„Mam wyobraźnię skalibrowaną na przeszłość” – wywiad z Anną Brzezińską, autorką książki „Mgła”

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
29.02.2024

Włoskie miasto, które chyli się ku zagładzie, przedstawione tak sugestywnie i obrazowo, że czytając, niemal słyszymy ten miejski jazgot i wybijające jutrznię dzwony pobliskiej katedry. Z autorką, bliżej znaną czytelnikom z fantastycznych „Córek Wawelu”, dyskutujemy o tym, jak głęboko wnika w nas miasto i jego legendy oraz czy da się oddzielić przeszłość od teraźniejszości. Poruszamy też temat specyficznego języka i formy, która – jak podkreśla Anna Brzezińska – jest niejako szczeliną, przez którą autorka pokazuje nam fabułę i cały świat.

 „Mam wyobraźnię skalibrowaną na przeszłość” – wywiad z Anną Brzezińską, autorką książki „Mgła”

Niegdyś Città di Sant’Angelo wydawało na świat słynnych rycerzy i budowniczych katedr. Osłabione herezjami i buntami, dzisiaj już tylko zachłannie broni swojego bogactwa i nienawidzi obcych. Historia chylącego się ku upadkowi miasta miesza się w książce z
opowieścią o jednorękim Draco – szaleńcu i wybrańcu zarazem. Oskarżony o świętokradztwo, zostaje skazany na śmierć. Przed karą ostateczną chroni go córka kasztelana, której zwyczaj pozwala ułaskawić w noc karnawału jednego skazańca. Wygnany z Città di Sant’Angelo Draco wyrusza w długą podróż po sławę i zemstę.

„Któż tak naprawdę jest bohaterem, ten, kto staje na rozpadającym się murze, żeby dać się zabić, czy ten, kto wynosi z ginącego miasta łup i opowieści?” – pyta jedna z postaci w nowej powieści Anny Brzezińskiej.

W tym świecie nie ma już cudów i magii, są tylko powidoki, a w rzeczywistość wysokich
mitów wkracza zbuntowany plebs. Nastały paskudne czasy, kiedy nawet dzieci już wiedzą, że
nie każdy kołodziej zostanie kondotierem i księciem.

Zapewniamy – i tym razem będziecie czytać łapczywie!

Wywiad z Anną Brzezińską, autorką książki „Mgła”

Barbara Dorosz: Jak narodził się pomysł na upadające miasto Città di Sant’Angelo? Czy świat przedstawiony w powieści ma odniesienia historyczne, czy też został w całości przez panią wymyślony?

Anna Brzezińska: Città di Sant’Angelo jest miastem wymyślonym, ale przypominającym włoskie miasta przełomu średniowiecza, ze społeczeństwem zorganizowanym w systemie cechowym i charakterystycznym rytmem życia skoncentrowanym wokół katedry, rynku i zamku. A jednocześnie z nieco mniej oczywistym i jawnym, ale równie istotnym pulsem karczem, zamtuzów i siedzib zrewoltowanych czeladników, złodziei, żebraków, gdzie tętni swoista kontrkultura, bardzo krytyczna i prześmiewcza wobec elit i dominujących wartości.

Dodajmy, że jest to świat u progu wielkiej przemiany.

Przemiany, która nie zachodzi łagodnie – i pod tym względem przypomina nasz świat, bo na naszych oczach dogorywa właśnie XX wiek, który swoją drogą nie był tak całkiem przyjaznym stuleciem, a to, co nadchodzi, również jest nieprzewidywalne i niebezpieczne. Jednak pewne wyzwania są wspólne, bo na przykład włoskie miasta po czarnej śmierci musiały stawić czoło drastycznym problemom demograficznym. Nie były w stanie odbudować populacji do poziomu sprzed zarazy, a rządzący zdawali sobie sprawę, że demografia jest zagrożeniem dla przyszłości. Jednakże odpowiadali na te – prawdziwe przecież – wyzwania w sposób równie głupi jak nasze elity, pogłębiając koncentrację zasobów w rękach nielicznych rodów, dywagując o niemoralności kobiet, które nie chcą rodzić dzieci i swoją niemoralnością ściągają na wszystkich gniew Boży, nienawidząc obcych – także wieśniaków i pasterzy z okolicznych gór – ograniczając migracje i uchwalając surowe kary przeciwko homoseksualistom, których oczywiście obwiniano o obrazę Boga. Na dodatek system cechowy zamykał się, pozostawiając wielu młodych ludzi bez szans na – jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – stabilną karierę zawodową, własny dom i warsztat, małżeństwo, więc po ulicach włóczyły się hordy młodzieńców, terroryzując mieszkańców, gwałcąc kobiety – zwłaszcza te cieszące się złą reputacją, praczki, gospodynie księży, służące – tocząc bitwy na kamienie, kradnąc i wdając się w bójki. To jest straszny moment, kiedy dorasta pokolenie, które ma rozbudzone ambicje, ale raptem orientuje się, że nie powtórzy sukcesu swoich rodziców, że po prostu będzie gorzej. A potem, naturalnie, nastaje wielkie zdumienie i oburzenie, gdy dochodzi do ludowej rebelii.

