cytaty z książki "Labirynt"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wiedział, że jest obserwowany. Czuł na sobie jej wzrok. Ukryta nieopodal śledziła każdy jego ruch, by sprawdzić, czy wypełni zawarte na kartce polecenie. A może wcale nie byłą ukryta, pomyślał.
Nie chciał być jak ci wszyscy szaleni rodzice zmuszający dzieci do dodatkowych zajęć: w poniedziałek basen i tenis, we wtorek gra na fortepianie, w środę robotyka i tak dalej, ale czuł, że powinien pokazać jej różne możliwości.
Ich trzynastolatka nie należała do dzieci chętnie zrywających się z łóżka. Gdyby tylko mogła, spałaby do południa, co niestety szło w parze z upodobaniem do późnego kładzenia się spać.
- Gotowa na labirynt? - zapytał.
- Na labirynt nie można być gotowym - odparła w swoim stylu. - On musi cię zaskoczyć, inaczej to nie labirynt, tylko trywialna zabawa dla dzieci.
Kiedyś uwielbiał to miejsce. Niewielka plaża, urokliwe molo, dużo ładniejsze niż to w Sopocie, w tle Domek Żeromskiego, w którym pisarz rzeczywiście kiedyś pomieszkiwał, obecnie pełniący funkcję kameralnej muzeo-kawiarni.
Do tak malowniczo usytuowanego miejsca w bezpośrednim sąsiedztwie Sopotu ludzie waliliby drzwiami i oknami, lecz z powodu niekompetencji i chciwości urzędników turyści mogli co najwyżej wypaść przez otwór okienny albo zafundować sobie twarde lądowanie z pobawionego balustrady balkonu.
Nie miał czasu ani ochoty na zabawę w podchody. Tego tylko brakowało, by jak jakiś nawiedzony ganiał po mieście w poszukiwaniu narysowanego labiryntu.
Słabość szefa do ładnych dziewczyn nie była tajemnicą, podobnie jak jego skłonność do podejmowania decyzji pod wpływem impulsu.
Jego zdaniem wszyscy powinni pracować po szesnaście godzin, inaczej do niczego nie dojdą. To nic, że jest po udarze. Ważne, że stan konta się zgadza.
Nie chciał ruszać jako pierwszy, by nie dać dzieciakowi okazji do tego, by go wyprzedził. Obaj wiedzieli, że audi zdystansowałoby jego toyotę w mgnieniu oka, co zaburzyłoby naturalny porządek rzeczy. Stażyści i praktykanci nie powinni bujać się lepszymi samochodami od ich mentorów.
Widoczny z góry, czuł się jak zwierzyna uciekająca z linii strzału celującego z ambony myśliwego.
Sęk w tym, że ruchów Tomka nie obserwował myśliwy, lecz ofiara.
O zmęczeniu psychicznym najlepiej świadczył fakt, że zaczął postrzegać ulice jako odnogi labiryntu. Gdyby się nad tym zastanowić, to wszystko, co go otaczało, rzeczywiście było pewną formą labiryntu, z którego od pięciu lat nie potrafił znaleźć wyjścia.
Uwielbiam słuchać, jak mówi o symbolice labiryntu, o rytuale przejścia, śmierci i odrodzenia, poszukiwaniach własnego "ja". To naprawdę interesujące.
Nie bez powodu mówi się, że najgorsze, co może spotkać pracowników wyjeżdżających za granicę do pracy, to trafienie pod skrzydła szefa z Polski.
Łatwość, z jaką przychodziło Karolowi zabijanie ludzi, była zatrważająca. Tomek nie mógł uwierzyć, jakim cudem przez tyle lat wspólnej pracy nie zwrócił uwagi na jego zaburzenia.
Życie jest jak labirynt, czasami trzeba się odrobinę cofnąć, aby dojść do celu.
(…)labirynt jest ścieżką życia (…). Podróżą, w której każdy kolejny zakręt może przynieść zmianę. Podobno według niektórych wierzeń labirynty mają moc uzdrawiania duszy.
Spojrzał na zegarek. Powinien być już w drodze na spotkanie z ważnym klientem, ale wiedział, że musi z niego zrezygnować. Jego myśli nieustannie będą krążyć wokół nowego labiryntu i tego, co tym razem w nim ukryła. Bał się, nie chciał nawet myśleć, do czego zmierzała przez te wszystkie lata, lecz nie miał wyboru. Musiał podjąć grę.
Wychylił się i otworzył schowek pod deską rozdzielczą. Do tej pory uspokajało go samo spojrzenie na leżący tam pistolet, teraz jednak czuł, że bardziej przyda się trzymana w bagażniku gaśnica. Nie miał złudzeń, że przyjdzie mu się zmierzyć z ogniem.
Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy.
Pomimo narastających wątpliwości wspiął się po schodach. Koniec końców i tak nie miał wyboru. Nawet jeśli to pułapka, to wpadnie w nią dobrowolnie.