cytaty z książki "Villette. Tom 2"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nikt nie puszcza się na rwące, zmącone wody miłości, jeśli nie przyświeca mu gwiazda nadziei.
Wierzę w źdźbło nadziei i blasku słonecznego, wystarczające do osłodzenia najcięższego nawet losu. Wierzę, że życie na tej ziemi nie jest wszystkim: ani początkiem, ani końcem. Wierzę, drżąc; ufam, płacząc.
Życie tak się układa, że nigdy nie przynosi tego, czego się po nim spodziewamy.
(...) ludzie, którzy ponieśli ciężkie straty, zazdrośnie gromadzą i zamykają na cztery spusty pamiątki: ból nie do zniesienia zadają w samo serce momenty nagłego odradzania się żalu.
Jeśli życie ma być walką, to moim przeznaczeniem było toczyć ją w pojedynkę.
Czym w oczach Tego, którego dziełem są wszystkie firmamenty, który tchnął życie we wszystko, co istnieje na ziemi i pośród gwiazd tam, w górze wydają się różnice dzielące ludzi?
(...) gdziekolwiek bowiem zachodzi pokrewieństwo takie pomiędzy dwojgiem śmiertelnych, są nici ich żywotów tak wzajem z sobą splątane, że trudność wielką sprawia ich rozwikłanie. Powstają supły i zadzierzgnięcia, których nagłe rozerwanie pozostawia uszkodzenia w osnowie tkaniny.
Mądrzy ludzie mówią, że nierozsądkiem jest uważać jakiegokolwiek człowieka za doskonałość.
Nauczając innych i ucząc się sama, nie miałam wolnego momentu niemal. Było to przyjemne. Czułam, że posuwam się naprzód, że umysł mój nie pleśnieje i nie rdzewieje w gnuśnej bezczynności, ale rozwija swoje władze i wyostrza je nieustannym ćwiczeniom.
Czy to ma być szczyt ziemskiego szczęścia, cel życia – kochać? Nie sądzę, aby tak było. Raczej może to być największą klęską dla śmiertelnika, stratą czasu jedynie, bezpłodną udręką uczucia.
Dobranoc, doktorze Johnie; jesteś dobry, jesteś piękny, nie jesteś jednak mój. Nie należysz do mnie.
Dalekie było jednak ode mnie podobne usiłowanie złagodzenia zabójczego ciosu, dalekie podobnie tchórzliwe uciekanie od rzeczywistości, podobna niechęć spojrzenia faktom, chociażby najokrutniejszym, prosto w oczy, dalekie wyłamywanie się z obowiązku bezwzględnego hołdowania jedynej władczyni, kroczącej stale w zwycięskim pochodzie naprzód - PRAWDZIE.
Szczęście i pogoda umysłu nie są jak kartofle, które można hodować, sadząc je w starannie nawożonym gruncie. Uczucie szczęścia jest glorią, której promienie zsyłają na nas niebiosa. Jest rosą boską, która spada na duszę człowieka w słoneczne letnie poranki z szkarłatnego kwiecia i złocistych owoców raju.
Ponad wszystkimi innymi uczuciami górowało silne, jakkolwiek mętne przeświadczenie, że lepiej jest iść naprzód, aniżeli cofać się i że mogę iść naprzód, że droga jakaś - najciaśniejsza bodaj i najtrudniejsza - otworzy się przede mną".
W momencie ujrzenia jej poruszyło się coś we mnie: moja istota duchowa wstrząsnęła, na wpół rozwijając spętane zawsze swoje skrzydła; i równocześnie olśniło mnie nagłe poczucie, jakobym ja, która nigdy dotychczas nie żyłam naprawdę, miała wreszcie zakosztować życia.
(...) znaczny zastęp mężczyzn i jeszcze znaczniejszy kobiet zmuszony jest zamknąć cały bieg swojego życia w ciasnych ramach wyrzekania się wielu rzeczy i znoszenia wszelkiego rodzaju braków.
Cechą górującą mojego przywiązania była chęć i gotowość dźwignięcia na własne barki wszystkiego, co mogło zaważyć boleśnie na losach podmiotu tego przywiązania, dążenie do możliwego odsunięcia wszelkich burz i ciosów, mogących zagrażać istnieniu, dookoła którego krążyły najtkliwsze moje myśli, moje najgłębsze troski.
