cytaty z książki "Niepokoje wychowanka Törlessa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zawsze istnieje pewien punkt, w którym człowiek przestaje wiedzieć, czy jeszcze kłamie, czy też to, co wymyślił, nie jest prawdziwsze od niego samego.
Najpiękniejsza była dlań ta chwila, kiedy (...) miał wszystko już za sobą, chodziło mu bowiem tylko o posiadanie wspomnień.
Być we dwoje oznacza tylko podwójną samotność.
Każda noc oznaczała dla niego nicość, grób, wygaśnięcie. Nie pojął jeszcze, ze można codziennie kłaść się po to, by umrzeć, nie zastanawiając się nad tym.
Miłość to było coś całkiem innego - nic dla dorosłych i dojrzałych ludzi, a co dopiero dla jego rodziców... Siedzieć nocą przy otwartym oknie i czuć się innym niż dorośli, nie zrozumianym każdym śmiechem i każdym szyderczym spojrzeniem, nie móc nikomu wyjaśnić, co się już znaczy, i tęsknić do tej jednej, która to pojmie... to jest miłość! Ale na to trzeba być młodym i samotnym.
Albowiem pierwsza namiętność dorastającego człowieka nie jest miłością do jednej, lecz nienawiścią do wszystkich.
U człowieka natura umieszcza ową twardość w jego charakterze, w jego człowieczej świadomości, w poczuciu odpowiedzialności za to, że się jest cząstką duszy świata. Jeśli człowiek zagubi ową świadomość, gubi zarazem siebie. Jeśli jednak sam się zgubił i zatracił, to zgubił również to coś szczególnego i istotnego, dla czego natura stworzyła go człowiekiem. I nigdy nie można być tak pewnym, jak w tym
wypadku, że ma się do czynienia z czymś zbędnym, z pustą formą, z czymś, co dawno już zostało porzucone przez duszę świata.
Przyczyną tego była częściowo pewna nieśmiałość w sprawach seksualnych, właściwa niemal wszystkim jedynakom, przede wszystkim jednak szczególny rodzaj jego predyspozycji umysłowych, bardziej skrytych, silniejszych i mroczniej zabarwionych niż u jego przyjaciół, które trudniej się też ujawniały
Nie potrafię tego wyrazić inaczej, jak że widzę rzeczy w dwoistej postaci. Wszystkie rzeczy, również myśli... [...] Może myliłem się co do liczb urojonych [...] Nie myliłem się jednak w wypadku Basiniego, nie myliłem się, kiedy nie mogłem oderwać ucha od lekkiego szelestu w wysokim murze, wzroku od milczącego życia pyłu oświetlonego nagle lampą. Nie, nie myliłem się mówiąc o drugim, potajemnym, niedostrzegalnym życiu przedmiotów. Ja... ja nie myślę tego dosłownie... nie te rzeczy żyją, to nie Basini miał drugie oblicze, ale we mnie było coś drugiego, co widziało nie tylko oczyma rozumu. Podobnie jak czuję, że myśl jakaś nabiera we mnie życia, tak czuję również, że coś żyje we mnie na widok rzeczy, kiedy myśli milczą. Jest we mnie na dnie myśli coś mrocznego, czego nie mogę wymierzyć myśleniem - jakieś życie, które nie daje się wyrazić słowami, a które jednak jest moim życiem.
Gdyż w rozwoju każdej subtelnej siły moralnej istnieje
taki wczesny punkt, kiedy osłabia ona duszę, której w przyszłości będzie może najśmielszym doświadczeniem - jak gdyby najpierw jej szukające korzenie musiały opaść i rozryć grunt, który potem mają umocnić - dlatego to młodzieńcy z wielką przyszłością posiadają przeważnie przeszłość bogatą w upokorzenia.
Czuł się bardziej niż kiedykolwiek samotny i na straconej pozycji, ale w tym smętku kryła się jakaś subtelna przyjemność, duma, że robi coś odmiennego, że służy niezrozumiałemu bóstwu.
Prawdziwymi ludźmi są tylko Ci, którzy potrafią wniknąć w samych siebie, ludzie kosmiczni, którzy są w stanie dotrzeć aż do swego zestroju z wielkim procesem świata.
Co takiego chodzi ci po głowie? Jakiś tam idealizm, co? Święte uwielbienie dla instytutu czy też sprawiedliwości. Nie masz pojęcia, jak nudnie i wzorowo to brzmi.