cytaty z książki "Polski SOR. Uwaga, będzie bolało"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jesteśmy jak latarnia, która zawsze świeci, więc różne ćmy – chore, zdrowe, znudzone, najebane – do nas lgną.
W założeniu chodzi więc o opiekę na ludźmi, którzy są już jedną nogą po drugiej stronie, względnie obiema nogami, ale mamy jeszcze jakiekolwiek szanse ich stamtąd wyciągnąć.
Jest nas jedenastu – ja i dziesięciu pacjentów. Razem mamy 25 promili i 692 lata.
Jako medyk w tym całym pierdolniku jestem absolutnie bezsilny. Mój przełożony, którego nienawidziłem, jest absolutnie bezsilny. Pacjent, który mnie nienawidzi, jego rodzina z pretensjami - oni też są absolutnie bezsilni. Wszyscy mają słuszne pretensje, a tak naprawdę nikt nie jest przecież winny... To wszystko nakręca bardzo dużo konfliktów interpersonalnych, których nikt nie rozładowuje.
Kultura, w której żyjemy, wyparła prawie całkowicie tematy takie jak śmierć, cierpienie, starość czy choroby. Mówię o prawdziwym obliczu rzeczy trudnych. Umieranie? Tylko na polu bitwy, na barykadach płonącego Paryża, z nagą piersią i sztandarem w dłoni. Ciężka choroba? W domu, we własnym ogromnym łóżku z baldachimem, pod ciepłą kołdrą, w ciszy i spokoju. Starość? Siwa, ciepła i dostojna, z laską będąca raczej atrybutem szyku i klasy niż protezą młodości. Ból? Tylko chwilowy, mgnienie oka na ekranie.
I to że my na co dzień jeździmy głównie do sraczek I zajmujemy się na SORze bzdurami nie przeszkadza w tym żeby w sytuacji wymagającej heroizmu zapakować plecak wyjechać i robić dobrą medycynę w złych miejscach a co najmniej najlepszą możliwą medycynę przy takich osobach jakimi dysponowaliśmy.
Nie zaskoczę cię pierwszym wnioskiem płynącym z moich wieloletnich doświadczeń Ratownika Medycznego w Polsce piją wszyscy i wszędzie.
Przyjeżdżamy na miejsce i okazuje się że starszemu panu coś koło osiemdziesiątki pomieszały się pedały zamiast hamulca wcisnął gaz więc wjechał w witrynie sklepu miły staruszek zestresowany i spocony opowiada że ma żonę która nie wychodzi z domu i on musi robić wszystkie zakupy a potem jak najszybciej wracać gdzieś w głębi tego skostniałego serducha robić i się żal a po chwili przyjeżdża Drogówka każdemu dmuchać w alkomat i na liczniku wyskakuje 2,7 promila w wdychanym powietrzu skurwysynie A gdyby tam stało dziecko Mogę tylko siarczyście zakląć w myślach.
Rozumiem że alkoholik może się długo maskować ale nie mogę uwierzyć że ktoś mieszka z kimś pod jednym dachem i nie zauważa że od 10 lat mamusia czy babcia nakurwia w przemysłowych ilościach gorzałę czasami to są sytuacje tragikomiczne.
Kiedyś pracowałem na SORze we Wrocławiu przyjechała reprezentacja lokalnego klubu koneserów alkoholi technicznych i przemysłowych z jakiegoś tam małego miasteczka nawet dość odległego przywieźli kolegę który od dwóch dni nie wiele się Ruszał słabo wyglądał i był mało towarzyski zapakowali go do PKSu to duże poświęcenie bo autobus jedzie tylko dwa razy na dobę i przyjechali do Wrocławia wysiedli w samym centrum miasta wy ładowali się do autobusu MPK nawet kupili mu bilet i dojechali elegancko na przystanek pod szpitalem stamtąd jeszcze 700 m nieśli go do Poczekalni położyli na podłodze i grzecznie zapukali rejestratorka wychyla się z okienka a tam gość już ma plamy opadowe wszyscy oczywiście napruci jak szpadle przez pół województwa wieźli trupa i nikt niczego nie zauważył.
