Opowieść o wojnie, miłości i przeznaczeniu – wywiad z Maciejem Siembiedą, autorem powieści „Nemezis”

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
26.04.2023

Patronat Lubimyczytać Maciej Siembieda to jeden z najbardziej cenionych twórców prozy gatunkowej. Pisarz z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem reporterskim. Autor powieści sensacyjnych takich jak „Wotum”, „Kukły”, „Gambit” czy „Katharsis” tym razem zaprasza nas do odkrycia kolejnych sekretów. „Nemezis” to opowieść o przeznaczeniu, antycznym przekleństwie, politycznej zawierusze. Jak los skrzyżuje drogi Brunona i rodziny spolszczonych Greków Tosidowskich, znanych czytelnikom z powieści „Katharsis”? Czym jest sztuka reportażu? Czy autor nie obawiał się powołać do życia bohatera esesmana? O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z Maciejem Siembiedą. Książka „Nemezis” ukazała się za sprawą wydawnictwa Agora.

Opowieść o wojnie, miłości i przeznaczeniu – wywiad z Maciejem Siembiedą, autorem powieści „Nemezis” Materiały Wydawnictwa Agora

[Opis – Wydawnictwo Agora] O Brunonie i Herbercie przestępczy światek opolskiego Zaodrza mówił „bracia Janoschek”, jakby byli jednym. I prawdą było, że poszliby za sobą w ogień. Gdy Herbert ginie, Bruno poprzysięga zemstę – na dziesięciolecia staje się ona jego obsesją. W każdej z brawurowych ról, które napisało dla niego życie: fenomenalnego artysty cyrkowego rzucającego nożami, hitlerowskiego komandosa w czasie II wojny światowej z legendarnego oddziału Otta Skorzenego, PRL-owskiego więźnia, wreszcie uczestnika niebezpiecznej gry o przyszłość Śląska w nowej Europie.

Dlaczego Bruno musiał uciekać z domu?

Jaką tajemnicę nosiła w sercu przez lata Greta, dziewczyna obu braci, i czemu nagle wybrała tego drugiego?

Jak los skrzyżuje drogi Brunona i rodziny spolszczonych Greków Tosidowskich, znanych czytelnikom z powieści „Katharsis”?

Wreszcie: czy w życiu Brunona Janoschka chodzi tylko o zemstę? A może stał się on pionkiem w grze znacznie potężniejszych sił?

Wywiad z Maciejem Siembiedą, autorem książki „Nemezis”

Marcin Waincetel: „Nemezis” to kontynuacja sagi, która została zapoczątkowana w „Katharsis”. Opowieści o wojnie – rozumianej jako walka idei, o zbrodni na froncie, ale również ścieraniu się namiętności. Czytając pana książki, można odnieść wrażenie, że istota konfliktów się nie zmienia. Czasem potrzeba tylko impulsu, który wprawi w ruch śmiercionośną maszynę. Czy Bruno Janoschek, jeden z głównych bohaterów „Nemezis”, był taką maszyną? A może ofiarą wojny?

Maciej Siembieda: To, kim człowiek staje się podczas wojny, nie ma nic wspólnego z tym, kim był dzień przed jej wybuchem. Nikt z nas nie wie, jak zachowamy się, uczestnicząc w przymusowym procesie mordowania, podczas którego obowiązuje reguła: zabijesz albo zostaniesz zabity. Nie wiem czy analiza człowieczeństwa w takich okolicznościach w ogóle ma sens, bo wojna z człowieczeństwem nie ma nic wspólnego, wręcz jest jego zaprzeczeniem. Możemy oczywiście obserwować przypadki i epizody Brunonów Janoschków, ale tylko dla osobistej refleksji, bo ludzkość od tego nie zmądrzeje. Wojny były i będą, a co gorsza – są. Tuż obok naszego ciepłego, sytego, uporządkowanego świata, który w jednej chwili może zmienić się w coś, czego sobie nie potrafimy wyobrazić.

