cytaty z książki "Zbrodnia i Karaś"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przed wejściem do budynku wydziału postawiono skromną ławeczkę, która miała upamiętnić żywot:
- ...znakomitego pedagoga, Ernesta Karasia... - męczył się dziekan i gromił wzrokiem każdego studenta, który chociaż przez ułamek sekundy cichutko zachichotał - ...wybitnego naukowca... - tym razem to wykładowcy ledwo powstrzymywali parsknięcie - ...dobrego człowieka... - brnął dalej, chociaż i jemu samemu zrobiło się głupio, że wygaduje takie brednie.
- Gdzie ja jestem? - zapytał niepewnie Karaś, dusząc się dymem.
- Zgadnij! - odpowiedział głos.
- W Niebie?
- Dobre, kolego, naprawdę dobre! Spróbuj jeszcze raz! - Śmiech nieznajomego prawie go ogłuszył. - Fifi! Fifi! Podgrzewaj smołę! I dawaj kocioł, bo mamy następnego klienta!
- Jaki kocioł?! - wychrypiał przerażony Ernest. - Wypraszam sobie! Ja jestem profesorem!
- Fiu, fiu profesorem!? A to zmienia postać rzeczy. Bardzo przepraszam szanownego pana! Fifi! Fifi! Kolejny profesorek nam się trafił! Dawaj kocioł de luxe!
- Ja bym temu patafianowi w twarz nie napluła, gdyby na moich oczach zdychał z pragnienia.
Wszyscy świadkowie zdarzenia zostali poproszeni o pozostanie w strefie rekreacyjnej na parterze budynku. Zawsze śmieszyła ją ta nazwa, bo czy dwa stoły, kilka krzeseł i zdychającą paprotkę można nazwać strefą rekreacyjną?
(...) trafiła do Szpitala Bielańskiego, została salową. Praca nie należała do lekkich, ale dawała dużo satysfakcji. A śmiechu ile było, bo lekarze to jednak straszni figlarze. Zawsze komuś coś źle przyszyli albo ucięli nie tam, gdzie trzeba. Ile afer przeżyła, ile skandali rozegrało się na jej oczach! Każdy dzień przynosił coś nowego.
- [...] Widziałaś te kanciaste litery w lewym rogu? Po jakiemu to?
- Chyba po łacinie.
- Po łacinie?!
- W końcu tu sami humaniści studiują.
Pewnie jakiś kloszard albo nawet i gorzej: któryś z doktorantów!
Trup-załkała-Całkiem martwy.
Graficiarze nie mieli w okolicy łatwego życia. Polował na nich sąsiad z drugiego pietra-pan Antoni.
-A ty nadal bez obrączki? Uważaj, bo zostaniesz starą panną- docinała jej Honorata, lat 24, dumna właścicielka męża recydywisty i dwójki rozwrzeszczanych bachorów.
(…) z wytęsknieniem oczekiwał nadejścia starości ale jego nadzieje okazały się płonne.(…)Znikąd ratunku! Był przeklęty na wieki.
(…) wyciągnięcie kopyt było jedyną przyzwoitą rzeczą, jaką Ernest Karaś zrobił w całym swoim życiu. Kto wie, jakich świństw dopuści się po śmierci?
Karaś kopnął w kalendarz! A mówią, że marzenia się nie spełniają.
-Nie mam dzieciom co do garnka włoży ć!- wydzierała się na pół bloku i zaraz wychodziła kupić sobie czterdziestą parę butów, bo zakupy ją uspokajały.
-Oddajesz kasę albo więcej nie zobaczysz żony!
-A bierz ją pan, jeszcze dopłacę!
-Ślęczysz nad tymi zeszytami i ślęczysz! Do kogo ty się wrodziłeś, co? Twoja matka pewnie poszła w tango, bo jakoś nie mogę uwierzyć, że taki mięczak jest moim synem!
W zeszłym roku wpadła mu do głowy genialna myśl. A gdyby tak stworzyć całą siec profesjonalnych kloszardów? Rozpoczął rekrutację. Wśród jego podopiecznych znalazło się podejrzanie dużo absolwentów szkół wyższych.(…)Uczył ich, jak odpowiednio hodować brud (…) i zdobywać najlepsze łachmany, gdzie się ustawić i jak skutecznie domagać się pieniędzy.
Poniósł Karaś razy kilka, ponieśli i Karasia.
Źle by się stało, gdyby ktoś poszedł siedzieć za taką kanalię. Morderca (…) powinien dostać medal. Nie oszukujmy się: oddał społeczeństwu przysługę.
-Ksiądz dziekan chyba nie wie, z kim rozmawia. To jest Sylwester Kocimiętka z programu „ Dziwy nie z tego świata”.
- Ten od reportażu „ Mój królik przepowiedział nadejście Antychrysta”?- zapytał dziekan.(…) „ Kosmici wyjedli mi wszystkie wiśnie z sadu” oraz „ Kaloryfer kradnie moje sny” to też pana dzieła?
-Widzę, że trafiłem na prawdziwego fana!
Nie zdążyła zająć miejsca na krześle, gdy lekarz zażądał okazania prześwietlenia. Kiedy usiadła, już je obejrzał, poświęcając na to całą sekundę, i zaczął wypisywać papierek.
-Skierowanie na rehabilitację, do widzenia.
-Jak to? Bez badania? Bez…?
-Następny!-wykrzyknął lekarz z powołania i stracił zainteresowanie natrętną pacjentką.
-Podejrzewacie któregoś ze studentów?
-Nie, oni mnie uwielbiają.
-Dziekanie, myślałem, że rozmawiamy poważnie, a wam się na żarty zebrało.
- A ten cały Dostojewski nie był Polakiem, co? Bo u nas morderstwa ciągle uchodzą ludziom na sucho.
-Życie jest niesprawiedliwe-ponownie zwrócił się do paprotki-ale śmierć to kompletne dno!
Funkcjonariusz (…) gapił się bezmyślnie w zaciek na ścianie, w którym niektórzy widzieli twarz Stalina.
Nigdy nie lubiła swojego imienia.
Matka jej powiedziała, że dostała je na cześć tej depresyjnej poetki, która się w końcu zabiła, ojciec twierdził, że to po prababci, która zadźgała kochanka i zmarła w więzieniu.
Jej mąż nadział się na nóż. Osiemnaście razy. Utrzymywała, że podczas obierania ziemniaków. Zupełnie przypadkowo, panimajesz? Policja stwierdziła nieszczęśliwy wypadek.