cytaty z książki "Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dzieci są jak filiżanki. Żeby się napić, trzeba najpierw nalać. I pierwsze lata życia dziecka to z pewnością nalewanie. A żeby nalać, trzeba mieć z czego. Jeśli własne "filiżanki" rodziców nie zostały dostatecznie napełnione kiedy byli mali, a w konsekwencji nie nauczyli się oni tych filiżanek napełniać kiedy jest taka potrzeba, nie ma się co dziwić, że trudno jest im czerpać z pustego
Miłość do siebie jest jak mięsień, potrzebuje treningu, żeby dobrze działać. Za każdym razem, kiedy człowiek próbuje wybaczyć sobie to, że nie jest doskonały, troszczy się o siebie, pozwala sobie na to, żeby robić to, co daje mu radość, widzi swoje błędy jako cenną informację, a nie dowód własnej dobroci, jest mu łatwiej kochać siebie bezwarunkowo.
Im większa przestrzeń na to, by spojrzeć na dziecko jako na nieznany kraj, bez oceniania i szufladkowania zbyt szybko tego, co dziecko przeżywa i jakie jest, tym łatwiej spotkać się właśnie z nim, a nie ze swoimi własnymi dorosłymi wyobrażeniami, oczekiwaniami i obawami.
Rodzice nie wychowują dzieci dla siebie, tylko dla świata i dla nich samych. Kiedy chcą być dobrymi rodzicami, starają się oprócz korzeni dawać dzieciom także skrzydła.
Wybory dziecka nie muszą zawsze być takie, jak jego rodziców. Czasem mogą być zupełnie inne, ale wcale nie są przez to gorsze. Czasem mogą mieć przykre konsekwencje, ale zazwyczaj dziecko dużo więcej się nauczy, jeśli dostanie szansę spróbować samemu.
Nie warto spędzać wspólnego życia na stałym rozmyślaniu o tym, co będzie później. Nie ma przygotowania do życia. Prawdziwe życie dzieje się już teraz.
Nie chcę bać się mojego dziecka, tego, co zrobi i co z niego wyrośnie. Nie chcę również, żeby moje dziecko bało się mnie i otaczającego je świata.
Tak naprawdę komunikacja zaczyna się od „nie”. Wychowanie zaczyna się od „nie”. (…) Dopiero różnica zdań, poglądów, dążeń sprawia, że pojawia się potrzeba budowania między sobą kontaktu.
Kiedy dziecko „nie słucha" tego, co do niego mówią dorośli, ci bardzo często uważają, że ich komunikat był w jakiś sposób za słaby. Że muszą użyć mocniejszych środków, podnieść bardziej głos, zwrócić na siebie uwagę dziecka, czasem ukarać je mocniej albo bardziej zmotywować. Jednak równie często, a może nawet częściej, dzieci nie słuchają dorosłych, ponieważ ich przekaz jest za mocny i dziecko potrzebuje się chronić przed tym, co słyszy. Dlatego delikatne, wrażliwe postępowanie z dzieckiem i jego uczuciami jest często dużo skuteczniejszą metodą niż konsekwencja i stanowczość.
Jestem więc kosmitką. Zwolenniczką rodzinnego łóżka. Przeciwniczką stania w kącie i innych kar. Uważam, że również nagrody i pochwały najczęściej nie są do niczego potrzebne. Uważam, że rodzic może zaoferować dziecku przytulenie zawsze, kiedy oboje mają na to ochotę. Nawet jeśli pięć minut wcześniej dziecko strasznie narozrabiało. Jestem też pewna, że życie rodziców i dzieci jest dużo przyjemniejsze i lepiej wspomaga rozwój, kiedy rodzice ograniczają ilość swoich wymagań, oczekiwań i tego, co im się należy.
Rozwój to też odwaga skoku w nieznane. Wyjście poza własną strefę komfortu. Odważenie się na ryzyko. Także na to, że wiele razy trzeba będzie popełnić błąd. W przypadku rodzicielstwa bliskości to także ryzyko tego, że zostanie się nazwanym niedobrym rodzicem, który nie dba o swoje dzieci (a także oczywiście jest jednocześnie nadopiekuńczy). Rozwój to stałe balansowanie między potrzebą bezpieczeństwa a potrzebą poznawania nowych krajobrazów. Rozwój to też dezintegracja pozytywna, a więc ciąg sytuacji, w których stare wzorce i stare umiejętności przestają wystarczać i póki człowiek nie wypracuje czegoś nowego, czuje bezradność. Rodzicielstwo ze swojej natury jest złożone z kolejno przychodzących kryzysów. Wychodzenie z nich jest treścią bycia rodzicem i nie znam nikogo, kto by ich nie doświadczał.
Otoczenie roztacza często wizję złych, rozpuszczonych dzieci, którym trzeba postawić granice i wziąć w ryzy. Każdy sam podejmuje decyzję, czy będzie w tej wizji tkwić, czy zdecyduje się na inne spojrzenie, włoży inne okulary. Może to znowu tylko okulary, ale świat wygląda przez nie dużo piękniej i staje się dzięki nim ładniejszy. Patrząc przez te okulary można zobaczyć, że wszystkie złe, rozpuszczone dzieci to ludzie, którym nie udzielono pomocy, kiedy jej potrzebowali. Bardzo nieszczęśliwi i zagubieni, często tak samo, jak ich rodzice.
Uważam też, że warto przekazując dziecku zasady funkcjonowania między ludźmi, opierać się na czymś, co nazwałabym „miękkimi zasadami" zamiast twardych. Miękkich zasad używa rodzic, kiedy mówi: to miło, kiedy ludzie dziękują sobie, mówią dzień dobry i do widzenia; kiedy chcesz się z kimś przywitać, możesz podać mu rękę. W tym rozumieniu dobre maniery to pewne wskazówki postępowania, które mogą ułatwić funkcjonowanie w grupie. A także wiedza o tym, jak mogą na dane zachowanie dziecka zareagować inni ludzie, rówieśnicy i dorośli. Często jednak w wychowaniu używa się twardych zasad: należy zawsze powiedzieć dzień dobry; nie wolno wyrywać zabawek, kłamać itp.
Rodzicielstwo to piękna przygoda i moim zdaniem najlepszy na świecie sposób na osobisty rozwój. Własne dziecko jak w krzywym zwierciadle pokaże najgłębiej skrywane przez rodzica cechy i przekonania. Poruszy emocje w sposób, jakiego nie można się było spodziewać i pomoże szlifować kompetencje związane z radzeniem sobie z uczuciami.
Kluczowym elementem w rodzicielskiej relacji z dzieckiem nie jest to, jakiej opieki doznawał rodzic jako dziecko, a raczej to, jak wiele pracy wykonał, aby już jako dorosły zrozumieć swoje dziecięce doświadczenia i wspomnienia, które ich dotyczą.
Dziecięcy umysł niestety uczy się akceptować jako niezbędne i konieczne wszelkie rodzicielskie praktyki, po to, żeby pomóc dziecku zachować dobry obraz najważniejszych w jego życiu osób.
Kiedy ktoś sam przeżywa silne emocje, często nie jest możliwe, żeby dbał o emocje kogoś innego.
Kiedy dzieci zmieniają się w dorosłych, nie ma znaczenia, ile czasu zajmowało im zakładanie butów, kiedy miały sześć lat.