"Jeżeli rodzice czytają książki, [...] to i one zazwyczaj stają się zagorzałymi czytelnikami" - niekoniecznie.

U mnie w rodzinie się nie czytało, i nie czyta. Króluje telewizor grający od rana do nocy, czy ktoś jest w pokoju, czy nie. Czasami chodzący nawet wtedy kiedy "telewidzów" już dawno zmógł sen...
A jak już, to sporadycznie - jedną książkę rocznie, i to albo jakiś album, poradnik albo coś z baaardzo niskiej półki.Choć to było kiedyś, teraz już im się nie zdarza. Jest tetris na smartfonie... nowe seriale na TVN, "trudne sprawy"-"szkola"-"szpital"-i-"w11"...

Więc warto mieć na uwadze to co siedzi w środku w każdym człowieku.

Społeczeństwo tak działa że każdy ma w nim swoją role. Jak w "Planecie małp" - są szympansy, goryle i orangutany.
I są też wyjątki i anomalie w obrębie tych grup.

MOZNA CO NAJWYZEJ NARZEKAC ODNOSNIE TEGO CO CZYTAJA CI ZADEKLAROWANI CZYTAJACY.

"Jeżeli rodzice czytają książki, [...] to i one zazwyczaj stają się zagorzałymi czytelnikami" - niekoniecznie.

U mnie w rodzinie się nie czytało, i nie czyta. Króluje telewizor grający od rana do nocy, czy ktoś jest w pokoju, czy nie. Czasami chodzący nawet wtedy kiedy "telewidzów" już dawno zmógł sen...
A jak już, to sporadycznie - jedną książkę rocznie, i to albo jakiś...

Dlatego napisałam słowo ZAZWYCZAJ :)

Dlatego napisałam słowo ZAZWYCZAJ :)

Ale to jest sytuacja, kiedy rodzice nie czytają, a dziecko - owszem. U mnie w domu walały się książki wszędzie - sięgałam ręką i miałam co czytać. A brat nie czytał, tylko siostry. Córce czytałam na głos, potem czytała sama, czyta nadal jako dorosła osoba. Natomiast moja mama na starość straciła zainteresowanie dla książek i właśnie ogląda na okrągło TV.
Ja też miałam kilka lat kryzysu, kiedy nie mogłam przeczytać książki od deski do deski... Ale przeszło. Bywa różnie, jednak - trzy pokolenia i mamy za sobą pewnie sporą bibliotekę. Ale ogólnie - wypraszam sobie jakieś wrzucanie mnie w statystyki, kompletnie mnie to nie obchodzi, czytam tylko dla siebie, a nie po to, żeby ktoś mógł się cieszyć, że w Polsce się czyta i to tylko dobre pozycje :P
Nie gardźmy ludźmi, którzy nie czytają, mają inne ulubione zajęcia. Książki to nie jest obowiązek, to przyjemność.

Ale to jest sytuacja, kiedy rodzice nie czytają, a dziecko - owszem. U mnie w domu walały się książki wszędzie - sięgałam ręką i miałam co czytać. A brat nie czytał, tylko siostry. Córce czytałam na głos, potem czytała sama, czyta nadal jako dorosła osoba. Natomiast moja mama na starość straciła zainteresowanie dla książek i właśnie ogląda na okrągło TV.
Ja też miałam...

Czesto jest tak że poukładani ludzie mają rozpasane, zepsute dzieci, bo cos nie zagralo, nie mogli byc cieniem wlasnego potomka i korygowac na biezaco jego bledow. Bo nie sa nim, maja wlasne ciala i bilokacja to nie ich domena. Dzieciak chocby na przekor robi swoje... no i jest jak jest.
To nie tak latwo.
Ile dzieciakow z tzw. dobrych domow, majacych rodzicow nauczcieli, lekarzy, adwokatow - dopada degrengolada?

Mi sie wydaje ze proporcje sa 50 do 50.


Oczywiscie rozumiem co masz na mysli, i na tym poziomie sie przychylam, ale wgryzajac sie glebiej - sprawe widze tak jak wyzej.

Jak patrze na tych Youtuberow zadekalrowanych ksiazkoholikow, ktorzy rozwodza sie nad obrazakmi z okladek i nowymi zakupami - trafia mnie szlag... bo to nie o to chodzi w obcowaniu z ksiazka.

Wielu gosciom i gosciowom trza by rzec otwarcie: Czytanie Bog wie ilu ksiazek nie czyni cie super kolsiem, ani nie stawia nad innymi. Najwazniejsze jest jednak dobre porozumienie z ludzmi, i dobre kontkaty (tj. życzliwe stosunki). To decyduje o dobrym sapopoczuciu.

Czytanie jest jakims elementem rzeczywistosci kulturlanego czlowieka, ale nie wszytskim.
Kiedy widzi sie (chocby w tym serwisie, w profilach) deklaracje ze "czytam od dziecka", "to cale moje zycie", "pasja, jestem uzalzniony/uzalezniona od czytania"... to rzygac sie chce od tej egzaltacji, i czlowiek duma nad tym jakim cudem ta autokreacja wydaje im sie przekonujaca i spontaniczna.

Symbolem tego ze jest z rynkiem ksiazki do dupy, jest fakt ze chocby w TV, w talk-show czy inaczej... nie ma rozmow z literatami.
O ich dzielach, ale i o zyciu, czy w formie komentatora zagadnienia X czy Y.
Teraz Twardochowi udalo sie zostac twarza Mercedesa. I super (nawet jesli zadecydowala glownie dobra prezencja). A juz na niego gromy ida...

(Mam wrazenie ze tluke banaly - nie chce nikomu podnosic cisnienia, mimo pewnych krytycznych slow - nie zamierzam nikogo tymi linijkami deptac).

Czesto jest tak że poukładani ludzie mają rozpasane, zepsute dzieci, bo cos nie zagralo, nie mogli byc cieniem wlasnego potomka i korygowac na biezaco jego bledow. Bo nie sa nim, maja wlasne ciala i bilokacja to nie ich domena. Dzieciak chocby na przekor robi swoje... no i jest jak jest.
To nie tak latwo.
Ile dzieciakow z tzw. dobrych domow, majacych rodzicow nauczcieli,...

