi uczuciami.
"Złodziejską Magię" jestem w stanie polecić każdemu, kto jest fanem fantastyki oraz twórczości Trudi Canavan. Książkę czytałam z niebywałą przyjemnością i liczę na to, że drugi tom zostanie dość szybko wydany.
Ze stycznością Trudi Canavan nie miałam wcześniej do czynienia - miałam na oku jej debiutancką trylogię, zdecydowałam się jednak odłożyć ją na później. A ponieważ pierwszy tom "Uczty dla wron" tajemniczo zniknął ze wszystkich sklepów, skusiłam się na początek nowej serii tej autorki. Nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać - tajemniczy napis na tylnej okładce głoszący...
więcej Pokaż mimo to