cytaty z książki "Popłynę przed siebie jak rzeka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jest jedna jedyna rzecz, która upodabnia nas wszystkich do siebie: to bolesna i piękna zdolność rozwoju, to jak po kawałku wzrastamy w całkowicie nieprzewidywalny sposób, upadamy i wygrzebujemy się z gruzów, aby znowu wstać, podtrzymywani nadzieją, że wszystko będzie dobrze.
Zdążyłam się już jednak nauczyć, że niezwykłość czai się tuż za cienkim przepierzeniem szarej codziennoći, jak tajemniczy świat morskich głębin ukryty pod powierzchnią wody.
Krajobrazy lat młodości każdy z nas nosi w sobie, są budulcem,
który nas tworzy, a my – zapisem tego, co te lata nam dały i co nam odebrały.
Jest taki rodzaj smutku, który przerasta każdy inny smutek, niczym gorący syrop wylewa się z serca do żył i głębiej, do samych komórek, wciska się w każdą szczelinę, aż wreszcie już nic nie wygląda tak samo - ani ziemia, ani niebo, ani nawet własna ręka. Taki smutek odmienia wszystko.
A teraz każdy rzucony przeze mnie kamień uczył go tego, co ja już dobrze wiedziałam: w tym świecie na każdą garść dobra przypadają dwie garście zła.
Czasami jest tak, że kobieta rozpada się na dwoje. Czasami zewnątrz jest pogodzona z losem, siedzi na ławce, sztywno i prosto, jak się należy, i z godnością patrzy, jak ukochana osoba odchodzi, tymczasem w środku pragnie krzyczeć, gonić, łapać, paść na kolana, błagając, by została”.
Każdego dnia człowiek po trochu staje się sobą, a na wyboistych bezdrożach życie zbiera ten plon, który jest mu dany.
Każdego dnia żyłam według własnego pomysłu i to było dobre życie. Wiedziałam, czego mi brak, ale umiałam też docenić to, co mam.
Szkoda, że moja historia nie mogła opowiedzieć się sama, tak jak sama płynie woda w rzece.
Tak jak mój sad, byłam odporna, utrzymałam się w nowej ziemi, splot okoliczności wyrwa mnie z korzeniami, a mimo to działałam dalej. Miałam też jednak niezliczone chwile wahania, niejeden raz upadałam, traciłam wolę i kuliłam się ze strachu. (...) Jest jedna jedyna rzecz, która upodabnia nas wszystkich do siebie: ta bolesna i piękna zdolność rozwoju, to, jak po kawałku wzrastamy w całkowicie nieprzewidywalny sposób, upadamy i wygrzebujemy się z gruzów, aby znowu wstać, podtrzymywani nadzieją, że wszystko będzie dobrze.
Ten człowiek miał mnie nauczyć, że dopiero życie obdarte ze wszystkiego oprócz rzeczy najbardziej niezbędnych nabiera prawdziwego sensu, a zasadniczo najważniejsza jest determinacja, mocne postanowienie, aby żyć dalej.
O przyszłości myślał rzadko, a jeszcze rzadziej o przeszłości; żył chwilą obecną, zagarniał ją oburącz, aby podziwiać ze wszystkimi szczegółami. Nie oglądał się przy tym na nikogo i nigdy nie postało mu w głowie, że być może powinien postępować inaczej.
Nigdy mu się nie spieszyło, nie wiercił się nerwowo, a milczenie nie było dla niego nieznośnie pustym naczyniem, które koniecznie trzeba wypełnić gadaniem o byle czym.
Zdążyłam się już jednak nauczyć, że niezwykłość czai się tuż za cienkim przepierzeniem szarej codzienności, jak tajemniczy świat morskich głębin ukryty pod powierzchnią wody.
Wyobraź sobie wodorosty podobne do gibkich postaci kobiet wijących się w tańcu, którego nikt nie widzi. Stań na brzegu jeziora, gdzie lekka fala oblizuje czubki butów, i pomyśl, że tuż przed tobą, na wyciągnięcie ręki, roztacza się krajobraz tak samo obcy i milczący jak powierzchnia Księżyca, niedostępny dla światła, ciepła i dźwięku.