No, ale ja czytam od dziecka ;) No, są tacy ludzie, tylko rzeczywiście - po co się zachłystywać. Czytasz, to czytaj, ja idę na koncert i też się odchamiam. Włażę pod koc i myślę o niebieskich migdałach, fotografuję kwiatki albo kolanko od rury. Albo selfie sobie robię, siedzę godzinami na facebooku, albo nie daj Boże, siedzę całkiem bezczynnie, a pani kosmetyczka robi mi brwi albo paznokcie. Albo szukam godzinami fajnych butów czy torebki.
Jest tyle rzeczy do zrobienia, że gonienie za tysiącami przeczytanych pozycji na koncie jest pomyłką. Czytam dla siebie, bo to przyjemne. Jak książka jest ciężka, rzucam w kąt - z zapartym tchem przeczytałam (właściwie odsłuchałam) "Króla" Twardocha, ale "Morfina" była wkurzająca. Mam się męczyć, bo jakiś bibliofil krzywo na mnie spojrzy? Spadać ;)

A propos Twardocha - oglądałam ciekawy wywiad z nim i nie tylko, przeprowadzony przez Miecugowa na TVN24, (bardzo mądre wywiady - "Inny punkt widzenia"). Poza tym Agata Passent i Filip Łobodziński też gdzieś rozmawiają fajnie z ciekawymi ludźmi - więc i w TV aż tak strasznie z tym nie jest.

Nie ma powodu czuć się lepszym od innych z powodu przeczytanych bibliotek. Albo gorszym - z powodu nieprzeczytanych.

No, ale ja czytam od dziecka ;) No, są tacy ludzie, tylko rzeczywiście - po co się zachłystywać. Czytasz, to czytaj, ja idę na koncert i też się odchamiam. Włażę pod koc i myślę o niebieskich migdałach, fotografuję kwiatki albo kolanko od rury. Albo selfie sobie robię, siedzę godzinami na facebooku, albo nie daj Boże, siedzę całkiem bezczynnie, a pani kosmetyczka robi mi...

(Idzie mi o lekko wariackie podkreslanie quasi-mistycznego zwiazku z ksiazka od najmlodszych lat, nie zas o samo czytanie od malolata).

Co do reszty - brzmi to bardzo beztrosko.
A w zyciu to sie trzeba niekiedy potrudzic.
Pomeczyc - gora sie sama nie zdobedzie, wolnosc nie wywalczy. Niestety.

Jeśli książka jest "trudna" (a nie jest zła) to stanowi wyzwanie, i to czy ją skończymy i zrozumiemy jest jakby papierkiem lakmusowym naszej percepcji i zapatrywań.

O ile faktycznie nie ma sensu zadzierac nosa z powodu ilustam pozycji na półce, to jednak majac na koncie zero badz trzy ksiazki na krzyz wstydzic sie trza jak najbardziej. I obciachem to jest.

A ksiazki to nie sa po prostu ksiazki, bo sa pozycje beletrystyczne (a wiec scisle kultura-rozrywka-"przypowiesci") i materialy typowo edukacyjne.

Szukanie godzinami fajnych butów czy torebki to mrok, zło i szaleństwo. Takie deklaracje totalnie mnie doluja.

(Idzie mi o lekko wariackie podkreslanie quasi-mistycznego zwiazku z ksiazka od najmlodszych lat, nie zas o samo czytanie od malolata).

Co do reszty - brzmi to bardzo beztrosko.
A w zyciu to sie trzeba niekiedy potrudzic.
Pomeczyc - gora sie sama nie zdobedzie, wolnosc nie wywalczy. Niestety.

Jeśli książka jest "trudna" (a nie jest zła) to stanowi wyzwanie, i to czy ją...

Nie wiem kim jest ten mistrz francuskiego kina, ale założę się że to jeden z tych, którzy nie lubili w szkole matematyki bo cośtam cośtam.

Jak widać na załączonym przykładzie, nawet bycie mistrzem fracuskiego kina nie chroni od mówienia głupot. Paru pisarzy też by się znalazło.

Nie wiem kim jest ten mistrz francuskiego kina, ale założę się że to jeden z tych, którzy nie lubili w szkole matematyki bo cośtam cośtam.

Jak widać na załączonym przykładzie, nawet bycie mistrzem fracuskiego kina nie chroni od mówienia głupot. Paru pisarzy też by się znalazło.

Gracjanie, co to jest papierek lakmusowy? To znowu jakiś test dla innych ludzi. Bo nie dla mnie - czy ja się sama przed sobą muszę samobiczować, że nie zmęczyłam do końca książki "Beksińscy. Portret podwójny"? Nie wiem, jak wysoko stoi ta pozycja w rankingach, ale ja nie dałam rady. Przenoszenie gór - ok, ale to nie jest gra warta świeczki. To tylko książki.

To moje życie, to ja jestem w środku siebie. Co to znaczy, że książka jest dobra? Że inni tak powiedzieli? A inni to co? Piekło to inni!
Nie chcę odczuwać wyrzutów sumienia z powodu przeczytanych/nieprzeczytanych książek.

Jest taki świat, w którym się liczą zakupione płyty jazzowe i obecność na koncertach. Naprawdę. Do tego jeszcze należy kupować winyle. Nie daj Boże, mp3 do ściągnięcia za pół ceny. Bo to już nie to. Taki świat istnieje, należałam do niego. I też odczułam bunt. Tym bardziej, że nie potrafię czytać i słuchać tej właśnie muzyki, koncentruję się na nich w podobny sposób.

Jest świat, gdzie się liczą wystawy, plenery.

To są zazębiające się światy, ale na każdy potrzeba czasu. A torebka - musi służyć przynajmniej rok, nosi się w niej cenne i ciężkie rzeczy, więc kupić pierwszą z brzegu to nie filozofia. To samo z butami. Ładne, wygodne i nie za drogie. To mordercze może, ale potem jest przyjemnie.

Buty do chodzenia po górach i innych wędrówek - to też niełatwa sprawa, trzeba poszukać, poprzymierzać, bo osiągnąć szczyt można w bólu i tylko ten ból zapamiętać, a można też mieć oczy szeroko otwarte i uśmiech na twarzy.

Nic nie jest niepotrzebne.

