Cytaty z tagiem "dresden" [18]
[ + Dodaj cytat]- Skoro rewolwer był wystarczająco dobry dla Indiany Jonesa, jest dobry również dla mnie - oświadczyłem.
- Murph? - zagadnąłem. - Jak tam?
- Czuję się trochę stłamszona - odparła zbolałym głosem. - Właśnie odgrywam rolę stereotypowego zakładnika, co niemożebnie mnie wpienia.
- Masz mokre nogi, Harry? Widzisz piramidy?
- Że co? - zdziwiłem się.
- Ziemia do Dresdena! Stoisz po kolana w Nilu!
- To co ci powiem, może ci zaszkodzić - ostrzegłem.
- W jaki sposób?
- Może cię zmusić do dochowywania tajemnic, za które niektórzy są gotowi zabić. Może zmienić twój sposób myślenia i odczuwania. Może ci naprawdę spieprzyć życie.
- Spieprzyć mi życie? - Przez chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, zanim śmiertelnie odparł: - Mam pięć stóp i trzy cale wzrostu, trzydzieści siedem lat i jestem samotnym lekarzem sądowym żydowskiego pochodzenia, który musi odebrać skórzane szorty z pralni, żeby jutro jako człowiek-orkiestra zagrać polkę na Oktoberfest. - Poprawił okulary na nosie, zaplótł ręce na piersi dodał: - Spróbuj to przebić.
- Posłuchaj mnie - warknąłem. - Nie umrzemy.
Wybałuszył przerażone oczy.
- Nie umrzemy - powtórzyłem. - A wiesz dlaczego?
Pokręcił głową.
- Dlatego, że Thomas jest zbyt śliczny, żeby umrzeć, a ja jestem zbyt uparty. - Jeszcze mocniej szarpnąłem go za koszulę. - Ale przede wszystkim dlatego, że jutro jest Oktoberfest, Butters, a polka nigdy nie umrze.
Zamrugał, zdumiony.
- Polka nigdy nie umrze! - wykrzyknąłem. - Powtórz!
Przełknął ślinę.
P-p-polka nigdy nie umrze? - wyjąkał.
Potrząsnąłem nim.
- Głośniej!
- Polka nigdy nie umrze! - zaskrzeczał.
- Damy radę!
- Polka nigdy nie umrze! - wrzasnął Butters.
- Nie wierzę własnym uszom - mruknął Thomas.
[...]-I Harry Dresden, zawodowy mag. Nikt inny nie prosił mnie nigdy, żeby pobłogosławić pięciogalonowy kanister i zmienić go w wodę święconą, panie Dresden.
- Tacy ludzie jak ty zawsze biorą współczucie za słabość. Michael i Sania nie są słabi. Na szczęście dla ciebie, są dobrymi ludźmi.
Cassius zaśmiał się głośno.
- Na twoje nieszczęście, ja nie jestem.
(...)
Pochyliłem się i skręciłem jego fałszywą koloratkę, aż zaczął się dusić.
- Rycerze są dobrymi ludźmi. Ja nie jestem. I kiedy cię zabiję, nie zakłóci mi to spokojnego snu. - Potrząsałem nim przy każdym słowie, aż zaczął szczękać pokrwawionymi zębami. - Gdzie. Jest. Nicodemus.
To potęga, która skłania śmiertelników do uniżonej czci albo grozy - i w końcu zrozumiałem dlaczego. Nie byłem pionkiem dla tej potęgi - byłem jak owad przy olbrzymach, źdźbło trawy przy strzelistych drzewach.