cytaty z książki "Radość doskonała"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
No, bo kim właściwie jesteśmy, my, ludzie? Jakie mamy prawo do sądzenia innych? Co o nich wiemy? Każdy widzi tylko siebie. Kim jednak jest ten drugi człowiek? Jaką mu czynię krzywdę, przypisując mu mniejszą wagę niż sobie samemu? Czy nie zagarnąłem tego, z czego sam żyję, co z dumą nazywam własnością i czego bronię? Czy stwarzając z dumy i uporu tak wielki dystans między matką a sobą, nie przyczyniłem się również do ukształtowania jej osobowości, czy nie jestem współwinny stwardnieniu jej serca? Czy, gdybym ją bardziej kochał, miłością, której jej rozczarowanie nie zdołałoby się oprzeć, nie stałaby się innym człowiekiem? Czy teraz, gdy matka stanie przed swoim sędzią, nie będę z jej powodu sądzony także i ja?
-A zatem, ojcze- zawołał ktoś zaniepokojony- skoro Ojciec mówi, że przykazanie miłości bliźniego jest nadmiernym wymaganiem, jak więc mamy je wypełniać?
- Moi mili- odparł zakonnik- skąd ja to mam wiedzieć. Czyż wszelkie, jakiekolwiek dobro, jakiego spodziewamy się od człowieka, nie jest zawsze zbyt wysokim wymaganiem? Wszyscy jesteśmy słabi, a jednak przy całej słabości jest w nas siła! Siła miłości! To właśnie jest cudem i dlatego warto żyć.
Czy wolno dać się ponieść miłości aż do tego punktu, w którym dla niej człowiek staje się niewierny w stosunku do samego siebie?
-Czy Klemens poczuł się obrażony?
-Owszem, był obrażony. Czuł się głęboko dotknięty, że żona przekroczyła jeden z jego zakazów. Głupiec- dodałem- skończony despota.
Simone odparła:
-To wynikało z jego pojęcia miłości.
-Dlaczego? Ja widzę w tym zaprzeczenie miłości.
-On tak sobie wyobrażał miłość absolutną.
-To znaczy?
-To znaczy:uważał, że człowiekowi nie wolno uczynić nic, a nawet nie wolno życzyć sobie niczego, co byłoby nie po myśli istoty ukochanej.
-Właśnie. I jeśli to nie jest najgorszym rodzajem tyranii...
-Kto kocha, chętnie poddaje się takiej tyranii.
Kiedy zjawiał się u nas jakiś szczególnie nieprzyjemny gość, jakiś niegrzeczny kuzyn czy stale o coś żebrząca sąsiadka, matka mawiała: Bądźcie dla niej dobre, dzieci, to może być Pan Bóg.- Widzicie, to prawdziwa miłość bliźniego. Nie ma w tym ani śladu traktującej go z góry łaskawości, ani śladu pobłażliwego zniżania się do jego poziomu, to raczej spojrzenie w niebo, spojrzenie na wyższe powiązanie takich zjawisk. To po prostu miłość nakazująca kochać drugiego człowieka dlatego, że Bóg jest w nim.
Po co w ogóle żyłem? Nigdy przedtem z taką ostrością nie zadawałem sobie tego pytania, i przez całą bezsenną noc męczyłem się, by znaleźć na nie odpowiedź. Tak, po co żyłem... Czy jednak należało w ogóle zadawać sobie tego rodzaju pytanie? Czy samo postawienie go nie było już przyznaniem się do bankructwa? Czy rzeczywiście żyło się jeszcze, jeśli się sens tego życia stawiało pod znakiem zapytania? Czy Marie-Catherine pytała o ten sens? Żyła, nie pytając, żyła całą pełnią. Dlaczego właściwie wyraz pełnia skojarzył mi się z nią, choć przecież samemu Bogu wiadomo, że wiodła życie będące pasmem wyrzeczeń? Czy nie brakowało jej niemal wszystkiego, co na ogół wypełnia życie kobiety? Czy w wyrzeczeniu można było żyć pełnią?
Cóż my wiemy o drugim człowieku i co upoważnia nas do wydawania sądów?