Gracjanie, co to jest papierek lakmusowy? To znowu jakiś test dla innych ludzi. Bo nie dla mnie - czy ja się sama przed sobą muszę samobiczować, że nie zmęczyłam do końca książki "Beksińscy. Portret podwójny"? Nie wiem, jak wysoko stoi ta pozycja w rankingach, ale ja nie dałam rady. Przenoszenie gór - ok, ale to nie jest gra warta świeczki. To tylko książki.

To moje...

Ojej. Co do snobizmu - to ja go nie przejawiam.

"Beksińscy" jako przyklad TRUDNEJ ksiazki jest troche kiepski... to bylo bardzo przystepne czytadlo, wertowalem z wielka przyjemnoscia.
Ciezko to sie czyta teksty zrodlowe z Mezopotamii...
Jak bylem mlokosem - zlamal mnie "Glos Pana" Lema, ale stwierdzilem ze slabiak nie jestem, i po kilku miesiacach skonczylem. I dobrze mi to zrobilo. Teraz tez mialem jedna meczaca pozycje - ale to ze ja mam "slabsza glowe" nie znaczy ze ksiazka jest do bani. No i wrocilem, Skonczylem. I nie zaluje.


Co do torby/butow ktore sluza tylko rok... to musza byc wyjatkowo kiepskie zakupy. Lepiej raz i na lata...

Dobrze ze nie jestesmy w sekcie Moona, nie jezdziemy na ten zbiorowy ceremonial na stadionie, i nie bierzemy razem przypadkowego slubu... to byloby cholernie niedobrane malzenstwo.
Powiem wiecej - ja bym cie bil.
Rano i wieczorem.

Wszytsko ma swe granice.

Ojej. Co do snobizmu - to ja go nie przejawiam.

"Beksińscy" jako przyklad TRUDNEJ ksiazki jest troche kiepski... to bylo bardzo przystepne czytadlo, wertowalem z wielka przyjemnoscia.
Ciezko to sie czyta teksty zrodlowe z Mezopotamii...
Jak bylem mlokosem - zlamal mnie "Glos Pana" Lema, ale stwierdzilem ze slabiak nie jestem, i po kilku miesiacach skonczylem. I dobrze mi...

O, rany.

O, rany.

No serio!

No serio!

@Filopator160
"Gracjanie, co to jest papierek lakmusowy?"
Naprawdę pytasz serio, czy tylko się nabijasz? :D

@Filopator160
"Gracjanie, co to jest papierek lakmusowy?"
Naprawdę pytasz serio, czy tylko się nabijasz? :D

Żabocie, gdybym nie wiedziała, co to jest, to mam pod ręką Wujaszka Google'a.
Papierek lakmusowy był użyty tutaj w przenośni, Żabko, więc pozwoliłam sobie na pytanie również w przenośni.

Żabocie, gdybym nie wiedziała, co to jest, to mam pod ręką Wujaszka Google'a.
Papierek lakmusowy był użyty tutaj w przenośni, Żabko, więc pozwoliłam sobie na pytanie również w przenośni.

Gracjanie, co do Beksińskich: moja Droga Prawie-Teściowa przeczytała tę książkę jako jedną z ostatnich, do tego pożyczoną ode mnie. Staruszeczka do końca życia czytała, na łożu śmierci powiedziała mi, że tak ją ci Beksińscy wymęczyli, że z ulgą skończyła czytać i wzięła się za czwartą część Harrego Pottera, którego chyba nie zdążyła skończyć. Trudność czasami polega na tym, że się za bardzo wnika w emocje.

Co do pozostałej części - jeszcze mam oczy okrągłe. Powiem Ci tylko, że na szczęście już jestem w związku, w którym nikt nikogo nie bije.

Teksty źródłowe z Mezopotamii, oczywiście, przetłumaczone na któryś ze znanych mi języków, chętnie bym poczytała do poduszki w wieku lat piętnastu, bo wtedy "wciągałam" ten temat z upojeniem.

Wychodzi z Ciebie coraz większy snob, więc Twoje insynuacje i tak mam w nosie, ale mnie ciekawią ;)

Gracjanie, co do Beksińskich: moja Droga Prawie-Teściowa przeczytała tę książkę jako jedną z ostatnich, do tego pożyczoną ode mnie. Staruszeczka do końca życia czytała, na łożu śmierci powiedziała mi, że tak ją ci Beksińscy wymęczyli, że z ulgą skończyła czytać i wzięła się za czwartą część Harrego Pottera, którego chyba nie zdążyła skończyć. Trudność czasami polega na tym,...

Żaden snob.
Beksińscy to nie jest snobistyczna lektura - tym się masy zachwycają. Ta książka się podoba wszytskim jak Harry Potter.
Jak męczy, to co najwyżej dewotów - którzy nie mogą przeboleć że ktoś mówi że ma pana Boga w dupie na ten przykład. Bo temat smutny. Bo Beksinscy przeginaja itd.
Np. "Droga" Cormaca Mc Carthego jest ksiazka ciezka z uwagi na tematyke, jak beton obciaza dusze. Ale czyta sie lekko (w sensie szybko).

A literatura sakralno-pseudohistoryczna z Miedzyrzecza to nie jest lektura do poduszki, a tym bardziej dla dzieci.
Tak samo jak dziela Homera nie sa koniecznie na ten wiek co sie je przerabia w szkole.

Pamietam na studiach pewna idiotke z Sulejowka, ktora jak zobaczyla ze mam w reku Odyseje, ktora kupilem na wyprzezady - o tak, zeby miec - patrzyla na mnie jak na idiote i mowila: przeciez to sie w podstawowce przerabialo! Jakby to bylo "O psie ktory jezdzil koleja" albo "Akademia Pana Kleksa".
Kiedy zobaczyla mnie z inna nabyta ksiazka, zapytala czy mam urodziny. Ja skonfundowany - ale jak to, skad takie przypuszczenie? Ona: No bo ot tak bys sobie ksiazki nie kupil...
(W jej domu sie nie czytalo, jak pojawialy sie ksiazki - to jako prezenty).

Zatem powiem tak, czasami trzeba pomyslec - nawet jeskli to jest meczace.

Nie bede ocenial twojego zwiazku, ani robil zadnych uszczypliwych uwag co do niego, ani tez jakkolwiek nie zamierzam cie obrazac ani robic przykrosci.
Po prostu sie z Toba nie zgadzam!!!

