Mleczuś

Profil użytkownika: Mleczuś

Gliwice Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 tygodnie temu
103
Przeczytanych
książek
143
Książek
w biblioteczce
1
Opinii
8
Polubień
opinii
Gliwice Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Podobnież rozczarowaniem było dla wielu wydanie Ognia i krwi Georga R.R. Martina, autora kultowej już sagi Pieśni lodu i ognia, na której to kontynuację czekali czytelnicy od lat – tymczasem Martin zaskoczył fanów tworem zgoła innym, bo nie będącym ani kontynuacją, ani sequelem, ani nawet do końca powieścią. Ogień i krew to pozycja, o którą nikt nie prosił i na którą nikt nie czekał, a którą dostaliśmy w miejsce wyglądanych od dawna Wichrów zimy. Nie dziwi wobec tego niechęć, nie dziwi podejrzliwość, z jaką czytelnicy sagi łypali na tę pozycję; zrozumiałe wydaje się uczucie rozgoryczenia, a i wzburzenie nie jest nieuzasadnione. Tak jednak, jak zrozumieć należy tych, którzy ostrzyli sobie zęby na comeback pozostawionych w zawieszeniu bohaterów sagi, tak zrozumieć należy i Martina, związanego od początków lat 90. z tymi samymi twarzami, tymi samymi lokacjami, z budowanymi od pierwszych stron, wciąż rozrastającymi się intrygami i wątkami – znużenie i chęć poszukania innych miejsc, innych czasów, innych charakterów w tak obszernym uniwersum wydają się nieuniknione. Kiedy Wichry zimy nadejdą – nie wiadomo, proponuję zatem nerwów niepotrzebnie sobie nie szargać, wychylić kielich goryczy do dna i pozwolić Martinowi na opowiedzenie pełnej żaru, rozpalającej wyobraźnię historii, ogniem i krwią napisanej, a przedstawionej w sposób co najmniej intrygujący!

Ogień i krew zaskakuje przede wszystkim formą, jest bowiem, jak informują pierwsze, zdobione arabeską strony, stylizowaną na kronikę „historią królów Westeros z Dynastii Targaryenów, od Aegona I (Zdobywcy) do regencji Aegona III (Zguby Smoków), zrelacjonowaną przez arcymaestra Gyldayna z Cytadeli Starego Miasta (tu przepisaną przez George’a R.R. Martina)”, a więc stanowi preludium do tego, co znajdziemy w głównej części sagi, rozgrywającej się ok. 300 lat po przybyciu Aegona I do Westeros. Na kartach książki opowiedziane są losy Siedmiu Królestw, począwszy od czasów, gdy zjednoczonymi Siedmioma Królestwami jeszcze nie były, skończywszy na przededniu ponownego ich rozłamu; ale losy Westeros to również losy ludzi – bohaterów i złoczyńców – którzy to budowali, to niszczyli westeroskie przymierza, czasami zasiadając na Żelaznym Tronie, „wykutym ogniem, stalą i strachem”, a czasami snując jedynie intrygi w jego cieniu. Mimo że rzecz jest w głównej mierze o przybyłych z Valyrii smoczych lordach, historia bogata jest także w opowieści o innych rodach: dowiemy się szczególnie dużo o równie gorącokrwistych Baratheonach, którym Koniec Burzy został nadany w trakcie podboju, o nieugiętych Martellach i wojnach dornijskich, o legendarnym Harrenie Czarnym i jego synach, spalonych w murach Harrenhal przez Aegona Zdobywcę, a wreszcie i o ponurych Starkach, rezydujących w odległym Winterfell. Powrócą legendy przywoływane szczątkowo w Pieśni lodu i ognia, tym razem rozwinięte, opowiedziane z pierwszej ręki; wrócą zdarzenia, które ukształtowały zwyczaje i prawa westeroskich krain; podane zostaną dawno zapomniane fakty, w świadomości bohaterów Gry o tron funkcjonujące już tylko jako pogłoski i nierozwiązane zagadki; a wszystko to rozegra się pod rozpostartymi szeroko skrzydłami stworzeń, które w owych czasach krążyły swobodnie nad kontynentem: dumne, potężne i nierzadko budzące grozę nawet wśród dosiadających ich jeźdźców.

Wspomniana już kronikarska stylizacja znajduje swoją realizację w tym, jak sam tekst jest napisany, i choć niepokoić może narracja różna od tej, jaką znajmy z sagi, nie należy się przed nią wzbraniać – Martin umiejętnie operuje zwięzłością stylu, nie pozbawiając go charakterystycznych dla siebie zabiegów i środków artystycznych: metaforyka miło przeplata się tutaj z konkretem, zaś oszczędna w niepotrzebne szczegóły konstrukcja opowieści pozwala nadać wydarzeniom tempa, dzięki czemu nie sposób się znudzić – co rusz dzieje się coś nowego. Skupienie na wydarzeniach nie zastąpiło bynajmniej charakterystyk i ciekawych, chociaż niezwiązanych bezpośrednio z losami Siedmiu Królestw scen z udziałem barwnie nakreślonych, nierzadko również pogłębionych charakterologicznie postaci, jakich Martin serwuje nam co nie miara, nie upraszczając i nie stereotypizując – nie ma tutaj bohaterów jednowymiarowych, są za to niemal żywi, reprezentujący różne wartości ludzie, nieidealni, ulegający pokusom i podatni na cudze wpływy, zaś konfrontacja tychże barwnych i tak różnych od siebie person owocuje katastrofami, tragediami, rozgrywającymi się latami wojnami, ale i śmiechem, wszak subtelnego, czarnego nieco humoru książka również nie została pozbawiona.

