cytaty z książki "Morza Wszeteczne"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli jakiś sukinsyn nienawidzi ci bez powodu, daj mu powód.
A czy przy okazji ktoś może mi wytłumaczyć - Strup przełknął ślinę - co to takiego biblioteka i czemu się tego miejsca boję?
Niespodziewanie ujrzał szeroką rozmazaną smugę krwi, jakby pozostawioną przez wleczone zmasakrowane ciało, a kończącą się przy najbliższym pentagramie. Potem dostrzegł czyjeś ciało przybite do masztu marszpiklami rozmieszczonymi dokładnie co pięć centymetrów oraz oderwane skrzydło zwisające z noku rei.
- Co tu się stało? – wyszeptał, z wrażenia robiąc przerwy między wyrazami.
- Nic takiego. Wkurwiłem się nieco, ale już mi przeszło.
Czy się gniewam? – wycharczał. – Skądże znowu, mój drogi przyjacielu Oratorze. Czy mam prawo gniewać się na gospodarza tych wysp po tym, jak jakiś cholerny smok zaatakował mnie na wodach neutralnych, odebrał mi pryz, przeraził moich ludzi, uszkodził mi okręt, a mnie samego porwał i wlókł pod wodą przez pięćdziesiąt jebanych mil, wynurzając się przy tym raptem pięć razy, jakbym był cholerną rybą, a nie człowiekiem, a potem zanurkował na dno morza, wepchnął mnie w skalny komin i wydmuchał prosto w sam środek cholernego różanego ogrodu z jakimś gadułą w białym ręczniku! – Ostatnie słowa wywrzeszczał stukając macką w pierś Jaliena. – I jeśli teraz powiesz, że rozumiesz mój gniew, to cię uduszę i zagrzebię w tychże różach - zagroził.
... Pozwólcie, panie, bym zadośćuczynił.
-Eee - bąknął Roland i w pośpiechu przekartkował księgę, poszukując właściwych ustępów. - Eee... Nie lza o wybaczenie błagać, bo... Kurwa, gdzie to było... Albowiem i ja nie bez winy. Pochłonięty sprawami wielkiego świata całkiem... eee... Całkiem o was zapomniałem, druhu mój zacny.
- Który objął przywództwo podczas mojej nieobecności?
- Akurat komuś przyszedł do głowy podział władzy, cholera jasna! - rozzłościł się Seamus i bezceremonialnie odepchnął ostrze. - O okręt trza się było troszczyć, bo gdy Baobab zerwał się do lotu, szkwał w nas przypieprzył, że hej! A jeśli chodzi o przejęcie władzy, sir, to proszę mi wierzyć, że jeśli kiedykolwiek przyjdzie to komuś do głowy, dowiesz się pan, kurwa, pierwszy!
Ostatnie słowa wręcz wykrzyczał. Roland spokojnie przeczekał atak złości nawigatora, po czym rozluźnił uścisk macek.
- W porządku. Jesteście rozgrzeszeni. Saemus, wracaj na kurs, a ty, Mandragora przejmujesz dowodzenie. Możesz komuś wpierdolić, jeśli cię to pocieszy.
Po długiej chwili wyczekiwania na jego flaglinkach pojawiły się chorągiewki.
- O co mu chodzi? - spytał Roland. - Nie znoszę tych cholernych szmat!
-Wzywa kapitana na pokład - rzekł po chwili Seamus.
- Znaczy mnie?
- Innego nie mamy.
- To ci dopiero. - Roland uniósł brew. - My też mamy takie chorągiewki?
Obawiam się, chłopaki, że wszystkich nas popierdoliło. Dokumentnie. - Roland pokręcił głową. - Julia, trzymasz pokład. Mandragora, znajdź wszystkich eunuchów, sodomitów i tych, co już nie mogą, a potem utwórz z nich warty. Jak się poniesie, że obok lazaretu można dupczyć na mchu, chłopaki zaczną się języków obcych uczyć.
Iglica wytrwale opierała się jednak sztormom, trzęsieniom ziemi i pijackim popisom strzeleckim, a w międzyczasie zdobyła też wielką popularność wśród samobójców.Nie było dnia, by ktoś nie skoczył z niej na bruk ryneczku ku uciesze rezydujących nieopodal aptekarzy, konowałów-eksperymentatorów i duszołapów.
- To Skellenberczyki - rzucił niezadowolony Mandragora. - Słyszał pan kiedyś, kapitanie, by te chore świętoszki potrzebowały powodu do sprawienia komuś manta?
- "Błędny rycerz"... - rzekł z zadumą Roland.
- Co?
- Gówno. Idziemy dalej.
- Jak to idziemy dalej? - zaprotestował Mandragora - Myślałem, że posiedzimy chwilę i poczekamy, a potem wyjdziemy i...
I co? Zbudujemy nowy okręt z resztek tancbudy? Zostaw myślenie innym.
- I sprzeda pan ją temu, kto da więcej?
- Z tego, co zauważyłem, nikt nie kwapi się z ofertami. Visslandczycy chcieliby zapłacić pustymi obietnicami, Orrhianie kulami armatnimi, a Skellenberczycy rytualną egzekucją.
- To ci dopiero... - Roland przekrzywił głowę, jakby przyglądał się jakiemuś kuriozum przyrodniczemu. - To wy tak z własnej woli nas śledzicie, mości panie poruczniku?