A domowe Mortal Kombat? To zart. Wiec sie tym tak nie upajaj!

Nie obraz sie, ale piszesz jak zakrecona malolata.

Żaden snob.
Beksińscy to nie jest snobistyczna lektura - tym się masy zachwycają. Ta książka się podoba wszytskim jak Harry Potter.
Jak męczy, to co najwyżej dewotów - którzy nie mogą przeboleć że ktoś mówi że ma pana Boga w dupie na ten przykład. Bo temat smutny. Bo Beksinscy przeginaja itd.
Np. "Droga" Cormaca Mc Carthego jest ksiazka ciezka z uwagi na tematyke, jak beton...

Co do snobizmu, zauważyłam pewną prawidłowość. Sama nie uważam sie za snobkę i nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z moich znajomych taka łatkę sobie przypinał. Niemniej jednak podejrzewam o snobizm każdego, kto obcuje z kulturą wyższą niż ja to mam w zwyczaju. Stąd podejrzewam, że dla osób, które czytają/słuchają/oglądają rzeczy łatwiejsze niż ja, mogę wydawać się snobką.

Co do snobizmu, zauważyłam pewną prawidłowość. Sama nie uważam sie za snobkę i nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z moich znajomych taka łatkę sobie przypinał. Niemniej jednak podejrzewam o snobizm każdego, kto obcuje z kulturą wyższą niż ja to mam w zwyczaju. Stąd podejrzewam, że dla osób, które czytają/słuchają/oglądają rzeczy łatwiejsze niż ja, mogę wydawać się snobką.

O, matko, przecież to ja pisałam o Beksińskich, nie Ty, więc nie z tego powodu pomawiam Cię o snobizm!

I - halo! Ja też żartuję!

Nie zgadzasz się z tym, że ja mam takie odczucia? Jestem z nimi najlepiej obeznana, nawet jeśli przez to według Ciebie jestem mniej inteligentna czy mniej dojrzała, czy cokolwiek. To mogą być akurat fakty, inteligencja jest mierzalna, oczytanie również. Jednak - nie zgadzam się z Tobą, że to czyni Cię lepszym ode mnie, czy mnie od kogoś, kto w ogóle nie czyta. Niepotrzebne mi są żadne papierki lakmusowe, ponieważ nie życzę sobie być oceniana ze względu na dobór lektur albo na wytrwałość. To moja sprawa.

Staruszka, o której pisałam nie była dewotką.

Być może też jestem staruszką. Nie nadrobię już tych wszystkich zaległości, dlatego nie gonię za wyznaczonymi przez innych kanonami, tylko czytam, słucham, fotografuję, maluję - co CHCĘ i jak chcę. Zwłaszcza, gdy czuję się czegoś autorką (choćby mojego kanonu lektur).

Buziak, Synku :*

O, matko, przecież to ja pisałam o Beksińskich, nie Ty, więc nie z tego powodu pomawiam Cię o snobizm!

I - halo! Ja też żartuję!

Nie zgadzasz się z tym, że ja mam takie odczucia? Jestem z nimi najlepiej obeznana, nawet jeśli przez to według Ciebie jestem mniej inteligentna czy mniej dojrzała, czy cokolwiek. To mogą być akurat fakty, inteligencja jest mierzalna, oczytanie...

Skądinąd, nurtuje mnie pytanie czy i kiedy należy się zmuszać do jakiejś lektury?

Może prawie teściową Filopatora treść nie interesowała wystarczająco?

Skądinąd, nurtuje mnie pytanie czy i kiedy należy się zmuszać do jakiejś lektury?

Może prawie teściową Filopatora treść nie interesowała wystarczająco?

Ona była z tych wytrwałych :D Dojechała do końca, choć ją "wymęczyli". To ja rzuciłam książkę w połowie...
Filopator to imię (przydomek właściwie) damskie, choć nie wygląda :D

Ona była z tych wytrwałych :D Dojechała do końca, choć ją "wymęczyli". To ja rzuciłam książkę w połowie...
Filopator to imię (przydomek właściwie) damskie, choć nie wygląda :D

Ups, a co oznacza w takim razie ten przydomek czego jesteś miłośniczką?

Ups, a co oznacza w takim razie ten przydomek czego jesteś miłośniczką?

Ojca. Kleopatra miała taki przydomek - "miłująca ojca".

Ojca. Kleopatra miała taki przydomek - "miłująca ojca".

Piękny przydomek, zazdroszczę :)

Piękny przydomek, zazdroszczę :)

Filopator, nie zmuszam cie do lektury "Beksinskich". Ani nie zamierzam ci dobierac lektur.

Obawiam sie ze troche sobie dopowiadasz do tego co ja pisze, i zakladasz ze ja przejawiam jakies postawy (np. ten snobizm).

Coz - tluczesz jak karabin maszynowy i ciezko sie do wszytskiego odniesc.

Ta wymiana zdan przypomniala mi dlaczego zawsze rezygnuje z wchodzenia w forumowe dialogi.

Filopator, nie zmuszam cie do lektury "Beksinskich". Ani nie zamierzam ci dobierac lektur.

Obawiam sie ze troche sobie dopowiadasz do tego co ja pisze, i zakladasz ze ja przejawiam jakies postawy (np. ten snobizm).

Coz - tluczesz jak karabin maszynowy i ciezko sie do wszytskiego odniesc.

Ta wymiana zdan przypomniala mi dlaczego zawsze rezygnuje z wchodzenia w forumowe...

Wzajemnie :D

Wzajemnie :D

Tak. Z tym ze mnie to nie bawi.

Tak. Z tym ze mnie to nie bawi.

Ale właśnie wcale nie wygląda, dopóki nie powiedziałeś, miałam wrażenie, że świetnie się bawisz, bardzo angażujesz i piszesz długie odpowiedzi :D

Ale właśnie wcale nie wygląda, dopóki nie powiedziałeś, miałam wrażenie, że świetnie się bawisz, bardzo angażujesz i piszesz długie odpowiedzi :D

Szanuje drugiego czlowieka i staram sie mu logicznie wszystko wykladac - ot, zyczliwa postawa. Tak pisac jak i mowiac staram sie operowac konkretami.

