cytaty z książki "Obietnica mroku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...)miłość może przetrwać tylko wtedy, gdy ma swój tajemniczy ogród z małym cmentarzykiem pod murem, by było gdzie grzebać codzienne urazy - te, które potrafią zniszczyć uczucie. A potem trzeba pilnować, żeby ten cmentarz nie ogarnął całego obszaru.
Z czasem wszyscy się zmieniamy. Tracimy niewinność i entuzjazm, raz po raz przeżywając rozczarowania i tracąc złudzenia, bo jesteśmy coraz bardziej doświadczeni.
Czasami podejrzewał, że zdrada to substytut psychoterapii. Zdrada jako ucieczka przed lękami, zdrada jako sposób, żeby znów poczuć , że się żyje.
Duchy istnieją tylko poprzez tych, którzy nadal są żywi. I wybierają tych, których będą nawiedzały.
Red Hook przeistoczyło się w ogromny wehikuł czasu. Tu spływający potem, dziki Nowy York lat 70. wciąż jeszcze żył własnym życiem.
Jej zjawa nie przez przypadek przylgnęła do Brady'ego (...) przy mężczyźnie, którego życie polegało na rozpraszaniu cieni, na poszukiwaniu prawdy w mrocznych zakamarkach historii i tajemnic.
(...) I jeśli chciał się uwolnić, to pozostawała mu tylko jedna nadzieja, jedno wyjście.
Dotrzeć do jej grobu.
Tego, w którym pogrzebana była Sondra Ann Weaver.
Tam, gdzie narodziła się Rubis.
...sex bez tajemnic i bez pikanterii jest jak higiena codzienna, i tyle!
Otworzył Studnię. Tę cząstkę strefy mroku, jaka tkwi w każdym. Tę dziurę, w której mógł zagrzebać najwstydliwsze sekrety, potworności, obsceniczne marzenia. Studnię praprzodków, więź z najsilniejszym z popędów- pożądaniem seksualnym.
To on tworzył każdego mężczyznę od zarania dziejów, był najpotężniejszym instynktem- pierwotnym, był instynktem przyszłości.
Czy członkowie Plemienia staliby się socjopatami, gdyby nie wylądowali na bruku? Spychając ich na margines, w trzewia tego miasta, żeby o nich zapomnieć, społeczność pozbawiła ich norm, przyczyniła się do rozbicia ich osobowości, całkowicie zniszczyła ich moralność. Gniew, nienawiść i egoizm zapełniły tę pustkę.
Ludzie-k,rety wszystkie te drogi do odległych światów...(...)
Przejście na terytorium innej społeczności. Krzywe zwierciadło naszej cywilizacji, negatyw naszego świata. Brak tożsamości przeciwko egocentryzmowi, który wyrósł do rangi cnoty, uproszczona, podstawowa komunikacja przeciwko komunikacji wirtualnej, brak wszystkiego przeciwko nadmiarowi wszystkiego. To nie przypadek, że ten świat zszedł tak głęboko pod ziemię, tworząc opozycję do wyrastających coraz wyżej oszałamiających drapaczy chmur.
W głębi ducha czuł narastającą wściekłość, wiedział, że ta przeklęta sfora rozbudziła drzemiące w nim zwierzę. Teraz, jeśli chciał na nowo zaakceptować rodzaj ludzki, zaakceptować samego siebie, musiał ich przepędzić. Człowiek nie był uosobieniem wszelkich cnót, już choćby pornografia świadczyło o pewnych ułomnościach, ale Plemię siało coś, co nie było jedynie zagrożeniem i strachem przed śmiercią. Zdołało unicestwić wszelkie nadzieje, drzemiące w najskrytszych zakamarkach ludzkich serc i umysłów. Ukazało potworność życia.
Czy życie było niczym nieuchwytne tchnienie, esencja niewinności, podpowiedź instynktu, bukiet pragnień wyrastający z korzenia ciekawości? A jeśli Plemię żywiło się tym tchnieniem, jeśli zżerało bariery tworzone przez każdą istotą ludzką, by dosięgnąć jądra życia i również je pożreć?
