cytaty z książki "Rozbudź mnie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
ZAMORDUJĘ cię... – Nie – mówi, celując we mnie palcem. Znowu się cofa. – Niedobra Julia. Nie lubisz zabijać ludzi, pamiętasz? Jesteś temu przeciwna, pamiętasz? Wolisz rozmawiać o uczuciach, o tęczach...
Słowa, myślę sobie są takie nieprzewidywalne. Żaden pistolet, miecz, armia ani król nie mogą się mierzyć z potęgą jednego zdania. Miecze mogą ranić i zabijać. Słowa zagnieżdżają się w naszych ciałach i pasożytują w nich jak robactwo. Niesiemy je ze sobą w przyszłość, nie mogąc się od nich uwolnić.
Masz w sobie tyle charyzmy co gnijące flaki zwierzaka rozjechanego na drodze.
I niestraszny mi strach, nie pozwolę mu już sobą rządzić. To strach powinien się mnie bać.
- Dlaczego mówisz do niej "skarbie"? – pyta James. – Słyszałem jak mówiłeś to też wcześniej. Dużo. Zakochałeś się w niej? Myślę, że Adam się w niej zakochał. Kenji jednak się w niej nie zakochał. Już go pytałem.
Warner mruga na niego.
- Więc? – pyta James.
- Więc co?
- Czy ty się w niej zakochałeś?
- Czy ty się w niej zakochałeś?
- Co? – James się rumieni. – Nie. Jest starsza ode mnie jakieś milion lat.
- Czy ktoś chciałby przejąć tę rozmowę? – pyta Warner, rozglądając się po grupie.
- To nie jest życzliwość - warczę. - Zależy mu na mnie... a mnie zależy na nim!
Warner kiwa głową z politowaniem.
- Powinnaś sprawić sobie psa, skarbie. Zdaje się, że wyszłoby na to samo.
Jakie to dziwne, że dwoje przyjaciół może zmienić się w nierozłączną parę, potem w nienawidzących się, a w końcu obojętnych sobie ludzi. I to wszystko w ciągu jednego życia.
- Wiesz, mam teraz pewien rodzaj kontroli nad tym - mówię mu rozpromieniona. - Mogę modelować różne poziomy siły.
- Dobrze dla ciebie. Kupię ci balona, gdy tylko świat przestanie srać na siebie.
- Dziękuję - mówię zadowolona - jesteś dobrym nauczycielem.
- Jestem dobry we wszystkim.
- Jesteś też skromny.
- I naprawdę przystojny.
- Przywróciłaś mi życie. - Milknie na chwilę. - Nie miałem pojęcia, że można czuć taki spokój. taką ulgę. I czasem boję się - mówi, spuszczając wzrok - że przestraszę cię swoją miłością.
Ciemność obdarza nas jakimś dziwnym rodzajem wolności, sprawia, że pozwalamy sobie na bezbronność w najmniej właściwym momencie. Dajemy się jej zwieść, sądząc,że dochowa tajemnicy. Zapominamy, że czerń to nie zasłona, a wkrótce wzejdzie słońce. Na chwilę stajemy się dostatecznie odważni, żeby mówić rzeczy, których nigdy nie powiedzielibyśmy w świetle dnia.
- Będę przy tobie każdej nocy - szepcze. Jego słowa są tak delikatne, pełne udręki. - Żeby cię ogrzać. Będę cię całował, dopóki starczy mi sił.
- Muszę ochłonąć - mówię, starając się opanować głos. - Wrócę, kiedy będziesz spał, żeby ogolić ci głowę.
Kenji po raz pierwszy wydaje się szczerze przerażony.
- Nie zrobisz tego.
Idę w stronę przeciwległej sciany. Wciskam przycisk windy.
- Masz twardy sen, prawda?
- To nie jest śmieszne, Dżej... to wcale nie jest śmieszne...
Rozlega się dzwonek i drzwi windy się rozsuwają. Wsiadam.
- Dobranoc, Kenji.
Najwięcej dowiadujemy się o ludziach właśnie wtedy, kiedy czasy są ciężkie.
- Kłamałam - mówię, a słowa potykają się i zacinają, opuszczając moje usta. - Tamtej nocy.Kiedy powiedziałam, że nie chcę z tobą być.Kłamałam.I miałeś rację.Byłam tchórzem.
Nie chciałam przyznać się do tego sama przed sobą, miałam straszliwe wyrzuty sumienia, ponieważ wolałam ciebie, chciałam spędzać z tobą cały swój czas, chociaż dokoła walił się świat. Byłam zagubiona, jeśli chodzi o Adama, sama nie wiedziałam, z kim chcę być, nie wiedziałam, co robię, byłam głupia. Byłam głupia, nie liczyłam się z uczuciami innych i próbowałam zrzucić winę za to na ciebie. Zraniłam cię tak bardzo.- Próbuję nabrać powietrza. - Tak bardzo, bardzo mi przykro.
- Co... - Warner szybko mruga powiekami. Jego głos jest kruchy, łamie się.- Co ty mówisz?
