cytaty z książki "Podarunek śmierci"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Każdy krok wymaga decyzji, czy masz jeszcze siłę walczyć, czy już się poddajesz.
Nie da się nikogo uratować, jeśli on sam tego nie chce.
- Dobra - powiedziałam. - Myślę, że Katie ma już dość tego imprezowania. - Machnęłam na Slade'a. - Zajmiesz się nią? - poprosiłam.
Chłopak spojrzał na Katie, która wciąż trzymała się jego nogi, potem znów na mnie. Jego twarz wykrzywiła się dziwnie. Pochylił się w moją stronę i szepnął:
- Yyy... żeby było jasne: czy ty mi każesz ją zabić i pozbyć się ciała?
- Słucham? Nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Musisz zaakceptować to, kim jesteś. Jesteś Niebiańskim Ogarem, Danielu. A nie Psem Śmierci. Tak, częścią twojego powołania jest zabijanie demonów, żeby chronić niewinnych ludzi, ale to tu jest nasze miejsce. To po to zostali stworzeni Urbat. Tylko tacy Urbat jak ty i ja mogą to robić. Bo nie straciliśmy zdolności do kochania. To właśnie możemy dać światu.
Moje dwa światy - Urbat i moja rodzina - w końcu się zderzyły. Ale wbrew moim obawom zderzenie to nie wywołało eksplozji. Wręcz przeciwnie: właśnie łamali się chlebem.
- Sądzisz, że te myśli świadczą o tym, że jestem podła?
- Świadczą o tym, że jesteś człowiekiem.
- Moje miejsce jest tutaj, przy tobie, pod starym orzechem. To jest mój stan naturalny.
- Tak, zawsze jakoś tu lądujemy. To pocieszające.
- To dom - szepnął.
- Czy Ty widziałeś tę śliczną zieloną maź?
- No, śliczna była jak nie wiem.
- W ramach tego projektu musiałam poczytać też o mitach na temat wilków. Wiem, co się mówi o wilkach lub ludziach, których parzy srebro. I widziałam, z jaką łatwością zeskoczyłeś z dachu. Normalni ludzie tego nie potrafią.
Jęknęłam cicho.
- Było się popisywać? - spytałam Daniela.
- Biję się w pierś - odparł z uśmiechem.
- Czas najwyższy, żebyś poznał zagubionych chłopców - powiedziałam do Daniela.
- Zagubionych chłopców? Takich jak z tego starego filmu z Kieferem Sutherlandem?
- Co? Nie, nie. Takich jak z Piotrusia Pana.
- Czy ona nas wyzywa od jakichś wróżek? - zainteresował się Slade.
- Przecież razem to wystawialiśmy siedem lat temu, Danielu. Nie pamiętasz, jak się wściekłeś, bo moja mama kazała ci włożyć rajstopki, mimo że chciałeś być piratem?
Daniel podniósł ręce do góry.
- Ja tu cierpię na częściową amnezję, zapomniałaś? Widać zablokowałem wszelkie wspomnienia związane z rzeczonymi rajstopkami.
- Całe życie marzyłem o normalności. Teraz już wystarczą mi dwie nogi, dwie ręce i ludzka twarz.
- Lubię twoją twarz - przyznałam, usiłując powiedzieć coś żartobliwego.
- A ja twoją. - Przysunął moją głowę do swojej i pocałował ustami gorącymi jak ogień.
- Musisz zrozumieć, Talbocie - powiedziałam poważnym głosem - że zawsze wybiorę Daniela.
- Ale muszę przyznać, że ten strój prezentuje się na Tobie niezwykle seksownie.
- Czekaj. - Założyłam czarną maskę, ozdobioną trzema różowymi brylancikami na skroniach. Zasłaniała mi tylko górną część twarzy. - A co na to powiesz?
- Słodko, ale wolę widzieć Twoją twarz.
Mimo że się zmieniłem, że stałem się... diabli wiedzą czym... nadal jestem tylko Psem Śmierci. Oto, czym jestem: szafarzem śmierci.
- Talbot! - ryknęłam do telefonu. - Bogu dzięki...
- No nie mogę. Dwadzieścia nieodebranych? I ty twierdzisz, że mnie nie lubisz...
- Zamknij się - warknęłam.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Za co?
- Za kamień księżycowy. Za to, że we mnie wierzysz. - Uśmiechnęłam się słabo. - Za to, że nie umarłeś. Gdybyś tak sobie po prostu umarł, chybabym cię zabiła. - Dźgnęłam go palcem w pierś.
- I na tym polega twój problem. Jedyne, czego pragniesz, to odszukać coś, czego nie da się znaleźć. - Zniżył głos, patrząc na swoje wielkie dłonie. - Boję się, że przy okazji stracisz resztki samej siebie.
Chcieli, żeby ktoś im powiedział, jak nam mogą pomóc. Chcieli, żeby ktoś się przejął tym, że oni się przejmują.
- Przyszłam tylko powiedzieć "dzień dobry" - szepnęłam w jego skórę.
- Na nic więcej nie liczyłem. - Pocałował mnie mocno. - Dzień dobry - powiedział i znów mnie pocałował.
- Dzień dobry - powiedziałam i zachichotałam, ale on zdusił mój śmiech pocałunkiem.
- [...] Będę walczyć i nikt mnie nie powstrzyma. Nie pozwolę się tu wendyzować!
- Wendyzować? A co to niby znaczy? - zdenerwował się Talbot.
- Nie będziecie mnie traktować, jakbym była Wendy z Piotrusia Pana!