...doznać rozkoszy w kobiecie, bez ograniczeń, bez zahamowań, to otrzeć się o wieczność.
Pożądane i popęd.
Podniecenie o dwóch obliczach.
Pożądanie, pojawiające się częściej, a także chłodniejsze, mogło zrodzić się ze zwyczajnego pragnienia, z afektu, mogło nawet być wywołane; przynosiło wyzwalającą rozkosz. Uważał jej za "mózgowe", kontrolowane.
Popęd, rzadszy, przychodził jak tsunami z głębi kory mózgowej, był niszczycielski. Stanowił dziedzictwo reakcji zwierzęcych. Był nieprzewidywalny, nękający. Przypominał przypływ - niepohamowany, usuwający wszelkie bariery. Aż do ekstazy- fali niewypowiedzianej rozkoszy, ale i wyczerpania.
Czasami ów popęd był agresywny, mógł prowadzić do wypaczeń, do napaści, ale to dzięki niemu rodzaj ludzki podbił planetę. Pożądanie przynależało do cywilizacji, miało wiele wspólnego z uwodzeniem.
Popęd był zwierzęcy, służył zachowaniu gatunku. Ta prastara busola kierowała każdym samcem.
I choć stanowiła nieodłączny element człowieczeństwa, Brady często zadawał sobie pytanie, czy pożądanie nie zrodziło się wraz z człowiekiem współczesnym - tym, który stworzył społeczności - i czy nie służyło przeciwstawieniu się popędowi, przejęciu kontroli nad nim.
Jego oczy były zimne. Jakby nie odzwierciedlały duszy. Tak patrzą ludzie oderwani od rzeczywistości, która nie wzbudza w nich żadnych emocji.
Jeśli się nad tym zastanowić, globalizacja, upodobnienie ekonomiczne i kulturowe, którego tak bardzo obawiano się od paru lat, istniało od tysiącleci w swerze seksualnej. A wszystko w jednym jedynym celu - żeby zwierzę już nie dominowało. To miał być triumf ducha i umysłu.
Teraz już wiedział, że duchy to przejaw skrywanych pragnień. Niezaspokojonych popędów.
Mniejsza o to, dokąd zmierzasz- liczy się podróż, a nie jej cel.
Porno krystalizuje wszystko, czego nie chce przyjąć do wiadomości nasze społeczeństwo, całą tę prawdę o nas, której nie odpowiada żadna książka. Gdyby historia człowieka była domem, to pornografię nazwałbym jego strychem.
Rozpalili we mnie ogień, a im wyżej sięgają płomienie, tym bardziej ciągną moją duszę. Muszę ich dosięgnąć. Mówi się, że aby ugasić niektóre pożary, trzeba wywołać eksplozję, która gwałtownie spali cały tlen. Ja potrzebuję takiego wstrząsu, żeby zusić ogień.
Bez opamiętania eksploatujemy zasoby naturalne,bierzemy wszystko co się da, już myśląc o następnej planecie, którą będziemy musieli skolonizować żeby przetrwać.
To dzięki przemocy wznieśliśmy się na szczyt, na niej budowaliśmy strukturę, ona była siłą sprawczą ewolucji, naszej dominacji, a teraz chcemy uwierzyć, że mamy nad nią kontrolę. Że nad nią panujemy. To brednie. Nienawiść i agresja są rakiem, który w nas drzemie. To okrutny paradoks: bez nich zniknęlibyśmy gdzieś w prahistorii, a jednak nas zżerają, potrzebują coraz większej przestrzeni, toich racja bytu- wrzenie, narastanie, eksplozje. Zarażamy się tym rakiem, szerzymy go z pokolenia na pokolenie, przekazujemy własnym dzieciom.
Ujęcie seksualności w system powodowało, że człowiek nie wzbudzał już takiego strachu. Nie trzeba było już obawiać się tak bardzo tego, co się w nim kryło. Co nim powodowało. Można było przejąć kontrolę. Żeby wytyczyć ludzkości nową drogę. Oddzielić bestię od jednostki.