cytaty z książki "Hotel New Hampshire"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Korzystaj z każdej okazji, jaka ci się trafi na tym świecie, choćby miało ich być chwilami za wiele, bo pewnego dnia okazje się kończą, wiesz?
Przez pół życia masz piętnaście lat. Pewnego dnia kończysz dwadzieścia, a nazajutrz wali cię po karku trzydziestka. Następna dycha mija jak weekend spędzony w miłym towarzystwie. I nim się spostrzeżesz, myślisz o tym, żeby znów mieć piętnaście lat...
Musisz się nabawić na tym punkcie nieuleczalnej obsesji
jeżeli usiłujesz sobie wmówić, że nie sposób cię zapomnieć, zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie pamiętał, że już cię gdzieś spotkał.
...spytałem Franny, czy jej czegoś nie przynieść.
- Nie, dziękuje - odparła szeptem. - Przynieś mi tylko wczoraj i prawie całe dziś. Chcę je mieć z powrotem.
Ludzie są nieprawdopodobni. Do czegóż to my nie potrafimy przywyknąć! Gdybyśmy nie umieli czerpać sił z tego, co tracimy, za czym tęsknimy i czego bezskutecznie pragniemy, to nigdy nie mielibyśmy ich dosyć, prawda? No bo cóż innego daje nam siłę?
Już wtedy mieliśmy jednak pierwsze przebłyski tego rozczarowania, które należałoby odnotować w każdym rzetelnym elaboracie na temat zemsty. Wszystko, co zrobiliśmy Chipperowi, okazało się w sumie mniej straszne niż krzywda, którą on wyrządził Franny - bo gdyby szale się zrównały, dla nas samych byłoby tego za wiele.
Przez resztę życia czułem się tak, jakbym wciąż trzymał Chippera Dove pod pachami, kilkanaście centymetrów nad jezdnią Siódmej Alei. Właściwie nic się z nim nie dawało zrobić - można go było najwyżej odstawić na ziemię. I tak już miało zostać. Każdy ma swojego Chippera, którego wiecznie tylko podnosi i odstawia z powrotem.
Trzeba mieć dużo siły, żeby śmiać się z rzeczywistości.
(...) bierzemy udział w wielkim rejsie dookoła świata i w każdej chwili może nas zmyć z pokładu.
Całkiem gdzie indziej miały się rozegrać takie same - albo podobne - wydarzenia, a my mieliśmy się im przyglądać albo brać w nich udział, bez względu na to, jakie będą.
Trzeba wiele pracy i ogromnej sztuki, żeby żyć mniej serio. To samo wiedzą prostytutki.
Jest najpiękniejsza, najbardziej niedostępna, ale zarazem najbardziej bezbronna - i najtwardsza.
Poniechał sztuki wskrzeszania we wszelkich jej formach.
- Łącznie z religią- oświadczył, bo jego zdaniem religia to tylko jeszcze jeden sposób wypychania nieboszczyków.
Chyba między innymi dlatego jest to najcudowniejszy bar na świecie, że człowiek może tam być tak nieszczęśliwy, jak tylko chce, i nie poczuje się niezręcznie.
W hotelu "New Hampshire" jesteśmy zaszajbowani na amen- ale cóż znaczy odrobina powietrza w rurach, a choćby i kupa gówna we włosach wobec miłych wspomnień?
(...) wszyscy znajdujemy się na pokładzie wielkiego statku- "płyniemy w wielki rejs dookoła świata". I mimo groźby, że w każdej chwili może nas zmyć z pokładu (a może właśnie ze względu na nią), nie mamy prawa do chandry czy melancholii. To, jak urządzony jest świat, wcale jeszcze nie usprawiedliwia totalnego krytycyzmu ani młodzieńczego czarnowidztwa (...).
Trener Bob zawsze znał tę prawdę: trzeba się nabawić nieuleczalnej obsesji. I bez obawy mijać otwarte okna.
Nic tylko marzymy, bez końca, a nasze mrzonki wymykają nam się z rąk- prawie tak żywe, jak tylko potrafimy sobie wyroić. Tak już jest, czy się to komu podoba, czy nie. A skoro nie chce być inaczej, wiecie czego każdy z nas potrzebuje? Dobrego, mądrego niedźwiedzia.
Dopiszmy więc na końcu listy zatratę. Rzeczywiście to rzecz "całkiem pospolita", szczególnie w życiu rodzinnym. Smutek na wierzch wypływa; takoż i miłość; koniec końców okazuje się, że dotyczy to także zatraty. Ona też zawsze się w końcu wynurza z głębiny.
Chciała pięknie pisać, ale słowa odmawiały jej posłuszeństwa.
Ale - jak wiele lat później powiedziała Franny - >>miły smutek" po prostu nie istnieje; smutek z definicji nie bywa miły.
Ciężko było patrzeć, jak rzeczywistość zapędza go w kozi róg.
- Ależ wasza matka byłaby tym wszystkim zachwycona! (...)
- Może nie każdą minutą - dodaje ojciec z zastanowieniem. - Ale przynajmniej tym czasem. Przynajmniej finałem.
- Wszystko jest jedną wielką baśnią - powiedziała mi Franny w rozmowie międzymiastowej - ale Junior i ja doszliśmy do wniosku, że jeżeli będziemy dalej tak oszczędzać, to za jakiś czas nie zostanie nam nic, co warto byłoby zostawić sobie na później.
Ale ktoś, kto uległ złudzeniu, że Annie Syrena ma orgazm, musi stracić albo rozum, albo przytomność.
Sprawę wyciszono w myśl najlepszych tradycji szkół prywatnych: było to doprawdy podziwu godne, że tak prostacka szkoła umie czasem stosować dokładnie tę samą zasadę przemilczania niesmacznych incydentów, którą szkoły bardziej wyrafinowane opanowały niczym jedną z nauk ścisłych.
Wiedziałem, że już sobie wyobraża, jak by to było, gdyby udało nam się przemycić odrobinę rzeczywistości w świat marzeń taty.