Postać Bruna jest bardzo niejednoznaczna, w dodatku inspirowana biografią prawdziwego człowieka.

To prawda. Pierwowzór tej postaci istniał, mieszkał na wsi pod Opolem, kiedy w latach osiemdziesiątych pracowałem tam w gazecie. Znałem go z opowiadań wnuczki, ale nigdy nie zgodził się na rozmowę. Trudno się dziwić. Ja byłem wówczas reporterem komunistycznego dziennika, a on esesmanem. Na obydwu z nas ciążyło piętno uogólnienia. Rozmowa była niewykonalna, choć nigdy nie przestanę tego żałować.

Nie obawiał się pan bohatera esesmana?

Bruna esesmanem uczyniła wojna, a ona nie pyta ludzi o zdanie. Był żołnierzem elitarnej jednostki komandosów dowodzonej przez Otta Skorzenego, która w strukturze armii podlegała właśnie Waffen SS i koniec. Nie snujmy dywagacji, czy był lepszym esesmanem od tych, którzy nadzorowali obozy koncentracyjne, czy nie. Ma pan rację, jest postacią niejednoznaczną, nie usprawiedliwiam go, ale i nie oskarżam. Nie jest dobrym esesmanem z „Pianisty” ani złym z literatury obozowej. Polecam scenę z „Nemezis”, w której Bruno rozmawia o swojej służbie w SS z Zarzyckim, dyrektorem cyrku, który podczas Powstania Warszawskiego był w oddziale do likwidowania esesmanów.

Zarówno w „Nemezis”, jak również na kartach „Katharsis” niezwykle ważny jest motyw tożsamości – rozumianej jako formalna zmiana nazwiska w urzędowych papierach, jak również narodowe poczucie przynależności, etniczna wspólnota, więzy krwi. Pisał pan o polskich Grekach, teraz pojawiła się kwestia Śląska, znów Opolszczyzny, a także Cyganie. Czytając pana książki, można odnieść wrażenie, że kwestia narodowej tożsamości jest kluczowym składnikiem do zrozumienia postaci. Nawet jeśli w pewnym momencie swojego życia odrzucają one przeszłość. Czy przeszłość zawsze warunkuje przyszłość?

Fascynują mnie diaspory. Tak Grecy określali grupy narodowe zanurzone w innych narodach i tak zostało do dziś. Niezwykle ciekawe jest, jak ludzie rozproszeni w obcej rzeczywistości etnicznej i państwowej walczyli o swoją tożsamość, godność, obyczaje, język. Jak bronili swojej odrębności i jak ta energia obrony ich doskonaliła. Oni nigdy nie zapominali o przeszłości, a przyszłość budowali na zasadzie kontrostracyzmu. Nie lubicie nas? Śmiejecie się z nas, bo mamy inne ubrania i muzykę? To my wam pokażemy. To jest piękne. Być sobą, zachować dumę i tym samym budować szacunek otoczenia. Podziw dla diaspor jest we mnie od chwili, gdy po raz pierwszy pojechałem do Wilamowic.

„Nemezis” to opowieść nie tylko o wojnie, ale również o miłości. Wieloaspektowej. O Brunonie i Herbercie przestępczy światek opolskiego Zaodrza mówił „bracia Janoschek”, jakby byli jednym. I prawdą było, że poszliby za sobą w ogień. Gdy Herbert ginie, Bruno poprzysięga zemstę – na dziesięciolecia staje się ona jego obsesją. Zemsta zrodzona z miłości – iście szekspirowski motyw. Choć w „Nemezis” znajdują się też odniesienia do antycznych dzieł, choćby do twórczości Wergiliusza. Pana bohaterowie to postacie wyjęte jakoby żywcem z tekstów kultury antycznej. Zauważa pan to? I nie chodzi oczywiście tylko o tytuły powieści.

Zauważam.

