Miś

Profil użytkownika: Miś

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
131
Przeczytanych
książek
132
Książek
w biblioteczce
1
Opinii
12
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Uczucia, jakie żywię do tej książki, są równie ambiwalentne, co świat w niej wykreowany. Doceniam zamysł, podziwiam upór autorki. Równocześnie nie potrafię uwierzyć, że Ayn Rand zmarnowała potencjał drzemiący w książce, będąc przy tym niesamowitą hipokrytką.
Prima facie książka wydaje się być Dziełem. Objętość, rozmach, tematyka zachęcają do przyjęcia takiego kryterium. Niestety, niesłusznie.
Zacznijmy od tego, że Rand zna zaledwie dwa kolory: czerń i biel. ,,Dobrzy" bohaterowie to ucieleśnienie cnót racjonalnego obiektywizmu, ludzie piękni, inteligentni, silniki świata, których nie da się wyłączyć, chyba że sami postanowią się zatrzymać. ,,Źli" są brzydcy, głupi, moralnie wykolejeni, pragną jedynie śmierci pod hasłem ,,dobra publicznego". Przez to wszystkie postaci w książce są papierowe. Nie ma nikogo, z kim można się utożsamiać, o którym można by powiedzieć, że jest człowiekiem. Z jednej strony mamy quasi-roboty. Egoistów nie widzących nic poza swoją pracą, nie popełniających błędów. Błąd jest bowiem wyborem rozumu, a więc pożądanym efektem działań - sprzeczności według Rand nie istnieją. Po drugiej stronie barykady mamy do czynienia z cieniami człowieka - ,,grabieżcy", ,,darmozjady", ,,idioci", czciciele śmierci, mistycy ducha i mistycy mięśni, odmawiający myślenia, negujący istnienie umysłu, głoszący zgubne idee socjalistyczne. Żadnej postaci z krwi i kości. Jedynie pionki potrzebne do wyjaśnienia głoszonej filozofii.
Nierealni bohaterowie to błąd kardynalny książki, pociągający za sobą wszystkie pozostałe. Oto bowiem Rand, przedstawiająca ,,złych" bohaterów jako uciekających od konfrontacji, posługujących się pustymi, wypranymi ze znaczenia frazami, robi przez większość książki to samo. Ani razu (sic!) w mającej 1174 strony powieści, nie doświadczymy debaty dwóch postaci z opozycyjnych obozów. Mamy wyłącznie do czynienia z monologami, a dyskusje, jeśli jakieś są, mają zawsze ten sam, aktywno-pasywny schemat. Jedna postać mówi, natomiast druga albo zaprzecza, nie dodając nic od siebie albo mówi nie na temat. I gdyby jeszcze wprowadzić w podobne sceny troszkę humoru, który w niektórych miejscach aż się prosi, może pewne tezy byłyby bardziej strawne. Rand zna jednak wyłącznie dwa tony: melodramatyczny i patetyczny. W każdym z nich nie ma umiaru.
Ten pierwszy ton najlepiej obrazuje wątek miłosnych podbojów Dagny. Długie, płomienne przemowy o miłości, która trwa tak długo, aż się opłaca, a na horyzoncie nie pojawi się ktoś bardziej wartościowy (vide nieuzasadniona, w świetle wydarzeń ją poprzedzających, zamiana z Hanka Reardena na Galta) No, ale tak to jest, gdy każdy stosunek międzyludzki opiera się na ekwiwalencji.
Drugi ton prowadzi czasem do zgrzytu zębów. Właściwie ma miejsce za każdym razem, gdy przemawia któryś z ,,dobrych" bohaterów: Francisco o pieniądzu i dlaczego Ameryka to taki cudowny kraj, kompozytor o tym, jak winno się postrzegać sztukę, filozof o miłości do trójki najzdolniejszych uczniów.
Chcę też wskazać jak sprzeczny wobec tego, co w książce, jest przedstawiony system filozoficzny. Znamiennym jest, że z imienia Rand przywołuje tylko dwóch filozofów - Platona i Arystotelesa. Ten pierwszy jest zły, bo negował rzeczywistość i to przez niego społeczeństwo stoczyło się na dno. Ten drugi wartościowy, bo głoszący, że w rzeczywistości istnieją aksjomaty, którym tego istnienia nie można odmówić. Trzeba je przyjąć jako pewnik. Ale tu podobieństwa się kończą. Według Rand ,,złoty środek", kompromis, to zło z definicji. Kij ma dwa końce, w tym jeden jest zły. Rand odmawia istnienia innej rzeczywistości, niż ta, którą chce widzieć, choć to samo zarzuca przeciwnikom swojej doktryny. Ale to jeszcze da się zrozumieć. Błędów logicznych już nie.
