rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kryminał inny niż wszystkie. Autorka zgrabnie przeplata wątki kryminalne z opisami Pragi i rodzinnymi tajemnicami. To książka którą chce się czytać!

Kryminał inny niż wszystkie. Autorka zgrabnie przeplata wątki kryminalne z opisami Pragi i rodzinnymi tajemnicami. To książka którą chce się czytać!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Siedzę nad pustą stroną i staram się ubrać w słowa emocje, jakie mną targają po przeczytaniu książki. Płakałam. Śmiałam się. Byłam przerażona. Upajałam się chwilami szczęścia. Nosiłam z bohaterem ciężar jego historii.

Po pierwsze WDZIĘCZNOŚĆ
Nagle okazało się, że moje problemy na tle wojny są praktycznie żadne. Nie znaczą nic wobec traum i nieszczęść tych, których dotknęło zło walk. Jesteśmy szczęściarzami - mówię o rocznikach urodzonych po wojnie. Jakie to szczęście być zakochanym bez wzajemności! Nie dlatego, że ten ktoś zginął. Nie dlatego, że oddał życie w kuriozalnym konflikcie, gdzie wojna usprawiedliwia każdą zbrodnię. Po prostu dlatego, że wybrał inaczej. Co za szczęście i uśmiech losu!

Po drugie: PRZEKONANIE, ŻE TO MOŻE SIĘ WYDARZYĆ
Wobec wojny na Ukrainie każde zdanie czyta się z niedowierzaniem, strachem i przekonaniem, że zło ukrywa się w człowieku niezauważone i czeka, aż nadejdzie czas do ataku. Osadzenie powieści na tle historycznym charakteryzuje się tutaj niezwykłym kunsztem pisarskim.
Czy będąc patriotą miłującym swój kraj w przeciągu paru tygodni można stać się bezwzględnym mordercą? Można. Ku swojemu własnemu przerażeniu można. Czujesz się marionetką, wiesz, że zabrnąłeś już za daleko, ale nie jesteś w stanie przestać. Wiesz, że nie będziesz mógł żyć ze świadomością własnych czynów.
Opowieść jest wręcz namacalna i realna, jak na wyciągnięcie ręki. Nie jest jedynie „światem równoległym”, jak określiła sama autorka. Ukazuje w całej okazałości ponure przesłanie, które nie stanowi wojennej ciekawostki, abstrakcji, podania przekazywanego z dziada pradziada. Wojna jest blisko i może zawitać pod nasz próg choćby jutro. A sam fakt, że opisane wydarzenia mają przypisy i wydarzyły się naprawdę, dodaje dodatkowej grozy.

Po trzecie: CZŁOWIEK JEST JEDYNIE PIÓRKIEM NA WIETRZE
Utknęłam na moment w świecie, w którym tylko z pozoru można być panem swojego losu i było mi z tym bardzo niekomfortowo. Czy to wojna, czy pokój - to ten sam świat, w którym obecnie żyjemy. Czas zdaje się nie mieć znaczenia.

Po czwarte: MIŁOŚĆ Z PERSPEKTYWY MĘŻCZYZNY
Dodam, że opisana przez kobietę. Było wspaniałą przygodą czytanie o rodzących się uczuciach mężczyzny doświadczonego traumą walk wojennych. Można było przy tym popełnić wiele błędów i skierować wątki w absurdalną stronę. W końcu miłość, im bardziej tragiczna, tym większa skłonność do popadania z patosu w banał. Nic z tych rzeczy! Autorka drążyła temat zgrabnie i z rozwagą, pilnując dawki zarówno tragizmu, jaki i humoru. Bo miłość w gruncie rzeczy jest prosta, jedynie trudno ją taką zaakceptować.

Mogę z całą pewnością stwierdzić, że zeszłam podczas lektury do podziemia swoich największych lęków. A po lekturze wynurzyłam się na powierzchnię, będąc innym człowiekiem. Kimś, kto wdzięczny jest za każdy dzień pokoju, podczas pełnej świadomości, że wojna nie jest jedynie bajaniem przodków. Dużo w nas, współczesnych, ignorancji. Nie chcemy wiedzieć, że zagrożenie jest realne. W końcu, jeśli „wariatowi się w oczy nie patrzy” to może przejdzie obok nas i nie doznamy uszczerbku?

