cytaty z książki "Salvatore"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie mogłam się ukryć i nawet nie zamierzałam. Gdybym tak postąpiła, przyznałabym, że wygrał, utwierdziła go w przekonaniu, że mnie upokorzył, a ja ukrywam ukrywam się przed nim ze strachu.
W czarnych jak onyksy oczach dostrzegłam szaleństwo. Próbowało się uwolnić, a ja poczułam, że w tej jednej chwili jestem tylko ciałem. Rzeczą, którą można kupić i zrobić z nią absolutnie wszystko.
Była bezbronna i samotna. Tak cholernie samotna, że chciałem ją pocieszyć. Obiecać, że wszystko będzie dobrze, a więc coś zupełnie przeciwnego od tego, co rzeczywiście powinienem zrobić.
Odgłosy wystrzału nigdy nie brzmią tak, jak mogłoby się nam wydawać. Są o wiele głośniejsze, a pociski zadają śmierć dużo szybciej niż w filmach.
Bohaterowie nie odchodzą, triumfując.
Częściej są ranieni.
Zabijani.
Przyzwyczailiśmy się do naszego towarzystwa, lecz gdy robiła coś takiego - dotykała mnie tak swobodnie - czułem się dziwnie, a jednocześnie wyjątkowo. Moje serce zawsze przyspieszało, gdy była tak blisko.
Trzymała mnie, a ja się w nią wczepiłem. Wyrzuciłem z siebie cały ból i smutek. Tak wielu z nas poniosło stratę. To wszystko do niczego nie prowadziło, było zupełnie nie potrzebne. Tak wiele śmierci, złości, zazdrości i nienawiści. Musiałem się z tego oczyścić, aż nic nie zostanie. Nic prócz tego złamanego, wyczerpanego ciała.
Życie było jednocześnie szalone i piękne. Z brzydoty i nienawiści stworzyliśmy miłość.
Nigdy nie przestanę tego cenić.
Cenić jej.
Zbyt wiele nienawiści. Zbyt dużo władzy. Zbyt wiele żądzy krwi i zemsty. Wojna nigdy nie czyni z wrogów przyjaciół. Wręcz przeciwnie. Wzmacnia tę nienawiść.
Gniew i nienawiść sprawiały, że stała się jeszcze bardziej pociągająca. Pragnąłem jej. Chciałem ją wziąć. Mieć. Posiąść. Potwór we mnie krzyczał, żebym to właśnie zrobił.
Kiedy próbujesz ugryźć wilka, sama możesz zostać przez niego ugryziona.
W jej oczach buzowała nienawiść. Czy wiedziała, że stąpa po bardzo cienkim lodzie? Dotykała prawdy, przez którą moje ostatnie lata były pasmem nieustannej walki.
Zamierzałam zamienić strach w nienawiść i rozpalić ją do czerwoności. Potrzebowałam jej, by przetrwać to, co mnie czekało.
Zdusiłam wszystkie emocje i przyjęłam obojętny wyraz twarzy. Nauczyłam się ukrywać uczucia. Serce stanęło na ułamek sekundy. Wszystko zamarło. Cisza przed burzą. Coś zatrzepotało mi w brzuchu, gdy się we mnie wpatrywał. Mogłabym przysiąc, że w tym świetle jego oczy nabrały kobaltowej barwy. Nie były zimne, jak się spodziewałam, a zaskakująco łagodne. To samo pomyślałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Przez krótką chwilę tamtego paskudnego dnia miałam nadzieję, że położy kres mojemu upokorzeniu. Byłam w błędzie, a to, co wzięłam za dobroduszność, okazało się złudzeniem. Maską skrywającą nieczułego potwora, gotowego żądać i brać. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie zwiódł. Tym razem nie dam się nabrać.
Była jedyną niewinnością, jaka istniała w moim życiu. Moim odkupieniem. Bardzo pragnąłem jej oraz tego, żeby już na zawsze została w moim domu. Widziałem nas razem - bez względu na to, jak burzliwy byłby nasz związek. Stałem się dla niej potworem, zmuszając ją do pozostania tutaj, jednak to mnie uratowało. Nie.... Ona mnie uratowała.
- A ty czego pragniesz, Lucio?
Wzruszyła ramionami i posłała mi smutny uśmiech. Dostrzegłem w jej spojrzeniu tęsknotę.
- Tego samego.
- Dostaniesz to. Obiecuję.
Złożyłem jej kolejną przysięgę, ale nie wiedziałem, czy będę mógł dotrzymać słowa. Zamierzałem spróbować. Każdego dnia, aż do ostatniego tchu, aby dać jej to, czego chciała. Życie. Proste, spokojne, piękne. Jak ona.