Jednym z pośród wędrowców towarzyszą na ich drodze przyjazne wiatry, innym, przeciwnie, burze i słoty; jedni krocza stałe w słońcu, innych od kolebki nieomal zaskakuje zimowa noc. Ani jedno, ani drugie nie dzieje się bez sankcji Najwyższego.
Co począć teraz, kiedy jedyna nadzieja mojego istnienia wydarta została doszczętnie ze śmiertelnie zranionego serca?
Potem ojciec Silas wskazał mi piękne strony rzymskiego
kościoła, jego wzniosłe dzieła i kazał mi sądzić drzewo po jego owocach.
Odpowiedziałam na to, że dzieła te nie są owocem Rzymu, ale jego obfitym, bujnym kwieciem, piękną zapowiedzią, ukazywaną przezeń światu. Kiedy kwiecie to padnie i zawiąże się owoc, nie ma posmaku miłosierdzia; jabłkiem w zupełności z niego ukształtowanym jest ciemnota, poniżenie i bigoteria. Z trosk, smutków i przywiązań ludzi wykuwa on więzy ich niewoli. Żywi, odziewa biedaków i daje im dach nad głową po to, aby skrępować ich zobowiązaniami „wobec Kościoła"; wychowuje i kształci
sieroty, aby wyrastały „na łonie Kościoła". Przeciąża pracą mężczyzn, poświęca w sposób niesłychanie morderczy kobiety i wszystko na tym świecie, który Bóg w swojej łaskawości uczynił miłym dla dobra stworzonych przez siebie istot, każe im dźwigać Krzyż o potwornym, zabójczym ciężarze, aby mogli służyć rzymskiemu kościołowi, przekonywać o jego świętości, stwierdzać jego potęgę i szerzyć królestwo swojego tyrańskiego „Kościoła".
Dla dobra człowieka mało się czyni, na chwałę Boga jeszcze mniej. Tysiące dróg otwieranych jest w największym znoju krwawiącymi dłońmi, w pocie czoła, z nazbyt szczodrym szafowaniem życiem ludzkim; drążone są i
prześwidrowywane góry na wylot, skały rozłupywane są aż do samych podstaw — a wszystko to w jakim celu? Aby duchowieństwo mogło bez przeszkód kroczyć po nich naprzód i wspinać się wzwyż, dążąc do wybicia się ponad wszystkich i ponad wszystko i stanięcia na górującym nad światem szczycie, z którego będzie mogło wreszcie roztoczyć wszechwładnie berło swojego molocha — „Kościoła".
Ilekroć kłamstwo potrzebne im było do celów osobistych, zdobywały się na nie z łatwością i spokojem, bez najlżejszych wyrzutów sumienia. Ani jedna żywa dusza w całym zakładzie wychowawczym Madame Beck, począwszy od pomywaczki kuchennej i kończąc na samej przełożonej, nie wstydziła się kłamać; kłamstwo nie było w ich oczach występkiem – nie uważały może blagowania za cnotę, ale za grzech najbardziej wybaczalny. J'ai menu plusieurs fois – skłamałam kilka razy – stanowiło nieodmiennie powtarzającą się pozycję w cotygodniowej spowiedzi każdej z tych dziewcząt i kobiet. Ksiądz wysłuchiwał tego wyznania nieporuszony i bez sprzeciwu dawał rozgrzeszenie.
Lubię kwiaty, kiedy rosną, zwłaszcza na łące i w lesie; zerwane przestają być dla mnie ponętne. Widzę w nich martwe, skazane na rychły uwiąd stwory; zasmuca mnie ich podobieństwo do życia ludzkiego. Nie ofiarowuję nigdy kwiatów tym, których kocham; nie chciałabym nigdy otrzymywać ich od osób mi drogich.
Nie pozwól mi myśleć o nich zbyt często ani z nadmierną miłością - zaklinałam - każ mi zadowolić się niewielkim łykiem zaczerpniętym z tego źródła; spraw, abym nie biegła spragniona ku zbawczym jego wodom; abym nie wyobrażał sobie, że ma ono słodszy smak, aniżeli zwykły posiadać źródła na ziemi.