A miłość, pomimo ciężaru swojej banalności – jest zawsze najważniejsza. Bo to ona nadaje sens życiu w niestabilnym i okrutnym świecie. Jest jak płomień w ciemności. O, właśnie popełniłam banał! W przeciwieństwie do autorki.

Autorka popełniła emocjonalne arcydzieło na czasy w których obecnie się znajdujemy.

Siedzę nad pustą stroną i staram się ubrać w słowa emocje, jakie mną targają po przeczytaniu książki. Płakałam. Śmiałam się. Byłam przerażona. Upajałam się chwilami szczęścia. Nosiłam z bohaterem ciężar jego historii.

Po pierwsze WDZIĘCZNOŚĆ
Nagle okazało się, że moje problemy na tle wojny są praktycznie żadne. Nie znaczą nic wobec traum i nieszczęść tych, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kompendium" Margoty Kott to przede wszystkim przystępnie napisana publikacja, która pomimo poruszanego tematu unika powagi i patosu. Specyficzne określenia np. na znalezione zwłoki, mogą szokować, ale ukazują jedynie, że takie sytuacje dla policji są codzienną rutyną. Charakterystyka postaci również powinna być przedstawiona w odniesieniu do środowiska z jakiego bohater się wywodzi. Zastosowanie określeń ze slangu ulicznego zdecydowanie pozwala bardziej wczuć się w klimat.
Autorka zna się na rzeczy, ma kierunkowe wykształcenie i cytuje najbardziej popularne kryminały na rynku. Uważam, że wybór takich, a nie innych cytowanych autorów, jest jak najbardziej przemyślany. W końcu celem odbiorcy kompendium jest napisanie najbardziej poczytnej powieści.
Margota Kott nie unika trudnych definicji, ale też nie pozostawia czytelnika z poczuciem "wiem, że nic nie wiem" - o co wcale nietrudno w przypadku takiej tematyki. Dla bardziej wnikliwych na końcu książki czeka pokaźna bibliografia. To bardzo dobra pozycja, która początkującym otworzy możliwości do dalszych poszukiwań, a tym, co posiadają wiedzę w temacie - pozwoli ją usystematyzować, zwrócić na coś uwagę lub podsunąć jakąś myśl.

"Kompendium" Margoty Kott to przede wszystkim przystępnie napisana publikacja, która pomimo poruszanego tematu unika powagi i patosu. Specyficzne określenia np. na znalezione zwłoki, mogą szokować, ale ukazują jedynie, że takie sytuacje dla policji są codzienną rutyną. Charakterystyka postaci również powinna być przedstawiona w odniesieniu do środowiska z jakiego bohater...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał dopracowany doskonale w każdym szczególe.

Kryminał dopracowany doskonale w każdym szczególe.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał jest osadzony w ambitnej tematyce odkryć matematycznych, trudnej do opisania przeciętnemu czytelnikowi. Wielkie brawa, bo autorowi udało się to rewelacyjnie.

