Zbiór czternastu opowiadań zawiera teksty o bardzo różnorodnej tematyce: historie rodem z Dzikiego Zachodu w walijskim Llandanffwnfafegettupagogo (najwyraźniej Pratchett tworzył nazwy miejsc pozwalając kotu przechadzać się po klawiaturze) przeplatają się z opowieściami o wywrotowej mrówce, magiku, którego sztuczki ku jego konsternacji zmieniają się w prawdziwą magię czy o spotkaniach trolli, driadów i nimfów (sic!) w drodze do jądra ziemi. Ostatni tekst, „Rincemanle, gnom z Even Moor” jest wczesną wersją powieści „Nomów księga wyjścia”, pozwalającą podziwiać, jak z czasem Pratchett rozbudowywał swoje pomysły i udoskonalał swój warsztat pisarski.

Styl opowiadań jest siłą rzeczy o wiele prostszy niż styl późniejszych książek autora, choć i tu widać charakterystyczne dla niego przypisy i komentarze. Nie da się zaprzeczyć, że Pratchett o wiele lepiej wypadał w powieściach, a prezentowanym opowiadaniom daleko do jego najlepszych dzieł. Ale to mimo wszystko chlubne początki wielkiego pisarza i chociaż lekkie i proste, to niepozbawione uroku.

Wydawnictwo Rebis postarało się, żeby okładka pasowała graficznie do wydanych wcześniej „Smoków na Zamku Ukruszon”, dzięki czemu obie książki tworzą estetyczny komplet. Duża czcionka i zabawne ilustracje autorstwa Marka Bencha, umilą i urozmaicą lekturę zwłaszcza najmłodszym, którzy powinni być zachwyceni odwróceniem typowych w bajkach ról i humorem tryskającym z każdej opowieści. To przede wszystkim do nich skierowany jest „Odkurzacz czarownicy”, ale z pewnością ucieszy również każdego wiernego fana powieści Pratchetta.

Agnieszka Kruk