Komunikujac sie bez zaangażowania, chaotycznie... marnowalbym chyba swoj i czyjs czas, no nie?

Ale to wszytsko banaly.

Nie wiem czemu wyskoczylas z tymi "Beksinskimi"... pewnie dlatego ze ksiazka byla popularna, i dlatego trafila i w moje, i twoje rece. Gdybys jednak ja skonczyla (bo byla tego warta, Grzebalkowska swietnie sie spisala) moze zadumalabys sie nad tym jak podobni sa do ciebie obaj panowie B, jak podobnie podchodzili do zycia, stawiajac na pierwszym planie niemeczenie sie rzeczami i sprawami przykrymi. I oni sie oboje troche przejechali na tej postawie.

Szanuje drugiego czlowieka i staram sie mu logicznie wszystko wykladac - ot, zyczliwa postawa. Tak pisac jak i mowiac staram sie operowac konkretami.

Komunikujac sie bez zaangażowania, chaotycznie... marnowalbym chyba swoj i czyjs czas, no nie?

Ale to wszytsko banaly.

Nie wiem czemu wyskoczylas z tymi "Beksinskimi"... pewnie dlatego ze ksiazka byla popularna, i dlatego...

Dzięki - książka o Beksińskich nie wpadła mi w ręce, tylko ją kupiłam, jak tylko wyszła, że tak powiem "na pniu", a nie z biedronkowej wyprzedaży. Kupiłam więc tę pozycję, ponieważ sylwetki obu panów B. były mi znane, szczególnie sztuka starego Beksy, bo to poniekąd moja działka, mój świat.

Kupiłam ją więc sama, bo chciałam, bo czekałam na nią, ale mnie dołowała. Dlaczego o niej napisałam? Bo dla mnie przez śmierć bliskiej osoby stała się symboliczna, pamiętam, że ja jej nie skończyłam, a Ona owszem. I proszę Cię, nie wyciągaj żadnych więcej pochopnych wniosków, nie rób mi tu psychoanalizy.

Widzisz, są sprawy, w których jestem nieprzejednana - na przykład nie ściągam z internetu muzyki i książek, za które nie zapłaciłam.
Jadę 70 albo 120 km po to, żeby obejrzeć koncert w klubie, koncert muzyki, która nie jest lekka łatwa, ale dla mnie przyjemna: free jazz. Wstaję o trzeciej nad ranem, żeby sfotografować zarosiałą i zastygłą muchę na kwiatku.

Beksiński, żeby namalować takie rzeczy, jakie po sobie zostawił, nie mógł iść po najmniejszej linii oporu.

To, o co mi chodzi w tym całym dyskursie, to - nieocenianie książki po okładce, tu: ludzi po przeczytanych książkach i wielkości biblioteki, tym bardziej, że akurat mogą mieć spore zasoby w czytniku, albo zapełnione karty w kilku bibliotekach, albo po prostu trudne życie, w którym nie ma miejsca i czasu na pewne przyjemności, zwłaszcza jeśli mają być okupione wysiłkiem.

Zauważ, mówię tylko o sobie. Przepraszam, że zabrałam Ci tyle czasu i musiałeś mi wysyłać długie odpowiedzi. Adieu.

Dzięki - książka o Beksińskich nie wpadła mi w ręce, tylko ją kupiłam, jak tylko wyszła, że tak powiem "na pniu", a nie z biedronkowej wyprzedaży. Kupiłam więc tę pozycję, ponieważ sylwetki obu panów B. były mi znane, szczególnie sztuka starego Beksy, bo to poniekąd moja działka, mój świat.

Kupiłam ją więc sama, bo chciałam, bo czekałam na nią, ale mnie dołowała. Dlaczego...

Egzaltowane to szalenie.

Egzaltowane to szalenie.

Ale za to nieprzeintelektualizowane i bez błędów :)

Ale za to nieprzeintelektualizowane i bez błędów :)

To co pisze nie jest przeintelektualizowane.
A to brak polskich znakow to nie blad.

To co pisze nie jest przeintelektualizowane.
A to brak polskich znakow to nie blad.

Hahaha, ale dlaczego bierzesz do siebie? Mowa o moim pisaniu przecież :D

Hahaha, ale dlaczego bierzesz do siebie? Mowa o moim pisaniu przecież :D

Bo zawarta w tym jest aluzja do mnie. Dlatego.

Bo zawarta w tym jest aluzja do mnie. Dlatego.

Iluzja :D

Iluzja :D

Jak aluzja nietrafiona to punkt dla mnie.

Jak aluzja nietrafiona to punkt dla mnie.

Brawa dla Ciebie!

Brawa dla Ciebie!

Zanim podważysz "sensacyjny" news z LC i te żałosne trzy wykresiki, lepiej zajrzyj do całości raportu:
http://www.bn.org.pl/download/document/1492689764.pdf
Ja też mam pewne zastrzeżenia, ale znacznie mniejsze po zapoznaniu się z całością pracy :D

Zanim podważysz "sensacyjny" news z LC i te żałosne trzy wykresiki, lepiej zajrzyj do całości raportu:
http://www.bn.org.pl/download/document/1492689764.pdf
Ja też mam pewne zastrzeżenia, ale znacznie mniejsze po zapoznaniu się z całością pracy :D

@Madzik
Istnieją spiski, ale nie mieszaj w to statystyki.
Jeśli w metodach statystycznych są metodologiczne błędy, to nie jest to już statystyka, tylko konfabulacja.

PS1
Znasz jakąś dokładniejszą, od statystyki metode badawczą dla danych ilościowych?

PS2
Zle dobrana próbka to nie błąd (niewielka liczba ankietowanych), trzeba tylko podać poziom niepewności, który staje się odpowiednio wyższy. Niereprezentatywnośc, to co innego - musiałbyś tego dowieść, mając badania źródłowe (a takich detali nie ma na stronie BN). W takim wypadku - nie masz podstaw do swych sądów.

@Madzik
Istnieją spiski, ale nie mieszaj w to statystyki.
Jeśli w metodach statystycznych są metodologiczne błędy, to nie jest to już statystyka, tylko konfabulacja.

PS1
Znasz jakąś dokładniejszą, od statystyki metode badawczą dla danych ilościowych?

