cytaty z książki "Faza trzecia: Kłamstwa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...)-Ale to nie szkodzi, bo rzeczy, którymi się martwisz,prawie nigdy się nie zdarzają, prawda?
-Tak-przyznała dziewczynka.-Ale rzeczy, o których marzę, też się nie zdarzają.
-Tak, Sam, nadal jesteś potrzebny.Jesteś jak Bóg dla nas zwykłych smiertelników. Nie możemy bez ciebie żyć. Świątynie zbudujemy później. Zadowolony?
Ale kiedy rzeczywistość była beznadziejna, fantazja stawała się niemal niezbędna
(...)Ty pokręcony głupi palancie, kocham cię. Nie powinnam. Naprawdę. Jesteś chory, chory! Ale kocham cię.(...)
Sam ruszył w stronę domu Brianny. Brittney poszła za nim. Absolutna normalka, pomyślał Howard, idąc za nimi. Po prostu kolejny spacerek z trupem.
- Czemu właściwie jestem z tobą?
- Bo jestem niewiarygodnie przystojny?
- Jesteś umiarkowanie przystojny, prawdę mówiąc - droczyła się.
- To może atrakcyjny ze mnie dyktator?
- Nie pamiętam, żebym użyła słowa "atrakcyjny".
Uśmiechnął się.
- Nie musiałaś. Masz to w oczach.
_Nie martw się. Nie pozwolę ci spaść.
-Tak? To po co przyniosłaś kask?
Rzuciła mu nakrycie głowy.
-Na wypadek, gdybyś jednak spadł.
- Jak myślisz, co to za ryba? - zwrócił się Sam do Astrid.
Przyjrzała się bliżej wskazanemu okazowi.
- Zdaje się, że to Pesce niejadalis. - odrzekła.
- Tak? - skrzywił się - Myślisz, że da się zjeść?
Astrid westchnęła teatralnie.
- Pesce niejadalis? Niejadalna? To przecież dowcip. Spróbuj nadążać, to naprawdę łatwe.
Uśmiechnął się.
- Prawdziwy geniusz wiedziałby, że nie załapię. Ergo, nie jesteś prawdziwym geniuszem. Ha, Widzisz, wtrąciłem "ergo".
Posłała mu litościwe spojrzenie.
- Robi wrażenie, Sam. Zwłaszcza u chłopaka, który używa słowa "no" w dwudziestu dwóch różnych znaczeniach.
Sam przystanął, ujął ją za ramię, obrócił w swoją stronę i przyciągnął bliżej.
- No - Szepnął jej do ucha.
- Dobra, dwudziestu trzech. - Poprawiła się. Odepchnęła go. - Muszę zrobić zakupy. Chcesz jeść, czy wolisz.. no?
- No. Zawsze.
Popatrzyła na niego krytycznie.
Ich dwoje. Dwoje chorych szczeniaków, zepsutych, aroganckich, okrutnych i zimnych. Jak mogła pokochać kogoś takiego? A on jak mógł?
- Prosiłem Go, żeby pozwolił mi umrzeć. Modliłem się do Boga, którego Astrid tak lubi, i powiedziałem: Boże, jeśli istniejesz, zabij mnie. Nie pozwól, bym dalej czuł ten ból.
- No jasne, zwariowałem - warknął. - Oto ja, stuknięty Sam. Strzelano do mnie, bito mnie, biczowano, a jestem wariatem, bo nie podoba mi się, że rozkazujesz mi jak swojemu służącemu.
- Odmieniec! - warknął Zil.
- Zgadza się. Jestem odmieńcem - odrzekł Caine. - Takim, który może walić tobą o sufit, aż staniesz się jedynie skórzastym workiem pełnym brei.
- Drake nie żyje- odparła Astrid- Zmarli nie wracają. Nie bądźmy śmieszni. (...)
-Tak-powiedział Howard- wiesz ta od dawna martwa Brittney.Bardzo martwa. Ta, która dawno została pochowana,a teraz nagle siedzi w moim domu i nawija. Właśnie ta Brittney.
- Spokojnie Howard - odezwał się Albert
- Spokojnie? Howard skoczył na równe nogi - Tak? Gdzie byłeś w nocy, co? Bo nie widziałem cie na ulicy, nie słuchałeś krzyków, nie patrzyłeś na dzieciaki które biegały w kółko, dusiły się, ranne i przerażone, na Edilia i Orka, którzy harowali jak głupi, na Dekkę która wypluwała płuca, na płaczącego Jacka i...
