cytaty z książki "Rachunek obcego sumienia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie potępiłem jej, gdy nagle wyjechała bez słowa. Wydaje mi się, że byłoby jej ciężko powiedzieć mi cokolwiek przed odjazdem. Duma u niej walczyła z miłością. Ja to widziałem. I akurat na to nie umiałem nic poradzić. Nie jestem psychologiem. A gdybym nawet był, to… niemieckim, niewiarygodnym dla niej od początku do końca.
Czułem niesmak do samego siebie. Dlaczego byłem taki nieprzyzwoicie układny i posłuszny? Przecież moja miłość do opiekunów nie zostałaby pomniejszona kontaktami z rodzoną matką! Jasne, że łatwo jest mówić tak, gdy swoją miłość widzi się z perspektywy lat, ale mimo wszystko świadomość straconego czasu wywołuje jeszcze większą gorycz.
Mówi się, że czas leczy rany i raczej to prawda, jeżeli tylko człowiek nie ma skłonności do rozpamiętywania szczegółów, bo jak ma, to żaden czas nie pomoże.
Może słowa miłości wypowiedziane w języku niemieckim zabrzmiałyby dla niej jako profanacja? Może mówiła mi to po polsku licząc, że zrozumiem? Rozumiałem tylko jej gesty, słów nie mogłem zrozumieć. A gesty, mimo wszystko, były dla mnie ważne.
- Panie profesorze, czy Żydzi nadal zagrażają?
Myślałem, że go zaskoczę, okazało się, że sam wpadłem w pułapkę. Twarz profesora zalśniła pewnością siebie, a zarazem pobłażliwością dla mojej niewiedzy.
- Herr Aleksander!- zawołał z mocą.- To przecież jasne!Oni mają broń nuklearną, a my, niestety, nie!
No, i wyszło na to, że jestem matołek. Gdyby to profesor Hoehn miał bombę atomową, nie byłoby zagrożenia. Ot, wyposażenie dodatkowe, coś w rodzaju trójkąta ostrzegawczego, jaki każdy kierowca powinien obowiązkowo trzymać w samochodzie na wszelki wypadek. A bomba w rękach Żydów to dopiero nieszczęście! Wszak któregoś pięknego poranka mogą ją zrzucić profesorowi na głowę.
W tamtej chwili nie miałbym nic przeciw temu, aby polscy przodownicy pracy, którzy jakoś przeżyli wojnę i zdobyli ordery zasłużonych budowniczych, skonstruowali kilka obozów koncentracyjnych nur fuer Deutsche, z porządna, nowoczesną komorą gazową oznaczoną napisem "Witajcie w łazience!". Wprowadziłoby się tam profesora Hoehna przy dźwiękach polskiego przedwojennego przeboju ,,Tango Milonga", który tak uwielbiali SS-mani w kacetach. Wprowadziłoby się tam wszystkich eleganckich profesorów Hoehnów, jacy wykładają na niemieckich uniwersytetach. Dostaliby świeże ręczniczki i mydełka. Rany boskie, ileż to radości można przeżyć w takim luksusie!
Wystarczyło wtedy wyjawić przewodniczącemu, że sąsiad kwestował pod kościołem, jeszcze za okupacji, na broń dla armii niemieckiej, dzięki czemu w ogóle ta armia miała z czego strzelać, bo jakby sąsiad nie kwestował, to by nie strzelali. Po dwóch tygodniach takiego kolędowania przewodniczący miał czarne na białym. Mianowicie każdy, bez wyjątku, mieszkaniec Czarnego Lasu to agent, pół Amerykanin, co trzeci to nawet Murzyn, wróg postępu, szpieg australijski, zakała ludzkości, podżegacz wojenny, zapluty karzeł reakcji, rozsiewacz pasiastej stonki, sabotażysta, klerykał, dwulicowiec albo i trójlicowiec, wyrzutek społeczny, liberał, kosmopolita i jołop.
...ludzie łapali się za głowy, bo nie mogli pojąć, że można być aż tak głupim, aby zabijać Jaśka, kiedy winnym był Stasiek. I czy to napewno brało się z głupoty, czy jeszcze z czegoś innego, ale z czego? Niektórym było wstyd, za to, co się teraz działo, bo jeszcze do niedawna, kiedy Schwarzwald nazywał się normalnie, czyli Czarny Las, było nie do pomyślenia, żeby głupi rządził mądrym. A teraz świat wywrócił się do góry nogami. Wystarczyło, żeby głupi założył mundur, tym mundurem przykrył własną głupotę i już brał się do rządzenia.
Nie od razu psychika przestawia się na tyle, żeby bez oporów walić w mordę człowieka, który jeszcze pięć minut temu temu budził tylko zachwyt. Poza tym nie byłem pewny, czy na przykład dobrze się tego dnia czuje, czy nie zasnąłem na wykładzie i czy nie obudziłem się nagle w innym świecie.
Niesprawiedliwy jest taki świat, w którym jedni ludzie mają bezkarnie robić krzywdę drugim ludziom.
Dobry Niemiec to taki ktoś, kto bez dyskusji słucha i wypełnia rozkazy, a przy okazji skwapliwie zapomina, że na starej recepcie było jeszcze obowiązkowe strzelanie do ludzi. A ja wychowałem się w środowisku, gdzie rozkazy są kontestowane. Mój ojciec krzywi się na takie zwyczaje, mówi prosto z mostu, że taki styl życia prowadzi do anarchii. Zgoda! Historia mojego narodu pokazuję, że to prawda. Ale jednak w kraju, w którym spędziłem młodość, Adolf Hitler doszedłby co najwyżej do stanowiska hycla dla rasowych psów. Tam akurat ludzie nie padają na kolana przed fałszywymi prorokami. Trzymają za to w rezerwie dużo eksponowanych miejsc dla trybunów ludu. W szpitalu dla psychicznie chorych.
Ojcze, czy stryj też zginął śmiercią bohaterską? Jeżeli tak, to dlaczego na obcym terytorium? Kto go tam zaprosił? Pojechał w goście? Bronił tam naszych granic? Jak to jest, ojcze, naprawdę? Gdy ktoś napadnie nas w naszym domu i dostanie kulę w łeb, to co? Postawimy mu pomnik? Napiszemy, że bohater?