Podobno Città di Sant’Angelo „lęgnie się w jego mieszkańcach jak robak i drąży każdego od środka”… Oczami wyobraźni widzę miejsce, z którego nie ma ucieczki, może nie tyle fizycznej, ale tej mentalnej.

Widzę to podobnie: miejsca, w którym mieszkamy, nie są wyłącznie przestrzenią urbanistyczną, tylko siecią pojęć i wartości, które nas kształtują – i czasami ograniczają. Oczywiście ogranicza nas również strach, bo przecież świat jest pełen różnych miejsc, w których można żyć, i wartości, którymi można zastąpić te wartości, które nas uwierają.

Bohater powieści, Draco, cudem unika kary śmierci. Wygnany z miasta wyrusza w długą podróż po sławę i zemstę. Jak odczytywać jego postać?

Nie powiem, jak go należy odczytywać, bo to już wybór czytelnika. Dla mnie jednak jest przykładem tego, że nawet uciekając z miasta, zabieramy je wraz z sobą i czasami pozwalamy, żeby kształtowały nas legendy, wśród których dorastaliśmy, zamiast kształtować je – i świat.

Kreując rzeczywistość Città di Sant’Angelo, pokazuje pani czytelnikowi dość brutalny obraz tamtego świata i mentalności ludzi, którzy wtedy żyli. Bohaterowie są przyzwyczajeni do śmierci i cierpienia, to ich naturalny porządek. Współczesny świat również nie jest zupełnie bezpieczny, a obserwując ostatnie wydarzenia, wydaje się miejscem coraz mniej przewidywalnym. Jednak mam wrażenie, że nie chcemy tego dostrzec, spychamy gdzieś na bok niewygodną prawdę, że to, co trawiło naszych przodków, wcale tak naprawdę nie minęło i wciąż jest aktualne.

Wydaje mi się, że pandemia i wojna w Ukrainie bardzo mocno nas wszystkich odarły z poczucia bezpieczeństwa i przekonania, że kontrolujemy świat. Śmierć też stała się nagle doświadczeniem znacznie bardziej powszechnym. Z pewnością usiłujemy o tym nie myśleć, ale kiedy w trakcie pandemii czytałam o postawach wobec czarnej śmierci, uderzyło mnie, że w większości przypadków ówcześni ludzie również nie wpadali w odrętwienie w oczekiwaniu na nieuchronną zagładę, tylko po prostu funkcjonowali i krok po kroku, dzień po dniu, wypełniali swoje obowiązki. Księża odprawiali msze i szli z posługą do umierających, magistraty pracowały, lekarze leczyli, notariusze sporządzali kontrakty, a sąsiedzi szli do domu umierającego sąsiada, żeby stanąć przy wezgłowiu i jako świadkowie wysłuchać jego ostatniej woli. Owszem, byli i tacy, którzy rabowali umierających i szaleli w rozpasaniu, ale mam wrażenie, że codzienność była – i na pewno była dla mnie w czasie pandemii – formą terapii i kultywowania własnej maleńkiej przestrzeni normalności.

Natomiast brutalność jest nieuchronnie wpisana w przeszłość. „Mgła” rozgrywa się w czasach, zanim państwo przejęło monopol na przemoc i stworzyło instytucjonalne struktury, które mogły ją egzekwować. Życie jest wciąż niebezpieczne i krótkie, a o rzeczy, które nam wydają się oczywiste – choćby chleb powszedni – trzeba mozolnie zabiegać i na dodatek nie zawsze skutecznie. Do tego w średniowieczu ani śmierć, ani nagość, ani erotyka nie są jeszcze zepchnięte na margines czy przemilczane. Zależało mi na pokazaniu świata, w którym nie doszło jeszcze do rozszczepienia na motywy wysokie i niskie, na kulturę elitarną i ludową.

Czytając pani powieści, nie sposób pominąć refleksji na temat mentalności ludzi, którzy żyli wieki temu. Dlaczego wyprawa w świat naszych przodków może być tak fascynująca?

