cytaty z książki "Z zimną krwią"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wieczność jest wiecznością. Pamiętaj: gdyby jeden ptak chciał przenieść przez ocean cały piasek, ziarenko po ziarenku, to w chwili, gdy wszystkie znalazłyby się po drugiej stronie, wieczność dopiero by się zaczynała.
Naturalnym biegiem rzeczy ludzie bez trudu wskazują tych, którzy - ich zdaniem - ponoszą winę za ich niepowodzenia, podczas gdy dużo trudniej zapamiętać im tych, którzy przyczynili się do ich sukcesu.
Gdy jednak tłum dojrzał morderców, eskortowanych przez ubraną w niebieskie mundury policję drogową, zamilkł, jakby nie potrafiąc uwierzyć, że tak bardzo przypominają ludzi.
Jesteś człowiekiem posiadającym w o l n ą w o l ę. To stawia Cię ponad poziomem zwierząt. Ale jeżeli będziesz żył bez przywiązania i współczucia dla swoich bliźnich, będziesz jak zwierzę - ,,oko za oko, ząb za ząb" - a szczęścia i pokoju ducha nie osiąga się przez takie życie.
Skąd pochodzi ten bezrozumny gniew, wzbierający na widok cudzego szczęścia i zadowolenia, ta rosnąca pogarda dla ludzi i pragnienie zadania im bólu?
Posyłacie mnie do świata lepszego, niż ten był kiedykolwiek.
Uważałem, że to bardzo miły pan. Delikatny. Tak myślałem do momentu, kiedy mu poderżnąłem gardło.
Mój przyjaciel Willie-Jay często o tym mówił, że wszystkie przestępstwa to tylko odmiany kradzieży. Morderstwo też. Jak zabijasz człowieka, kradniesz mu życie. Co znaczy, że jestem naprawdę wielkim złodziejem.
jeszcze kiedy byłem mały, a moje siostry śmiały się ze mnie, bo lubiłem światło księżyca - chować się w cieniu i obserwować księżyc").
Clutterowie nigdy mnie nie skrzywdzili tak jak inni ludzie. Jak ci, co mnie krzywdzili całe życie. Może po prostu Clutterowie byli tymi, którzy musieli za to zapłacić".
Zdegenerowane brudy dla brudnych, zdegenerowanych umysłów!")
(,,Kiedy byłam małą dziewczynką - powiedziała raz przyjaciółce - miałam szaloną pewność, że drzewa i kwiaty są takie same jak ptaki czy ludzie. Że myślą różne rzeczy i rozmawiają ze sobą. I że moglibyśmy je dosłyszeć, gdybyśmy naprawdę spróbowali. Trzeba by tylko usunąć z głowy wszelkie inne odgłosy. Być bardzo cicho i nasłuchiwać bardzo usilnie. Czasami jeszcze w to wierzę. Tylko, że nigdy nie można uciszyć się dostatecznie...
Imaginacja, ma się rozumieć, może otworzyć każde drzwi - przekręcić klucz i wpuścić do wnętrza grozę.
Czułem, jak ze mnie uchodzi całe powietrze i światło - powiedział opisując później doznanie wrażenia. - Ściany celi rozpadły się, niebo opuściło i zobaczyłem wielkiego żółtego ptaka.
Pamiętał swoje pierwsze spotkanie z Perrym w pokoju do przesłuchań w komendzie policji w Las Vegas - tego karlego chłopca-mężczyznę siedzącego na metalowym krześle, z drobnymi, obutymi stopami ledwie dotykającymi podłogi. I kiedy Dewey otworzył teraz oczy, ujrzał to właśnie: te same dziecinne stopy, przekrzywione, dyndające.
Kilka koleżanek Nancy z gimnazjum w Holcomb płakało, kiedy wielebny Leonard Cowan mówił: Bóg daje nam odwagę, miłość i nadzieję, aczkolwiek stąpamy poprzez cień doliny śmierci. Pewien jestem, iż był przy nich w ostatniej godzinie. Jezus nigdy nie obiecywał nam, że nie będziemy cierpieli bólu czy zgryzot, atoli zawsze mówił, iż będzie przy nas, aby nam pomóc je znosić...
Kiedy pracowałem w szpitalu i jeździłem tą karetką, obejrzałem życie ze wszystkich stron, jakie tylko są - rzeczy, od których pies by się zerzygał. Ale A n d y... Nie wiedział ni cholery poza tym, co wyczytał w książkach.
Nastrój człowieka podpisującego ubezpieczenie na życie nie rożni się zbytnio od nastroju człowieka składającego podpis pod własnym testamentem - w obu przypadkach trudno uciec od myśli o śmierci.
Od dzieciństwa, przez z górą połowę swoich trzydziestu jeden lat, Perry sprowadzał sobie literaturę, odpowiadał na ogłoszenia, podsycające tęsknotę do urzeczywstnienia przygody, którą jego wyobraźnia pozwalała mu przeżywać wciąż od nowa; marzenia o opuszczzaniu się w głąb nieznanych wód, nurkowaniu w zielony podmorski mrok, sunięciu obok łuskowatych, dzikookich strażników majaczącego przed nim kadłuba okrętu - hiszpańskiego galeonu - zatopionego ładunku diamentów i pereł, kopiatych skrzyń złota.
