cytaty z książki "Śniadanie mistrzów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Żyj tak, byś mógł powiedzieć Bogu w dniu Sądu Ostatecznego: Byłem bardzo dobrym człowiekiem, choć w Ciebie nie wierzyłem.
Pleśń ma takie samo prawo do życia jak ja. Ona przynajmniej wie czego chce. Niech mnie diabli, jeśli ja wiem, czego chcę.
Wiem, że [życie] jest niebezpieczne i może być bardzo bolesne. Ale to nie musi wcale znaczyć, że należy brać je na serio.
- Po co człowiek żyje?
- Aby być oczami, uszami i sumieniem Stwórcy Wszechświata, ty baranie.
Trudniej jest być nieszczęśliwym, kiedy się je lody.
Oczywiście, że to wyczerpujące zajęcie: bez przerwy myśleć we wszechświecie, który był pomyślany jako bezmyślny.
Dałem mu życie nic niewarte, ale dałem mu również żelazną wolę życia. Była to pospolita kombinacja na planecie o nazwie Ziemia.
To jest pewnie tajemnica całego mojego życia: za mało determinacji.
Kilgore Trout napisał kiedyś opowiadanie w formie rozmowy między dwoma drożdżami. Spożywając cukier i dusząc się we własnych ekskrementach, dyskutowały nad celem życia. Z powodu swojej ograniczonej inteligencji nigdy nie wpadły na to, że robią szampana.
Wdzięk to coś takiego, co budzi u obcych ludzi natychmiastową sympatię i zaufanie, niezależnie od tego, co ten roztaczający wdzięk człowiek knuje
Tańczący błazen" podobnie jak wiele utworów Trouta, mówiło o tragicznej niemożności porozumienia się.
Oto jego fabuła: Niejaki Zog przybywa na Ziemię latającym talerzem, by powiedzieć, jak zapobiegać wojnom i leczyć raka. Przywozi te wiadomości z planety Margo, której mieszkańcy porozumiewają się za pomocą pierdnięć i stepowania.
Zog wylądował nocą w stanie Connecticut i zobaczył dom w płomieniach. Wpadł do domu, popierdując i przytupując, żeby ostrzec ludzi o straszliwym niebezpieczeństwie.
Pan domu roztrzaskał mu głowę kijem golfowym.
Widziałem Francję, widziałem Chiny, widziałem majtki jednej dziewczyny.
Próby niszczące" - Zobaczyłem ten napis - i nie mogłem powstrzymać się od myśli, że być może po to właśnie Bóg umieścił mnie na Ziemi: chciał się przekonać, ile człowiek może wytrzymać, zanim się rozsypie.
Ludzie ryzykowali tak okropnie z chemikaliami i swoimi ciałami, bo tęsknili za lepszym życiem. Mieszkali w odrażających miejscach gdzie można było robić tylko odrażające rzeczy.
Rozmiękczał swój mózg alkoholem - substancją produkowaną przez maleńkie stworzonka zwane drożdżakami. Drożdże zjadały cukier, a wydalały alkohol. Ginęły przy tym, zatruwając sobie środowisko własnym łajnem.
- Może ja też zaczynam wariować- mówił Vernon- Chryste, wracam do domu i godzinami rozmawiam z moim pierdolonym psem.
Wdzięk to coś takiego, co budzi u obcych ludzi natychmiastową sympatię i zaufanie, niezależnie od tego co ten roztaczający wdzięk człowiek knuje.
Jak się zastanowić - powiedział - to chyba w Biblii nie ma nic o ochronie przyrody. - Chyba, że liczyć historię o potopie - dorzucił Trout.
Wie pani co to jest prawda? To jest jakaś zwariowana rzecz w którą wierzą moi sąsiedzi. Jeżeli chcę się z kimś z nich zaprzyjaźnić, to pytam go w co wierzy. On mówi, a ja mu przytakuję. "Tak, tak, święta prawda" - mówię.
- Życie jest jak ocean! - wołał Dostojewski. A ja powiadam, że życie jest jak celofan.
- Brak mi odwagi, żeby popełnić samobójstwo - powiedziała - mogę więc równie dobrze robić wszystko, co mi każą: w służbie ludzkości.
...podczas gdy [...] my wszyscy zajmowaliśmy się swoimi sprawami, ziemscy uczeni monotonnie wysyłali tę liczbę droga radiową w kosmos. Chodziło o to, żeby pokazać innym zamieszkanym planetom, na wypadek gdyby nas słuchały, jacy jesteśmy mądrzy. Tak długo torturowaliśmy koła, aż wydusiliśmy z nich ten ich intymny sekret: pi.
Wszystkie kobiety [w Midland City] miały duże mózgi, ponieważ były dużymi zwierzętami, ale zbytnio ich nie wykorzystywały z następującego powodu: oryginalne myśli mogły człowiekowi narobić wrogów, a kobiety, jeżeli chciały osiągnąć jaki taki dostatek i bezpieczeństwo, potrzebowały jak najwięcej przyjaciół.
Tak więc, zgodnie z zasadami walki o byt, wyćwiczyły się w roli maszyn przytakujących, a nie maszyn myślących. Jedynym zadaniem ich umysłów było odkrywać, co myślą inni, i potem myśleć tak samo.
Większość białych ludzi w Midland City brakowało swobody w posługiwaniu się językiem, używali więc krótkich zdań i prostych słów, żeby ograniczyć do minimum liczbę wstydliwych pomyłek. [...]
Działo się tak, ponieważ ich nauczyciele angielskiego krzywili się, zatykali uszy i stawiali im dwóje, jeżeli nie wyrażali się jak angielscy arystokraci sprzed pierwszej wojny światowej. Wmawiano im także, że są niegodni mówić albo pisać w swoim języku, jeżeli nie potrafią polubić albo zrozumieć niezrozumiałych powieści, wierszy i sztuk o ludziach, którzy żyli dawno i daleko, takich jak "Ivanhoe".
Czarni ludzie nie podporządkowywali się się temu. Mówili po angielsku tak jak im się podobało. Nie chcieli czytać książek, których nie rozumieli, uzasadniając to tym, że ich nie rozumieją. Zadawali bezczelne pytania w rodzaju:
- Po co ja chcę czytać "Opowieść o dwóch miastach"? Po co?
Trout uważał się nie tylko za nieszkodliwego, lecz także za niewidzialnego. Świat zwracał na niego tak mało uwagi, iż on sam podejrzewał, że już nie żyje.
Często zdarza mi się myśleć o ludziach jako o wielkich elastycznych probówkach, wewnątrz których wrą różne reakcje chemiczne.
Ojcowie narodu byli arystokratami i chcieli się wykazać swoim bezużytecznym wykształceniem, polegającym na studiowaniu różnych starożytnych hokus-pokus. Byli także grafomanami.
W otaczającym nas świecie nie ma porządku, musimy dostosować się do wymogów chaosu.