PS2
Zle dobrana próbka to nie błąd (niewielka liczba ankietowanych), trzeba tylko podać poziom niepewności, który staje się...

Dziwnym trafem, ci którzy najwięcej czytają, najczęściej też korzystają z innych związanych z kulturą "pochłaniaczy czasu", w tym nawet gier komputerowych. Warto zwrócić uwagę na tryb życia wielu Polaków - 5 dni zapycha od świtu do zmierzchu, piątek wieczór i sobota - alkohol do zgonu, niedziela - leczenie kaca.

Dziwnym trafem, ci którzy najwięcej czytają, najczęściej też korzystają z innych związanych z kulturą "pochłaniaczy czasu", w tym nawet gier komputerowych. Warto zwrócić uwagę na tryb życia wielu Polaków - 5 dni zapycha od świtu do zmierzchu, piątek wieczór i sobota - alkohol do zgonu, niedziela - leczenie kaca.

Odsyłam do całego raportu - link podałem nieco wyżej.

Odsyłam do całego raportu - link podałem nieco wyżej.

Na dobry festiwal piwa też bym poszedł i znam wielu bibliofilów, których bym tam znalazł. A i wielkomiejskość jest nieco przereklamowana. W dobie powszechnego dostępu do informacji i książek, trudno mieć trudny dostęp do literatury.

Trzeba tylko chcieć. Tylko i aż.

Na dobry festiwal piwa też bym poszedł i znam wielu bibliofilów, których bym tam znalazł. A i wielkomiejskość jest nieco przereklamowana. W dobie powszechnego dostępu do informacji i książek, trudno mieć trudny dostęp do literatury.

Trzeba tylko chcieć. Tylko i aż.

@Bosy_Antek
Ale nie o to chodzi, co konkretna osoba lubi. Nie o to chodziło Piotrowi. Oddał doskonale to, co ja zawsze bałem się wyartykułować, żeby nie dopadła mnie fala hejtu. Ja też lubię sobie pogrillowac kiełbachę i wypić piwko, lubię co jakiś czas obejrzeć głupawy film (byle nie zbyt głupawy ;-) ) czy wziąć udział w jakieś durnej imprezie dla odmóżdżenia i resetu. Wszystko dla ludzi. I wykwintne danie i schabowy i działa filozofów i "50 twarzy Greya". Poważnie! Nikt mnie nie zmusi do oglądania wystaw sztuki współczesnej, nie lubię dzieł filozofów, zwłaszcza współczesnych, opery i paru innych rzeczy należących do tzw. kultury wysokiej. Ale to jednak jest kwestia pewnych aspiracji, pewnych ambicji. Jestem w stanie zrozumieć, że kogoś rajcuje czytanie Harlequinów i niech mu będzie na zdrowie, ale do szewskiej pasji doprowadza mnie sytuacja, kiedy ta sama osoba twierdzi, że to literatura wysokich lotów i ona jest oczytana, bo czyta ich 200 rocznie. Oczywiście nie każdy jest w stanie pojąc fizykę kwantową i czytać Einsteina w oryginale. Aż takich aspiracji nie mam i nie oczekuję jej u innych, konkretnych osób. Ale albo ktoś ma pewną ciekawość świata i odrobinę ambicji, albo jej nie ma. Problem leży w tym, że coraz mniej ludzi tę ciekawość przejawia. A co gorsza dotyka to coraz większą liczbę ludzi młodych. Bo jak 60-70 latek traci ciekawość świata to nie wydaje mi się to dziwne, ale 20-30 latek? To jest to, co Piotr nazwał plebejskością. Daleki jestem od przyszywania stereotypów narodowych konkretnym nacjom, ale niestety w nas jako populacji ciągną się wieki historii, przekleństwo romantyzmu i zlekceważenie pozytywizmu. Przy czym zaczęło się to dużo wcześniej niż wspomniane epoki literackie. Fakt, że ciągle i ciągle, pomimo kolejnych pogromów inteligencji polskiej w kolejnych wiekach w taki czy inny sposób, mamy jakiś procent ludzi wybijający się w różnych aspektach życia ponad przeciętność nie zmieni tego, że jesteśmy narodem plebejskim, który nie ma (jako całość) większych ambicji. To znaczy ma, ino mu się nie chce chcieć, lecąc tu trochę Wyspiańskim. Podobał mi się wpis jednego z użytkowników, który bardzo krytycznie powiedział o swoim ojcu i dziadku, że ten pierwszy, choć wykształcony etc. prawie nic nie czyta a siedzi ciągle przed telewizorem, kiedy ten drugi, prosty, nie wykształcony człowiek ciągle mu podbiera jakieś książki do czytania. Bo ów dziadek kiedyś nie czytał i nie zdobył wykształcenia, bo nie miał takiej możliwości. Ale pomimo sędziwego wieku, zachował ciekawość świata. Jemu wciąż chce się chcieć.

@Bosy_Antek
Ale nie o to chodzi, co konkretna osoba lubi. Nie o to chodziło Piotrowi. Oddał doskonale to, co ja zawsze bałem się wyartykułować, żeby nie dopadła mnie fala hejtu. Ja też lubię sobie pogrillowac kiełbachę i wypić piwko, lubię co jakiś czas obejrzeć głupawy film (byle nie zbyt głupawy ;-) ) czy wziąć udział w jakieś durnej imprezie dla odmóżdżenia i resetu....

@Bosy_Antek - w kwestii piwa - też lubię piwo i to z reguły to z wyższej półki, czyli nie koncernowe. Napoju użyłem jako egzemplifikacji plebejskiej kultury festynu, która jest u nas szalenie popularna, a nie żeby zamanifestować do niego niechęć. Przy okazji taka refleksja - całe lata brałem udział w Krakowskich Targach Książki, gdzie przewijają się istne tabuny ludzi, ale to się nijak nie przekłada na sprzedaż książek, zwłaszcza takich małych oficyn, jak moja. Skończyło się tym, że przestaliśmy się tam pokazywać. Tymczasem rośnie, niewiele, ale jednak - o dziwo - sprzedaż przez Internet. Może Internet paradoksalnie jest ratunkiem dla wydawców książek? Ale to i tak ciężki kawałek chleba. Pozdrawiam :)

@Bosy_Antek - w kwestii piwa - też lubię piwo i to z reguły to z wyższej półki, czyli nie koncernowe. Napoju użyłem jako egzemplifikacji plebejskiej kultury festynu, która jest u nas szalenie popularna, a nie żeby zamanifestować do niego niechęć. Przy okazji taka refleksja - całe lata brałem udział w Krakowskich Targach Książki, gdzie przewijają się istne tabuny ludzi, ale...

