Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie, zdecydowanie NIE. Czytając tę książkę liczyłam na coś więcej niż mało przekonujące opowieści o dżdżownicy i dobrodziejstwie medytacji. Przede wszystkim byłam przekonana, że ma ona cokolwiek wspólnego z katolicyzmem. Niestety, rozczarowałam się. Przeczytać można, ale po co, skoro jest tak wiele innych ciekawych pozycji?

Nie, zdecydowanie NIE. Czytając tę książkę liczyłam na coś więcej niż mało przekonujące opowieści o dżdżownicy i dobrodziejstwie medytacji. Przede wszystkim byłam przekonana, że ma ona cokolwiek wspólnego z katolicyzmem. Niestety, rozczarowałam się. Przeczytać można, ale po co, skoro jest tak wiele innych ciekawych pozycji?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć do baroku zawsze podchodzę z olbrzymim dystansem, bo ta epoka naprawdę marnie do mnie przemawia, "Świętoszek" jest dziełem do którego nie żywię żadnej urazy, wręcz przeciwnie - mogę śmiało powiedzieć, że polubiłam.

I choć nie spadłam pod biurko tarzając się ze śmiechu, czego oczekiwałaby pani polonistka, przesłanie Świętoszka - jasne i czytelne - zawiera w sobie sporą dawkę niewymuszonego komizmu, co sprawia, iż całość staje się kunsztowną pozycją do której warto wracać, a zarysowana sytuacja wydaje się być tak aktualna i... polska.

Jeśli licealistów przerażają rodzajowe dramaty, to myślę, że w "Świętoszku" jednak uda im się znaleźć coś dla siebie. Całość nie męczy, a jak już ktoś wcześniej wspomniał - lekko, przyjemnie i przede wszystkim szybko się ją czyta.

Naprawdę polecam.

Choć do baroku zawsze podchodzę z olbrzymim dystansem, bo ta epoka naprawdę marnie do mnie przemawia, "Świętoszek" jest dziełem do którego nie żywię żadnej urazy, wręcz przeciwnie - mogę śmiało powiedzieć, że polubiłam.

I choć nie spadłam pod biurko tarzając się ze śmiechu, czego oczekiwałaby pani polonistka, przesłanie Świętoszka - jasne i czytelne - zawiera w sobie sporą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spotkałam się z naprawdę różnym odbiorem tej książki, ale jakoś to nie zniechęciło mnie do podjęcia próby "przeczytania" jej. Już tłumaczę skąd ten cudzysłów...

Z wielkim zapałem i ochotą pożyczyłam ją od cioci, by wreszcie, gdy znalazłam trochę czasu, wyrobić sobie własną opinię na jej temat. Zaczęłam czytać i muszę powiedzieć, że kilka pierwszych stron nie powaliło mnie z nóg, nie zachęciło na tyle, by czytać dalej. Jednak podczas przeglądania jakichś materiałów o Marcie Klubowicz natknęłam się na informację o tym, że nagrano audiobooka właśnie z nią w roli głównej. Postanowiłam jak najszybciej się o niego postarać i podjąć próbę zaprzyjaźnienia się z tą literacką pozycją raz jeszcze.

Udało się. To chyba za sprawą pani Marty, która moim zdaniem, wspaniale wywiązała się ze swego zadania. Spokojny głos, niewymuszana interpretacja aktorska... Najbardziej urzekło mnie to, jak pani Marta podeszła do osoby Kaśki. Jeśli ktoś nie poczuł sentymentu do tej książki, proponuję wysłuchanie audiobooka. Nie gwarantuję sukcesu, ale w moim przypadku podziałało. Dostrzegam jej minusy, ale polubiłam ją na tyle, że zapewne sięgnę po kolejne części - szczególnie po trzecią, bo tam znów w roli lektorki występuje niezastąpiona pani Marta.

Co do samej treści... Cóż, może jest dość przewidywalna, szczególnie wątek zakochania w Januszu, ale... Tego, że jego problemy przybiorą taki kształt kompletnie się nie spodziewałam. Mimo banału pojawił się motyw zaskoczenia, to na plus. I choć wściekła byłam na niego, cały czas wahałam się pomiędzy tym, że Gośka powinna go pogonić czym prędzej, i tym, że jednak powinna dać mu szansę. Jednak chyba dawała o sobie znać ta część mojej kobiecej natury, która poszukuje mężczyzny czułego i potrafiącego wyrażać swoje uczucia.