- Kocham cię - szepczę. - Kocham cię takiego, jaki jesteś. Warner patrzy na mnie z taką miną, jakby uznał, że głuchnie i ślepnie jednocześnie.
- Nie!- wykrzykuje. Jedno łamiące się słowo. Ledwo słyszalny dźwięk. Kręci głową i odwraca się w stronę stołu z ręką zanurzoną we włosy. - Nie. Nie, nie...- powtarza
- Aaronie...
- Nie - mówi cofając się. - Nie, nie wiesz, co mówisz...
- Kocham cię - powtarzam. - Kocham cię i pragnę, i pragnęłam cię wtedy - mówię - Pragnę cię tak bardzo i nadal cię pragnę, pragnę cię w tej chwili...
Wolę zginąć, domagając się sprawiedliwości, niż umrzeć samotnie w więzieniu, które sama sobie stworzyłam.
- Twój strój wygląda zupełnie jak mój. - Kenji marszczy czoło. - To ja miałem chodzić w czarnym kombinezonie. Dlaczego nie możesz mieć różowego? Albo żółtego...
- Bo nie jesteśmy porąbanymi Power Rangers.
To pocałunek, który każe gwiazdom wspinać się na niebo i rozświetlać świat. Taki, który trwa wiecznie, a jednocześnie nie trwa ani chwili.
Słowa są jak ziarno, myślę, szczególnie te zasiane w naszych sercach w młodym wieku. Kiełkują i zapuszczają korzenie w naszych duszach. Dobre słowa rosną dobrze. Kwitną. Wytwarzają pień, który staje się podporą naszego kręgosłupa, podtrzymując nas, kiedy czujemy się słabi, pomagając nam stać mocno na ziemi, kiedy najbardziej potrzebujemy oparcia. Złe słowa źle rosną. Ich pnie są atakowane i niszczone przez choroby. W końcu pustoszeją w środku i zagnieżdżają się w nich potrzeby innych, zajmując miejsce naszych własnych. A my jesteśmy zmuszeni jeść owoce zrodzone z tych słów rosnących w niewoli. Na gałęziach, które porastają nasze ramiona i oplatają nasze szyje, dusząc nas niepostrzeżenie, słowo za słowem.
Nie mam przyjaciół – mówi. – Dlaczego nie możesz spróbować? Kręci głową. – Dlaczego? Dlaczego nie dasz sobie szansy... – Bo się boję – mówi wreszcie drżącym głosem. – Boję się, że twoja przyjaźń będzie moim końcem.
Wszystkie chwile świata padają trupem, bo właśnie się ocknęły i zrozumiały, że nigdy nie będą takie ważne jak ta.
-Wiesz, że przyjdzie tu po nas cały świat?- szepcze wprost do mojego ucha.
Odsuwam się. Patrzę mu w oczy.
-Niech tylko spróbuje. Nie mogę się doczekać.
- Wcale go nie kochasz? - pyta Warner.
Moje serce znowu przyspiesza. Mój głos głupieje.
- W sensie... jak kobieta mężczyznę?
Kiwa głową.
- Nie.
- On cię nie pociąga? - upewnia się.
- Ty mnie pociągasz.
Pocałunkami toruję sobie drogę przez te słowa.
Scałowuję diabły.
Scałowuję ból.
Zaczyna się trząść, rozsypując się na milion dyszących, dławiących cząstek, które usiłuję utrzymać w ramionach. Przyrzekam sobie, że będę go tak trzymała choćby w nieskończoność, dopóki cały jego ból i cierpienie nie miną, a on nie zacznie żyć nowym życiem, w którym już nikt nigdy nie będzie mógł zranić go tak głęboko.
- Hej, ehm, przepraszam, że zawracam ci głowę, ale szukam przyjaciółki - mówi. - Nie widziałaś jej? Taka drobna, ciągle płacze, dużo mówi uczuciach...
- Zamknij się, Kenji.
- Czekaj! - woła. - To ty.
Ściskam go, życząc sobie, żebym mogła wymazać jego ból. Życzę sobie, żebym mogła wziąć jego ciężary i uczynić je moimi.
- To dziwne, co nie? –mówi.
- Co jest dziwne?
- Gdybyśmy byli teraz nadzy, byłbym już martwy.
- Zamknij się – mówię, śmiejąc się w jego pierś. Oboje mamy długie rękawy i długie spodnie. Jak długo moja twarz i dłonie nie dotykają jego skóry, jest całkowicie bezpieczny.
- Cóż, to prawda.
- W jakim alternatywnym wszechświecie byłabym kiedykolwiek z tobą naga?
- Tylko mówię – odpowiada. – Różne rzeczy się zdarzają. Nigdy nie wiesz.
- Myślę, że potrzebujesz dziewczyny.
- Niee – mówi. – Potrzebuję tylko przytulenia. Od mojej przyjaciółki.
Odchylam się, żeby na niego spojrzeć. Próbuję wyczytać z jego spojrzenia.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Kenji. Wiesz to, prawda?
- Tak, dzieciaku. – Wyszczerza się do mnie. – Wiem. I nie mogę uwierzyć, ze utknąłem z twoim chudym tyłkiem.