Bo ich mentalność chwilami wydaje się tak współczesna, by za chwilę osunąć się w zupełną obcość. Z jednej strony na fundamentalnym poziomie jesteśmy do siebie podobni – chcemy być szczęśliwi, troszczymy się o dzieci, kochamy bliskich. Zarazem jednak przeszłość inaczej rozumie miłość i małżeństwo, troskę rodzicielską, seksualność. Indywidualizm nie został jeszcze wynaleziony, prywatność również nie. Ludzie definiują się przede wszystkim jako członkowie grup społecznych, religia jest wszechogarniająca, czas toczy się w powtarzalnym rytmie przyrody i roku liturgicznego oraz w skończonym czasie zbawienia, więc ziemskie życie bywa postrzegane jako przedsionek tego właściwego życia wiecznego. Właśnie ta dynamika znanego i nieznanego wydaje mi się najbardziej fascynująca.

Pani bohaterowie dużo klną, chętnie rozprawiają o rozmaitych zmysłowych przyjemnościach i nie stronią od swoistego turpizmu. Czy stylizacja języka, jakiego użyła pani na łamach powieści, ma swój odpowiednik w ewolucji języka polskiego? A może ma po prostu pewne źródło, które posłużyło pani za inspirację?

Właściwie jakoś szczególnie nie stylizowałam. Chciałam oddać rytm języka mówionego. Ten rytm jest inny, mniej opanowany i uładzony, wątki meandrują i nakładają się na siebie, a na dodatek nie wiadomo, co jest prawdą, a co zmyśleniem, bo to nie jest przypadkowa opowieść, tylko opowieść dla pieniędzy, więc musi zyskać aprobatę słuchaczy. Natomiast turpizm i seksualność były częścią tamtego świata, więc ich nie ocenzurowałam: nie widziałam powodu, żeby to robić. Oni strasznie klęli, śmiało wymieniali się obelgami, bez skrępowania posuwali się do bluźnierstwa. Byli zmysłowi i dosadni w określeniach, co nader wyraźnie widać nie tylko w literaturze epoki, ale też w opowieściach zwyczajnych ludzi, na przykład w aktach sądowych, których czytałam dość dużo. Poza tym lubię ten nieokiełznany język, w którym sacrum miesza się z profanum i w którym zwyczajnie wolno więcej niż dzisiaj.

Jak długo pisała pani fabułę „Mgły”? Czy forma tej powieści sprawiła pani jakąś trudność podczas pisania?

Pisałam kilka miesięcy, głównie w górach, a opowieść sama mnie niosła. Nie, forma nie była dla mnie trudna, bo od początku założyłam, że tę powieść trzeba napisać w taki sposób. Wiem, że są pisarze, którzy konstruując narrację, najpierw tworzą postaci, i niejako wokół nich nadbudowują cały świat. Dla mnie pierwotna i kluczowa jest forma, bo ona staje się niejako szczeliną, przez którą pokazuję fabułę i cały świat.

Zdradzi pani, do czego nawiązuje tytuł powieści?

Najprościej: do nazwy góry, wokół której toczy się znaczna część akcji. Ale równie dobrze do formy narracji czy horyzontu narratorów, bo widzą oni – lub pokazują czytelnikowi – jedynie wycinek swojego świata. Cała reszta jest ukryta, zamglona.

Zanim zaczęła pani pisać książki historyczne, powieści sygnowane pani nazwiskiem mogliśmy znaleźć na półce z fantastyką. W której dziedzinie czuje się pani lepiej?

Właściwie przy każdej mojej książce wydawanej w Wydawnictwie Literackim odbywa się debata, do jakiej kategorii ją przypisać i na jakiej półce położyć: czy powieść, czy książka historyczna, czy proza współczesna, czy literatura fantastyczna. Mam samobójczą skłonność do hybryd, może dlatego, że uważam te kategorie za całkowicie wtórne. Mam wyobraźnię skalibrowaną na przeszłość i o przeszłości traktuje większość moich lektur, ale jednocześnie uważam, że każda powieść historyczna i każde opracowanie historyczne zawierają element teraźniejszości, bo w niej zanurzony jest autor i nie da się od niej całkowicie oddalić. Zresztą dla mnie historia jest ważna w relacji do teraźniejszości i powinna pomagać ją zrozumieć. W eseju czy powieści realistycznej moja swoboda jest mniejsza: opisuję przeszłość, wypełniając luki hipotezami lub fabułą, w zależności od tego, co piszę. Żadna z tych form nie jest ani trudniejsza, ani łatwiejsza, po prostu są inne i wymagają czegoś innego.