Kryminał jest osadzony w ambitnej tematyce odkryć matematycznych, trudnej do opisania przeciętnemu czytelnikowi. Wielkie brawa, bo autorowi udało się to rewelacyjnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Osobiście wolę balansować na granicy światła i mroku, bo jest tam ciekawiej. Twórcy, którzy naznaczyli mnie najbardziej w moich młodzieńczych latach to Stephen King, David Lynch oraz... Margit Sandemo. Ta egzotyczna trójca we mnie tworzy spójną całość. Marzyłam, żeby obserwować mrok - jak King, tworzyć klimat - jak Lynch i pisać o magii i namiętności - jak Sandemo. Tych elementów szukam też w dobrych powieściach. "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Jej romantyczna oprawa graficzna w niewinnych, jasnych barwach upewniła mnie w przekonaniu, żeby nie oceniać książki po okładce. Spodziewałam się lekkiego romansu, a tu niespodzianka! Nie znajdziecie tu przepisu na napar z ziółek, który uleczy skołatane nerwy. Dynamiczna akcja, bohaterowie mający swoje ukryte motywy, demony i słowiańscy bogowie! Realistyczne opisy bitew, niepokój unoszący się w powietrzu, ale i przemożna chęć przeżycia. Ludzie mieli wtedy ogromą siłę woli życia, pomimo barbarzyńskich czasów. Ta wola mocno przebija przez strony powieści i czyni fabułę realistyczną. Jest i pradawna magia! Jest i romans, ale główny bohater nie czyni go wcale lekkim. I tutaj wkraczamy na odniesienia do mojej ukochanej Margit, która w sadze o ludziach lodu przekonuje, że najbardziej na miłość zasługuje ten, kto nigdy jej nie zaznał. Kupuję realizm magiczny i niepewność każdej minuty tej powieści. Ufam w bohaterów, którzy mają za uszami wiele przewinień i którzy popełniają błędy w emocjach. I uwielbiam Kasię za to, jak uśmierca niespodziewanie kogoś, kto zdaje się być kluczowy dla dalszego rozwoju wydarzeń.

Osobiście wolę balansować na granicy światła i mroku, bo jest tam ciekawiej. Twórcy, którzy naznaczyli mnie najbardziej w moich młodzieńczych latach to Stephen King, David Lynch oraz... Margit Sandemo. Ta egzotyczna trójca we mnie tworzy spójną całość. Marzyłam, żeby obserwować mrok - jak King, tworzyć klimat - jak Lynch i pisać o magii i namiętności - jak Sandemo. Tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jaką opinię o tej książce może mieć osoba, która z natury posiada tzw. "słabe nerwy"? Teoretycznie jest to lektura nie przeznaczona dla mnie. W praktyce postanowiłam, że jednak jej doświadczę. Dlaczego? "Każdego dnia zrób jedną czynność, która cię przeraża" - radzą specjaliści od rozwoju osobistego. A tak naprawdę, to nie istniał ku temu żaden logiczny powód.
Do czasu przeczytania Sapere Aude posiadałam niezachwianą pewność, że osiągnęłam etap w życiu, który daje mi komfort wyboru emocji z jakimi się stykam. Haniebnie się myliłam! Mam w głowie słowa z mojej ostatniej publicznej wypowiedzi, które brzmią: "Jako artysta doceniam każdą formę emocji". Sapere Aude zakończyłam czytać mając w ustach metaliczny posmak goryczy. Oto ja... empatyczny wrażliwiec któremu sprzedano kopa w żołądek. Ale nikt mnie nie zmuszał! Przewrotnie można nawet uznać, że owego kopa sprzedałam sobie sama... Co takiego sprawiło, że zanurzyłam się w brutalność bez granic i postanowiłam zasmakować wnikliwego opisu tortur?
Po pierwsze - studium charakterów głównych postaci. Jak w umyśle powoli ewoluuje chęć zemsty? Do czego doprowadza niskie poczucie wartości i chęć zadośćuczynienia sobie krzywd? Otóż okazuje się, że niektórym daleko do odnalezienia w sobie siły, aby wybaczyć.
Po drugie - talent pisarski Małgorzaty, który jest subiektywnie przeze mnie mierzalny poziomem przyzwolenia na wniknięcie we mnie ekstremalnych emocji.

Wrażliwcy... jeżeli chcecie zmierzyć się sami ze sobą - Sapere Aude wybije wasze emocje ze strefy komfortu skutecznie i bez głaskania po głowie!

Jaką opinię o tej książce może mieć osoba, która z natury posiada tzw. "słabe nerwy"? Teoretycznie jest to lektura nie przeznaczona dla mnie. W praktyce postanowiłam, że jednak jej doświadczę. Dlaczego? "Każdego dnia zrób jedną czynność, która cię przeraża" - radzą specjaliści od rozwoju osobistego. A tak naprawdę, to nie istniał ku temu żaden logiczny powód.
Do czasu...

więcej Pokaż mimo to