Musimy więc trochę powalczyć żeby wstydem nie była choroba a wyśmiewanie jej.
Umieranie we własnym łóżku jest 2137 razy lepsze niż w tym szpitalnym.
Wśród wysłanych przymusowo na granicę żołnierzy i policjantów zdarzyło się kilka samobójstw, ale o tym się nie mówi. Bo jeśli stoisz za drutami i widzisz jak trzech białoruskich żołnierzy gwałci Irakijkę, którą wcześniej wrzuciłeś za granicę, bo przełożony ci kazał, to już naprawdę niewiele trzeba, żeby pociągnąć za spust.
Wśród Wysyłanych przymusowo na granicę żołnierzy i policjantów zdarzyło się kilka samobójstwo ale o tym się nie mówi bo jeśli stoisz za drutami i Widzisz jak trzech białoruskich żołnierzy gwałci Irakijkę, którą wcześniej wyrzuciłeś za granicę bo przełożony ci kazał to już naprawdę niewiele trzeba żeby pociągnąć za spust.
To poczucie, że zrobiliśmy, co do nas należało, jest dla mnie największą nagrodą po tych traumatycznych wyzwaniach. ".
Żeby wyleczyć się z alkoholizmu trzeba naprawdę solidnie pierdolnąć odno są tacy którzy stwierdzą że na tym dnie jest im nawet przyjemnie i tacy którzy będą chcieli się od niego odbić.
Tak samo jest z dziećmi, które rodzą się z uzależnieniem od heroiny i w pierwszej dobie życia już są na głodzie. Widziałem kiedyś takie dziecko, żadne nie wyło tak jak ono – to jest cierpienie w każdej komórce, którego nie można w żaden sposób złagodzić.
Kiedyś pracowałem na SOR-ze we Wrocławiu. Przyjechała reprezentacja lokalnego klubu koneserów alkoholi technicznych i przemysłowych z jakiegoś tam małego miasteczka, nawet dość odległego. Przywieźli kolegę, który od dwóch dni niewiele się ruszał, słabo wyglądał i był mało towarzyski. Zapakowali go do pekaesu, to duże poświęcenie, bo autobus jedzie tylko dwa razy na dobę, i przyjechali do Wrocławia. Wysiedli w samym centrum miasta, władowali się do autobusu MPK, nawet kupili mu bilet i dojechali elegancko na przystanek pod szpitalem. Stamtąd jeszcze 700 metrów nieśli go do poczekalni, położyli na podłodze i grzecznie zapukali. Rejestratorka wychyla się z okienka, a tam gość już ma… plamy opadowe. Wszyscy oczywiście napruci jak szpadle, przez pół województwa wieźli trupa i nikt niczego nie zauważył.
Nie zaskoczę cię pierwszym wnioskiem płynącym z moich wieloletnich doświadczeń ratownika medycznego. W Polsce piją wszyscy i wszędzie.
Na całym świecie jest problem z „dwoma piwami", po których gościom wychodzi w badaniu krwi 2,7 promila albo powyżej 4,5 – ci teoretycznie, zgodnie z wiedzą książkową, dawno nie powinni już żyć. U nas, w Polsce, nie jest wcale tak trudno spotkać takich, którzy mieli pod 10 promili i dalej się szarpią, krzycząc, że nie są pijani.
Widzę w Teleexpressie materiał o seniorach, którzy opiekują się dzieciakami z domu dziecka, a przecież to powinno być coś oczywistego – zyskują dzieciaki i aktywizujemy te babinki. One naprawdę nie są jedynie dostarczycielkami emerytur, które warto wystawić w oknie, jak listonosz idzie. Taka babcia to cały czas człowiek, pełnowartościowy członek społeczności z ogromnym potencjałem do zagospodarowania. Doświadczenia na granicy ponownie przypomniały mi o tym, że to są przede wszystkim ludzie, którzy mają swoje potrzeby, plany, strachy i lęki. Może na co dzień siedzą i stękają na stołkach „oj, jak boli”, ale jak Wielka Historia tego wymaga, to biorą ketonal forte i stają na wysokości zadania.