cytaty z książki "Dziennik"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Literatura poważna nie jest po to, żeby ułatwiać życie, tylko po to żeby je utrudniać.
Nie sztuka mieć ideały, sztuka - w imię bardzo wielkich ideałow nie popełniać bardzo drobnych fałszerstw.
(...) ten, komu wiadomo, iż nie należy jeść ryby nożem, może jeść rybę nożem.
Żyję w świecie, który jeszcze karmi się systemami, ideami, doktrynami, ale symptomy niestrawności są coraz wyraźniejsze, pacjent już dostał czkawki.
Pisać o literaturze jest łatwiej niż pisać literaturę - w tym sęk. Więc ja, na ich miejscu, zastanowiłbym się bardzo głęboko jak wybrnąć z tej hańby, której na imię: ułatwienie. Ich przewagi są bowiem natury czysto technicznej. Głos ich rozlega się potężnie nie dlatego, aby był potężny, a tylko dlatego, że pozwolono im przemawiać przez megafon prasy.
Jak wybrnąć?
Odrzucić z wściekłością i dumą wszystkie sztuczne przewagi, jakie ci zapewnia twoja sytuacja. Gdyż krytyka literacka nie jest osądzaniem człowieka przez człowieka (któż dał ci to prawo?), lecz starciem dwóch osobowości na absolutnie równych prawach.
Wobec czego - nie sądź. Opisuj tylko swoje reakcje. Nigdy nie pisz o autorze ani o dziele - tylko o sobie w konfrontacji z dziełem albo autorem. O sobie wolno ci pisać.
Ale, pisząc o sobie, pisz tak aby osoba twoja nabrała wagi, znaczenia i życia - aby stała się decydującym twoim argumentem. Więc pisz nie jak pseudo-naukowiec, ale jak artysta. Krytyka musi być tak natężona i wibrująca jak to, czego dotyka - w przeciwnym razie staje się tylko wypuszczaniem gazu z balona, zarzynaniem tępym nożem, rozkładem, anatomią, grobem.
Nie traćcie drogiego czasu na pościg za Europą - nigdy jej nie dogonicie. Nie próbujcie stać się polskimi Mattisse'ami - z braków waszych nie urodzi się Braque. Uderzcie raczej w sztukę europejską, bądźcie tymi, którzy demaskują. (...) Stwórzcie obraz świata, człowieka, kultury, który by był zgodny z wami - gdy ten obraz namalujecie nietrudno wam przyjdzie malować inne.
Wcale nie chodzi o to abyś wiedziała, czego chcesz. Wystarczy jeśli będziesz wiedziała czego nie chcesz.
Ależ ja bynajmniej nie domagam się sztuki popularnej, ani nie jestem (też to powiedziano) wrogiem sztuki, ani nie podaję w wątpliwość jej wagi i znaczenia. Ja tylko twierdzę, że ona oddziaływuje inaczej, niż sądzimy. I gniewa mnie, że nieznajomość tego mechanizmu czyni nas nieautentycznymi tam właśnie, gdzie rzetelność ma największą cenę. A już najbardziej gniewa mnie w Polakach.
(...) nawet religia umiera z chwilą, gdy przeobraża się w obrządek. Zbyt łatwo zaiste poświęcamy na tych ołtarzach autentyczność i wagę naszego istnienia.
(O Sienkiewiczu) "Potężny geniusz! – i nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii..
Krytyk nie powinien szperać, szukać, niech siedzi z założonymi rękami, czekając, aż książka go znajdzie. Talentów nie należy szukać przez mikroskop, talent sam powinien dać znać o sobie biciem we wszystkie dzwony.
Człowiek na koniu jest równie dziwaczny, jak szczur na kogucie, kura na wielbłądzie, małpa na krowie, pies na bawole. Człowiek na koniu to skandal, zakłócenie naturalnego porządku, gwałcąca sztuczność, dysonans, brzydota.