Chłopaki (Żabot i Piotr), ja się z Wami zgadzam, chociaż widzę też niesamowitą złośliwość losu w fakcie, że do wszelkich powstań i zrywów szli zawsze najszlachetniejsi i najwartościowsi, których nam potem metodycznie wybijano. To się musiało odbić na intelektualnej tkance narodu.

Chociaż ja jestem synem rolnika i krawcowej, a czytam. Cóż, nie wszystko zależy od "warstwy", z której się pochodzi. Ja jednak nie wiem, co decyduje o mojej miłości do książek. Skąd się wziął ten "pstryk!", który mnie odpalił? Nie wiem.

Mam dwóch braci, wychowywani byliśmy identycznie, a tylko ja w sumie w książkach siedzę...

Ot, zagadka.

Chłopaki (Żabot i Piotr), ja się z Wami zgadzam, chociaż widzę też niesamowitą złośliwość losu w fakcie, że do wszelkich powstań i zrywów szli zawsze najszlachetniejsi i najwartościowsi, których nam potem metodycznie wybijano. To się musiało odbić na intelektualnej tkance narodu.

Chociaż ja jestem synem rolnika i krawcowej, a czytam. Cóż, nie wszystko zależy od...

@Bosy_Antek - wszyscyśmy ze wsi. Moja matka się tam urodziła, choć doszła aż do doktoratu z filologii. Chodziło mi więc raczej o mentalność, a nie miejsce zamieszkania. Moim zdaniem chłopi nie popierali powstań, bo nie mieli w tym żadnego interesu. Chyba wiesz, kto zniósł w Królestwie Polskim i innych zaborach znienawidzoną pańszczyznę? No więc właśnie... nie była to bynajmniej rozkochana w powstaniach polska szlachta.

@Bosy_Antek - wszyscyśmy ze wsi. Moja matka się tam urodziła, choć doszła aż do doktoratu z filologii. Chodziło mi więc raczej o mentalność, a nie miejsce zamieszkania. Moim zdaniem chłopi nie popierali powstań, bo nie mieli w tym żadnego interesu. Chyba wiesz, kto zniósł w Królestwie Polskim i innych zaborach znienawidzoną pańszczyznę? No więc właśnie... nie była to...

@Bosy_Antek, @Piotr
Nie chcę rozwijać wielopoziomowego wątku pobocznego, ale...
Fajnie było by pogadać wspólnie przy wzmiankowanym piwie ;-) Faktycznie wszysśmycy ze wsi, a na pewno zdecydowana większość. Zastanawia mnie zawsze jednak to, że... Czesi są jeszcze bardziej ze wsi. Habsburgowie po 1620 dosłownie wycieli w pień Czechom całą elitę, całą inteligencję. Nasze zabory to przy tamtych wydarzeniach pikuś. To jeszcze bardziej "plebejski" naród. Ich język literacki, narodowy został odtworzony w XIX z języka de facto chłopskiego. A mimo to w tym jakże plebejskim narodzie wyniki czytelnictwa są... odwrotne niż u nas.

@Bosy_Antek, @Piotr
Nie chcę rozwijać wielopoziomowego wątku pobocznego, ale...
Fajnie było by pogadać wspólnie przy wzmiankowanym piwie ;-) Faktycznie wszysśmycy ze wsi, a na pewno zdecydowana większość. Zastanawia mnie zawsze jednak to, że... Czesi są jeszcze bardziej ze wsi. Habsburgowie po 1620 dosłownie wycieli w pień Czechom całą elitę, całą inteligencję. Nasze...

I to mi nie daje spokoju. Mam taką teorię prywatną, że Czesi sobie religię (której nie mają) zastąpili kulturą właśnie. Tak sobie kiedyś wymyśliłem.

I to mi nie daje spokoju. Mam taką teorię prywatną, że Czesi sobie religię (której nie mają) zastąpili kulturą właśnie. Tak sobie kiedyś wymyśliłem.

Ale kim ty jesteś żeby komuś przyznawać, albo odbierać prawa do czegoś? Megalomanię można leczyć.

Ale kim ty jesteś żeby komuś przyznawać, albo odbierać prawa do czegoś? Megalomanię można leczyć.

To nie megalomania. To przywracanie pewnego elementarnego porządku. Czytanie jest najistotniejszym sposobem zdobywania wiedzy i powiększania kompetencji kulturowych. Tego nie da się zastąpić niczym innym.

Gdy zacznie pani myśleć inaczej, nic nie powstrzyma pani przed wyrobieniem sobie opinii, że analfabeta (wtórny) jest równie wyrobionym kulturowo członkiem społeczeństwa co osoba, która czyta na potęgę mądre najczęściej książki.

To nie megalomania. To przywracanie pewnego elementarnego porządku. Czytanie jest najistotniejszym sposobem zdobywania wiedzy i powiększania kompetencji kulturowych. Tego nie da się zastąpić niczym innym.

Gdy zacznie pani myśleć inaczej, nic nie powstrzyma pani przed wyrobieniem sobie opinii, że analfabeta (wtórny) jest równie wyrobionym kulturowo członkiem społeczeństwa...

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Dla ciebie jest tak istotne, ale dla innych już nie.Świat idzie do przodu i dokształcać się i zdobywać wiedzę można w innym sposób niż czytanie książek.A wywyższanie się, tylko dlatego że się czyta książki jest prostackie. Czego nauczyło ciebie to czytanie? Bo chyba nie tolerancji i szacunku dla innych. Moja babcia, która zmarła w wieku 100 lat była najbardziej inteligentną i obytą osobą jaką znam, a nie czytała.Mąż teraz czyta bardzo mało, a wiedzę ma jak mało kto. Nie posunę się nigdy do tego żeby szufladkować ludzi tylko dlatego że czytają książki lub nie.