Może odrobinę zbyt wiele wulgaryzmów, ale dałam radę, a po kolejne części, jak już wspomniałam, z pewnością kiedyś sięgnę. Warunek jest tylko jeden - muszą to być audiobooki.

Spotkałam się z naprawdę różnym odbiorem tej książki, ale jakoś to nie zniechęciło mnie do podjęcia próby "przeczytania" jej. Już tłumaczę skąd ten cudzysłów...

Z wielkim zapałem i ochotą pożyczyłam ją od cioci, by wreszcie, gdy znalazłam trochę czasu, wyrobić sobie własną opinię na jej temat. Zaczęłam czytać i muszę powiedzieć, że kilka pierwszych stron nie powaliło mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początkowo czułam się nieco zagubiona w tej akcji, książkę cechuje mnóstwo retrospekcji, ciągłe powtórzenia... Ale wszystko to sprawia, że opowieść jest naprawdę wyjątkowa. Nie da się tak po prostu przejść obok niej - albo do kogoś trafi, albo nie, ale sądzę, iż nie może pozostać czytelnikowi obojętna.

Hanna jest kobietą, która wiele w życiu przeszła, wiele musiała wycierpieć. Już od lat młodzieńczych, kiedy jeszcze otaczała ją opieka ojca, była gwałcona przez jego znajomego, następnie jej ojciec się powiesił, trafiła do domu dziecka. W końcu poznała Michała - swojego przyszłego męża, w małżeństwie z którym szukała ucieczki od całej przeszłości. Miało być idealnie - i początkowo rzeczywiście było, ale później, kiedy okazało się, że ich córeczka urodziła się upośledzona, życie u boku ukochanego wtedy jeszcze małżonka, stawało się coraz gorsze. Michał nie potrafił zaakceptować inności dziecka. Swoją córkę odrzucał, traktował jak piąte koło u wozu, a jednocześnie... gwałcił. Jego matka przyglądała się tylko temu wszystkiemu i przyklaskiwała trafności owego zachowania. To chyba właśnie postać teściowej Hanny w tej powieści najbardziej mnie irytowała.

W końcu Hanna, po wielu latach, postanowiła uwolnić się od tej męki. Wykończona psychicznie kradnie mężowi pieniądze i wyjeżdża z córką do Zakopanego, gdzie chce najpierw zabić Agatkę, a później sama popełnić samobójstwo. Przez całą książkę powraca do wielu wydarzeń z własnego i jej córki życia, i utwierdza się w przekonaniu, że to słuszna decyzja. Poznajemy ją, kiedy stoi na dachu wieżowca. Oczywiście zakończenia nie zdradzę.

Książka odciska znaczące piętno na psychice, człowiek czyta, zderza się z tak brutalną rzeczywistością, zmienia nieco światopogląd. Z jednej strony byłam szalenie wściekła na główną bohaterkę za to, że chciała swoją córeczkę zabić, a z drugiej strony... Nie potrafiłam nie przyznać jej w pewnym sensie racji, nie potrafiłam zaprzeczyć, że pewne fakty przemawiają za jej rozwiązaniem. Jak się okazało, nic nie jest nieskazitelnie białe, ani też w stu procentach czarne. Nic nie jest tylko dobre lub tylko złe.

W książce urzekło mnie również to, że nic nie jest wiadome od razu - wszystkiego dowiadujemy się stopniowo. Na początku znamy tylko Hannę i jej córkę - nawet nie z imienia, nie znamy również ich całej sytuacji. Dodam również, iż w Zakopanem Hania poznaje człowieka, który w jakiś sposób jej życie odmienia, a mimo to staje na tym dachu i zamierza skoczyć.

Początkowo czułam się nieco zagubiona w tej akcji, książkę cechuje mnóstwo retrospekcji, ciągłe powtórzenia... Ale wszystko to sprawia, że opowieść jest naprawdę wyjątkowa. Nie da się tak po prostu przejść obok niej - albo do kogoś trafi, albo nie, ale sądzę, iż nie może pozostać czytelnikowi obojętna.

Hanna jest kobietą, która wiele w życiu przeszła, wiele musiała...

więcej Pokaż mimo to