Być ostrym, rozumnym, dojrzałym, być "artystą", "myślicielem", "stylistą" tylko do pewnego stopnia i nie być nigdy za bardzo i właśnie z tego "nie za bardzo" uczynić siłę równą wszystkim bardzo, bardzo, bardzo intensywnym siłom. Pilnować w obliczu zjawisk gigantycznych własnej, ludzkiej miary. Nie być w kulturze niczym więcej, jak tylko wieśniakiem, jak tylko Polakiem, ale nawet nie wieśniakiem i Polakiem nie być zanadto. Być swobodnym, ale nawet w swobodzie nie być nadmiernym.
W tym cała trudność.
Moda! Jakaż potworność! To co w Paryżu nazywa się elegancją, te wszystkie linie, sylwetki, profile nie sąż najbardziej niesmaczną z mistyfikacji, polegającą na przestylizowaniu ciała? Ta przyozdobiła swój przesadny kuper szarfą i myśli, że stała się majestatyczna; tamta udaje panterę, a ta znów usiłuje swoją zwiędłą cerę przerobić na Melancholię przy pomocy skomplikowanego kapelusza. Lecz ten kto ukrywa (nadaremnie) defekt, poddaje się defektowi. Defekt musi być przezwyciężony - przezwyciężony prawdziwą wartością w sensie moralnym lub fizycznym. Potwory, którymi częstują nas paryskie tygodniki mód, owe kreacje Diora, Fatha, z biodrem wystającym, z linią opływową, z zagiętym paluszkiem, zastygłe w idiotycznej "dystynkcji" - toż to z punktu widzenia sztuki szczyt obrzydliwości, tandeta pobudzająca do mdłości, to głupio naiwne i niezdarnie pretensjonalne, to niesmak, bardziej wyzywający i ordynarny niż wszystko na co mógłby się zdobyć pijany dorożkarz.
(...) nic własnego nie może człowiekowi imponować; jeżeli więc imponuje nam wielkość nasza lub nasza przeszłość, to dowód, że one w krew nam nie weszły.
Sąd głupca o tobie, choćby to był najbardziej paradny i monumentalny arcyultrakretyn, wcale nie jest pozbawiony znaczenia gdyż głupcowi na imię Milion. Ale, co ważniejsza, opinia taka choćby nacechowana najdoskonalszą nieinteligencją i skłamana od a do zet z tupetem prawdziwie dziennikarskim, przenika do ludzi, którzy nie znają ani ciebie ani twoich książek - którzy zatem pozbawieni są możności wyrobienia sobie własnej o tobie opinii.
Piękność ma być suwerenna.
(Dziewko, zwykła dziewko od krów, witaj - królowo! Dlaczego, powiedz, nie ma w tobie śmiertelnego drżenia, że nie zostaniesz zaakceptowana? Nie boisz się odepchnięcia. Wiesz, że nie uroda czyni cię pożądaną, ale peć - wiesz, że mężczyzna będzie zawsze pożądał twojej kobiecości, choćby ona nie byłą wcale estetyczna. Więc twoja uroda nie jest na usługach twojej płci; nie lęka się, nie drży, nie wysila i jest spokojna, naturalna, triumfalna...O! Nienatrętna, nienachalna! O, dystyngowana!).
(...) ona bez trudności odda swą piękność brzydocie (...) To piękność, która się nie brzydzi! Piękna, ale nie posiadająca wyczucia piękności. I łatwość, z jaką myli się smak kobiety i jej intuicja w wyborze mężczyzny, sprawia wrażenie jakiejś niepojętej ślepoty i, zarazem głupoty - ona zakocha się w mężczyznie dlatego, że taki dystyngowany, albo taki "subtelny", drugorzędne wartości socjalne, towarzyskie będą dla niej ważniejsze od apollińskich kształtów ciała, ducha, tak, ona skarpetkę kocha a nie łydkę, wąsik nie twarz, krój marynarki nie zaś klatkę piersiową. Odurzy ją brudny liryzm grafomana, zachwyci tani patos głupca, uwiedzie szyk wykwintnisia, nie umie demaskować, daje się nabierać ponieważ sama nabiera. (...) Kobieto! Jesteś antypoezją wcieloną!
