Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Sprawa wygląda następująco.
Książka napisana przyjemnym językiem, ładną polszczyzną, ale z odpowiednią dozą slangu, wulgaryzmów i mowy potocznej co nadawało utworowi naturalności i lekkości czytania pomimo dużej dawki prawniczych terminów.
Wspomniany fachowy żargon oraz jego wartość merytoryczna nie podlegają ocenie z powodu mojej wątłej wiedzy na ten temat.
Owe prawnicze smaczki, dzięki sposobowi podania, nie zanudziły osoby kompletnie nie zainteresowanej branżą, to też wnioskuję, że zarówno ich ilość jak i hipotetyczna nieścisłość ze stanem rzeczywistym, nie zniechęci osoby biegłej.
Fabuła wciąga, utrzymuje miarowe tempo do mnie więcej 3/5 książki, a następnie przyspiesza co jest zarówno zaletą i wadą, ponieważ po przeczytaniu zostałem z przeświadczeniem, że autorowi znudziło się już pisanie i chciał jak najszybciej oddać dzieło do wydania.
Koniec końców daję ocenę 7/10 bo była to naprawdę przyjemna książka i z chęcią chwyciłbym za następną tego autora. Czy byłaby to kontynuacja serii o Joannie Chyłce? Nie wiem, ale jest to wysoce prawdopodobne bo duet jaki tworzy pani mecenas ze swym aplikantem bardzo dobrze broni książkę przed jej pozostałymi grzeszkami.

Sprawa wygląda następująco.
Książka napisana przyjemnym językiem, ładną polszczyzną, ale z odpowiednią dozą slangu, wulgaryzmów i mowy potocznej co nadawało utworowi naturalności i lekkości czytania pomimo dużej dawki prawniczych terminów.
Wspomniany fachowy żargon oraz jego wartość merytoryczna nie podlegają ocenie z powodu mojej wątłej wiedzy na ten temat.
Owe prawnicze...

Swego czas zapewne rewelacyjna. Dziś, pomimo prawd w niej zawartych, nie wywarła na mnie większego wrażenia.
Z racji swej innowacyjności jak na XVIII w. , pozycja warta uwagi.

Swego czas zapewne rewelacyjna. Dziś, pomimo prawd w niej zawartych, nie wywarła na mnie większego wrażenia.
Z racji swej innowacyjności jak na XVIII w. , pozycja warta uwagi.