cytaty z książki "Zazdrośni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie trzeba mówić "kocham", nie trzeba się kłaść do łóżka, żeby mieć z kimś taką więź, nie trzeba być młodym, nie szkodzi, że ktoś jest stary, niestarannie farbuje włosy i nie ma talentu. Pomiędzy ludźmi możliwe są bardzo różne więzi.i można powiedzieć sobie rozmaite dobre słowa.
Jestem całkiem samotny. Jeszcze nigdy nie czułem się tak samotny, jak tu, między wami. Jesteśmy jak słowa na osiem czy dziewięć liter w krzyżówce; na każdą z tych liter z osobna zaczyna się łaciński wykrzyknik albo nazwisko hiszpańskiego poety, albo gatunek ptaka żyjącego na północy, ale wszystkie razem dają jakieś zupełnie inne znaczenie… Może ktoś nas rozwiąże...
To są właśnie te drobne podarunki, jakie składa nam życie: człowiek, który milczy w odpowiedniej chwili.
Ludzie bali się, szczękając zębami ze strachu przed wojną, ropnym zapaleniem wyrostka, wypadkami drogowymi, rakiem i spadkiem wartości pieniądza. Życie było drżącą, rozpuszczalną materią: ciało, meteory i kryształy. Życie to był czas, czas, niewidzialna, nieuchwytna materia, w której wszelkie ciała rozpadały się i rozpuszczały.
Był to głos kogoś pewnego siebie, smutnego i samotnego, reagującego obrazą, gdy świat nie spełnia jego żądań natychmiast i z usłużną gotowością.
La potrzebowała czasu na miłość, w łóżku nigdy się nie śpieszyła, jej ruchy były powolne jak nieświadome poruszenia śpiącego. Zwracała się do miłości jak rośliny do światła, bezbłędnym, całkowicie pewnym, spragnionym i powolnym ruchem.
Na meblach pozostały cienie i blaski dzieciństwa, jakby nieporządna pokojówka zapomniała je przetrzeć ścierką czasu (…). Dom, pokoje, meble powoli przygotowywały się na spotkanie ze śmiercią. Wspomnienia życia rozpadły się na drobniutki proszek.
Nie chciał ani zarabiać pieniędzy, ani szukać pracy, nie chciał niczego więcej poza tym, by móc żyć niezauważony przez innych, przypatrywać się wszystkiemu i czekać na coś, co kiedyś odezwie się w nim i wokół niego, a wówczas zniknie nagle smutek, który dręczył go od dzieciństwa.
Wiosną te przybyłe z dalekich stron drzewa (akacje) wypełniały całą okolicę słodkawym, obcym zapachem, mocnym i szczególnym, niemal agresywnym, jakby oderwane od stron ojczystych w rozpaczy chciały tym aromatycznym krzykiem wysłać o sobie wieść do domu.
Ten krzyżyk nosiła na szyi na cienkim łańcuszku. Gdy była naga, zsuwał się miedzy jej pełne piersi i błyszczał niczym bolesny, płonący stygmat. Karola była głęboko i łagodnie religijna. Czasami naga obiema rękami chwytała się krzyżyka jak tonący.
Alberta zapominało się natychmiast, gdy opuszczał pokój, zapominało o nim w jednej chwili nawet krzesło, z którego przed chwilą wstał.
Wspomnienie miłosnych uniesień unosiła w sobie, idąc w świat między ludzi, niczym sekret, który poznała przed chwila, coś strasznego i dziecinnego, jak zaklęcia czarowników, których jedynym sensem jest właśnie to, że mają pozostać nigdy niewyjaśnioną tajemnicą. .
Anna wiedziała, że Marta, rozczochrana i ze śladami maści na noc na twarzy jest nieapetyczna. Choć codziennie się kąpała, smarowała i masowała rozmaitymi kremami i pachnącymi wodami, pozostawała nieświeża, albowiem istnieją ciała, które emanują wypociny ducha i takie ciała na próżno moczą się w wodzie lawendowej.
W jego objęciach kobiety poszukiwały czułości albo uspokojenia, zapomnienia albo namiętności.
La była w miłości niewinna, ale jej wspólnicy, łowcy i zarazem ofiary, rozmawiali z nią żargonem przestępców.
Ciała, które kiedyś stapiały się ze sobą w roztworze namiętności, pamiętają się na zawsze.
- Ależ ja nie potrzebuję pieniędzy. Kiedy o nie proszę, to w gruncie rzeczy potrzebuję czułości.
Emmanuel dawał pieniądze w taki sposób, jakby przedkładał dowód grzechu pierworodnego, wręczał banknoty triumfalnie i złośliwie, niemal jakby wymierzał karę.
Garrenowie tu się rodzili i ulepieni byli z tej samej gliny, co reszta mieszkańców, a jednak mieli w sobie coś innego, coś napełniającego obawą, a zarazem przyciągającego, czego nie można było zrozumieć, ale czemu nie sposób było się oprzeć.
A może to morderstwo brać ze sobą w sekrecie czarne ubranie, jadąc do kogoś zagrożonego chorobą? W ten sposób zabijamy się nawzajem.
Łóżko wybuchało wokół La niczym zbiornik namiętności, pragnienie porywało ją ze sobą, musiała się czegoś uchwycić. Potem rozrzucała ręce i z zamkniętymi oczami opadała na poduszki. W takich chwilach rzeczywiście tonęła, porywał ja nurt, nie myślała o niczym.
W godzinę po zawarciu znajomości na ruchliwym placu sprzeczali się już jak para małżeńska.