W przemowie Johna Galta, która na dobrą sprawę streszcza rozsiane po książce tezy, czytamy wielokrotnie, że ,,A znaczy A". Człowiek jest człowiekiem, życie życiem, dzień dniem itd. Nie można ,,A" przypisywać negacji, mówiąc że ,,A znaczy nie-A", jak czynią to ,,grabieżcy". Czemu więc Rand, tworząc Johna Galta nie przedstawiła człowieka, lecz stworzyła półboga z twarzą ,,bez bólu, strachu, czy winy?" Czemu u Rand ,,A - człowiek" znaczy ,,A - półbóg"? Dlaczego wizerunek racjonalnego Altasa, którego autorka kreuje, tak często na kartach książki ulega emocjom wynikającym z miłości, przez co przestaje być racjonalny? (Jako przykład - przemowa Hanka Reardena w domu Ellisa Wyatta. Gejzer uczuć ukryty pod maską pogardy - zachowanie nieracjonalne, wbrew rozsądkowi.) Dlaczego miłosierdzie raz jest według autorki dobre, raz złe, w zależności od pobudek, które rządzą osobą? Przecież, obiektywnie rzecz ujmując, miłosierdzie to miłosierdzie, prawda? ,,A znaczy A." Dlaczego Atlantyda wydaje się być więzieniem, a nie upragnioną krainą? Dlaczego ludzie stworzeni do wybitnych osiągnięć nagle wykonują błahe czynności? Co powoduje, że racjonalny umysł wybiera takie samoograniczenie, wmawiając sobie, że jest zupełnie na odwrót? (myśli więc jak ,,grabieżca"). Przykładów takich nieścisłości jest wiele. Za wiele, jak na filozofkę.
Na koniec kilka elementów, które zasługują na uznanie. Narracja oraz tempo książki są w miarę płynne i mimo objętości, pozycję tę czyta się szybko. Często też doświadczamy naprawdę ładnych opisów. Dużo także ciekawych pomysłów, niestety w większości zaprzepaszczonych. Najbardziej boli mnie ten z katastrofą kolejową w tunelu, gdzie autorka za wszelką cenę stara się przekonać, że pasażerowie zasługują na potępienie. Koniec końców popada w groteskę, przez co finał sceny wywołał u mnie wzruszenie ramion. Na pochwałę zasługuje również wskazanie przez autorkę, że do każdej tragedii prowadzi przyzwolenie ofiar. Z tym trudno się nie zgodzić, co udowadnia historia, jak i czasy współczesne.
Milan Kundera powiedział kiedyś, że każde wybitne Dzieło jest nieco inteligentniejsze od jego twórcy. Czy tak jest w tym przypadku? Zdecydowanie nie. Ale to tylko moja opinia - prawicowi politycy w USA uznają książkę Ayn Rand za arcydzieło. Może więc prawda leży gdzieś po środku. A może nie. Kim jest John Galt?
P.S. Czy zauważyłeś/aś jak często używam epitetu ,,zły"? Denerwujące? Autorka używa go częściej.

Uczucia, jakie żywię do tej książki, są równie ambiwalentne, co świat w niej wykreowany. Doceniam zamysł, podziwiam upór autorki. Równocześnie nie potrafię uwierzyć, że Ayn Rand zmarnowała potencjał drzemiący w książce, będąc przy tym niesamowitą hipokrytką.
Prima facie książka wydaje się być Dziełem. Objętość, rozmach, tematyka zachęcają do przyjęcia takiego kryterium....

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Miś

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Albert Camus Dżuma Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
131
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
12
razy
W sumie
wystawione
131
ocen ze średnią 6,2

Spędzone
na czytaniu
802
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
13
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]