Osobom interesującym się moją techniką pisarską, przekazuję następująca receptę. Wejdź w sferę snu. Po czym zacznij pisać pierwszą lepszą historyjkę, jaka ci przyjdzie do głowy i zapisz ze 20 stron. Potem przeczytaj. Na tych 20 stronach znajdzie się może jedna scena, kilka pojedyńczych zdań, jakaś metafora, które wydadzą ci się podniecające. Napisz więc wszystko jeszcze raz, starając się, aby to podniecające elementy stały się osnową i pisz, nie licząc się z rzeczywistością, dążąc tylko do zaspokojenia potrzeb swojej wyobraźni. Podczas tej powtórnej redakcji wyobrażenia twoje przyjmą już pewien kierunek, dojdziesz do nowych skojarzeń, które wyraźniej określą teren działań. Wówczas napisz 20 stron dalszego ciągu, idąc wciąż po linii skojarzeń, szukając zawsze pierwiastka podniecającego, twórczego, tajemniczego, objawicielskiego. Potem napisz wszystko jeszcze raz. Tak postępując, ani się nie spostrzeżesz, kiedy wytworzy ci się szereg scen kluczowych, metafor, symboli, i uzyskasz szyfr właściwy. I wszystko zacznie ci się pod palcami zaokrąglać, mocą swojej własnej logiki, sceny, postaci, pojęcia, obrazy zażądają swego dopełnienia i to, co już stworzyłeś, podyktuje ci reszta. Cała rzecz w tym, aby poddając się w ten sposób biernie dziełu, pozwalając aby stwarzało się samo, nie przestał ani na chwilę nad nim panować.
[...] W ostatecznym rezultacie, z walki pomiędzy wewnętrzna logiką dzieła, a moją osobą z tego zmagania rodzi się coś trzeciego, coś pośredniego, coś jakby nie przeze mnie napisanego, a jednak mojego. Ten twór dziwny, te bastarda, wsadzam w kopertę i posyłam wydawcy.
Książki moje nie mają wam powiedzieć: bądź, kim jesteś, ale - udajesz, że jesteś, kim jesteś.
Ten kto się boi ludzkiej wzgardy i osamotnienia wśród ludzi, niech milczy.
Czyż kiedykolwiek człowiek przebywał gdzie indziej, niż w sobie? Jesteście u siebie, choćbyście znajdowali się w Argentynie lub w Kanadzie, ponieważ ojczyzna nie jest miejscem na mapie, ale żywą istnością człowieka.
Określić siebie wobec sartryzmów i całej, zaostrzonej, rozpalonej do białości, myśli współczesnej?
Ależ nic łatwiejszego! Ja jestem myślą niezaostrzoną, istotą średnich temperatur, duchem w stanie pewnego rozluźnienia... Tym, który rozładowuje. Jestem jak aspiryna, która, jeśli wierzyć reklamie, usuwa nadmierny skurcz.
Gdyż wiedza, jakakolwiek by nie była, od najściślejszej matematyki do najciemniejszych sugestii sztuki, nie jest dla uspokojenia duszy lecz aby ją wprawić w stan wibracji i natężenia.
Zarówno sztuka , jak ojczyzna, same przez się niewiele znaczą. Znaczą one bardzo wiele, gdy człowiek, poprzez nie, wiąże się z istotnymi, najgłębszymi wartościami bytu.
(...) zanadto "chcemy być" tacy, a nie inni, wskutek czego za mało "jesteśmy".
Trzeba abyśmy się stali burzycielami własnej historii, opierając się tylko na naszej teraźniejszości - gdyż właśnie historia stanowi nasze dziedziczne obciążenie, narzuca nam sztuczne wyobrażenie o sobie, zmusza abyśmy upodabniali się do historycznej dedukcji zamiast żyć własną rzeczywistością.