Bruno posiadał nieprawdopodobnie bogaty życiorys. Był aktorem w teatrze życia – choć wydawał się mniej czarujący, uroczy aniżeli jego starszy brat, którym musiał się jednak opiekować. Fenomenalny artysta cyrkowy – miotacz noży, później hitlerowski komandos w czasie II wojny światowej z legendarnego oddziału Otta Skorzenego, więzień z PRL-u, wreszcie uczestnik niebezpiecznej gry o przyszłość Śląska w nowej Europie. Co było najtrudniejsze w kreowaniu takiej postaci? A co najbardziej satysfakcjonujące?

Najtrudniej oddać naturalność takiej postaci. Wymierzyć i wyważyć proporcje, nie przesolić i nie przesłodzić. Kolejny stopień trudności to sposób opowiadania o bohaterach takich jak Bruno. Tu trzeba być bardzo ostrożnym z przymiotnikami. Najlepiej w ogóle ich nie używać. Najlepiej opowiedzieć o postaci scenami, w których bierze udział: wydarzeniami, zachowaniami, decyzjami. Satysfakcja jest wówczas, gdy to się uda.

Znów jednym z najbardziej angażujących wątków pozostaje ten emocjonalny, który wiąże się ze zdradą i romansem, płomiennym uczuciem i dojrzałą miłością. Mam tutaj na myśli oczywiście postać Grety. Jaką tajemnicę nosiła w sercu przez lata Greta, dziewczyna obu braci, i czemu nagle wybrała tego drugiego? Twórca „Nemezis” musiał współodczuwać ze swoimi bohaterami? Rozumieć i znać ich wszystkie myśli? I znów kobieta – żyjąca z sekretem – w pewnym sensie rozdaje karty w najważniejszej batalii. O życie, przyszłość i pamięć.

Nie wyjawię tajemnicy Grety, bo czytelnicy by mnie przeklęli.

Czy nazwałby pan „Nemezis” kontynuacją „Katharsis”?

To nie jest kontynuacja. Kontynuacja oznaczałaby spojler „Katharsis”, a tego chciałem uniknąć. Dlatego to zupełnie inna historia, choć z udziałem bohaterów poprzedniej powieści. Dzięki temu obydwie książki można czytać niezależnie, w dowolnej kolejności.

Choć tworzy pan literacką fikcję, to pozostaje pan niezrównanym reportażystą. Beletrystyka jest dla pana największą namiętnością? Fikcją opartą na prawdzie?

Reportaż to opowieść prawdziwa. Takie mnie wychowały. Dlatego powieści oparte są na faktach i stąd przekonanie, że im więcej w nich prawdy, tym lepiej. Tym bardziej są wiarygodne. W posłowiach uczciwie zaznaczam, co miało miejsce w rzeczywistości, a co zmyśliłem.

Sakramentalne pytanie wiąże się z przyszłością – niepewną, którą można jednak próbować zaplanować, nadać jej ramy przewidywalności. Podejrzewam, że „Nemezis” to już koniec historii zapoczątkowanej w „Katharsis”. Ale czy koniec ostateczny? Przecież istnieje nowe pokolenie bohaterów, zbrodnie zapisane są w pamięci, a historia skrywa jeszcze wiele sekretów. Choć teraz musiałaby to być chyba opowieść osadzona we współczesności?

Fajnie byłoby zamknąć sagę rodziny Tosidowskich trzecim tomem. Myślę o tym, rozglądając się za tematem. Jeden wątek polsko-grecki już mam. Jest nieznany, prawdziwy i bardzo emocjonujący. Czyli się nadaje.

Książka „Nemezis” jest dostępna w sprzedaży.

--

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [4]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Urszula  - awatar
Urszula 28.04.2023 19:32
Czytelniczka

Uwielbiam książki autora. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Domulanda  - awatar
Domulanda 27.04.2023 19:25
Czytelniczka

Autor jak wino! Jestem po lekturze i jestem zachwycona! Polecam każdemu!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
WandziaOdNiemca  - awatar
WandziaOdNiemca 27.04.2023 18:39
Czytelnik

Mój ulubiony autor! Zapowiada się świetnie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 26.04.2023 12:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam