cytaty z książek autora "Tommy Wallach"
Ludzie są naprawdę głupi, to istny cud, że dają sobie radę z oddychaniem.
Najlepsze książki nie opowiadają o rzeczach, o których nigdy przedtem nie myślałeś. Opowiadają o tych, o których myślałeś zawsze, lecz nie sądziłeś, że ktokolwiek inny też o nich myśli. Czytasz je i nagle czujesz się nieco mniej samotny na świecie.
Wszyscy pędzimy przez życie w przód i w tył. Z jednej ciągnie nas ciężar z przeszłości, której nie da się zmienić. Z drugiej ciężar przyszłości, której nie można przewidzieć".
s.269.
Chris jednak powiedział ojcu, żeby nie martwił się o małpki. Mówił, że nadejdzie cudowna chwila, w której wszystkie jednocześnie podniosą głowy znad swoich maleńkich żywotów, by sprawdzić, czy wielki meteor naprawdę je zmiażdży. I kiedy będą patrzeć, jak przelatuje obok, kiedy poczują miłosierdzie, może to wystarczy, by je przekonać do zmiany.
Wyszli z marketu z pokaźną ilością żywności podrzędnego sortu. Nieśli ją do auta z mieszaniną triumfu i rozczarowania, niczym wikingowie, którzy właśnie podbili wioskę pacyfistów pozbawionych grosza przy duszy.
Gabinet ojca był mniej więcej tak ciepły jak lodówka.
Peter był idealnym kandydatem na chłopaka Anity w oczach jej rodziców. Idealnym przynajmniej o tyle, o ile już musiałaby kogoś mieć, bo najbardziej zadowoliłoby ich, gdyby nie zamieniła słowa z żadnym mężczyzną, póki nie skończy studiów. Gdyby jednak ten scenariusz zawiódł, wybraliby Petera.
Wiedział, że myślenie o niej jest formą zdrady, ale nie mógł się powstrzymać. Fantazje coraz częściej opadały na niego jak uschnięte liście z nieokreślonego miejsca poza świadomością. I niezależnie od tego jak bardzo je wypierał, wracały.
Andy miał dużo szacunku dla prezydenta. Widział zdjęcia, na których ten palił trawkę w młodości. Poza tym chciał pomagać biednym, imigrantom itepe. No i zawsze wyglądał na spokojnego, nawet gdy był zły. Jego złość była złością kogoś, kogo najbardziej złości fakt, że musi się złościć. Sprawiał wrażenie, jakby myślał: "Wolałbym pograć w kosza i zapalić, ale banda nadętych dupków każe mi zachowywać się jak przystało na prezydenta".
Akurat gdy przyłożyła oko do wizjera, myjący szyby facet wstał. Pstryknęła fotkę, lecz rozpoznała go dopiero po otarciu łez. Pomachał, a ona odmachnęła i poczuła w środku nieuchwytne ciepło przypominające radość, jaką daje prześliźnięcie się po zamarzniętej kałuży.
- Bob Dylan... wiecie kim był Bob Dylan? - Eliza zaśmiała się razem z resztą sali. - Dzięki Bogu. Mam teorię, że jeśli nadejdzie kiedyś dzień, w którym muzyka uczniów i nauczycieli nie będzie miała żadnych wspólnych dźwięków, cały system edukacji upadnie. -
Nie potrafiłaby nawet wyjaśnić, dlaczego czuje potrzebę uszczęśliwiania świata, który na sześćdziesiąt sześć procent czeka zagłada, kolejnym blogiem. Po prostu nie miała innego pomysłu na życie. Nie było innego pomysłu.
Po chwili beagle przydreptał do pokoju. Nie zachowywał się jednak jak pies reagujący na wołanie pana, a raczej jak ktoś, kto przypadkiem postanowił tu przyjść właśnie w tym momencie.
Pan McArthur miał rację - czytanie dzieł tych wszystkich nieżyjących ludzi , którzy zadali sobie tyle trudu, by dociec, o co chodzi w życiu, niosło ze sobą pociechę. Podczas pierwszego spotkania grupy dyskusyjnej Suzie powiedziała, że w gruncie rzeczy w całej filozofii chodzi tylko o jedno: o wymyślenie najlepszego rodzaju śmierci. Dziwne, jak czasem najbardziej dołująca rzecz potrafi się okazać najbardziej pokrzepiająca.
Parę razy trafił złą strunę, nim wreszcie zaczął grać wolne arpeggio, wyraźne i ciche, wibrujące jak naciągnięta gumka. Z głośników płynęła bez wątpienia najdziwniejsza rzecz, jaką Anita słyszała od czasu wieści o tym, że asteroida może wkrótce posłać ich w diabły. Ten niepozorny punkowaty deskorolkarz w zbyt ciasnych spodniach i z grzywką, która ciągle wpadała mu w oczy, grał soul!
- Właśnie. Byłaś, no nie wiem...- Zacisnął pięści , a potem nimi potrząsnął. - Sztywna? - Spięta. Przez cały tydzień ani razu nie zapaliłaś ze mną jointa. - Nie palę jointów. - No dobra, ale nawet jak chciałem, bo ja wiem, zrobić przerwę na coś do żarcia, zachowywałaś się, jakbym zaproponował, żebyśmy zwiali z budy i dali sobie w żyłę.
Lubiła Kevina, a przynajmniej lubiła go bardziej, niż on lubił sam siebie. Miała ochotę mu powiedzieć, że liceum przypomina trochę sztukę, w której wszyscy mają z góry przydzielone role i jemu trafiła się jedna z bardziej parszywych. Jeśli zdoła dotrwać do studiów, będzie mógł spróbować swoich sił w nowym przedstawieniu, w którym nie brak porządnych ról dla takich jak on.
- Świetnie. W takim razie powiem ci tylko, że nie ma znaczenia kto jest winien. Wina to tylko sposób liczenia punktów, a dorośli nie grają w takie gry. Dorośnij więc synu i rusz dupę z łóżka.
Po napełnieniu baku pojechali do Safeway, gdzie kolejka ciągnęła się przez cały parking i dalej przez półtorej przecznicy. Przesuwała się mniej więcej w takim tempie, w jakim rośnie trawa, schnie farba albo gotuje się garnek wody, a zimowe słońce świeciło dokładnie pod takim kątem, że wydawało się wdzierać prosto do mózgu. Mogłeś obrócić się do niego plecami, lecz wtedy nie widziałeś, że kolejka się przesuwa, i wszyscy zaczynali na ciebie wrzeszczeć, jakby następny metr był jedyną rzeczą dzielącą ich od cudownego ratunku przed kataklizmem.
Zaraz po drugiej stronie bramy wisiała niewielka tablica pamiątkowa, głosząca "Lotnisko Sand Point było końcowym punktem pierwszego przelotu wokół Ziemi w roku 1924". Jeszcze jeden mały element zupełnie nieistotnej historii, aspirujący do wieczności, skazany na zapomnienie. Koniec świata obnażył bezsens istnienia wszelkich tablic pamiątkowych.
Drzewa iglaste były nieoficjalnym symbolem północno-zachodniego wybrzeża: nieśmiertelne jak wampir, zielone niezależnie od pory roku. Można powiedzieć, że były metaforycznie nieuczciwe: składały obietnice wiecznej młodości, których nie mogły dotrzymać.
Z czasem potrzebujesz coraz większej dawki wrażeń, żeby poczuć to, co na początku.
Odkąd pamiętała, ojciec klął przy niej jak szewc. Istniało nawet nagranie, na którym jej pierwszym krokom towarzyszył powtarzany w kółko triumfalny okrzyk: "Ależ ten jebany dzieciak zapierdala!". I choć mama z całych sił wojowała z ciągłym strumieniem wulgarności, straciła prawo do osądzania kogokolwiek, gdy wyniosła się z miasta.
Po raz pierwszy przyszło jej to do głowy, gdy stała pod prysznicem. Leniwa myśl - ile jeszcze pryszniców zdąży wziąć w życiu? /.../ Ludzie mówili o tym, że ich dni są policzone - a raczej policzalne - było wszystko. Każdy film oglądałeś po raz ostatni, przedostatni, najwyżej trzeci od końca. Każdy pocałunek przybliżał cię do ostatniego. Strasznie było patrzeć na ten coraz bardziej przerażający świat przez taki pryzmat.
W pustej pracowni fotograficznej włączyła swój ulubiony album Sigur Ros i pozwoliła, by jej umysł wśliznął się do tego osobliwego miejsca będącego zarazem całkowitym skupieniem i całkowitą nieświadomością, której potrzebujemy do tworzenia.
Jej nadzieja na to, że Andy i Peter wezmą na siebie część obowiązków, okazała się marzeniem ściętej głowy. W przypadku Andy'ego na przeszkodzie stanął charakter - chłopak po prostu nie miał głowy do zarządzania /co być może najlepiej ilustrował fakt, że z samego rana przyłapała go na paleniu jointa z hipisami/. Ostatecznie zleciła mu malowanie transparentów, przy którym mógł się wykazać swoją narkotyczną kreatywnością. Peter z kolei sprawiał wrażenie, jakby brakowało mu energii, by robić cokolwiek. Choć nie znała go zbyt dobrze, wiedziała, że coś mu leży na wątrobie.
Patrzyła za nim, gdy maszerował przez tłum. I wtedy to ją dopadło. Ignorowane od tygodni, ssące niczym silny głód uczucie. Zupełnie nowe, a zarazem doskonale znajome: połyskujące zielone pędy zazdrości, a głębiej, poniżej miejsca, w którym łodyga styka się z ziemią, wyschnięte, spragnione korzenie: miłość.
Krótka kariera podpalacza wystarczyła, by Andy niemal przestał się bać końca świata, bo sam stał się narzędziem. Nic nie może się równać z tym, co się czuje, oddalając się od czegoś, co płonie, i wiedząc, że rozpada się w pył, tak jak kiedyś rozpadnie się wszystko. Palili nie tylko świat materialny. Palili czas.
Nikt nie chce odchodzić z tego świata, żałując czegoś. Jeśli chcesz coś zrobić, zrób to. Bierz życie za jaja i wrzeszcz do niego, że istniałeś.
Peter otoczył ją ramieniem w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Zauważyła już, że robi to zawsze, gdy się z nią nie zgadza: był to jeden z wielu przejawów jego niemal groteskowej czułości.