Rozległ sie klakson samochodu. Nareszcie - Dick.
- Idzie Smith.
- O kurde, nie wiedziałem, że to taki knut.
- Rzeczywiście, mały. Ale tarantula też jest mała.
Wszedłszy do magazynu, Smith rozpoznał swojego starego wroga, Deweya, przestał żuć trzymany w ustach kawałek gumy Doublemint, wykrzywił usta w uśmiechu, po czym złośliwie i zawadiacko mrugnął do Deweya.
Kłębią się w tobie różne namiętności, dręczy cię głód, którego nie potrafisz do końca zaspokoić, jesteś człowiekiem głęboko sfrustrowanym, próbującym odcisnąć piętno swej indywidualności w świecie opanowanym przez sztywny, bezduszny konformizm. Egzystujesz w jakimś nierealnym świecie zawieszonym miedzy dwoma strukturami: samoekspresją i samozagładą. Jesteś silny, lecz w twojej sile dostrzegam jakąś skazę i jeśli nad tym nie zapanujesz, ta skaza weźmie górę nad siłą i poniesiesz klęskę. A jaka to skaza? Przesadne reakcje emocjonalne, całkiem niewspółmierne do sytuacji. Lecz skąd się to bierze? Skąd pochodzi ten bezrozumny gniew, wzbierający na widok cudzego szczęścia i zadowolenia, ta rosnąca pogarda dla ludzi i pragnienie zadania im bólu? W porządku, tobie się zdaje, że to banda głupców i pogardzasz nimi dlatego, że w twoim przeświadczeniu ich szczęście kryje w sobie źródło twojej frustracji i żalu. Wiedz jednak, że nosisz w swoim wnętrzu dwójkę najgorszych wrogów - istne bomby z opóźnionym zapłonem. Jednak prawdziwa bomba ma to do siebie, że zabija. Natomiast ten wirus, gdy pozwalamy się mu rozwijać, nie uśmierca od razu, lecz powoli wyniszcza, zostawiając za sobą skręcony i poszarpany zewłok swojej ofiary. I jeśli nadal płonie w niej ogień, to podsyca go jedynie dorzucany doń nieustannie chrust pogardy i nienawiści. Komuś takiemu wiele może się udawać, ale nigdy nie uda się osiągnąć sukcesu, ponieważ jest swoim własnym wrogiem i nie jest w stanie korzystać ze swoich osiągnięć.
Słyszeliście o oczach Hickocka? Zapisał je jednemu okuliście. Jak tylko go odetną, ten doktor wyjmie mu oczy i wsadzi w głowę komuś innemu. Nie mogę powiedzieć, żebym chciał być tym kimś. Dziwnie bym się czuł z tymi oczami w głowie.
Potem, przed położeniem się do łóżka, wymieniła zwykłe okulary na szkła do czytania. Jakkolwiek abonowała kilka czasopism (,,Ladies' Home Journal", ,,McCall's", ,,Reader's Digest", a także ,,Wspólnotę" - dwutygodnik dla rodzin metodystycznych"), żadne z nich nie leżało na nocnym stoliku - jedynie Biblia. Między jej stronicami tkwiła zakładka, sztywny kawałek jedwabnej mory, na którym wyhaftowana była przestroga: ,,Miejcie baczenie, módlcie się i czuwajcie, albowiem nie wiecie dnia ani godziny".
- I te łaźnie. Jedna nazywa się Sadzawka Snów. Wyciągasz się tam i piękne, zabójcze dziewczyny przychodzą i szorują cię od stóp do głów.
Wszystko jest nieważne wobec wieczności. Pamiętaj tylko, że gdyby jeden ptak przenosił piasek ziarnko po ziarnku przez ocean, to kiedy by już cały przeniósł na drugą stronę, byłby dopiero początek wieczności.
- Małe rzeczy naprawdę należą do człowieka - powiedziała składając wachlarzyk. - Nie musi się ich zostawić. Można je zawsze wozić ze sobą w pudełku od butów. / - A dokąd wozić? / - No, tam, gdzie się jeździ. Czasem wyjeżdża się na długi czas.
Następnie zapuścił silnik i cofnął wóz ze wzgórka. Przed sobą, na piaszczystej drodze ujrzał psa drepczącego w ciepłym słonecznym świetle.
Unosił mnie, byłem lekki jak piórko, wzlatywaliśmy coraz wyżej i wyżej, widziałem w dole Plac, ludzi biegających, rozkrzyczanych, szeryfa, który do nas strzelał, wszystkich wściekłych jak diabli, bo byłem wolny, leciałem, było mi lepiej niż im wszystkim".
Dla człowieka korzystającego z wolności wraz ze wszystkimi jej prerogatywami jest niemal niepodobieństwem uświadomić sobie, co to znaczy być tej wolności pozbawionym." - Powiedziane przez Erle'a Stanleya Gardnera. / ,,Czym jest życie? Błyśnięciem robaczka-świetlika wśród nocy. Tchnieniem bawołu w czas zimy. Jest jak nikły cień, który sunie po trawie i gubi się w zachodzie słońca" - Powiedziane przez Nogę Kruka, wodza Indian Czarne Stopy.