Dla ciebie jest tak istotne, ale dla innych już nie.Świat idzie do przodu i dokształcać się i zdobywać wiedzę można w innym sposób niż czytanie książek.A wywyższanie się, tylko dlatego że się czyta książki jest prostackie. Czego nauczyło ciebie to czytanie? Bo chyba nie tolerancji i szacunku dla innych. Moja babcia, która zmarła w wieku 100 lat była najbardziej inteligentną...

Droga pani Honorato, niech pani nie zamyka oczu na pewną prawdę o rzeczywistości. Ktoś, kto jest bardziej oczytany (na różnych frontach), jest "wyższy kulturowo". Nie mówię, że lepszy moralnie, broń Boże, nie o to chodzi. Chodzi o to, że kompetencje kulturowe wynikają głównie z kontaktem ze słowem pisanym. I tyle. To tak trudno przełknąć? Że jednak nie wszyscy jesteśmy równi? Że są ludzie i głupsi i mądrzejsi od nas?

Ja się czuję jak półgłówek przy moich bardziej obltanych kolegach, ale nie dam sobie wmówić, że wszyscy wiedzą tyle samo i każdy ma rację i w sumie nie ma sensu się doskonalić, szukać wiedzy, bo każdy jakąś tam mądrość ma, więc po co ma jeszcze do tego czytać.

Droga pani Honorato, niech pani nie zamyka oczu na pewną prawdę o rzeczywistości. Ktoś, kto jest bardziej oczytany (na różnych frontach), jest "wyższy kulturowo". Nie mówię, że lepszy moralnie, broń Boże, nie o to chodzi. Chodzi o to, że kompetencje kulturowe wynikają głównie z kontaktem ze słowem pisanym. I tyle. To tak trudno przełknąć? Że jednak nie wszyscy jesteśmy...

Oczywiście, że są osoby bardziej i mnie inteligentne, ale inteligencja jest wrodzona. Oczywiście rozwija się podczas kontaktu ze słowem pisanym podczas nauki np szkolnej.Wiedzę zdobywamy czytając przede wszystkim podręczniki co nie powoduje, że mamy większe kompetencje kulturowe. Możemy je wykształcić, ale niekoniecznie.
Rozumiem, że jak półgłówek czujesz się przy kolegach oblatanych w dziedzinie literatury? Współczuję. Dla mnie kultura jest czymś z czym chcę obcować dla siebie, a nie żeby komuś imponować.

Oczywiście, że są osoby bardziej i mnie inteligentne, ale inteligencja jest wrodzona. Oczywiście rozwija się podczas kontaktu ze słowem pisanym podczas nauki np szkolnej.Wiedzę zdobywamy czytając przede wszystkim podręczniki co nie powoduje, że mamy większe kompetencje kulturowe. Możemy je wykształcić, ale niekoniecznie.
Rozumiem, że jak półgłówek czujesz się przy kolegach...

Honorato, inteligencja nie jest tylko wrodzona. Można i trzeba ją stymulować.

Celowo wyolbrzymiłem siebie jako półgłówka, bo to mobilizuje do rozwijania się, a nie tkwienia w miejscu.

Nie czyta tylko i wyłącznie dla przyjemności. Czytam, bo chcę wiedzieć i rozumieć więcej.

Honorato, inteligencja nie jest tylko wrodzona. Można i trzeba ją stymulować.

Celowo wyolbrzymiłem siebie jako półgłówka, bo to mobilizuje do rozwijania się, a nie tkwienia w miejscu.

Nie czyta tylko i wyłącznie dla przyjemności. Czytam, bo chcę wiedzieć i rozumieć więcej.

Wiedzę można zdobywać w różny sposób np podróżując po świecie i rozmawiając z ludżmi, niekoniecznie trzeba czytać. Ja zasadniczo zgadzam się, że czytanie ma ogromną wartość, ale nie zgadzam się na to, żeby ktoś przyznawał sobie prawo do decydowaniu o tym kto i dlaczego ma prawo uważać się za osobę inteligentną i kulturalną. Szczególnie ktoś, kto, wybacz, nie jest żadnym autorytetem

Wiedzę można zdobywać w różny sposób np podróżując po świecie i rozmawiając z ludżmi, niekoniecznie trzeba czytać. Ja zasadniczo zgadzam się, że czytanie ma ogromną wartość, ale nie zgadzam się na to, żeby ktoś przyznawał sobie prawo do decydowaniu o tym kto i dlaczego ma prawo uważać się za osobę inteligentną i kulturalną. Szczególnie ktoś, kto, wybacz, nie jest żadnym...

Honorato, a jeśli komuś powiem, żeby przestał palić śmieci w kaflowym piecu, to też ma mnie nie posłuchać, bo nie jestem dla niego autorytetem?

Honorato, a jeśli komuś powiem, żeby przestał palić śmieci w kaflowym piecu, to też ma mnie nie posłuchać, bo nie jestem dla niego autorytetem?

Bosy_Antek, Nie, czytanie nie jest na istotniejszym sposobem zdobywania wiedzy, jest po prostu jednym ze sposobów jej zdobywania. Każdy z nas ma różne preferencje i co innego będzie dla niego tą idealną metodą. Jeśli każda z tych metod daje rezultat rozwijania konkretnego człowieka, to wszystko gra. Tak jak metody zamrażania dla różnych warzyw i owoców są inne. To nie znaczy że jedna z tych metod jest gorsza od innej metody. Jeśli dostajesz dobry jakościowy produkt to jest ok.
A wywyższanie się ponad inne osoby jest nietaktowne. Osoby inteligentne tego nie robią. Przykro mi. Bo dobrze wiedzą, że nie należy się porównywać z innymi, a ze samym sobą i każdego dnia być coraz lepszą wersją siebie.

PS. Nie zapominaj, że pisarze skądś czerpią swoją wiedzę i niekoniecznie są to inne książki.

Bosy_Antek, Nie, czytanie nie jest na istotniejszym sposobem zdobywania wiedzy, jest po prostu jednym ze sposobów jej zdobywania. Każdy z nas ma różne preferencje i co innego będzie dla niego tą idealną metodą. Jeśli każda z tych metod daje rezultat rozwijania konkretnego człowieka, to wszystko gra. Tak jak metody zamrażania dla różnych warzyw i owoców są inne. To nie...