cytaty z książek autora "Karolina Zielińska"
Potrzebujesz subtelności, czułości, troski… Potrzebujesz mnie, bo ja chcę ci to wszystko dać. Jestem tu dla ciebie. Zawsze będę.
Stojąc naprzeciw niego i tonąc w spojrzeniach, czułam budujące się między nami napięcie. Niemalże namacalną elektryczność.
Słowa utknęły mi w krtani. Cieszyłem się, lecz moja radość miała posmak goryczy. Co stanie się z nią, kiedy odejdę? Czy się pozbiera?
Płacz uwiązł w krtani, lecz z oczu spływały łzy. Jedna po drugiej. Nie mogłam ich zatrzymać. Patrzyłam w płonące z wściekłością zielonobrązowe oczy, które teraz stawały się tak… zimne, tak obce.
Chciałem zapewnić jej tak wiele, dać jej tak wiele… A jedyne, na co rzeczywiście było mnie stać, to śmierć.
Obydwoje wiedzieliśmy, że nawet jeśli wytrzymam te trzy miesiące, to to i tak niczego nie zmieni. Umrę.
Nie jestem idealny, popełniłam błędy, których potem żałuję. Mam wady, nad którymi staram się pracować, lecz nie zawsze wychodzi… Jak każdy z nas. Jesteśmy tylko lub aż ludźmi.
Byłam zła na siebie, na Boga, który mimo moich usilnych próśb nadal nie interweniował. Na co czekał!?
Byliśmy pokonani, lecz wciąż podnosiliśmy się z kolan, by walczyć. Płonął w nas ogień, którego nie mogliśmy ugasić.
Wszystkie domysły, jakie w sobie miałam… nagle to przestało istnieć. Rozmyło się. Rozpadło jak domek z kart. W spojrzeniu Zwierza czaił się ból, a ja chłonęłam go całą sobą.
Mam podły nastrój: trwam w przedziwnym zawieszeniu między przeszłością a teraźniejszością. Wojną a pokojem. Życiem a śmiercią.
— Nie jestem idealna. Nigdy nie będę.
— Ideały nie istnieją — mruczę, gasząc fajkę. — Myślisz, że ja jestem
idealny? Albo mój brat? Ojciec? Ktokolwiek na tej planecie? Ideał to wymysł, który zatruwa ludzkość.
-Każdy ma coś, o czym chciałby zapomnieć, ale nie możemy temu czemuś pozwolić, aby zawładnęło naszą teraźniejszością.
Podchodzę do jednego z karabinów i poprawiam krzywo wiszący hełm, na którym wciąż widnieją plamy krwi. Zaciskam zęby, oddaję honory i obracam się na pięcie. Czasem obojętność wcale nie oznacza serca
z kamienia. Czasami to jedyny sposób na to, żeby nie zwariować.
-J-ja bystra? - Sky wydaje się bardziej zszokowana niż ja. - To dlaczego wciąż mówisz na mnie galah? Cały czas podkreślasz, jaka jestem głupia.
-Wiesz dlaczego? Bo te małe rozgadane kakadu są najpiękniejszymi ptakami, jakie istnieją na tym pochrzanionym świecie.
Jego twarz na parę sekund rozświetla szeroki, szczery uśmiech, który odbija się nawet w roziskrzonych zielonych oczach. Ten niezwykły widok zapiera mi dech w piersi, a potem roznieca płomień w głębi serca.
-Umówmy się w ten sposób: jeżeli któregoś dnia otrzymasz telefon i ktoś cię poinformuję, że dostałaś
w spadku farmę w Wamuran, to znaczy, że zginąłem.
-Na świecie jest mnóstwo wspaniałych ptaków - przerywa mi - ale tylko jeden gatunek może pochwalić się przepięknymi różowymi porami. I tym gatunkiem jesteś ty galah. Zawsze będą te bardziej kolorowe, te umiejące lepiej trzepotać skrzydłami, te, do których ustawia się kolejka w zoo. Ale to nie znaczy, że galah są gorsze. Bo one są wyjątkowe. Nie każdy potrafi zrozumieć ich wartość, ale nie każdy też musi to robić. One nie są dla wszystkich. Tak samo ty nie jesteś dla wszystkich, Sklyar. Jesteś dla tych, którzy cię cenią, Aye?
Będziemy się razem smażyć w słodkim ogniu naszych grzechów.
Tylko ty wypatrujesz na błękitnym niebie czarnej chmury.
Przypominasz diament. Z wierzchu niczym nie różnisz się od reszty, ale w głębi… błyszczysz. Masz w sobie coś, coś niezwykłego. Coś, za co dałbym się pokroić.
Jesteś… miliardem gwiazd, które oświetlają moje popaprane niebo. Bez ciebie mam tylko ciemność.
To nieprawda, że nie wierzysz w miłość. Wierzysz w to tak bardzo, że jesteś dręczony, ponieważ tak mało go widzisz, a to, co widzisz, nigdy nie jest doskonałe.
Możesz wyjść ze szpitala, ale szpital nie wyjdzie z ciebie.
Żremy się jak psy po to, żeby umierać z nerwów i troski.
Byliśmy tacy różni i, szczerze mówiąc, nasze światy nigdy nie powinny się ze sobą zderzyć, ale... zrobiły to. I powstał chaos.".
Ciepło otulało mnie z każdej strony. Uczucie bezpieczeństwa koiło mnie niczym aloes.
Ona była inna, była jak nieskażone źródło pośród zakropionych trucizną rzek.