- Wiesz, kto nie mógł znieść tego co się działo? - pieklił się Howard - Wiesz kto nie mógł znieść tego co się działo? Orc. Orc, który niczego się nie boi. Orc, którego uważają za jakiegoś potwora. Nie mógł tego znieść. Nie mógł... ale zniósł. A ty gdzie byłeś, Albercie? Liczyłeś pieniądze? A ty, Astrid? Modliłaś się do Jezusa?
No, Astrid- powiedział Howard- zdaje się,że właśnie odkryliśmy granice możliwości twojego wielkiego, genialnego umysłu. Rzecz w tym,że ktoś, kto był całkowicie martwy, nagle już taki martwy nie jest.
- Jeśli się nad tym zastanowić, Choo, czy całe życie nie jest opóźnieniem tego, co nieuniknione ?
(...) jak to 'dziwnego'? Przecież w ETAP-ie wszystko jest dziwne.
- Oczywiście czasami grypa bywa śmiertelna - rzuciła Dekka w pustkę. - Zawsze można mieć nadzieję.
- Naprawdę głupek z ciebie, wiesz?
- Głupek? - jęknął. - Tylko tyle? Byłem pewien, że stać cię na więcej sylab.
- Znalazłoby się dosyć - odparła - ale staram się nie używać słów, których nie powinnam.
Ból zapiekł jak ogień. Smagnięcie, które przedarło się przez koszulkę i poszarpało ciało.
Odwrócił się. Przed nim majaczył ciemny kształt.
Rozległ się ostry świst i Sam, zbyt oszołomiony, by się poruszyć, poczuł uderzenie bicza na ramieniu.
-Cześć Sammy. Kopę lat, co?
- Nie - wydyszał Sam
- O tak - warknął głos. Głos, który Sam świetnie znał. Głos który śmiał się i chełpił gdy on leżał na lśniącej podłodze w elektrowni i krzyczał w agonii.
Złożyła kartkę i wpechnęła ją do kieszeni.
-Wszyscy muszą przestrzegać tych zasad.Normalni i odmieńcy.Zwykli obywatele i członkowie rady.Z wyjątkiem...
-Z wyjątkiem Sammy'ego? - podsunął Howard.
-Nie! - warknęła.
Oczywiście, trudno mi uwierzyć, że ktoś mógłby z własnej woli wypaść z ETAP-u. Znaczy, gdzie indziej można jeść szczury, używać podwórka jako toalety i żyć w ciągłym strachu przed kilkunastoma różnymi zagrożeniami?
Zaproponowałbym wam herbatę i ciastka, ale mamy tylko gotowanego kreta i karczochy. A do tego w naszych salonie tak jakby siedzi nieżywa dziewczyna.
-Jakoś nie mogę znieść towarzystwa innych. Coraz bardziej się wkurzam. Nic mi nie robią, ale im więcej gadają, patrzą na mnie albo po prostu stoją obok, tym bardziej się denerwuję.
-Znam to - odparł. - Też tak mam.
-Ty jesteś inny.
-Nie denerwuję cię? [...]
-Tak, właściwie denerwujesz. Stoję tu w tej chwili i jakaś część mnie chce złapać co popadnie i walnąć cię tym w głowę.
Ale miłość nie bywa racjonalna. Nie musi mieć sensu. Tak jak nadzieja. Dekka zatem podtrzymywała w sobie oba uczucia.
Wyszedł na zewnątrz. Ulica była pusta. Nierzeczywiste słońce jasno świeciło w górze. Zgiął się w pół i zakaszlał. Krążąca po mieście grypa dopadła w końcu i jego.Ale żył. A to wszystko, czego można było oczekiwać w ETAPie.
Astrid nie mogła pogodzić się z faktem, że do tego często sprowadza się życie: moja broń jest większa od twojej.
Ta gra to chaos i zniszczenie, Zil. Zagraj w nią i wygraj.
W teatralny sposób uspokoiła emocje.
- Posłuchaj mnie przez chwilę i nie przerywaj. Dobrze? Jesteś bohaterem. To oczywiste. Wierzę w to. Ale próbujemy stworzyć normalne społeczeństwo. Prawa, przepisy, sądy, policję. Gdzie jedna osoba nie podejmuje wszystkich ważnych decyzji, by potem narzucać swoją wolę, strzelając śmiercionośnymi promieniami w każdego, kto da mu się we znaki.