Niesamowitą według mnie sprawą jest to, że autor, stworzywszy tak rozbudowane uniwersum, postanowił rozszerzyć je jeszcze o tę kronikę właśnie, którą równie dobrze mogliby czytać bohaterowie Pieśni lodu i ognia; a trzeba przyznać, iż do bycia prawdziwym źródłem historycznym niczego tej publikacji nie brakuje: podano daty, porównano różne wersje tych samych wydarzeń, spisywanych w różnych kronikach rękami różnych maestrów, uwzględniono przekazy ustne i ówczesny stan wiedzy w zakresie medycyny czy geografii, przedstawiono dokumentację i przytoczono rozmaite hipotezy, nie zawsze ostatecznie potwierdzone, a i historii właściwych tego typu źródłom nie zabrakło; szczególnie intrygują rzeczą dla mnie jako edytora, okazały się losy pewnej książki – Martin w każdym szczególe zadbał o przedstawienie tego, do czego zobowiązany jest każdy badacz: urządził prawdziwe edytorskie dochodzenie, próbując dotrzeć do pierwowzoru dzieła, przywołał domniemanego autora, ewentualnych współautorów, zajął się objaśnieniem różnic w tytulaturze poszczególnych wersji tejże księgi, prześledził zmiany, jakie w danych egzemplarzach w obrębie tekstu się pojawiają, wspomniał skrybów, którym w udziale przypadło powielanie księgi i co według własnych przekonań mogli ocenzurować bądź dopisać, a nawet recepcję księgi wśród czytelników przybliżył!

Całej tej stylizacji dopełniają ilustracje Douga Wheatleya, jakimi gęsto usiana jest książka, utrzymane w czarno-białym tonie i pozwalające głębiej jeszcze wsiąknąć w świat przedstawiony. Mogłyby być wprawdzie mniej komiksowe, bardziej wówczas wpasowałyby się w klimat opowieści, wykonane są jednak na tyle starannie i szczegółowo, że ten mały mankament można bez problemu wybaczyć; na pewno zresztą znajdą się i tacy, którym taki zamysł akurat przypadnie do gustu.

Ogień i krew to lektura z pewnością oryginalna, ciekawa w formie i treści, będąca przyjemnym, dwutomowym uzupełnieniem świata Pieśni lodu i ognia, bez którego znajomości nie ma co sięgać po kronikę – pełną radość z czytania osiągnie się tylko wówczas, gdy rozwijane i wyjaśniane elementy będą już w swej owianej tajemnicą, legendarnej wersji znane czytelnikowi z Gry o tron i pozostałych tomów. Choć Martin obiecał nam Wichry zimy, a zamiast tego podarował Ogień i krew, nie gniewałabym się zanadto: widać bowiem, że autor sam dla siebie szuka nowych, niezbadanych jeszcze miejsc w stworzonym przez siebie uniwersum i doskonale się przy tym bawi; barbarzyństwem byłoby odbieranie mu prawa do pisania tego, na co ma ochotę, szczególnie że jego zachcianki owocują przecież solidną lekturą, nikt nie jest więc pokrzywdzony. Ogień i krew to pozycja świeża, wciągająca, ale i pokazująca, jak skutecznie ubarwić i wzbogacić świat przedstawiony; to przecież kolejny, tuż obok Rycerza Siedmiu Królestw, będącego z kolei gawędą, stylizowany tekst, korespondujący z pisaną językiem powieściowym sagą, a będący czymś zupełnie od niej różnym, w jakiejś mierze również gatunkowo – i to jest w tym wszystkim najciekawsze.

Podobnież rozczarowaniem było dla wielu wydanie Ognia i krwi Georga R.R. Martina, autora kultowej już sagi Pieśni lodu i ognia, na której to kontynuację czekali czytelnicy od lat – tymczasem Martin zaskoczył fanów tworem zgoła innym, bo nie będącym ani kontynuacją, ani sequelem, ani nawet do końca powieścią. Ogień i krew to pozycja, o którą nikt nie prosił i na którą nikt...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Mleczuś

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

autor nieznany
Ocena książek:
7,0 / 10
1047 książek
21 cykli
Pisze książki z:
98 fanów
Marcin Szczygielski
Ocena książek:
7,5 / 10
42 książki
6 cykli
351 fanów
Szymon Zimorowic
Ocena książek:
6,8 / 10
5 książek
0 cykli
Pisze książki z:
1 fan

statystyki

W sumie
przeczytano
103
książki
Średnio w roku
przeczytane
21
książek
Opinie były
pomocne
8
razy
W sumie
wystawione
4
oceny ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
585
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
26
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]