Na co pozwala odejście od realizmu?

Mogę pokazać świat przeszłości tak, jak widzieli go ówcześni ludzie. Innymi słowy, nie piszę, że kiedyś ludzie wierzyli w smoki, czarownice i świętych, tylko tworzę świat, w którym istnieją smoki, czarownice i święci. Na przykład w „Mgle” pojawiają się urodzeni, którzy toczą nocne bitwy na niebie – wydawałoby się wątek czysto fantastyczny. Tymczasem inspirowałam się wieśniakami – zwanymi benandanti i pochodzącymi z Friuli – którzy rzeczywiście wierzyli, że mają cudowne zdolności, zbierają się nocami i walczą ze złem, i dużo o tym opowiadali podczas śledztw inkwizycyjnych. Dla nas to wyobraźnia, dla nich rzeczywistość.

Czy powieści fantastyczne pisze się inaczej niż historyczne? Chodzi mi tutaj o nakład czasu, pracy, potrzebny research, czyli wszystkie te elementy bezpośrednio związane z pracą nad książką.

Moje powieści fantastyczne były tak mocno osadzone w przeszłości, że również wymagały bardzo starannego researchu i równie skrupulatnego respektowania zasady wewnętrznej spójności świata. Zazwyczaj zanim usiądę do pisania, mam starannie przemyślaną fabułę i poszczególne wątki, więc wiem, dokąd zmierza historia. Zazwyczaj też czytam bardzo wiele tekstów z epoki, nawet niekoniecznie bezpośrednio związanych z fabułą, żeby wejść w tamten świat i ówczesny sposób myślenia. A potem po prostu siadam i piszę, pozwalając się nieść opowieści.

O autorce

Anna Brzezińska - ceniona pisarka i historyczka, trzykrotna laureatka Nagrody im. Janusza
A. Zajdla, najbardziej prestiżowego polskiego wyróżnienia w dziedzinie fantastyki, autorka
powieści i opowiadań. Monumentalne i bestsellerowe Córki Wawelu oraz  Zmierzch świata
rycerzy, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Literackiego, były pierwszymi w jej
literackim dorobku książkami historycznymi. Nakładem WL ukazały się także: Opowieści z
Wilżyńskiej Doliny, Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny, Wody głębokie jak niebo, Woda na
sicie oraz Mgła. Gdy nie pisze, pielęgnuje ogród, w którym hoduje dawne odmiany róż i
jabłoni.

Przeczytaj fragment książki „Mgła”

Chcesz kupić tę książę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [6]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna-Maria  - awatar
Anna-Maria 08.03.2024 07:44
Czytelniczka

Oprócz znakomitych  Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach ja uwielbiam Annę Brzezińską za powołanie do życia krewkiej Babuni Jagódki z Wilżyńskiej Doliny. Polecam szalenie zabawną  Opowieści z Wilżyńskiej Doliny oraz  Wiedźma z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach  Opowieści z Wilżyńskiej Doliny  Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny
failsafedb  - awatar
failsafedb 01.03.2024 16:07
Czytelnik

Autorka pięknie się uśmiecha, podoba mi się zresztą ten mocno niezmanierowany portret, bardzo uroczy i kobiecy. Niestety, nigdy nie miałem okazji nic przeczytać spod jej pióra, chyba trzeba będzie to zmienić ;-P. Z wywiadu wyniosłem kilka ciekawych myśli.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moki  - awatar
Moki 01.03.2024 10:44
Czytelniczka

Nowa Brzezińska? W ciemno,  biorę,  kupuję czytam. Wspaniała autorka. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Franciszek Hornowski - awatar
Franciszek Hornowski 29.02.2024 18:21
Czytelnik

Annę Brzezińską cenię sobie bardzo wysoko i uważam ją za jedną z (niestety) niewielu wybitnych obecnie polskich pisarzy. Odznacza się nie tylko naprawdę wysokim warsztatem literackim, ale również wzorcowym przygotowaniem merytorycznym. Niby nic nadzwyczajnego, biorąc pod uwagę jej wykształcenie, ale i w takich przypadkach zdarzają się dość śmieszne i/lub partackie dzieła....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 29.02.2024 15:16
Czytelnik

Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach plus  Zmierzch świata rycerzy plus  Mgła równa się Wieka Czytelnicza Uczta! 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach  Zmierzch świata rycerzy  Mgła
BarbaraDorosz  - awatar
BarbaraDorosz 29.02.2024 14:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post